Muchówki.
Po krótkiej przerwie spowodowanej wyjaśnianiem przeze mnie zarysów teorii biosztuki, kontynuujemy zapoznawanie się z jej szczegółami. Dzisiaj na warsztat biorę muchówki- jeden z głównych rzędów w systematyce owadów. Dlaczego właśnie muchówki, a nie na przykład motyle? Odpowiedź jest prosta: nikt z Was nie ma wątpliwości, że motyle są mistrzami biomalarstwa. Sami napisaliście na ich temat mnóstwo wierszy.
A chociaż muchówki są biomalarkami w tym samym stopniu i w tych samych sferach co motyle, to jednak wiedza o nich jest dużo mniejsza- nawet w kręgach naukowych. Natomiast ogół społeczeństwa wie o nich wszystko, a jednocześnie... nie wie nic. Ten pozorny paradoks można wytłumaczyć faktem, że każdy z nas styka się na co dzień z muchami i komarami (Harasymowicz napisał: "przerzucam w ręku rój komarów jak lutnię"), a jednocześnie mało kto słyszał o innych rodzinach muchówek.
O muchówkach zdobyłem w miarę obszerną wiedzę w czasach krakowskich, w moim badawczym mateczniku, którym na wiele lat stały się Lasy Bronowickie. Tam właśnie nauczyłem się prawidłowo odróżniać komary od ochotek, co wcale nie było takie proste, jeśli brać pod uwagę jedynie wygląd zewnętrzny. Obie rodziny potrafią także tworzyć roje, przez co są twórczyniami biotańca synchronicznego.
Jednakże komary to zwulgaryzowana wersja ochotek. Mogą im one zazdrościć zarówno sposobu, w jaki tańczą, jak też spokojnego usposobienia. W Lasach Bronowickich występują akurat gatunki "biomalarskie" o pięknym, seledynowym ubarwieniu, ale o ich wybitnym wkładzie do teorii biomalarstwa decydują też czynniki zewnętrzne- zwłaszcza słońce, któr może przebijać się przez drzewostan pod odpowiednim kątem.
Taniec ochotek, który opisałem w swoich "Opowieściach bronowickich", jest oczywiście ruchomym obrazem, ze stale zmieniającymi się, "kalejdoskopowymi" kolorami.Wszystko odbywa się w ciszy- w przeciwieństwie do komarów ochotki nie umieją "śpiewać". W przeciwieństwie do malarstwa impresjonistycznego, który zbliża malarstwo ludzkie do biomalarstwa, mamy tu do czynienia z akcją i fabułą tworzącą kolory i tworzoną przez kolory. Nie dziwmy się zatem, że wiele z tych barw wciąż czeka na swoją nazwę.
W ogóle nie jestem zwolennikiem takiego nazywania kolorów, który obowiązuje w oficjalnej nomenklaturze. Ma to przecież duży minus- zabija wyobraźnię. Tak naprawdę bowiem istnieje tyle kolorów, ile gatunków w przyrodzie. Pod tym względem biomalarstwo jeszcze długo, jeśli nie zawsze, będzie górować nad malarstwem. Tylko nazwy neologistyczne mogą stać się nicią wiążącą barwy z biobarwami.
Jednak ochotki i komary to nie jedyne muchówki żyjące w użytku ekologicznym "Uroczysko Rząska", którego częścią są Lasy Bronowickie. Niezwykle efektownie prezentuje się tu łowczak- średniej wielkości muchówka z rodziny łowikowatych o ksywce "Szaruś". Wypatrzyłem ją jednak wyłącznie dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności oraz świetnemu wzrokowi. Skoro tak, to co ma do tego malarstwo? Po co tworzyć obraz, którego nie zamierza się pokazać?
Ale ja prowadzę wykład z biomalarstwa- o malarstwie wiem tylko niezbędne minimum. Na "Szarusia" patrzę nie z perspektywy koloru tej muchówki, lecz otoczenia, w którym przebywa, a także jej myśliwskich planów. Siedzi ona na górnej stronie liścia wysokiej trawy, w pięknej scenerii torfowiska niskiego. Jest niewidoczna z daleka- pomaga jej w tym specyficzna mgiełka, jaką wytwarza słońce w połączeniu z wilgocią. Tak tworzy się podtyp BIOMALARSTWA DOMYŚLNO- PERSPEKTYWICZNEGO, znanego oczywiście i w malarstwie ludzkim (choćby z obrazów Kossaków). Jednakże dodatkowym elementem biomalarstwa domyślnego zawsze jest ruch poszczególnych elementów bioobrazu. Z tego właśnie powodu, w przeciwieństwie do ukończonego i wystawionego malowidła, biomalarstwo posiada fabułę!
Świat muchówek zna jednak wiele innych technik biomalarskich. Ich złożoność związana jest również z faktem, że przechodzą one, podobnie jak chrząszcze czy motyle, przeobrażenie zupełne. W przypadku muchówek ma ono jednak swoją specyfikę.
Każdy z nas, kto ma choć mgliste pojęcie o lesie- na przykład z racji grzybobrania- widywał na liściach buka dziwne struktury kwiatopodobne. Możliwe, że z racji ich wyjątkowego, bajecznego wręcz piękna nawet nazwał je kwiatami. Gdybyśmy jednak choć na chwilę zastanowili się nad nimi, zauważylibyśmy absurdalność takich przypuszczeń. Kwiat przecież wyrasta OBOK LIŚCIA(ewentualnie w kącie liścia), a nie na jego środku. Nie może to więc być kwiat! Zatem- co?
Otóż tą niezwykłą, na wpół architektoniczną, na wpół biomalarską strukturę tworzy larwa muchówki z rodziny pryszczarkowatych zwana garnusznicą bukową. Jedną z większych tajemnic biomalarstwa(i przyrody jako całości)jest fakt bardzo małych rozmiarów tego owada- nawet w postaci dorosłej. Skąd u niego taka siła i talent do tworzenia spektakularnych, monumentalnych dzieł?
Jednakże to nie jedyna tajemnica garnusznicy bukowej. Zgodnie z moją definicją bioliteratury(patrz moje cykle wykładów o tej dziedzinie sztuki), biopisarstwo tworzy sama przyroda dla niej samej. Nietrudno się domyśleć, że z biomalarstwem jest podobnie. Dlatego też przyjmuję jako pewnik, że garnusznica, niewidzialna dla ludzkich oczu w postaci imago, również i w tej postaci wnosi do biomalarstwa swoje wiano! Mamy tu więc do czynienia z BIOMALARSTWEM UKRYTYM, którego wkład do biomalarstwa jako całości nie jest mi znany nawet w przybliżeniu.
Muchówki, podobnie jak motyle, posiadają piękne ubarwienie. To oczywiste dla mnie stwierdzenie może jednak oburzyć laika, który zna tylko muchy i komary. Nie dziwi mnie więc z perspektywy czasu, że mój wiersz o garnusznicy bukowej przeszedł zupełnie bez echa lub został wręcz wyśmiany. Jednak nie stoję w miejscu, wciąż pilnie obserwuję i odkrywam coraz to nowe tajemnice tego tak nie rozumianego przez nas rzędu owadów. W zeszłym roku zaobserwowałem rączycę wiosenną- krewną muchy o wspaniałym, ciemnozielonym ubarwieniu, która jest jednym z pierwszych, owadzich zwiastunów wiosny. Jak na muchówkę, posiada pokaźne rozmiary, co ma znaczenie dla mimikry- rozmiary te muszą być równe rozmiarom rozwijających się liści drzewa, na którym owad ten siedzi!
Powyższy przykład jasno pokazuje, że biomalarstwo to ROZSZERZONA MIMIKRA. Największa rodzina muchówek- bzygowate- ściśle przestrzega tej zasady. Świadczą o tym nawet nazwy rodzajowe tych owadów, np. trzmielówka osowata, gnojka trutniowata itp. Swe barwy "pożyczają" im osy i pszczoły, aby je "dowiarygodnić" w oczach drapieżników. Niestety dla bzygowatych rozszerzona mimikra nie jest mimikrą doskonałą. Nie ma w niej na przykład żadnych elementów biomuzyki. Bzygowate ten brak muszą więc czymś uzupełnić. Odnajdują się w biotańcu.
Biotaniec bzygowatych nie ma sobie równych w całym królestwie zwierząt. Dopiero skonstruowanie helikoptera pozwoliło nam je w jakiś sposób naśladować. Ale w dalszym ciągu dużo nam brakuje, aby dorównać im w gracji ruchów. Co ciekawe, potrafią tego dokonać... pozaziemskie cywilizacje w swych słynnych "latających spodkach"!
Istnieje też przedstawiciel bzygowatych, umiejący zastosować mimikrę w kolorze ukrytym. To wrzecień. Ta muchówka w kształcie wrzeciona posiada kolor mroczny. Znakomicie odnajduje się więc w jodłowym lesie.
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt