Kluczem do czytania Państwo przodem Rafała Różewicza uczyniłam sobie wiersz Kim jest ten dziwny nieznajomy oczywiście z tomu Wydawnictwa Fundacja Duży Format pod redakcją Rafała T. Czachorowskiego i Tomasza Dalasińskiego. Opatrzony okładką Darii K. Kompf cienki plaster współczesnej poezji wprawia czytelnika w zakłopotanie. Z pozoru monotematyczną poezją młodego bukinisty, zaklętego w świecie książek, rządzi lęk i nie tylko on, a właściwie – owszem, tylko Rafał Różewicz nazywa to uczucie zupełnie inaczej, o czym za chwilę.
Rafał Różewicz, laureat wielu ważnych konkursów poetyckich, redaktor naczelny 2miesięcznika. Pisma ludzi przełomowych, za pierwszy tom pt. Product placement nominowany do prestiżowej nagrody Silesius otwiera tom Państwo przodem antymottem:
Bo sens nie w szarpaniu
Ani jest w radości
Ale w cierpliwości
I wielkim czekaniu
(z Piosenki dla zmarłej Jarosława Iwaszkiewicza).
I dokładnie zaraz zaczyna się poezja szarpania, niemal bez radości, w dodatku niecierpliwa, gnana przeczuciem, że nie ma na co czekać. I już wiemy, dlaczego antymotto, domyślamy się, że poeta będzie nas i sprawy zasygnalizowane w wierszach traktował
a rebours. Będzie ironizował, prowokował, wzywał do konfrontacji przestrzeni lirycznej jego wierszy z rzeczywistością najbardziej współczesnego Państwa, w jakim żyjemy. W umiarkowanej metaforze zarysowanych sytuacji lirycznych wcale nie kryją się, a objawiają realia życia współczesnej inteligencji. Na nowo, czyli jak zwykle – pogardzanej, marginalizowanej, spychanej siłą do roli wyborców postawy: być czy mieć. Kasta życiowych nieudaczników – humanistów, ledwo wyściubiających nos znad stosu książek, materializuje się tu w postaci jednego: bibliotekarza - księgarza, filozofa i obserwatora, na pozór zagubionego, bo faktycznie – doskonale rozeznanego w realiach konsumpcyjnego społeczeństwa.
I tak postać mówiąca, raz jako podmiot liryczny wierszy, innym razem jako bohater liryczny wykreowanych zdarzeń przypomina mi romantycznego buntownika z jego ambiwalencją odczuć, innym razem – epickiego hłaskowera choćby z Ósmego dnia tygodnia, tyleż samo romantycznego jak realistycznego do bólu w obserwacji:
„Musimy przez to przejść” – przednia myśl,
(…)
I ten starzec pośrodku, a pokój w bardzo dużym domu,
a dom w rękach dewelopera (z pierwszego tłoczenia),
więc się zapomina, że jest jego częścią – w przepoconych kapciach
będących solą podłogi: „Tak się zasiedział,
że nie potrafi już wstać do kibla” – wyrzygują mu ci,
co nie przeżyli powstania i przynoszą tu książki o powstaniu
mitów (…)
(Bookcrossing przy wejściu, s. 7)
Swoisty mizerabilizm dotyczy w tym zbiorze zarówno staruszka jak i dorosłej młodzieży, szukającej dla siebie miejsca w chaotycznej demokracji nuworyszów, pokolenia okaleczonego przekonaniem o sukcesie na wyciągnięcie ręki, byle tylko wstrzelić się w nurt komercyjnych projektów. W tej diagnozie, opartej na rzetelnej obserwacji życia miasta-Państwa, objawia się wspomniany wcześniej wiersz pt. Kim jest ten dziwny nieznajomy. I skłania do refleksji: Na ile znasz samego siebie? Kosmos ludzkich problemów w skali makro ściąga się do konstatacji: Wiem, że nic nie wiem… o sobie.
(…) Czego tu szukasz, że jeszcze nie znalazłeś: zdania
Które by sprawiło, że odgarnąłbyś włosy
z czoła, wyszedł i nie wrócił jak wiersz?
Ale wracasz, jak do punktu wyjścia,
bo teraz wszędzie trzeba wychodzić jak najlepiej,
i ty w to wchodzisz od czterech lat? (…)
(Kim jest ten dziwny nieznajomy, s. 48)
albo:
… przerażony faktem, że starość może być tak ohydna, zaskakująca.
Nadejdzie dzień, że przylepi się na stałe i będę niczym
krzesło, nieprzysiadalny…
(Lokowanie produktu, s. 20)
Poszukiwanie tożsamości psychologicznej i społecznej zajmuje w tym zbiorze znaczną część, żeby w końcowych wierszach zbioru wylądować na zapleczu.
… czekają na wiersz, bo obiecał, że wróci i odmieni ich życie,
Życie i los, wpuszczając powietrze, które uszło z Grossmana
Przez uchylone drzwi, co najczęściej są jak zaciśnięte usta. Kto je zamyka?
Kto z drzwiami z drewna ma na pieńku? Nie chce, bym się w trudny las
zapuszczał, bo ujrzę niedźwiedzia na glinianych nogach?
(Zaplecze, s. 49)
Jak widać, w wielu tekstach mówi także jako poeta. Mówi do – oraz o swoich wierszach. A poza książkami i księgarzami umieszcza w przestrzeni lirycznej tego zbioru miasto. To wrocławska książka.
Ujawnia prawdę, zawartą w treści tytułu zbioru: Państwo przodem. Państwo? Jako geopolityczna zbiorowość, czy Państwo jako grzecznościowo ujęty potencjalny czytelnik poezji, inteligencja, której należy się szacunek społeczny, uznanie za dorobek kulturalny, adresat, podkreślony grzecznościowym zwrotem, jak ladys first? Tymczasem jest, jak jest:
…” Ni chuja
reklamacji, jak na nas przystało: łączymy wyrazy
szacunku dla słowa”. Masz je na języku, jak pamięć
o świetnej minecie – jechałeś po bandzie szukając
złotego środka. Teraz idź dalej, do przodu tylne łapki,
idź, Państwo
przodem.
Dawniej klął szewc, dziś klną wszyscy - pewnie niewiele przekręcam słynną wypowiedź prof. Jana Miodka z wykładu o tym, jak nam się skundlił język. Język zbioru odstraszy nobliwych czytaczy przywykłych do poezji o motylkach i orchideach. Różewicz mówi językiem młodych wkurwionych. Mówi jak Bukowski, dosadny i wrażliwy zarazem. Mówi jak nasz Bursa, sarkastyczny i prawdziwy do bólu:
rozmawialiśmy w jak najlepszej symbiozie
aż do chwili gdy powiedziałem:
"wynieś proszę to wiadro,
bo potwornie tu śmierdzi szczyną"
(A.Bursa – Dyskurs z poetą)
Nie można przemilczać zjawiska tylko dlatego, że jest kłopotliwe. I Rafał Różewicz o tym mówi. Są i bieżączki, jak kredyt we frankach:
… i myślisz, że wkurwienie
coś załatwi? Fundusz, państwo? Ktoś za to odpowie? Z wkurwienia palcami
bębnisz po kierownicy, bo sąsiad z naprzeciwka otrzymał dotacje,
a ty list. W nim czarno na białym, że zaciągnięty
kredyt powiększy się nagle, bo jest we frankach. I chuj – dodaje
ta, co go nie ma (…).
(Rozmowa w "katedrze", s. 18)
Narodowy czy raczej inteligencki wkurw, wyraża się tu językiem oraz ekspresją rwanych fraz na przemian z długimi, barokowo kwiecistymi zdaniami.
Można by przytoczyć jeszcze wiele cytatów, aby przekonać czytelnika, że warto czytać młodych wkurwionych, odblokowanych twórczością BruLionu.
Co poza tym? Otóż poeta niesamowicie bawi się kontaminacjami związków frazeologicznych, uprawia grę skojarzeń, wciągając w nią czytelnika, który po rozpoznaniu stylu poety potrafi odgadnąć, że skoro padło słowo rynek, pojawi się także wolny, choć wcale nie ma w tym tekście mowy o ekonomii. (Wyjątkowo!). I wiadomo, że czaj się czai.
Rafał Różewicz dedykuje jeden z wierszy tragicznie zmarłemu wrocławskiemu poecie Tomaszowi Pułce (W dziale, wszędzie proch). Chwilę wcześniej – Sylwii Latoch, kuzynce, Jankowi Rossie (stałemu bywalcowi), a przecież wszystkie te wiersze są dedykowane nam, najwspółcześniejszym czytelnikom najwspółcześniejszej poezji.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt