Boże Narodzenie - tesska
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Boże Narodzenie
A A A
Ciężkie kroki w korytarzu oznajmiły jednoznacznie - Torgh wrócił do domu. Chrząknięciem przywitał swoją małżonkę, krzątającą się przy choince.
- Zawiesiłam nowe ozdoby - pochwaliła mu się. Miała niski, chrypiący głos. - Ale skrzaty znowu nam zgniły.
- Gniją i gniją... - mruknął i rozłożył się na posłaniu. - A co tam tak świeci? - Skinieniem wskazał na drzewko. Wśród gałązek coś błyskało i mieniło się jasnymi barwami.
- Nowe ozdoby. Ghtor nałapał elfów.
- Ach... Ta nowa moda. Obrzydlistwo. - Torgh odwrócił wzrok od choinki i sięgnął po wielką płachtę gazety.
- Nie pozwolę, żeby Loga miała chałupę przystrojony lepiej niż my. A wiesz, że co roku nas odwiedza.
- Baby, baby... Nona, kobito... - Z powątpiewaniem pokręcił głową. Irytowało go, że żona zapewne znów nie da mu się skupić na lekturze.
- Właśnie, Torgh, nałapałbyś mi skrzatów? - postarała się, by ton jej głosu brzmiał przymilnie.
- Wszystkie ci zgniły? - Założył nogę na nogę.
- Wszystkie... spójrz zresztą sam. Są jakieś mniej odporne niż rok temu.
Chcąc nie chcąc, dźwignął się z posłania i podszedł do drzewka. Na dolnych gałęziach leżały związane skrzaty. Powykrzywiane twarze tych, które jeszcze nie zaczęły się rozpadać od zgnilizny, przywodziły na myśl niechętne skojarzenie, że ich śmierć nie była przyjemna. Najprawdopodobniej, jak reszta ozdób, padły z głodu. Niektóre dopiero zaczynały zielenieć, inne osiągały już ostateczny etap rozkładu. Smród zapewne byłby nie do wytrzymania, gdyby nie to, że normalny zapach w domu orków niczym nie różnił się od woni psujących się ciał. Torgh pokiwał głową.
- Słaby rok, nie wiem, czemu te skrzaty się tak psują. Rok temu trzymały do świąt...
Ork przeniósł wzrok na wyższe gałęzie choinki. Wisiały na nich fragmenty mięsa, kości, uszy i łapy zwierząt, skrzydła ptaków - wszystko w stanie podobnym do martwych skrzatów. Na niektórych piórach zakrzepły resztki krwi. Do kilkunastu gałązek przywiązane były miniaturowe elfy, trzepoczące rozpaczliwie migoczącymi skrzydełkami i próbujące oswobodzić skrępowane kończyny. Gdy Torgh potrącił palcem jedną z istotek, ta pisnęła boleśnie. Na ten dźwięk aż podskoczył.
- Tyyy! - ryknął na żonę. - To twoje modne drzewko wyje! Ja sobie wypraszam, żeby we własnej chałupie choinka zakłócała mi drzemkę! Albo je ucisz, albo wyrzucę tego drapaka przez okno! - Ork wrzeszczał tak głośno, że Nona miała ochotę zatkać uszy, ale nie zrobiła tego. Przeczekała wybuch, niechętnie patrząc na grube krople śliny jej męża, opryskujące skórę dzika leżącą na klepisku.
- Elfy są teraz najmodniejsze - warknęła. - Twój syn nałapał je z trudem, są rzadkie, i bardzo cenne - po śmierci skrzydełka mienią się tylko jeden dzień. Loga nie będzie miała ładniejszej choinki od mojej!
- Skrzaty to umiałaś zakneblować... - Torgh nabrał powietrza, przygotowując się do nowego wybuchu, ale Nona weszła mu w słowo.
- Skrzaty są większe, więc można je zakneblować. Te są tak małe, że jednego popsułam, jak próbowałam. Cicho piszczą, a twojego snu nie przerwie nawet ryk goblina.
- Głupie baby i ich głupie święta... Skąd wam się to w ogóle wzięło, tobie i tej twojej tępej siostrze? Co ci ludzie obchodzą... przyjście jakiegoś... jak mu tam, Meniska?
- Mesjasza - prychnęła. - Nie ważne, w co wierzą ludzie. Chodzi o to, żeby przystroić chałupy i dać sobie prezenty, a potem pić, jak rozbłyśnie gwiazda.
- Daj mi spać, babo. Jak już nie poczytałem...
- Jaki przykład synowi dajesz? Znowu błota naniosłeś!
- O błocie żeś sobie teraz przypomniała? Nałapię ci tych skrzatów, zadowolona? Głupie babskie święta, jakby nie można było pić i wręczać sobie padliny bez jakiejś tam gwiazdki i Men... Mesjasza.
Gdy ork rozwalił się na posłaniu i przymknął oczy, Nona zakrzątnęła się wokół obiadu. Zdrapała trochę pleśni z upolowanego trzy tygodnie temu dzika i wrzuciła strzępy padliny do kotła. Palenisko ustawione w rogu pomieszczenia rzucało nerwowe cienie na ściany. Samica orka zadowolona uśmiechnęła się na myśl o gulaszu i zbliżyła się do drzewka. Szturchnęła palcem najbardziej wyczerpanego z elfów. Jego kwilenie było bez porównania cichsze - krew spływała po nadgarstkach i kostkach u nóg w miejscu, gdzie więzy poprzecierały delikatną skórę. Skrzydełka lśniły jeszcze, ale elf nie miał sił już nimi trzepotać. Widać było, że pogodził się ze swoim losem i z tym, że zamiast przeżyć jeszcze długie lata gdzieś między barwnym kwieciem runa leśnego, goniąc się z towarzyszami między krzewami leszczyny i ukrywając w ptasich gniazdach, sczeźnie w śmierdzącej chałupie rodziny orków, patrząc na cierpiących przyjaciół, słuchając ich niemego płaczu, gdzieś nad zwłokami skrzatów, wyglądających teraz jak pozawieszane na gałęzi gnijące kawałki mięsa. Jasna szatka elfa pierwszy raz była splamiona krwią, a małe niebieskie oczy lśniły łzami. Białą dotąd skórę pokrył brud. Bolesne łkanie wyrywało się z piersi stworzonka, gdy tylko Nona szturchała je swoim grubym, zgniłozielonym palcem, a elf zaczynał dyndać w więzach, jeszcze boleśniej ocierając ręce i nogi.
Smród palonego mięsa oznajmił, że woda z kotła już się wygotowała, ale samica nie zwróciła na to uwagi. Oderwała się od swojej zabawki dopiero, gdy ciężkie kroki oznajmiły powrót kolejnego członka rodziny.
- Ghtor, skarbeńku! - zaszczebiotała radośnie, klepiąc syna po ramieniu. Młody ork wyglądał jak wyższa kopia swego ojca, w dodatku bardziej śmierdząca. - Jak ci dzień minął, tęskniłeś za mamusią?
Przybysz mruknął coś w odpowiedzi i ruszył w stronę kotła.
- Nie, jeszcze nie gotowe, synku, może pogawędzisz trochę ze starą matką?
- No dobra... - Słychać było, że mówienie nie sprawia orkowi przyjemności i najchętniej zrezygnowałby z niego całkowicie. - Mam coś dla mamy...
Ghtor sięgnął do kieszeni brudnych spodni i wyjął z nich coś, co ukrył w zaciśniętej pięści.
- Proszę, mama weźmie...
Samica chrząknęła radośnie i wyciągnęła łapy po prezent. Syn wyrzucił na jej wyciągnięte dłonie kilka elfów o mocno pogniecionych skrzydłach. Żaden z nich nawet nie pisnął - przerażenie, a może też ciasnota orkowych spodni odebrały im głos. Nona wiedziała jednak, że przedwcześnie na radość - poprzedni transport też nie krzyczał przy wręczaniu.
- Mój kochany chłopiec! - zawołała i poklepała Ghtora energicznie, cmokając go głośno w policzek. - Dziękuję ci, skarbeńku, a teraz popilnuj ich, a mamusia pójdzie nakarmić twoją siostrzyczkę.
Młody ork ponownie zamknął w dłoni migoczące istotki i odprowadził wzrokiem matkę, udającą się do sąsiedniego pomieszczenia. Samica podeszła do małej, topornie wydłubanej z jednego kawałka drewna kolebki i wyjęła z niej orkowe dziecko. Miało może trzy lata, jego naga skóra nie była pokryta tak grubą warstwą brudu, jak jego rodziców, ale była już zielona i zaczynała śmierdzieć. Nona odsłoniła chudą, obwisłą pierś i wepchnęła ją dziewczynce do ust. Ta najpierw odwróciła się niechętnie, ale gdy poznała znajomy smak matczynego mleka, wessała się łapczywie, tak, że w pewnym momencie samica musiała odciągnąć ją siłą, a mimo to na sutku pozostały jej krwawe ślady małych zębów. Dziecko zapłakało, chcąc więcej, ale Nona zdecydowanym ruchem wsadziła je z powrotem do kołyski i wyszła z pomieszczenia. Wróciła do kotła z przypalającym się gulaszem - siwy, gryzący w oczy dym zdążył już wypełnić chałupę orków. Trzylatka nie ustępowała jednak - jej krzyki dawały się usłyszeć nawet przez korytarz.
- Ghtor, przyprowadź tu siostrę! - warknęła wściekle Nona. I zajmij się nią.
- Tak, matko - chrząknął ork. - A elfy matki?
- Rzuć je na stół, najwyżej się rozlezą.
Syn wypełnił polecenie i ruszył po siostrę. Zbyt długie ręce kiwały mu się wzdłuż boków, nim sięgnął do kolebki. Orkowe dziecko natychmiast przestało płakać i zaczęło ciągnąć brata za ucho. Przyniósł je do pokoju, w którym krzątała się Nona, i położył na posłaniu obok chrapiącego ojca.
- A cio tio? - zapytała dziewczynka, wyciągając pulchną, zieloną rączkę w stronę migocących punktów na stole.
- Moma, nie marudź - warknęła jej matka.
- Cio tio, Ghtor, powieć!
- Elfy - burknął ork, patrząc ponurym wzrokiem na elfy. Najwyraźniej transport zbyt je wyczerpał, bo nie próbowały nawet uciekać. A może już dostrzegły towarzyszy i sparaliżował je strach.
- A to cio?
- Choinka.
- Ja cię tam!
Moma zsunęła się z posłania i raczkując, ruszyła w stronę drzewka. Brat, chcąc nie chcąc, wziął ją za rączkę i podprowadził do dekoracji. Dziecko szturchnęło jednego z elfów wiszących na gałązce. Istotka załkała z bólu.
- Ono ksici! Zjób, ziebi nie ksiciało!
- Matka coś wymyśli...
- Masz tam widelec, skarbeńku...
Ork zaśmiał się głucho, podniósł sztuciec ze stołu i zbliżył do twarzy elfa. Ten pisnął jeszcze przeraźliwiej, a jęk przeszedł w okrzyk agonii, gdy Ghtor wbił ząb widelca w małe, załzawione oko elfa, przebijając mu czaszkę. Mózg wymieszany z krwią splamiły niegdyś białą skórę i jasne włosy.
- Pupsiuleś tio! Djaciego? - Moma załkała. - Psied chwiją był ładni... A tejaź juź nie...
- Matka coś powie... - chrząknął zdezorientowany ork, próbując uciszyć siostrę. - Moma, one albo piszczą, albo się psują...
- To niech ksicią, woje, ziebi ksiciałi!
Ghtor rozejrzał się niepewnie i utkwił wzrok w elfach o pogniecionych skrzydełkach, leżących na stole. Szarpnął jednego i wcisnął do pulchnej łapki siostry.
- Masz.
Stworzonko, szarpane za skrzydło przez rozradowaną Momę, bało się pisnąć i bezgłośnie płakało z bólu.
- Ciem śpać! - oznajmiło dziecko. Ghtor wziął ją na ręce i zaniósł do kolebki.
Moma wierciła się w niej przez chwilę, niemal przygniatając sobą błyszczącą istotkę, po czym uniosła ją do twarzy.
- Jeśteś ładna, wieś? Bajdzio ładna. Fajnie cię mieć. - Dziecko śmiało się, szczęśliwe. - Maś śksidła, lataś? Pokaś!
Uniosła elfa na wysokość wyciągniętej rączki i upuściła. Istotka zatrzepotała rozpaczliwie zmęczonymi skrzydłami i zawisła w powietrzu. Moma aż zaklaskała.
- Pokaś, pokaś mi, jak lataś! Świeciś się, pokaś, jak świeciś na niebie!
Moma, zachwycona latającą zabawką, zrobiła to, czego w pewnej chwili uczy się większość dzieci, a z czego rodzice nie zdają sobie sprawy - wysunęła się z kołyski i miękko opadła na klepisko. Wyciągnęło rączkę w stronę elfa, który opadł na nią, zmęczony. Moma zaczęła raczkować w stronę okiennicy, której nigdy nie dało się do końca domknąć, a która sięgała aż do ziemi. Posuwając się naprzód, zaciskała małą dłoń na elfie, niemal go dusząc, nieświadoma, jak dużą krzywdę może mu wyrządzić. Dziecko myślało tylko o ładnej błyskotce na tle nieba, które oglądała tak rzadko, bo matma powtarzała, że to głupie. Tylko czasami brat brał ją na ręce i pokazywał jej to, co jest poza chałupą orków. No i sama, od niedawna, wypełzała czasem z kołyski, a rodzice myśleli potem, że z niej wypadła.
Wreszcie Moma dotarła do okiennicy. Otworzyła rączkę, a wyczerpany elf z trudem zaczerpnął powietrza.
- Leć, leć! Pokaś mi! - Orkowe dziecko z zapałem wyrzuciło rączki w górę, jak mogło najwyżej. Elf ponownie rozpaczliwie zatrzepotał skrzydłami i utrzymał się w powietrzu. Przed nim był jednak większy wysiłek - unieść się aż do szczeliny i przecisnąć się przez nią. Na to istotka nie miała już sił, a jednak, z mozołem, zaczęła się wznosić. Dziecko szczebiotało radośnie i pokrzykiwało, ale elf myślał tylko o jedynej szansie na przeżycie. Wreszcie udało mu się, osiągnął wysokość szczeliny i poczuł, że traci siły. Opadając, chwycił się szyby drobnymi rączkami, natychmiast kalecząc je na szkle, ale nie puścił. Ostatkiem sił podciągnął się na ramionach i zeskoczył w dół. Powiew świeżego powietrza, tak inny od smrodu w chałupie orków, napełnił go nadzieją i dodał sił, istotka ponownie zatrzepotała skrzydłami i ruszyła przed siebie, wiedząc, że już długo tak nie wytrzyma. Leciała w stronę roślin, by zaszyć się w nich choć na chwilę. Po twarzy elfa spływały gęste łzy, nie potrafił przestać myśleć o towarzyszach, którym nie potrafił pomóc, o tych, którzy już zginęli i o tych, których śmierć miała dopiero zabrać.
A trzyletnie dziecko orków, mała naga dziewczynka o zgniłozielonej skórze, klaskało pulchnymi rączkami i szczebiotało radośnie, patrząc na tę błyszczącą drobinkę, która zniknęła już między liśćmi. Moma podpełzła pod swoją kołyskę, zwinęła się w kłębek i ssąc kciuk, zasnęła. Śniła o ślicznej, latającej zabawce, o tyle ładniejszej od tych wepchniętych na choinkę jej podobnych i od tych, które leżały na stole rodziców. O zabawce o wiele ładniejszej od tej dziwnej gwiazdy, której rodzice wypatrywali rok temu, zanim wymienili się padliną i zaczęli żłopać wino, aż zasnęli. Nie mogła być świadoma, że z okazji świąt właśnie podarowała komuś wolność i życie. Wiedziała tylko, że to, co zrobiła, było ładne - więc takie, jakie Moma chciała, żeby było.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
tesska · dnia 26.11.2008 11:36 · Czytań: 1223 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 10
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
TomaszObluda dnia 26.11.2008 14:27 Ocena: Dobre
"pochwaliła mu się" te "mu" chyba zbędę prawda? Wiadomo komu się pochwaliła.

Szczerze mówiąc najbardziej podoba mi się relacja tytułu do treści. Boże Narodzenie u takich obrzydliwych stworów( a obrzydliwe są,że hoho).Pewnie protestanci ;)

No nie wiem, nie trafiło do mnie, jakoś mało akcji, nie wiem co autor chciał mi przekazać tym tekstem.Relacja z życia chrześcijańskich orków, ot co. może i pomysł oryginalny,ale mi czegoś zabrakło.

Pozdrawiam ... :)
Ag dnia 26.11.2008 14:54 Ocena: Bardzo dobre
Hm... nie zgadzam się z przedmówcą. Do mnie tekst jak najbardziej trafił. Wydaje mi się być parodią świąt. Za pomocą pary orków pokazane jest(moim zdaniem), jak ludzie patrzą na święta. Ork nawet nie wie dokładnie, o co chodzi z tym "men... Mesjaszem", liczy się tylko pokazanie przed sąsiadami i rodziną. W całym tym staraniu popisania się, zapominają o sensie świąt, czyli tym, co zrobiła mała Moma. Nie zauważają bólu, jaki panuje dookoła.

"pochwaliła mu się" to chyba szukanie błędu na siłę ;) Może dlatego, że po za tym tekst jest bardzo poprawny gramatycznie itd?

Mi przypadł do gustu.
TomaszObluda dnia 26.11.2008 15:10 Ocena: Dobre
Jak nie możesz się nie zgadzać,ze mną?Przecież, ja nie napisałem,jaki jest utwór tylko, jakie ja mam odczucia. Więc nie ma co się zgadzać.

Co do "mu", przecież to chyba, dobrze,że autor to poprawi? Co w tym złego, ja po rękach całuję, jak mi ktoś błąd wyłuszczy. Jest poprawny tym lepiej. Aha nie szukałem na siłę, mam chorobę polegającą na cięciu zaimków zbędnych, czasem przesadzam ;) nie zwracać na to uwagi :D

Mam nadzieję,że na tym forum bardziej się poprawia niż chwali, bo będzie mi smutno jak nie dostanę, ni razu po łapach.
Jack the Nipper dnia 26.11.2008 21:54 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
chałupę przystrojony lepiej


przystrojoną

Cytat:
Słaby rok, nie wiem, czemu te skrzaty się tak psują. Rok temu trzymały


powtórka "rok", więc sugestia: psują. Wcześniej trzymały

Cytat:
śliny jej męża,


jej - zbędne

Cytat:
uśmiechnęła się na myśl o gulaszu i zbliżyła się


zgrzytające 2 x się

Cytat:
goniąc się z towarzyszami


ganiając

Cytat:
pozostały jej krwawe


jej - zbędne

Cytat:
które oglądała tak rzadko


sugestia: ktore tak rzadko oglądała

Cytat:
nie potrafił przestać myśleć o towarzyszach, którym nie potrafił


2 x nie potrafił

Cytat:
na choinkę jej podobnych


jej podobnych - zbędne, a gmatwa zdanie.

Ciągle ktos pisze o elfach, goblinach itp. ale przyznaję - ten tekst jest inny. Dobrze napisany, z pomysłem, dość zabawnie. Naprawdę, dobra robota.
ginger dnia 26.11.2008 22:31 Ocena: Bardzo dobre
Ja tam się zasmarkałam... Podobało mi się. Niewątpliwie tekst oryginalny, a i napisany naprawdę dobrze. Takiej wersji Świąt jeszcze nie znałam.
valdens dnia 26.11.2008 22:58 Ocena: Bardzo dobre
Fajne! :D I sprawnie napisane. Rodzina orków przypomniała mi tę rodzinkę z muppetów (a moze nie muppetów, cholera :confused: chodzi mi o te stwory, co żyły na powierzchni...)

Tylko kilka zdań mi zgrzytnęło z lekka:

Cytat:
- Nie pozwolę, żeby Loga miała chałupę przystrojony lepiej niż my.

przystrojoną


Cytat:
Gdy ork rozwalił się na posłaniu i przymknął oczy, Nona zakrzątnęła się wokół obiadu.

do generalnego remontu

Cytat:
Ghtor sięgnął do kieszeni brudnych spodni i wyjął z nich coś, co ukrył w zaciśniętej pięści.

więc trzymał je w kieszeni spodni, czy w zacisniętej pięści? przemyśl to

Bardzo przyjemna czytanka. bdb
Jack the Nipper dnia 26.11.2008 23:22 Ocena: Bardzo dobre
Fragglesów, valdens, a te duże stwory nazywały się Gorgi (te małe od konstrukcji budowlanych to Doozersi).
valdens dnia 27.11.2008 17:09 Ocena: Bardzo dobre
O o o! Dokładnie tych miałem na myśli. :D:yes:
ginger dnia 27.11.2008 18:02 Ocena: Bardzo dobre
Moi duzi chłopcy :D

A opowiadanie przeczytałam raz jeszcze, i nadal mnie wzrusza... Bawi tylko początek. Ale to chyba dobrze, prawda...?
Firewarrior dnia 02.12.2008 16:53 Ocena: Świetne!
Bardzo mi się spodobało i mam pomysł na ilustrację - taką prostą dość :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty