Opowieści z odległej krainy - Przema24
Poezja » Wiersze » Opowieści z odległej krainy
A A A
Od autora: Nie wiem, czy nie za długie, ale wstawiam, bo chciałbym poznać Waszą opinię na temat tego tekstu. Miałem wtedy 15 lat, więc proszę wybaczyć jakieś drobne potknięcia, jeżeli takowe są. Teraz mam lat 20 i miło wspominam ten wiersz, choć jak zapewne zauważycie, jest dosyć smutny. Jest to kilka historyjek, które składają się na jedną całość. Miłej lektury!

1.

Przez lata długie, z ciemności w ciemność zdążałem,
Zupełnie bezbronny i zbyt niedojrzały,
By z cieni pleść odcień szarości lub światła,
Jak Odys, gdy spod Troi do Itaki wracał.
Mój statek był wrakiem nim odbił od brzegu,
Gdy skołatany nieprzerwanym znojem,
Zatrząsł się kadłub sternikowi złemu,
Za sterem usiadł nie człowiek, lecz ogień.
Oto obca galera wyszczerza armaty,
Podpływa zbyt blisko, zderzamy się prawie
I trafia mnie kula, rwąc pokład na raty
Która nie zabije, lecz utkwi na zawsze.

Z tą raną otwartą płynąłem przed siebie,
Szukając znachorki i gwiazdy na niebie,
Która by mnie wiodła do cichych przystani,
Do lagun łagodnych z ciepłymi prądami
Morskich głębin, bo czuję, że teraz
Już nie chcę, gorzkimi falami i słonawym deszczem
Być znowu targany. Przecież ja nieraz
Widziałem tą gwiazdę, przez chwilę, jak kleszcze,
Co chcą mnie pochwycić i nagle znikają,
Pozostawiając niedosyt i klęskę,
Co we mnie uderza, jak grom na równinie...
Tak! widziałem ją! na niebie... przez chwilę...

I to był błąd wielki, że gwiazdy słuchałem
Gdy sztormu mnie skowyt roztrzaskał o skały
I półumarłego osadził na brzegu,
Bym cierpiał okropnie i cierpiąc mojemu
Losowi złorzeczył... Lecz wkrótce ożyłem,
A wtedy swą głowę do góry podniosłem,
I wszystko, co we mnie tętniło już żywe,
Z zachwytu umarło na nowo, gdyż rosłe
Drzewa i krzewy chowały za sobą
Na wyspie tej młodą i miłą osobę,
Która przybyła z radosną pogodą,
Która przyniosła pogodną urodę...

Aż znikła ta postać, do światła podobna,
Co niewidzialne, z oddali pochodzi,
Na blask ten zawrzała wielobarwna woda,
Która raz krwią chlapie, a czasem ozłoci.
Jak wzdłuż brzegu błądzący, na wyspie zgubiony,
Archipelagu nieznający człowiek,
Przed oczami wciąż widzi ratunek wyśniony
I łzy suche, wątpiące, wypuszcza spod powiek,
Tak ja zapomniałem tej wielkiej potęgi,
Którą niewola serca, co jak bezkres morza
Ogarnia rozbitków i tych, co przysięgi
Składali swojej duszy i tej, co nie kocha.
                                                                      
2.

I

Pośród mgieł, piętnaście wiosen temu,
zasadził stary ojciec to przedziwne drzewo,
Które wierzbą zowią - wierzbą płaczącą.
Bezsilna kora rosła dniem i nocą,
Gałęzie rozpostarły się na wschód i na zachód,
Lecz, by być potężną, próżny wierzby zachód.
Liście rdzewiały nadzieją, a gdy przyszła jesień,
Nadzieje prysły, jak wątła bańka z uniesień,
Których wielkość ciążyła nad wodą rozpaczy.
Utonęły - więcej nikt ich nie zobaczy.
Drzewo jednak zapuściło przed laty korzenie,
Na korzeniach wyryło runami wspomnienie...

Samotna wierzba, pośród huczącego lasu,
Zapomniała, że rany leczy tylko upływ czasu;
Żywica nie krzepła, nie płynęła - ale trwała,
Jakby czas zatrzymał się na złych rozdziałach.
Krew do drewna przylgnęła, chronicznie bolała,
Ozdabiając bólem prawdę, co przecież istniała.
Dzięcioł, który rył zatrutym dziobem na spękanej korze,
W jasny dzień drzazgami, serce w kształcie blizny,
Odfrunął na inne drzewo, o zdradzieckiej porze,
Mówiąc natarczywie, że nie on jest tu winnym.
Drzewo jednak zapuściło przed laty korzenie,
Na korzeniach wyryło runami wspomnienie...

Zimny wiatr oplótł konary wierzby stęsknionej,
Pastwiąc się do woli nad uschniętym drzewem,
Płaczące liście - świadkami symbiozy straconej,
Bo wierzba była ostoją, dzięcioł - przyjacielem.
Nikt nie słyszał szumu, nikt runów korzeni,
Nie potrafił odczytać przy blasku księżyca.
W nocy najczarniejszej ze wszystkich na ziemi,
Umknęła ta chwila, najlepsza z chwil życia.
Deszcze, śniegi i burze - wszystko przecierpiała,
W końcu przebaczyła i zapomnieć chciała,
Drzewo jednak zapuściło przed laty korzenie,
Na korzeniach wyryło runami wspomnienie...

II

Palące znaki zapomnieć nie dały
Wszczepione głęboko, gdzie rozum nie sięga,
Przypominają, że świat jest zbyt mały,
Ażeby pomieścił uczucie człowieka.
Bo gdy wybuchnie, już ukryć nie można
Co leży w czeluści pełnej wartkich myśli,
A myśl o miłości, nie jest zbyt ostrożna
I pewnych mankamentów zazwyczaj nie widzi.
Włosy w wielkim blasku i jakby jedwabne,
A oczy słoneczne, pozornie niewinne,
Tylko serduszko nie takie ładne,
Tylko uśmiechy codziennie inne.

Jak zakazany owoc, natarczywy prorok,
Ma już kalendarz na przyszłość sprzedany,
Nie spróbujesz - kusi wytrwale tuż obok,
Spróbujesz - zostaniesz na wieki wygnany.
Cóż z tego, że łatwo porywa wzrok
Ta, która chyba z granitu być musi.
Nie dla mnie, nie dla mnie jej duszy mrok,
Gdzie indziej, gdzie indziej niech idzie kusić.
Ten wielki wąwóz, co oddziela góry
Będzie przeklęty po wieki całe,
Zanim przysłonią go ciężkie chmury,
Ktoś jeszcze słaby – zamieni się w skałę.


III

Wierzba płacząca długo cierpiała,
Chociaż codziennie o chwilę mniej.
Z miliona tych, które kochała,
Co ranek miała o jedną lżej.
Czas w końcu zakwitł, jakby wbrew logice,
Na drzewie wyrosły nieznane owoce,
Jak gruszki wielkie, jak cierpkie słodycze,
Zimową porą spadały gorące.
Te, co nie spadły, sam rwałem w milczeniu,
Jak sztandar zerwany rzucałem na ziemię
I były więzieniem spojrzeniu mojemu,
Te, co widziałem i w piekle, i w niebie.

Siedzę więc teraz z owoców koszykiem,
Oparty o pieniek ściętego drzewa,
Trzymając świeczkę z gasnącym płomykiem,
Szukam dla uczuć nowego zarzewia.
Droga Mleczna przepływa ponad głową w nocy,
Biją gwiazdy w ziemię, jakby z wielkiej procy.
Żadne błyski, ognie i krwawiące chmury,
Nie oświetlą drogi, której jeszcze nie znam,
Widzę wokół ludzi, między ludźmi mury,
A każda w nich brama już dawno zamknięta.
Nagle gwiazda spada z mlecznej drogi nieba,
Spala wraz z korzeniem ostatnie wspomnienia...

Rankiem obudzone, otworzą się oczy,
Popatrzą na zdjęcie, lecz zdjęcie wyblaknie.
Do tej dziewczyny, co owoce skradnie,
Niechaj mnie prowadzą wyśnieni prorocy!
Do łagodnej dłoni, nie pustej przemocy,
Do świecących oczu, nie świecących monet,
Gdzie zacznie się wiosna, gdzie pierwszy pierwiosnek,
Niechaj mnie prowadzą wyśnieni prorocy!
Gdzie jaśnieje światło w najciemniejszej nocy,
Gdzie zamiast myśli rosną w książkach kwiaty,
Do słów tak ciepłych, jak promienne światy,
Niechaj mnie prowadzą wyśnieni prorocy!

                                                                  
3.

I

Na dziarskim bułanku, galopem przez stepy,
Błędny rycerz, co wierzy, że miłość jest wieczna,
Podąża przed siebie, w nieznane, jak ślepy,
Któremu zwierz wskaże, gdzie droga bezpieczna.
Zamiast hełmu na głowie - dziurawy kapelusz,
Ręką przytrzymuje w biczowaniu wiatru,
Zamiast miecza w dłoni - błazna kaduceusz,
Którym wymachuje, jak ostrzem, dla żartu.
Drewniane ostrogi bułanka nie bodą,
A on i tak biegnie, tak szybko, jak może,
Rycerz swe spojrzenie okrywa niemocą,
W jego herbie serce i wbite dwa noże.

Świtaniem wyrusza na swoją wyprawę,
Odziany w tęsknotę, za kimś, kogo nie zna.
Przez wielkie marzenia, przez wysoką trawę,
Przedziera się, błyszcząc odbiciem promienia.
Słońce mu wskazuje cel wiecznej podróży,
Który za horyzont stale się odsuwa;
Płomieniem zapala wspomnienie po róży,
Która od krwi zawsze mokra i różowa.
A konik bułany, wytrwały towarzysz, biegnie
Przez pustkowia, co pachną ziołami,
W ziemię równym rytmem uderza niezmiennie,
Tak milę za milą, długimi susami.

Nagle, ponad widnokręgiem, w słonecznych promieniach,
Dostrzega wędrowiec kształt jakiś nieznany,
To skarb jest bezcenny, w zamkowych sklepieniach,
Ukryty przed okiem, jak księżyc poranny.
Zsiadł z konia u bram, których nikt nie widzi
I patrzy na wieże, do wież niepodobnych,
Nim w jego umyśle się mądrość rozwidni,
Uklęknie przed twierdzą i złoży pokłony.
Po chwili niedługiej poprosi strażnika,
By do księżniczki mógł zostać wpuszczony,
A strażnik odpowie, że jego księżniczka,
Nie chce się spotkać z rycerzem wyśnionym.

"Zbroi nie posiadasz, choć bronisz się dzielnie,
Miecz wyrzuciłeś, a walczysz jak tygrys,
Ty każdą sympatię wspominasz namiętnie,
Choć żadnej nie znałeś, rycerzu niezwykły.
Na głowie kapelusz większe dobra chroni,
Niż u niektórych żelazo srebrzyste,
Niech cię Bóg w niebie przed klęską uchroni,
By ktoś tobie dłonie podawał nieczyste.
Tu jednak nie wejdziesz, bo pani na zamku,
Choć młoda, choć piękna, jest niezbyt gościnna,
Ty jesteś nieznany, w sekundy ułamku
Wybiła dla ciebie nieszczęsna godzina."

II

Czy można kochać kogoś, kogo się nie widziało?
Błędny rycerz, co wierzy, że można tak kochać,
Słyszy bicie serca księżniczki jak działo
I po sercu poznaje, jak ona wygląda.
Za murem gra muzyka, aż drży mężne serce,
Czym widzi się najlepiej, jeżeli nie sercem?
Siedzi przed namiotem, rozbitym opodal
Marzeń fortecy, największej ze wszystkich
I nie wywiesza flagi, co farbą bielona,
Lecz trzyma nadal w dłoni uschnięte różyczki.
Czy warto tak czekać? Może jednak warto?
Niech Sąd Boży rozważy nadzieję ostatnią.

Czy można kochać kogoś, kogo się nie poznało?
Błędny rycerz z czułością rozmyśla o róży,
Która i kolce posiada... lecz, jeśli jej dano
Ciernie, to po to, by słodycz jej ukryć...
Jest perła najcudniejsza, spokojna i święta,
Na szczycie Szklanej Góry na wieki zaklęta.
Czy ktoś, kto tak świetliste ma oczy
I tak czyste, jak spokojnych jezior tafla,
Mógłby być nieczuły jak zbir pośród nocy?
Nie! Księżniczka wie, że jest kochana!
Kim Izabela Wokulskiemu, kiedy ją zobaczył,
Tym dla rycerza księżniczka, choć w wielkiej rozpaczy.

Czy można kochać kogoś, kto nie chce cię widzieć?
Na niebie blade obłoki wróżą rycerzowi,
Jego los rozpięty jest na cienkiej nitce,
Którą kobieta przerwać lub roztrwonić
Może wedle woli. A jeśli ze złości,
Śmiać będzie się na głos z naiwnej miłości,
Co wtedy pomoże temu młodzieńcowi?
Czy przyjdzie mu snuć swój los tak surowy?
Wszak przecież, na świecie, naprzeciw tłumowi,
Cóż znaczy półkole bez drugiej połowy?
A jeśli nie kłamie przeczucie - przechera,
Że Afrodyta to również niebiańska Atena?

Czy można kochać kogoś, kto nie chce cię poznać?
Przecież gdyby Julia Romea nie znała
I nie wyglądała w Weronie przez okna,
To czy w samotności by nie pozostała?
Niechże więc uczucie odlicza się w wiekach,
Ten kocha najbardziej, kto najdłużej czeka.
Rycerz czeka już miesiąc i nic się nie zmienia,
Twierdza stoi jak stała, słońce razi wprost w oczy,
Świeci pancerz ze skóry odbiciem promienia,
A jej cień, za plecami, niecierpliwie kroczy.
Szczęście bywa czasami cykutą zatrute,
Szukać przez całe życie, a stracić w minutę.

III

Śni błędny rycerz, snem prawie nieżywym
I niespokojnym, jak w noc syberyjską;
Daje komuś róże, a w zamian pokrzywy
Podaje ktoś ręką - daleką, a bliską.
Śni błędny rycerz o suchym potoku,
O wodzie spienionej i gniewnej jak morze,
Która zalewa nadejściem wieczoru,
Przez którą ogląda wielobarwne zorze.
Śni rycerz błędny o Szeherezadzie,
Za tysiąc nocy i swoją ostatnią,
Może zapomni, jak w niebiańskim sadzie,
Odnalazł duszę, nie swoją, lecz bratnią.

Nagle iskierka z ogniska wypada
I wstaje młodzieniec z hardymi oczami,
Wyrasta na dłoni niewidzialna szpada
I stają się trawy zbrojnymi pułkami.
Dokoła twierdzy, jak mrówki liczna,
Pstra armia snów zbliża się do muru,
Wypływa ciemność z jasnego oblicza,
Przestrasza się światło katapult konturu.
Zamek warowny to cel oblężenia,
Rzuciła się horda na oślep z okrzykiem,
Pozdrawia kamienie czułością kamienia,
Siłuje się mrokiem z kwitnącym promykiem.

Aż upadła twierdza, jak upada drzewo,
Które nie wie, kto dotknął siekiery,
A ponad gruzami, gdzie wysokie niebo,
Stoi Nike i mieczem osądza maniery.
Rycerz drzwi wywarza i wbiega do komnat,
Lecz nie ma księżniczki i nie ma diademu,
Ociera pot ze zmartwionego czoła.
Co zrobił? Co zrobił? Co zrobił i czemu?
To wszystko co słyszał - to była legenda,
Więc pustka dopadnie młodzieńca i zdusi,
A strażnik wykrzyknie swą głową, co ścięta,
"Do miłości przemocą nikogo nie zmusisz".

Obudził się rycerz, wśród nocy gwiaździstej
I obóz, i zamek, i niebo nietknięte,
Odetchnął więc z ulgą, odwołał swą bitwę
I twory swych myśli wśród mroku poczęte.
On czekać tak musi, bo nie ma wyboru,
Cel jego jest tutaj, więc gdzież by się udał?
Na próżno by szukał innej drogi znoju
Po burzy zazwyczaj jest cisza i nuda.
Na nic lot chmur i liści upadek,
Czas płynie najwolniej, gdy go się pospiesza,
Natrafić na ścianę, to nie jest przypadek,
Bo zamków na stepie zazwyczaj wszak nie ma.


4. Epilog

Błysk światła, czy spokój cienia?
A jeżeli cień, to dla kogo światło?
Chłód szczęścia, czy rozkosz cierpienia?
I człowiek pogrążony nieuchronną matnią...

Lęgną się spod nieba szumiące potoki
I płyną strugi inne do ludzkiej kałuży.
Nie śmieją się już więcej wyblakłe obłoki,
Nie śmieją się już oczy, których ktoś nie zmruży.

Gdzie indziej zgasło słońce i wiatr przestał wiać,
Kto inny kurz wywiewa z nieomylnej drogi,
O której coś powiedzieć, to obraza nieba;
Zostały tylko schody i milczące progi.

Na stole leży talerz, na talerzu chleb,
Ale cóż po chlebie, gdy nie można dzielić?
Cóż nam po zegarze, który dawno pękł,
Chociaż ludzie prości wyrzucić nie chcieli...

Błysk światła, czy spokój cienia?
A jeżeli cień, to dla kogo światło?
Chłód szczęścia, czy rozkosz cierpienia?
I człowiek pogrążony nieuchronną matnią...

Straszy leśny mróz, a człowiek radosny,
Bo może raz jeszcze szukać tego drzewa.
Pomiędzy twarde świerki i wysmukłe sosny,
Wbiegł z nadzieją, za tropem jasnego płomienia.

Lewa dłoń w parku nieszczerze się wita,
Jedno oko patrzy, a drugie udaje,
Zanim pierwszemu źrenica zaświta,
Drugie już innemu spojrzenie oddaje.

Śni ktoś o płomieniu, który grzeje krew,
Ale nie jest ciepły, mimo że się pali.
Rozleciał się płomyk, jak klucz lotnych mew,
Przygasł wczesnym rankiem, gdy oboje spali.

Błysk światła, czy spokój cienia?
A jeżeli cień, to dla kogo światło?
Chłód szczęścia, czy rozkosz cierpienia?
I człowiek pogrążony nieuchronną matnią...

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Przema24 · dnia 13.12.2016 19:47 · Czytań: 2675 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 1
Komentarze
Pallas dnia 19.12.2016 20:03 Ocena: Świetne!
Czytałem i jak się skończyło to chciałbym czytać dalej.
Świetne wyczucie melodyki, rymy bardzo dobre, poprzez to tekst płynie.
Smutny jak napisałeś i mi się udzielił przy czytaniu.
Bardzo dużo świetnych, jak dla mnie odniesień do innych tekstów kultury.

Nie ma jak dla mnie zbędnego słowa, widać, że wiersz dopracowany.
Świetny symbol drzewa i rycerza, który może być symbolem tego,
co było, a teraz jest niemodne. Miłość, rodzina,
to - że ważne jest zarówno, co ma się w sercu, jak i w głowie.
Siła bywa zgubna i bezsilna w wielu sytuacjach.
Środki stylistyczne bardzo pięknie wykorzystane.
Kompletnie inny tekst niż "Zegarek".

Kocham takie testy, płyną i chciałoby się więcej.

Piotr :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty