Nad Motławą - Niczyja
Proza » Obyczajowe » Nad Motławą
A A A
Od autora: W życiu nie ma przypadków...

„Nad Motławą”

 

- On jest ze mną – powiedziałam, podchodząc do ochroniarza. – Proszę go wpuścić.

Wróciliśmy do stolika usytuowanego tuż przy schodach wiodących na piętro. Chłopak zdjął plecak, kurtkę i usiadł naprzeciwko mnie.

- Dlaczego to zrobiłaś?

- Bo sama kiedyś byłam w podobnej sytuacji… - uśmiechnęłam się – a poza tym nudzi mi się trochę, siedząc tutaj w tłumie facetów wpatrzonych w dziwki tańczące przy rurze.

- Zapalisz? – spytał, wyciągając w moim kierunku paczkę Marlboro.

- Nie, dziękuję. Nie palę. A nie masz problemów z kupieniem papierosów?

- Dlaczego?

- No przecież nie masz skończonych osiemnastu lat – mrugnęłam porozumiewawczo.

- W tym roku skończyłem trzydziestkę – oznajmił dumnie.

- Nie rób sobie ze mnie jaj. Przecież ochroniarz nie chciał cię wpuścić do klubu GO-GO. Na oko widać, że jesteś niepełnoletni. Nie wierzę!

- Chcesz zobaczyć? Udowodnię ci.

Wyciągnął z plecaka dowód osobisty i podał mi. „Wojciech Młynarski, zamieszkały w Gdańsku, urodzony piątego maja…” – studiowałam uważnie.

- Faktycznie masz trzydzieści lat! Niewiarygodne. Wyglądasz na chłopaczka w klasie maturalnej, a jesteś starszy ode mnie.

- No widzisz – obdarzył mnie zawadiackim uśmiechem. – Teraz już wszystko o mnie wiesz, a ja nawet nie znam twojego imienia.

- Dorota – przedstawiłam się, wyciągając dłoń.

Ubrany był w szary garnitur i koszulę w takim samym kolorze. Wokół szyi zwisał purpurowy szalik. Na nosie miał okulary w rogowej oprawie. Po chwili podeszła do nas kelnerka, w króciutkiej, ledwie kryjącej pośladki sukience.

- Poproszę to samo co ta pani – powiedział, wskazując na mnie.

- Czyli piwo Paulaner – kelnereczka przyjęła zamówienie i znikła, by pojawić się za kilka chwil z kuflem piwa.

Wypił kilka łyków, wpatrując się we mnie bez słowa.

- Co tutaj robisz? – spytał. – Sama w takim miejscu…

- Przyjechałam na jeden dzień, odwiedzić miasto, w którym nie byłam trzynaście lat. Trzynaście długich lat!

- A ile teraz masz?

- Drugie tyle. Poza tym kobiety nie pyta się o wiek, nieprawdaż?

- OK. Tak jakoś wyszło, nie planowałem tego -  miał rozbrajający uśmiech.

- Wznieśmy toast  - zaproponowałam. – Za spotkanie!

- Za spotkanie! – po chwili dodał. - Dlaczego wróciłaś tu po trzynastu latach?

- Nie wiem, miałam taką ochotę.

- Zawsze robisz to, na co masz ochotę?

- Z reguły tak. Marzenia są po to, aby je realizować, a nie czekać z założonymi rękoma, aż życie przecieknie przez palce…

- Jak spędziłaś dzień?

- Ach, byłam w tylu miejscach. Muszę dłużej odpocząć. Padam z nóg.

- Opowiedz mi, chcę posłuchać.

- Rano byłam w Stogach. Pusta plaża, spokojne, cichutko szumiące morze. Przy brzegu tysiące białych muszelek, a w powietrzu kilka mew.

- A potem?

- Potem wróciłam do centrum na poszukiwanie zagubionej Starówki. Pytałam wielu osób, gdzie jest, i nikt nie wiedział. W końcu sama ją znalazłam. Najlepiej jest liczyć tylko na siebie.

- Zawsze interesowali mnie turyści przyjeżdżający do mojego miasta. Co planują zobaczyć? Skąd są?

- Byłam też na wieży Bazyliki Mariackiej oraz w Muzeum Narodowym. I oczywiście schodziłam wzdłuż i wszerz uliczki Starego Miasta. Najładniejsza jest Mariacka.

- A byłaś nad Motławą?

- Nie, nie zdążyłam.

- A wiesz, że nad Motławą, obok Żurawia Anna Jantar nagrywała piosenkę „Mój, tylko mój”? To moja ulubiona piosenka. Ilekroć tamtędy przechodzę zawsze ją nucę.

- To może posłuchamy jej obok Żurawia? Oczywiście jeśli nie masz innych planów, bo ja będę się już zbierać. Zostało mi dwie godziny do odjazdu pociągu.

- Chętnie pokażę ci mój Gdańsk, moje miasto.

Dokończyliśmy piwo na stojąco, po czym ubraliśmy się i wyszliśmy. Ochroniarz pożegnał nas nieprzyjaznym wzrokiem. Minęliśmy fontannę Neptuna obfotografowywaną przez mrowie turystów.

- Tu często jadam – powiedział, wskazując na bar mleczny. - Jesteś głodna?

- Jak wilk! Możemy wstąpić. Przede mną długi powrót, a mam tylko rogala marsjańskiego.

 

Wojtek otworzył drzwi i wpuścił mnie przodem. Panie z baru natychmiast go rozpoznały.

- Dla mnie to samo, co zawsze – złożył zamówienie bez wahania. -  Bitka w sosie, kasza gryczana i marchewka z groszkiem. A ty co zjesz? Polecam bitkę. Jest pyszna.

- Nigdy nie jadłam bitki. Co to jest?

- Spróbuj. To wołowina. Moja mama często przygotowywała ją na obiad.

Zapłaciliśmy i stromymi schodami wspięliśmy się na pierwsze piętro. Byliśmy sami. Z okna roztaczał się widok na wieżę Bazyliki Mariackiej.

- Zawsze siadam w tym miejscu, bo lubię patrzeć na wieżę. Stąd widać ją w całej okazałości. Smacznego!

- Smacznego! -  Za moment dodałam.  - Rzeczywiście, bitka jest pyszna. Taka miękka, soczysta.

Przy jedzeniu trochę opowiadał o sobie. Co studiował, gdzie pracuje. Po obiedzie poszłam skorzystać z toalety, on odniósł talerze na dół. „Mężczyzna z klasą” – pomyślałam.

- Nie mogę się dostać do toalety, dwuzłotówka nie wchodzi do dziurki -  oznajmiłam, gdy wrócił.

- Poczekaj chwilę…

Wrócił z żetonem i wręczył mi go. Skorzystałam z ubikacji, a potem wyruszyliśmy na dalsze zwiedzanie Gdańska.

- Przed nami jest Zielona Brama – poinformował uroczyście. – Urzęduje w niej Lech Wałęsa.

- Nie wiedziałam. Dlaczego nazywa się zielona? Bo ma zielone okna?

- Raczej nie... Szczerze? Nigdy się na tym nie zastanawiałem.

- Może dlatego, że dach jest zielony od porastającego go mchu.

- Być może. Jesteśmy już nad Motławą. Tam, po drugiej stronie znajdują się spichrze.

- Bardzo ładne, przypominają trochę te z Bydgoszczy, z Wyspy Młyńskiej.

- Wyremontował je ZUS i teraz ma tam swoją siedzibę. A tutaj jest nasz lokalny browar, produkują bardzo dobre piwo.

- Wiesz, gdy zwiedzam jakieś miasto, to zawsze piję piwo z lokalnego browaru. To taki mój zwyczaj. Ale już jesteśmy po, więc wyjątkowo innym razem.

- A to jest Żuraw. Niestety, o tej porze zamknięty. Po Motławie pływa tramwaj wodny.

- Ile podobieństw do Bydgoszczy. Niesamowite…

- Nigdy nie byłem w Bydgoszczy.

- Polecam. To urocze miasto, pełne tajemnic.

- Jakich?

- Przeróżnych - odrzekłam z uśmiechem. - Pojedź i przekonaj się sam.

Szliśmy deptakiem wzdłuż rzeki, potem skręciliśmy w jakąś bramę i zagłębiliśmy się w  nieznane mi uliczki. Pokazał swoje przedszkole. Technikum, które skończył. Dom, w którym kiedyś mieszkał z rodzicami.

- A to są mury miejskie, pozostałości – uzupełnił. – Tutaj co roku odbywa się Jarmark Dominikański. Bardzo lubię to wydarzenie.

- Dlaczego nazywa się Dominikański?

- To już ponad siedemsetna tradycja tego miasta. Byłaś kiedyś?

- Nie, nigdy. Mówiłam przecież, że jestem tu drugi raz.

- To kiedyś przyjedź. Koniecznie!

Nerwowo spoglądałam na zegarek. Godzina odjazdu pociągu zbliżała się nieubłaganie. Zauważył to.

- Spokojnie -  powiedział. – Dworzec już blisko. Chciałem ci pokazać Gradową Górę,  ale już nie zdążymy. Pozostaje tylko Stocznia Gdańska.

- Poznaję! – krzyknęłam zachwycona. – Brama wygląda dokładnie tak, jak w filmie Wajdy. To był bardzo dobry film. Oglądałam go z przyjemnością, skarbnica wiedzy o tamtych czasach. I o Wałęsie.

- A teraz chodźmy poszukać twojego peronu. Już czas.

Szybko maszerując dotarliśmy na dworzec. Z łatwością odnaleźliśmy mój peron. Pociąg z Gdyni jeszcze nie nadjechał.

- Dziękuję za uroczy wieczór – powiedziałam z pewną rzewnością w głosie. – Miło było spędzić go z tobą.

- Jakie będzie kolejne miasto, które odwiedzisz?

- Jeszcze nie wiem. Zobaczę…

- W Gdańsku zjawisz się dopiero za trzynaście lat? Zgodnie ze swoim rytuałem.

- Nie wiem. Od rytuałów czasem można zrobić wyjątki, prawda?

- I nie wysłuchaliśmy piosenki Anny Jantar, na nabrzeżu, przy Żurawiu – powiedział z wyczuwalnym smutkiem w głosie.

- Może kiedyś nadrobimy to niedopatrzenie – próbowałam zamienić w żart, ogarniającą mnie nostalgię.

- Pociąg już wjeżdża na peron. Który wagon?

- Jedenasty.

Nerwowo zaczęliśmy przepychać się przez tłum. Na pożegnanie pocałowałam go w oba policzki, a potem weszłam do pociągu i odnalazłam swój przedział. Zostawiłam plecak na półce i usiadłam, ale coś kazało mi wyjść na korytarz i otworzyć okno, z nadzieją, że go jeszcze zobaczę. Stał na peronie.

- Wojtek! – zawołałam. Podszedł i stanął pod oknem. – To było naprawdę urocze spotkanie. Dziękuję jeszcze raz, że pokazałeś mi miasto widziane twoimi oczyma.

- To ja dziękuję -  odrzekł z powagą w głosie.

- Wyślę ci widokówkę.

- Pamiętasz adres?

- Oczywiście! Mam dobrą pamięć wzrokową -  odpowiedziałam, uśmiechając się szeroko.

 

Pociąg ruszył. Powoli zaczął przyspieszać, a my oddalaliśmy się od siebie, wciąż machając rękoma na pożegnanie.

 

 

(20 listopada 2016)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Niczyja · dnia 29.11.2016 18:11 · Czytań: 850 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 15
Komentarze
Dobra Cobra dnia 30.11.2016 14:09
Ja się pytam, które dziewczę z własnej woli idzie do klubu gogo? Owej świątyni męskiej chuci i niesprawiedliwości.


Niczyjo,

Znów dramat. Oto zdrowe polskie dziewczę (choć zapewne z jakimś defektem w główce) chadza do klubu, gdzie panie hasają na rurach. Może jest tam sprzątaczką - wtedy wszystko zrozumiałe. Po prostu musi. Ale jeśli jednak nie uprawia tego zawodu? Szuka brania? Uwielbia patrzec na poniżenie innych kobiet?

Nie wiadomo.

I nagle spotyka boskiego żigolo, który wyprowadza ja z jamy sprzedajnej cielesnego uwarunkowania. A na dodatek, niejako w gratisie, pokazuje piekne miasto Gdańsk. Któż nie lubi promocji, któż sie choć raz na nie nie skusił?

Opowieść jest tajemnicza, w podobie tajemniczości bohaterki, ktora podrózuje po kraju w poszukiwaniu takich przygód. I wszystkie są niespodziewanie bardzo do siebie podobne. Traktuję zatem nurt Twego obecnego pisania, jako odcinkowy. I z zachwytem wierzę, iż w kolejnej odsłonie bahaterka uda się do dumnego i majestatycznego miasta Radom, spędzając beztrosko czas w piwnicy pełnej walecznych narodowców, szykujących sie do obchodów Święta Niepodległości.


Pozdrawiam przepięknie,

DoCo
Bernierdh dnia 30.11.2016 14:27
Ładny nastrój, jak zwykle. Budujesz go wspaniale. Poza nastrojem nie znalazłem tu zbyt wiele dla siebie. Może dlatego, że nigdy nie byłem w Gdańsku? Gdybym miał związane z nim wspomnienia, pewnie bardziej by mi się podobało. Ale i tak było bardzo miło.
Pozdrawiam cię serdecznie :)

DoCo, ty niektóre swoje komentarze powinieneś zebrać i wydać drukiem. Kupiłbym.
JOLA S. dnia 30.11.2016 15:11
Bernierdh,

więcej o Gdańsku to ja Ci opowiem jako rodowita gdańszczanka, historię tego miasta nadzwyczaj kochająca. To jest kryptoreklama, mój tekst oczekuje już w poczekalni. ;)

Pozdrawiam :)


Niczyjko,

skrzętnie skorzystałabym z pomysłu DoCo. Uważam go za doskonały. W drodze do wiadomej piwnicy bohaterka powinna zostać zgwałcona i zajść w niechcianą ciążę. To dodałoby opowieści dramatyzmu i pikanterii. Krew zawrzałaby w Czytelniku. Ty historię zakończyłabyś z właściwym sobie wdziękiem. Coś z atmosfery Czarnego Marszu też by się przydało. Odzew byłby o niebo większy, niewątpliwie zapisałby się w licznych komentarzach.
Przecież o to chodzi by się działo.
Świat nie zawsze jest grzeczny i kolorowy, o tym dobrze wiemy. ;)

Pozdrawiam serdecznie :)
viktoria12 dnia 30.11.2016 15:23
Wojtek od Marlboro znad Mołtawy jest tylko jeden. No, dwóch, bo przecież Twój - całkiem inna postać albo ten sam, tylko niektóre zataił.
Ma się rozumieć, że ochroniarz patrzył krzywym okiem. Ha ha. Ten typek jest z wydziału kryminalistyki i zorientowani w temacie dobrze wiedzą, ale przyjezdni raczej nie.
No, w każdym razie, przyjął skwapliwie darowany przez amatorkę podróży ,, bezbolesny" wstęp do Go-go i rozejrzał się, niby od niechcenia po lokalu. Stała dawczyni ciała, Lola, mruknęła nieznacznie okiem, że ma kilka informacji do sprzedania... Taki ten świat, że bez kupna pewnych rzeczy ani rusz w śledztwie. Śledztwo toczy się w jednej z wojewódzkich, absolutnie nie pomorskiej ani mazowieckiej, sięga aż po antypody, i ma się rozumieć, że prowadzą je Asy, dla zmylenia - z wyglądu gołowąsy z ostatniej gimnazjalnej, tak jak Wojtuś.
Ale, to dla zmylenia. Wojtuś bowiem należy do czołówki, jeżeli chodzi o śledztwa trudne, nazwane ,, nie do wyjaśnienia", ale on z paru kumplami potrafi je rozwikłać. Po latach. Jego nazwisko pojawia się w ,,Archiwum X" i dostarcza wielu emocji...
No, dobra, dobra...
Żadnego Wojtusia od kryminalistyki nie ma. Opko jest śliczne, Starówka również, Żuraw tudzież. Chętnie powspominałam. Pzdr.
Niczyja dnia 30.11.2016 21:12
Dziękuję za prześmiewcze, szczególnie w przypadku Dobrej Cobry, komentarze. Lepsze takie niż żadne, prawda?;)

DoCo,
Wymyśliłam klub go-go jako miejsce (ich) poznania, bo tak mi pasowało. I nijak, żadne inne miejsce nie przychodziło do głowy, które pasowałoby - jako doskonały element układanki - do mojej opowieści. Po prostu musiał to być klub go-go;)
W realu żadna szanująca się panna nie poszłaby do takiego miejsca, rzecz oczywista, ale napisać można wszystko, prawda? Przyganiał kocioł garnkowi. Spójrz na swoje opowieści. Czy jest w nich coś realnego, poważnego, prawdopodobnego? NIE!
Jaki z tego wniosek?
Ano taki, że nie tylko Ty możesz tak pisać. Każdy, ja również.
W mojej historii nie było żądnego żigolo. Może Ty masz taki odbiór, że wszystko widzisz w krzywym zwierciadle. Twój wybór, skoro tak wolisz...;)
Jedni wolą pić, inni podróżować, to takie samo hobby jak obieranie ogórków i krojenie ich na mizerię.
Niestety muszę Cię rozczarować, żadna z moich bohaterek do Radomia nie zawita, choć ja tam byłam, miód i wino piłam, i dobrze się bawiłam:)
Zaszczycę Cię za to przepięknym odpozdrowieniem,
Niczyja


Bernierdh,
Dziękuję za ciepłe słowo o budowaniu nastroju:) To lubię, u innych i u siebie...
Nie wiem skąd jesteś, pewnie z gór, zatem koniecznie musisz pojechać nad morze, do Gdańska właśnie, sprawdzić czy moje opowiadanie pokrywa się z realem;)
PS. Też lubię komentarze DoCo, wskazują nie niezwykłą bystrość umysłu...


Jolu S.

Dla mnie pomysł DoCo jest absurdalny i nie zamierzam z niego korzystać. Jeśli podoba Ci się jego pomysł, to chętnie go użyczę. Bierz, jest Twój!:)
Dziękuję za miłą wzmiankę słowa 'wdzięk' i za cały komentarz.
Wiem o tym, bardzo dobrze wiem...


viktoria12,
Witam rzadko widzianą u mnie Czytelniczkę. Zawitałaś tylko raz pod felietonem "Bez ręki". Witaj zatem ponownie:)
WOW, jakże spodobało mi się Twoje domniemane opowiadanie stworzone z mojej grzecznej historii. To dopiero jest wyobraźnia przednia...
Dziękuję za komentarz i za opko z opka. Cieszy mnie, że się podobało:) I, że miałaś miłe wspomnienia...

Pozdrawiam wszystkich dobranocnie:)
Niczyja
Dobra Cobra dnia 30.11.2016 21:44
To potworne, że nie ma nadziei na piękny i majestatyczny Radom!!! Potworne!


Niczyjo,

Nie ma żadnych prześmiewczych komentarzy! To tylko są pobożne życzenia...

Ależ oszywiście pisz, jak uważasz. Poruszamy się albowiem w świecie fikcji, gdzie każdy pomysł może zadziałać. I każdy pisze, jak chce. A krytyka niechaj będzie dobrą zabawą.

Mimo wszystko mnie się nijak nie układa, że dziewczę płoche siedzi sobie w klubie gogo i sączy drinie. No, tak nie może być! Nie tam się szuka faceta swojego życia. Nie tam...


Przepięknie jest czytać Twój odzew na mój koment. To daje nadzieję, że świat jednak nie zginie!


DoCo
Niczyja dnia 30.11.2016 22:19
DoCo,
A jednak sprawiłeś, że się roześmiałam:) Cóż, widocznie nie potrafię długo się gniewać... Widocznie Niczyje tak mają.

Nadziei na Radom nie ma, niestety, żadnej... Wiem, że darzysz to miasto wyjątkowo ironicznym podejściem, sam o tym wspominałeś w swoim opowiadaniu, już nie pamiętam tytułu. Była jakaś pani z reklamy i drabina, po której wspinał się staruszek, chcąc ją pocałować. Już pamiętam! "Pocałuj Izabelę".

I jest, krytyka, dobrą zabawą. Ożywia, rozbudza, odpędza senność, choć w godzinach wieczornych to niewskazane, prawda?

Gwoli ścisłości, dziewczę płoche sączy piwo. Zwykłe piwo. Zatem uświadom mnie proszę, gdzie szuka się faceta swojego życia? No gdzie...?

Mi również przepięknie jest czytać Twój koment.

Niczyja
Dobra Cobra dnia 01.12.2016 08:45
Obecnie mężczyzn swego życia szuka się na roratach, koronkach do Najś Serca oraz na spotkaniach patriotycznych. Niegdyś szukało się zwyczajniej. Tzn normalnie: na dyskotece i na ulicy, w autobusie i tramwaju, w pociągu. Oraz w poczekalniach. Jak rzecze mądre przysłowie: "Co przeznaczone to (będzie) na drodze rozkraczone". CZyli trzeba być cierpliwym i ogólnie ducha nie tracić.

Ależ ja nie pisałem złośliwego komenta, był normalny i życzliwy, bo coż piękniejszego ponad luz i tworzenie legęd? Popuściłem wodze fantazji, co by było, gdyby nasza bohaterka - podróżniczka odwiedzała kolejne miasta.

Szkoda Radomia. Doceniam jednak dobrą pamięć szczegółów opowiadań docowych.

O i tak.

A rozbudzenie (wieczorowe) to nie jest zła rzecz.

Spokojnego dnia,

DoCo
viktoria12 dnia 01.12.2016 12:40
,, Nie liczy się ilość, liczy się jakość", że tak zacytuję, rzadko bywająca pod Twoimi tekstami jako komentatorka. ( heh, ale se wymyśliłam określenie ;) ) W każdym razie: podałaś tytuł Twojego felietonu: ,, Bez ręki" i od razu skojarzyłam, o kim jest tamten Twój tekst. Wydarzenia mogły się zdarzyć wszędzie, również w Gdańsku, który wspominam z ogromnym sentymentem.
Bezręka bohaterkę tego opowiadania ,, Nad Mołtawą" zabrałaby jeszcze do ZOO. Ale to już innym razem.
Jeszcze takie tango było w jednym z nowojorskich mieszkań, o ile dobrze pamiętam treść innego Twojego opowiadania. Pewnie spotkają się miłośnicy w Muzycznym Klubie Dobry Wieczór albo gdzieś na jachcie... O ile, ma się rozumieć - zima pozwoli albo inny klimat.
Piszesz fajnie. Czytam często, nie zostawiam wielu komentarzy, bo oczka nie pozwalały. Ale już jest lepiej. I oby tak było dalej.
Z całkiem zaśnieżonej, mroźnej, wietrznej Małej Alaski ślę pozdrowienia. Dobrego dnia.
Niczyja dnia 02.12.2016 14:13
DoCo,
Przepraszam, że tak późno reaguję ta Twój komentarz, nie mam tego w zwyczaju, ale wczoraj wieczorem, kiedy chciałam to zrobić, strony PP po prostu nie było... To była dopiero zagadka, do dziś nie wyjaśniona;) Enigma...
Zatem nie spotkam faceta swojego życia;), bo w wymienionych przez Ciebie miejscach/zbiegowiskach nie bywam. Unikam tłumów wszelakich, jak ognia.
Skoro nie był złośliwy, to dobrze. Uff... wypuściłam powietrze.
legęd>legend
Radom, mam o nim gorrrące wspomnienia i zachowam je tylko dla siebie.
A pamięć mam bardzo dobrą, rzeczywiście. Pamiętam nawet to czego nie chcę i nie powinnam pamiętać...


viktoria12,
Tak liczy się jakość, a nie ilość - zgadzam się z tym stwierdzeniem!
Miło mi, że czytujesz, a nawet pamiętasz o czym są moje opowiadania. To się chwali:)
Na jachcie jeszcze moja bohaterka nie była... może będzie w przyszłości, kto wie?
Dziękuję za komentarz, który cieszy.
A gdzie jest mroźna Mała Alaska? Intryguje mnie i sama nazwa, i jej opis. Lubię zimowe krainy:)

Pozdrawiam Was oboje z tymczasowej zimowej krainy,
Niczyja
mike17 dnia 02.12.2016 16:06
Trzydzieści centymetrów ponad chodnikami nadciąga mike z siłą jak dynamit - jak dynamit :)
To w ramach wstępu.

Niczyja, widzę, że lubisz miniatury o przypadkowych spotkaniach przypadkowych ludzi, ale...
Już trochę tego było, może warto machnąć małą woltę i coś zmienić, hm?
Wszak we wszechstronności siła!
Doceniam Twój warsztat i władanie językiem ojczystym, co czynisz na wysokim poziomie, ale mam wrażenie, że stoisz w miejscu, a to niedobrze...
Twoje ostatnie miniatury są bardzo podobne, nie pozostają długo poprzez to w pamięci, a powinny, prawda?
Rozumiem, że lubisz tematy damsko-męskie, ale i tu można polecieć na maxa i może człeka ponieść w pisaniu, czego tu jakoś nie ma...
Piszesz poprawne teksty, ale nie ma nich uczuć, ognia, pałeru i czegoś, co by mnie wbiło w fotel.
Jest solidny wykon, ale na tym koniec - moim skromnym szwankuje tematyka.
Bo to, co piszesz, to nic innego, jak wariacja tego samego motywu.

Wiem, że stać Cię na więcej i na to czekam :)
Na coś, co zdemoluje mi dekiel, potrząśnie czapą, na coś serio i centralnie wykozaczonego.
Miast czegoś, co nie ma wad, ale niczym nie porywa, wybacz szczerość.

Ja też nie znam Gdańska, więc trudno mi się odnieść do info tu zawartych.
Mam ponadto wrażenie, że spotkanie tych dwojga miało ukazać jeno detale o tym pięknym mieście.
A szkoda, bo ja bujnąłbym to w kierunku bardziej zmysłowym, może romantycznym, who knows?

To sum up,

Choć jeśli chodzi o warsztat, jest gites, ale opowiastka nie przemawia do końca, choć dla kogoś, kto czyta Cię pierwszy raz, będzie w dechę.
Nie mam żadnych zarzutów do Twojej klasy pisania, masz wyczucie i piszesz ze szwungiem, ale...
Może warto nieco urozmaicać tematykę?
To takie moje małe sugestie, zrobisz, co zechcesz.

Opko mi się podobało, z tym zastrzeżeniem, że te klimaty już znam :)

Czekam na kolejne produkcje!
Na nowe wiatry, które dmuchną w Twoje żagle.

Ahoy z wyrazami sympatii :)
Niczyja dnia 03.12.2016 17:24
mike17,
A dlaczego? Tak się zastanawiam...
Cytat:
Trzydzieści centymetrów ponad chodnikami nadciąga mike z siłą jak dynamit - jak dynamit :)
To w ramach wstępu.

Cóż to miało znaczyć? Rym jest, zauważyłam. Chęć rozbawienia Niczyjej? Udało Ci się:)

Przetrawiłam przez dobę Twój komentarz - masz rację. Faktycznie ostatnio pisuję głównie mini romanse podróżne. Czas zatem poszukać nowych tematów, rozejrzeć się dookoła, za siebie, i nie zaszkodzi pod siebie, prawda?;)

Zaczynam zatem poszukiwania... Tematy przybądźcie!
Zagwizdałam i nic. Milczą. Może potrzebują więcej czasu. Może są nieśmiałe. Przyjdą kiedy będą chciały, tak jak Miłość, którą tak lansujesz. Moooże, przez nieskończoną liczbę "o".

Cytat:

Wiem, że stać Cię na więcej i na to czekam :)

Chciałabym, żebyś miał rację. Chciałabym...
A może jest przeciwnie i mój koniec nadszedł? I nic już nie będę umiała napisać? Może się wypaliłam? Jak świeczka...?

Przesyłam również wyrazy sympatii:)
Niczyja
mike17 dnia 03.12.2016 18:07
Początek pochodzi z kawałka kultowego rapera FISZA :)

Raz jeszcze, trzymam za Ciebie kciuki, by wena w Tobie zaszalała :)

Ahoy!
Abigail dnia 22.01.2017 23:04
Kończąc czytać zastanawiałam się o co chodzi. Nawet przemknęła mi myśl, że może jest to kawałek jakiejś całości. Można by z tego zrobić całkiem fajne opowiadanie. W tej formie dla mnie osobiście brakuje jakiejś puenty, przesłania... Urywa się takim miejscu, że nawet czytelnika może irytować. Szukając pozytywów to dobrze, bo tekst wtedy wywołałby emocje.
W moim odbiorze trochę naiwny, a to za sprawą dialogów. Popracowałbym nad tym. Jeżeli chodzi o przedstawienie Gdańska, to przeleciałaś jak typowy turysta :)

"...wciąż machając rękoma na pożegnanie." Wyrzuciłaby rękoma, przecież nie machali nogami :)

"...on odniósł talerze na dół. „Mężczyzna z klasą” – pomyślałam." Kiedy to przeczytałam, to się uśmiechnęłam. Kiedyś mężczyzna jak przepuszczał kobietę przed sobą, otwierał jej drzwi, ustępował starszej osobie miejsca, był po prostu dobrze wychowany. Takie zachowania były na porządku dziennym. Doczekaliśmy czasów, gdzie jak coś takiego się wydarzy, co przynajmniej połowa widzących to osób jest w szoku, że taki grzeczny.
To była moja delikatna dygresja i mam nadzieję, że się za nią nie gniewasz. Popatrz na to z takiej strony: nie jest źle, czytając wywołałam u niej wspomnienia.


Kończąc. Tekst lekki, przyjemny w odbiorze, ale nie pozostawił w mojej pamięci wrażenia. Szczerze, to najprawdopodobniej za kilka dni o nim zapomnę.
Opisując historie, można je po prostu opisać mając nadzieję, że ktoś to zapamięta na dłużej. Lub opisać mając pewność, że ktoś to na pewno zapamięta. Tutaj zabrakło mi tej iskierki do zapamiętania.

Pozdrawiam
Abigail

P.S. Nie porzucaj pisania. Koniec na pewno nie nadszedł. Mogłaś jedynie stracić motywację, mogłaś pogubić tematy... Jeżeli nie przychodzą Tobie pomysły, to nie szukaj ich na siłę. Opisz to jak się czujesz chcąc pisać, a nie możesz. To pomaga wierz mi. Ja zrobiłam błąd i porzuciłam pisanie na długie lata. Teraz powoli zaczynam do tego wracać, ale już wiem, że minione lata były stracone.
Niczyja dnia 28.01.2017 11:25
Abigail,
Masz bardzo ładny nick, podoba mi się:) Kojarzy mi się albo z filmem albo z książką, nie pamiętam dokładnie.

Dziękuję za komentarz i cenne uwagi. Tak, masz rację. To jest taka wspomnieniowa refleksja, którą ja sama powoli zapominam. Ulotna chwila...
To ważne:
Cytat:
Opisując historie, można je po prostu opisać mając nadzieję, że ktoś to zapamięta na dłużej. Lub opisać mając pewność, że ktoś to na pewno zapamięta.

Nie zawsze jest taki cel pisania. Czasem jest to zwykła chęć uwolnienia się od nadmiaru emocji, smutku, czy radości...

PS. Będę pamiętać o tym Twoim PS-ie. Nie porzucę...:)

Pozdrawiam serdecznie,
Niczyja
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty