W poprzedniej części mojego cyklu opisałem wpływ biomuzyki na ludzi. Dziś zajmę się procesem odwrotnym.
Leśnictwo Przyborów zajmuje północno - zachodnią część Puszczy Niepołomickiej, czyli tą, która leży najbliżej Nowej Huty. Gdyby Nowa Huta nie istniała, bogata i różnorodna biomuzyka tego obszaru niczym nie różniłaby się od tej z przecławskich bagien bądź Rezerwatu Długosza Królewskiego. Niestety, ten ropiejący wrzód na zdrowym przyrodniczym ciele zakłóca prawidłowe relacje między przyrodą a człowiekiem. Jak już nieraz wielokrotnie pisałem, przyczyn należy szukać już w zamierzchłej przeszłości, gdy człowiek postanowił definitywnie odciąć pępowinę nierozerwalnie wiążącą go dotąd z przyrodą. To właśnie wtedy powstało hasło"Czyńcie sobie ziemię poddaną". Od tego momentu człowiek niezależnie od tego, czy był konserwatystą, komunistą czy liberałem, konsekwentnie wcielał tą szatańską ideologię w czyn(mogła ona znaleźć się w dowolnej książce) - i konsekwentnie robi to nadal.
Pomimo iż ostatnio podjęto pewne kroki służące ochronie środowiska, dawna biomuzyka Leśnictwa Przyborów już nigdy nie wybrzmi. Jedyne, co można w tej sytuacji zrobić, to "zaorać" ją poprzez nowe nasadzenia drzew w nadziei, że kiedyś powstanie nowa biomuzyka. Jednak nawet gdyby tak się stało, będzie to BIOMUZYKA WTÓRNA, czyli taka, która wprawdzie zostanie samodzielnie wytworzona przez przyrodę i nawet z czasem się spodoba, lecz zawsze dla reszty Puszczy będzie ona pochodziła z importu.
W tym miejscu uważnemu Czytelnikowi zapewne nasuwa się pytanie: a dlaczego nie nazwałem jej BIOMUZYKĄ SZTUCZNĄ?
Jeśli Czytelnik uważnie przeczyta poprzednie moje prelekcje dotyczące biomuzyki, odpowiedź będzie dla niego oczywista: każdy rodzaj biomuzyki jest naturalny! Dlatego biomuzyka sztuczna, podobnie jak pierwiastek z liczby ujemnej, jest pojęciem urojonym i jako taki jest produktem chorej wyobraźni.
Żegnając przed wielu laty Leśnictwo Przyborów, zastałem w nim, oprócz zgliszcz, jedną roślinę, która w kształtowaniu biomuzyki odgrywa ogromną rolę. To turzyca drżączkowata.
W "zdrowych" przyrodniczych niszach ekologicznych ta na wskroś pospolita roślina odgrywa rolę muzycznego tła, na którym dopiero "wyrasta" właściwa biomuzyka. Dzieje się tak, ponieważ jest to roślina obszarów wilgotnych, a jak pamiętamy z poprzednich odsłon mojego cyklu, właśnie na takich obszarach powstają najpiękniejsze dzieła. Tu jednak ponad podkładem muzycznym nic już nie powstanie - przyroda poddała się, nim zaczęła cokolwiek tworzyć. W tych warunkach turzyca drżączkowata stała się symbolem hańby i upokorzenia.
Oczywiście roślina ta nie godzi się z ponurą rzeczywistością. Ale co ma zrobić? Zwykle spełnia ona przecież rolę kulturniczki. Świetnie sprawdza się jako organizatorka imprez muzycznych, ale nigdy nie została sprawdzona w roli piosenkarki. Teraz jest sama na placu boju z arcytrudnym zadaniem - podtrzymania dawnej biomuzyki Puszczy.
Czy ma talent, czy też spełni rolę grabarza?
Zaczyna, bo musi. Jest źle. Bardzo źle. Zdaje sobie doskonale z tego sprawę, ponieważ zna się na biomuzyce jak mało kto.Wciąż dźwięczy w jej źdźbłach wspaniała przeszłość - pamięć ma doskonałą. Lecz biomuzyka może istnieć tylko wtedy, gdy się nie powtarza! Nawet w świecie ludzkiej muzyki to oczywista oczywistość.
Tymczasem turzyca już po pierwszych dźwiękach wie,że tworzyć nie potrafi. Dlatego w pewnym momencie pragnie tylko jednego - jak najszybciej zejść ze sceny. Niestety, musi wypić kielich goryczy do dna, ponieważ nie ma dokąd uciekać! Wokół tylko piachy tak jałowe, że nawet pojedyncze krzaki borówek nie mogą ich zasiedlić, nie mówiąc już o tym, że zanieczyszczenie powietrza i tak nie pozwoliłoby im owocować.
Więc nie ma nadziei. Tu los Puszczy jest przesądzony. Kiedyś, być może, w miejscu tym wyrośnie nowy las, który wylansuje własną biomuzykę. Jednak sądząc z postawy człowieka, głowy za to nie daję.
***
Na terenie Puszczy Sandomierskiej jest jednak miejsce, gdzie, jak dotąd, człowiek nie zdołał zniszczyć biomuzyki mimo iż głęboko wkroczył w jej świat. To Nowa Dęba - jedno z niewielu polskich leśnych miast.
W tutejszych blokowiskach tętni typowe życie przeciętnego Polaka XXI wieku. Równocześnie, często zaledwie kilka kroków dalej, leży kontrastowo odmienny świat. Gdy przyjechałem tu, byłem tym faktem niezmiernie zdziwiony, ponieważ w istnienie takich miejsc po prostu nie wierzyłem.
Zdumienie budzi nie tylko fakt istnienia biomuzyki w centrum miasta, ale także jej "piaszczysta" struktura. Co więcej, w tym miejscu Puszczy Sandomierskiej susza ma charakter wiecznotrwały, niezależnie od tego, ile deszczu spadnie na ten teren.
W naturalnych warunkach piasek, choć jest martwą skałą, potrafi idealnie imitować... wodę. Wynika to zapewne z faktu, że piękno przyrody ma wartość użytkową. Nawet my, ludzie , doskonale wiemy, że kolor niebieski pasuje do żółtego jak ulał, a co dopiero rośliny! Z moich obserwacji wynika, że one po prostu nie odróżniają koloru żółtego i niebieskiego, a jeśli nawet w pojedynczych przypadkach jest inaczej, wynika to z wybujałej wyobraźni i talentu poszczególnych egzemplarzy(odsyłam Czytelnika do poprzednich rozdziałów mojego cyklu wykładów). Nie ma się co dziwić - to zbiorowy kolor wyżowej pogody, a nie typ podłoża, wyznacza rytm ich egzystencji, o czym piasek doskonale "wie".
W tych warunkach doskonale rozwijają się wszelkie typy biomuzyki. Biomuzyka "jasna" jest słyszalna przez każdego Nowodębianina, gdyż nawet kompletny ignorant w tej dziedzinie, który spieszy się do pracy, nie może ominąć wiosną tutejszych gigantycznych pól borówkowych. Na ich kwiatach grają ogromne zastępy pszczół różnych gatunków.
Tak wspaniałej okazji nie może nie wykorzystać roślinny oszust - pomocnik baldaszkowy, doskonale imitujący borówkę brusznicę.Wykorzystując zjawisko konwergencji, "podpina" się pod gigantyczny, wiosenny, mrucząco- światłocieniowy korowód i roztapia się w jednolitym tłumie. Lepszego miejsca nigdzie nie znajdzie - wszędzie indziej zostanie unicestwiony! A tu może sobie zatańczyć w rytm pszczelego murmuranda - kocha to i jest w tym niezrównanym mistrzem.
Śpiewają tu rzadkie grzyby, na przykład zasłonak modrordzawy, co doskonale widać. Stoi przecież na "estradzie" wpisanej w równe jak stół piachy. Śpiewa starzec polny(a może przemawia do swoich "zwolenników"?), stojąc w pełnym słońcu w dużej odległości od nich.
Niezależnie od tego, jaki typ biomuzyki(biotańca) uprawiają tutejsze organizmy, istnienie biomuzyki w ogóle jest na tym obszarze swoistą anomalią. Wynika ona oczywiście z faktu, że tutejsze organizmy traktują ten obszar jako akwen wodny. Dlatego ten typ biomuzyki nazwałem roboczo BIOMUZYKĄ NADREALNĄ - od jednego z kierunków sztuki współczesnej. Z teorii uniwersalistycznej wynika więc, że nadrealizm istniał od zawsze, gdyż zawsze istniało środowisko, z którego wywodzi się nadrealizm.
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt