Palę System - Konrad Pisarski
Proza » Historie z dreszczykiem » Palę System
A A A
Tego dnia jak zwykle wyszedłem z uczelni po zajęciach bez sprecyzowanego planu, co robić. Mogłem się poszwędać po Centrum, mogłem zajść do księgarni, mogłem iść na piwo z kolegami. Do księgarni nie miałem po co iść, bo pieniędzy brak, a jak sobie nie potrafię odmówić kupna jakiejś pozycji. Na piwo mogłem pójść, jakieś tam groszaki były w portfelu, ale - o zgrozo - kolegów brak. Mało kto był o tej porze na kampusie. A ci co się znaleźli? Ten się śpieszy na dodatkowe zajęcia, tamten ma spotkanie, tamten leci do pracy. Ludzie! Młodość sobie marnujecie. System już was tak zniewolił, że nawet, w tej pogoni za sukcesem i karierą, nie macie czasu dla kumpli.
Lecz me słowa oczywiście trafiały w próżnię. No bo jak tu sobie odmówić tych przyjemności konsumpcji? No ciężko, a reklamy i kolorowe czasopisma kuszą, oj kuszą. A na konsumpcję trzeba zarobić harując w międzynarodowych korporacjach lub innych ekspozyturach, tudzież delegaturach Systemu. No, można i pracować w bibliotece, ale zarobki kiepskie, kiepskie...
Wprawiło mnie to we wściekłość. Co za plugawi nikczemnicy wymyślili System! Ci bonzowie, co to siedzą w tych Bankach Światowych i różnych takich instytucjach o globalnym zasięgu. Tłuste dupy, pewne siebie wypielęgnowane we wszelakiej maści spa gęby. Pieprzą w telewizji i gazetach mainstreamowych o rozwoju, o dobrobycie, o wygodzie, a zniewalają ludzi. Gromady japiszonów siedzą w szklanych biurowcach i tylko z klapkami na oczach gonią za kasą, jak osły za marchewką. W końcu i tak nie mają czasu, by wydać te swoje zarobione pieniądze, które są tylko żałosnym ułamkiem wartości pracy przez nich wykonywanej. I nie wiedzą lub nie chcą wiedzieć, że są wyzyskiwani. O, rewolucjo, uświadom ten współczesny proletariat i usuń te zdegenerowane elity!
Zatem z braku laku postanowiłem się przejść po mieście. Może coś się będzie dziać? Pogoda była pochmurna, było lato, więc ani za gorąco ani za zimno. W sam raz na przechadzkę.
Poszedłem Nowym Światem podziwiając, mimo że znam ten widok od dziecka, kamienice i pałace przywołujące na myśl świetne czasy Warszawy i Rzeczypospolitej. Gracja i architektoniczny kunszt pereł stolicy zawsze uruchamiały wyobraźnię historyczną. Myślałem zatem o życiu dawnym, mijając już Książęcą przypomniałem sobie, że znajdowała się na tej ulicy kiedyś redakcja "Chimery", czasopisma twórców Młodej Polski. A teraz? Jakieś prądy kulturalne? Jakieś dyskusje? Jakieś spory? Chyba tylko o podatki i socjal. Dno i nędza. Nędza Systemu. Marność i gównianość nad marnością i gównianością.
Poszedłem dalej. Mokotowską. Czar secesyjnych kamienic i tu mi się udzielił. Wędrówki po Śródmieściu Południowym dostarczyć mogą inspirujących impresji. Niby minęło już zbulwersowanie Systemem, choć emocje ustąpiły już racjonalnej analizie. Zacząłem zadawać sobie pytanie: dlaczego moje pokolenie nie ma wielkiej wojny, dlaczego nie przeżywa intensywnych doznań i bodźców? Dlaczego się ugania za tym, co podsuną media - dobra materialne, luksus, wygodne życie. Dlaczego tak mało ludzi chce się poświęcać, a ci co chcą, skazani są na grupowanie się mało znaczących "kanapach", gdzie dominuje w sumie marazm i poczucie beznadziei?...
Skręciłem w Piękną. Tu już dochodziły odgłosy metropolii, mogące nieco razić po refleksyjnym spacerku w zacisznej części miasta. Już wchodziłem na plac Konstytucji, gdy znienacka, jakby zza węgła, doszły mnie odgłosy rewolty. Momentalnie odwróciłem głowę i ujrzałem u wylotu Koszykowej, tam w stronę taniej książki, sporą grupę młodych ludzi niepomiernie głośno się zachowujących, trzymających transparenty i wyraźnie gotujących się do ruchawki. Otoczeni kordonem policji, wyglądali jakby czekali na sygnał. Podszedłem bliżej i przyjrzałem się im. W ich oczach malowała się desperacja, podniecenie, ale i pewność siebie i gotowość do czynów niecodziennych. Czuło się to. Towarzystwo było niesamowicie wręcz przemieszane. Obok siebie punki w skórach, skini we flayersach, eleganci pod krawatem i zupełnie zwykli ludzie. Trochę mnie to zadziwiło. Kordon był na tyle luźny, że można było wmieszać się w ten wcale spory tłum. Pierwszą lepszą osobę z brzegu spytałem, przeciw czemu właściwie protestują. Odpowiedź była następująca: dziś w Warszawie jest zjazd bonzów globalizacji, a oni protestują przeciw nim oraz ich poczynaniom i pokażą im gniew ludu.
Postanowiłem z nimi pozostać. Poczułem, że może to być okazja, jakich naprawdę mało.
Demonstracja, jak się dowiedziałem, miała iść dalej Marszałkowską, aż pod hotel Forum, gdzie obradowali bonzowie. Tam miał nastąpić odczyt oraz wręczenie pism protestacyjnych członkom systemowego kongresu. Jednak nastrój tłumu nie wskazywał na to, że na odczytach się skończy. Jakiś niewytłumaczalny fluid, wibracja była tak wyczuwalna, iż coś się kroiło grubszego. Pewne podniecenie pomieszane z podenerwowaniem, ale i radością. Nie potrafiłem sobie tego wytłumaczyć, wiedziałem tylko, że coś się stanie, co jeszcze bardziej podjudziło mnie do uczestnictwa.
Demonstracja ruszyła. Ruch uliczny na Marszałkowskiej został wstrzymany. W awangardzie pochodu szedł człowiek z megafonem, istny dobosz manifestacji, wybijający okrzykami rytm gniewu. Cały tłum skandujący wydawał z siebie dziki ryk złości i radykalnego protestu. Chmara nakręcała ten ryk, ryk nakręcał chmarę. W powietrzu unosiła się niesłychana energia, jakaś niespotykana wola mocy i działania. Chciało się biec, machać rękami, a skoro nie można było, to się wrzeszczało ile wlezie za kolesiem z megafonem.
Po bokach pochodu szli policjanci z psami w kagańcach. Kiedy pochód się zatrzymał na światłach ulicznych, niektórzy co dowcipniejsi uczestnicy zaczęli wyć, aby sprowokować i psy do wycia, co im się poniekąd udało, ale zostało szybko ucięte przez psich policjantów.
W końcu doszliśmy pod hotel Forum. Tam stały już armatki wodne oraz potężny batalion oddziałów prewencji w charakterystycznych białych kaskach. Pędzące za interesami japiszony, przemykające obok nas, dziwnie się patrzyły, był to wzrok nieco skonsternowany i nieco przestraszony. A ja poczułem nagle niesamowitą jednię z demonstrantami. Każde hasło trafiało do mojej świadomości jako moje. Wspólna sprawa nas dziwnie zjednoczyła, choć prawie nikogo nie znałem (było tylko kilkoro moich dawnych znajomych), to poczułem więź z wszystkimi protestującymi. Spojrzenia, które między sobą wymienialiśmy, pełne były porozumienia, wzajemnej aprobaty i szacunku. Coś jakbyśmy służyli razem na jednym froncie, jakbyśmy dzielili jedno niebezpieczeństwo.
Przeczucie jak zwykle mnie nie myliło. Miałem się o tym dobitnie przekonać. Na razie jednak odczytano listy protestacyjne i udzielano głosu poszczególnym demonstrantom. Każdy z nich wygłaszał mniej lub bardziej płomienne przemówienie. Jednak atmosfera w tłumie się zagęszczała. Coś wisiało w powietrzu, czuć to było niemalże w nozdrzach, choć niewtajemniczony, nie wiedziałem, co ma nastąpić.
Nagle na horyzoncie pojawił się czarny kłęb gęstego dymu. Jednocześnie zaczęły wyć wszystkie okoliczne syreny na dachach i co za tym idzie wyć zaczęły psy. Ludzie na ulicy stanęli jak wryci, policjanci patrzyli się na siebie zdziwionym wzrokiem, nikt nie wiedział, co się dzieje. Cały tłum demonstrantów, policja, przechodnie, wszyscy stali jak zahipnotyzowani. Wtem wszyscy usłyszeliśmy głuchy wybuch od strony Galerii Centrum. I znów wybuch. Policjanci zaczęli się niespokojnie ruszać, kilka radiowozów pojechało w stronę, skąd doszły eksplozje. Demonstranci też zaczęli się nerwowo poruszać, niemniej raczej z wyrazem podniecenia na twarzy, niż przestrachu. Sekundę potem kilkunastu naszych oderwało się od manifestacji i pobiegło z transparentami i flagami w tym samym kierunku. Coś immanentnego kazało mi biec za nimi, co też uczyniłem.
Pod Galerią Centrum się wyludniło. Z oddali słychać było wycie syren służb porządkowych, a syreny przeciwlotnicze nadal wyły. Jakiś oficer policji, który był na miejscu, darł się tylko:
- Wyłączcie to gówno! Wyłączcie to!
Wszystkim policjantom krótkofalówki skrzeczały jak najęte. Nasza grupka w podnieceniu, niektórzy z uśmieszkami na twarzy, czekała na rozwój wydarzeń. Wnet, w niewielkiej odległości, pomiędzy budynkami dostrzegłem jakichś ludzi, biegnących w stronę Świętokrzyskiej. Chwilę potem usłyszeliśmy znów głuche i niezbyt silne eksplozje, były to chyba petardy. Zaraz krzyki, cała policja pobiegła w tamtą stronę.
Niespodziewanie naszła mnie szalona myśl. Spalić System. Okazja ku temu wprost wymarzona. Nie zastanawiając się długo, pochwyciłem jakiś leżący na chodniku pręt i wybiłem szybę witryny sklepu H&M. I kolejną szybę. I kolejną. Wdarłem się do środka, personel nie stawiał oporu, zacząłem zwalać wszystkie towary na ziemię, niszczyć reklamy, kasy, drzeć płótno od przebieralni. Moje szaleństwo poszło dalej - wyciągnąłem nóż i począłem ciąć wszystkie ciuchy, które nawinęły mi się pod rękę. Biegałem po całym sklepie, niszczyłem, darłem, tłukłem, deptałem, plułem. Uruchomiłem alarm przeciwpożarowy i całe pomieszczenie stało się wielką kabiną prysznicową. A co tam! Lato jest, a cukru nie jesteśmy.
Moi nowi kompani podchwycili pomysł. Zresztą doszła do nas pozostała część manifestacji i wszystkim prawie udzielił się nastrój totalnej demolki. Podszedłem do kolesia w megafonem, wydarłem mu go z rąk i przemówiłem do gniewnej masy:
- Ludu Warszawy! Nadeszła wiekopomna chwila. Możemy teraz obalić System nas zniewalający Na pohybel burżujom, konsumpcjonizmowi i kultowi towaru! Spalmy to gówno, póki możemy!
Tłum podchwycił sugestię i ze spokojnej manifestacji stał się dziką tłuszczą ogarniętą wolą destrukcji, przemocy i zamętu. Ja tymczasem stałem się nieformalnym wodzem rewolucji i, nie czekając, podbiegłem z drągiem do pobliskiej perfumerii Sephora a wybiwszy wszystkie szyby witryn, począłem rozwalać cały asortyment na półkach. Nie poprzestałem na tym. Kazałem przez megafon wszystkim się wynosić i wyciągnąwszy zapalniczkę podpaliłem perfumy. Momentalnie cały luksusowy sklep stanął w płomieniach. Smród płonących pachnideł dla wyfiokowanych paniuś wypełnił powietrze. Tu alarm przeciwpożarowy uruchomił się automatycznie, ale ja już o to nie dbałem. Nie miałem na to czasu, bo wielkie i krwawe żniwa chaosu na mnie czekały.
Reszta demonstrantów też niszczyła wszystko i podpalała niczym się nie ograniczając. Nasza kampania trwała już dobry czas, a policja - o dziwo - się nami nie interesowała. Zjawiła się za to ekipa TVN-u, którą poturbowaliśmy, zanim zdążyli nam zadać jakiekolwiek pytanie. Zwykli przechodnie uciekali przed nami z krzykiem. W ogóle cały pasaż był wypełniony krzykiem, wyciem syren, odgłosem tłuczonego szkła i płonącego inwentarza. Niektórzy kradli pieniądze z kas, by potem je podpalić. Wtem przyszła mi do głowy iście szatańska myśl: podpalić symbol Systemu - McDonald`s.
Zawołałem kilku kompanów i pobiegliśmy co sił w nogach, aż do skrzyżowania Marszałkowskiej ze Świętokrzyską. Wdarliśmy się do tej podłej hamburgerowni i poczęliśmy z niczym nieopanowaną nienawiścią, zoologiczną wręcz złością, niszczyć co popadnie. Najpierw wygoniliśmy na kopach wszystkich klientów, powywalaliśmy stoły, rozbiliśmy kasy, potłukliśmy szyby i lampy, pomazaliśmy sprayem ściany, by w końcu zacząć wszystko podpalać. Nie minęło kilka minut, a McDonald`s stał cały w płomieniach. Obserwowaliśmy to z nabożną czcią, jak na starożytną ofiarę, hekatombę złożoną na ołtarzu rewolucji. Obejrzeliśmy się za siebie. Cały pasaż spowity był dymem, zza którego przebijały się języki ognia. Czułem ciepło płonącego Systemu, czułem tą energię zniszczenia, doznałem niemal ekstazy. Byłem częścią tego mordu na mainstreamie, a mainstream błagał o litość, oferując windsurfingowe wakacje na Hawajach i darmowe wejściówki do klubów tanecznych, byle by go tylko zostawić. Szał przewrotu, nieopanowana żądza wywrócenia wszystkiego do góry nogami przepływała przeze mnie jak prąd elektryczny. Nagle ten prąd kopnął za mocno...
Zerwałem się zlany potem. Rozejrzałem się. Byłem w łóżku, w piżamie. Już widniało.
Wstałem, wziąłem prysznic, zjadłem sobie skromne śniadanko. Zapuściłem radyjko.
- Dzień dobry państwu - odezwał się głos spikera - co państwo jecie na śniadanie? Amerykańscy naukowcy dowiedli, że spożywanie...
Wyłączyłem. Przypomniał mi się sen. Był niezwykle sugestywny. Wyszedłem z domu.
Przy wejściu do metra dostałem darmową gazetę "Metro".
- Dla metroseksualnych - pomyślałem i się zaśmiałem. Przerzuciłem kilka stron i wtem wpadła mi w oko informacja o zamieszkach antyglobalistów w USA:
Obrady szczytu zakłóciły zamieszki antyglobalistów. Mimo iż całe centrum było zamknięte, to i tak demonstranci nie oszczędzili restauracji McDonald`s, będącej symbolem współczesnej globalizacji. Obok notki prasowej zamieszczona była fotografia płonącego Maca.
- A więc McDonald`s fajnie się jara i w realu? - pomyślałem. I z poczuciem pewnej satysfakcji oraz zupełnego dystansu do całej sprawy szyderczo się uśmiechnąłem i poszedłem w kierunku uczelni ciesząc się pięknym, słonecznym dniem.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Konrad Pisarski · dnia 26.11.2008 21:09 · Czytań: 861 · Średnia ocena: 3,8 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
TomaszObluda dnia 26.11.2008 21:39 Ocena: Świetne!
Przerażające siedziałem,jak na szpilkach.Dawno nie czytałem,o bohaterze, który by wzbudził we mnie tyle złych emocji.Niszczyć MCa, a gdzie bym jadł ulubione cheasburgery???I H&M, nie lepiej zniszczyć Croptwon, tam jest koszmarne ubrania.I co mu przeszkadzało w perfumach? Najpierw trzeba by podpalić dresów z ich podróbkami.Dużo emocji, fajnie się czytał i na koniec klops! deus ex machina - dajesz mi tu sen. :( Liczyłem,że go zastrzelą czy coś, a tu sen. Podrażniłeś mnie idę się napić
Hyper dnia 26.11.2008 21:42 Ocena: Bardzo dobre
Stawiam piątkę za japiszonów, jednię i metroseksualnych.
Piszesz "żywo", to mi się podoba. Nie ma nudy, przestojów, gnuśności. Akcja jest wartka i wciągająca. Mam niejakie pretensje do zakończenia. Spodziewałam się czegoś mocnego, miast przechodzonego już nieco motywu snu. Tak jakby nagle zabrakło Ci bombowego pomysłu, zamykającego całość.
ginger dnia 26.11.2008 21:54 Ocena: Bardzo dobre
Wszystko ładnie pięknie, ale końcówki z budzeniem się dziko mnie ostatnio drażnią. Nie Twoja wina, że wielu się na takie uparło... Ale wolałabym przeczytać na koniec co innego. Niemniej tekst ciekawy, sprawnie napisany. Momentami się zapętlałam, ale półprzytomna jestem, więc sobie wybaczam ;)
Jack the Nipper dnia 27.11.2008 10:35 Ocena: Przeciętne
Cytat:
a jak sobie nie potrafię


zamiast "jak" to chyba "ja"?

Cytat:
jakiejś pozycji. Na piwo mogłem pójść, jakieś groszaki


jakiejś - jakieś - zbędne powtórzenie. Sugestia: kilka groszaków

Cytat:
były w portfelu, ale - o zgrozo - kolegów brak. Mało kto był


były - był - powtórka

Cytat:
tamten ma spotkanie, tamten


2 x tamten - niepotrzebnie. Jedno "tamten" na "ów"

Cytat:
odmówić tych przyjemności


tych - zbędne

Cytat:
ten współczesny proletariat i usuń te


ten - te - zaimkoza!

Cytat:
Pogoda była pochmurna, było


była - było

Cytat:
już zbulwersowanie Systemem, choć emocje ustąpiły już


drugie "już" zbędne

Cytat:
już dochodziły odgłosy metropolii, mogące nieco razić po refleksyjnym spacerku w zacisznej części miasta. Już


znowu 2 x już

Cytat:
był na tyle luźny, że można było


był - było

Cytat:
jednię z demonstrantami.


zwyczajne "jedność" by mi lepiej pasowało.

Cytat:
mojej świadomości jako moje


sugestia: jako własne

Cytat:
patrzyli się na siebie


się - zbędne

Cytat:
Z oddali słychać było wycie syren służb porządkowych, a syreny przeciwlotnicze nadal wyły.


wycie syren - syreny wyły

Cytat:
jest, a cukru nie jesteśmy.


a z cukru

Cytat:
niszczyła wszystko i podpalała


niszczyła i podpalała wszystko

Cytat:
niczym się nie ograniczając. Nasza kampania trwała już dobry czas, a policja - o dziwo - się nami nie interesowała. Zjawiła się


3 x zgrzytające "się"

Cytat:
krzykiem. W ogóle cały pasaż był wypełniony krzykiem


2 x krzykiem

Cytat:
podpalić. Wtem przyszła mi do głowy iście szatańska myśl: podpalić


2 x podpalić

Plus - świetny, inteligentnie przewrotny tekst przeciwko antyglobalistom jako bezmyślnej tłuszczy ogarniętej żądzą niszczenia.

Minusy - wykonanie - nad warsztatem to jeszcze dużo popracuj.
zapomin dnia 27.11.2008 10:45 Ocena: Bardzo dobre
odebrałem to podobnie jak JdN. Koniecznie popraw poszwendać przecinki stawiasz trochę jak las. Na dziko :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Yaro
29/03/2023 15:39
Dziękuję za poczytanie:) »
BeNeK
29/03/2023 15:00
Ciekawy opis domu i otaczającej go tajemnicy. Lubię… »
BeNeK
29/03/2023 14:33
Hej :) Witaj na portalu ;) na sam początek zachęcam do… »
BeNeK
29/03/2023 14:25
Ciekawa zabawa słowem, udany koncept ;) Aczkolwiek z tym… »
BeNeK
29/03/2023 14:23
Bardzo fajna końcówka :) widzę, że na razie masz wenę… »
BeNeK
29/03/2023 14:16
Podoba mi się oniryczność, mroczność tego wiersza. Bardzo… »
BeNeK
29/03/2023 14:11
Witaj, na początek - bardzo dobry tytuł, przykuwa uwagę i… »
BeNeK
29/03/2023 14:00
Afrodyta, bardzo dziękuję za czytanie i miłe słowa :) »
AnDob
29/03/2023 12:12
Zapomnieć o ofercie świata . Spać w pożyczonej stodole »
Afrodyta
29/03/2023 10:56
Bardzo ciekawy wiersz, zaskakuję grą słów, która się nie… »
Bernierdh
29/03/2023 08:19
Bardzo pięknie Wam dziękuję :) Pozdrawiam ciepło! »
De_Morcerf
28/03/2023 15:35
Piękne i zarazem smutne. Brzmi tak, jakbyś sam tego… »
valeria
28/03/2023 13:17
Oszukujesz:) twój komentarz to ładny wiersz:) »
AnDob
28/03/2023 11:40
Nie czuję nic poza twoim głodem . Cała reszta jest już za… »
Marek Adam Grabowski
27/03/2023 18:15
Dziękuję! Pozdrawiam »
ShoutBox
  • mike17
  • 25/03/2023 14:26
  • Witaj Kaziu! Kopę lat, jak ten czas leci. Zdrówka życzę no i rzecz jasna, weny :) Ahoy!
  • Zola111
  • 25/03/2023 01:21
  • Gdyby ktoś już miał wiersz na Zaśrodkowanie: [link]
  • TakaJedna
  • 22/03/2023 10:30
  • Ja to na ten przykład nie wiem, czego chcą inni, bo kuli kryształowej nie było już w sklepie. O, jaki ładny dzień za oknem.
  • Marek Adam Grabowski
  • 22/03/2023 10:17
  • Zastanawiałem się czy odezwać w sprawie. Niektórzy tutaj chcą tylko wazeliny. Na merytoryczne komentarze nie odpowiadają lub reagują hejtem. Niech się potem nie dziwią, że nie ma dyskusji.
  • TakaJedna
  • 21/03/2023 22:44
  • Nie narzekaj, zawsze może być lepiej.
  • ApisTaur
  • 18/03/2023 11:12
  • Co się ludziska dziwicie brakiem komentarzy, przy dzisiejszym wtórnym analfabetyzmie. Jeśli poezja, to w raperskim stylu, jak proza, to lepiej w formie SMSowej, bo gubią wątki. Idiokracja w rozkwicie.
  • zawsze
  • 17/03/2023 21:18
  • Cobro, u mnie raczej ani trochę, mam nadzieję, że u Ciebie lepiej :) :*
  • mike17
  • 17/03/2023 17:05
  • Dobrze prawisz, Zbyszku, a swoją drogą, kopę lat :) Pozdro :)
  • Zbigniew Szczypek
  • 17/03/2023 16:51
  • Czasami lepiej dać sobie spokój z komentami Michale, bo obrazisz Najwyższy Wymiar Prawdy
Ostatnio widziani
Gości online:12
Najnowszy:De_Morcerf
Wspierają nas