Przedsionki- Rozdział Drugi. - Bajkolapka
Proza » Inne » Przedsionki- Rozdział Drugi.
A A A
Od autora: Witam serdecznie! Już po publikacji, zauważyłam, że gdzieś zawieruszyła się końcówka tekstu. Dodałam ją w trybie edycji. Jednocześnie przepraszam za wielkość czcionki- mi również wydaje się irytująca, ale nie potrafię tego zmienić. :) Pozdrawiam wszystkich!

Rozdział 2

 

Dziewczynę ścisnęło coś w gardle. Babka, jak gdyby nigdy nic, właśnie oznajmiła jej, że jest martwa. Zatopiła wzrok w swoich dłoniach i dyskretnie próbowała poruszyć każdym z palców. Ruszały się. Słyszała ciche dudnienie w uszach- znak, że pod wpływem stresu podniosło się jej ciśnienie. Jej serce nadal pracowało. Oddychała szybko. Żyła. Przeniosła wzrok na Babkę i wpatrywała się w nią bez słowa. Bo i co można powiedzieć, kiedy ktoś informuje Cię o twojej własnej śmierci? Raczej nie składa się kondolencji. Babka ostrożnie usiadła na krześle obok niej. W pogrążonej w ciszy kuchni odgłos tykania zegara znów wydał się nienaturalnie głośny.

-No i tak...- sapnęła Babka, najwyraźniej nie wiedząc co powiedzieć dalej.

-Nie ma się co tak przejmować, każdemu się może zdarzyć.- poklepała dziewczynę po kolanie, niezdarnie próbując ją pocieszyć.

-Co? Śmierć?- Bianka nie mogła powstrzymać się od złośliwości.

-A pewnie, że tak!- uniosła się staruszka. - Jeszcze się taki nie urodził, co by umierać nie musiał. Normalna, ludzka rzecz!- zapewniła.

-Ale Babka wie, że to wariactwo, prawda?

-Tam wariactwo od razu!- oburzyła się.

-Przecież ja żyję! Nic mi nie jest! Mówię, oddycham, chodzę... Babki to nie przekonuje w żaden sposób?

Staruszka ponownie poderwała się na nogi i zaczęła spacerować po kuchni, w tę i z powrotem.

-Oczywiście, że żyjesz- powiedziała – A niech to! Dwudziesty pierwszy wiek, a ludzie dalej nic nie wiedzą!- pokręciła głową z dezaprobatą. - Boją się. Wyobrażają sobie śmierć, jako koniec wszystkiego, jak kropkę postawioną na końcu zdania.

-A nie jest tak?

-Nie, nie jest. Śmierć to tylko przecinek.- usiadła z powrotem przy stole i oparła brodę o splecione palce. - Siedzisz tu teraz i boisz się, że trafiłaś do domu jakiejś starej wariatki, na odludziu, gdzie nikt cię nie znajdzie. - powiedziała bez urazy. - Ale w głębi duszy, wiesz, że mam rację, chociaż ciągle masz nadzieję, że jednak okażę się lunatyczką żyjącą z tuzinem kotów.- uśmiechnęła się ironicznie.

-Ale ty już wiesz. Prawda?

Bianka nie odpowiedziała. Patrzyła na nieznany krajobraz za oknem, zalany blaskiem słońca, którego promieni nie widziała już od tygodni. Angielskie zimy są długie i wilgotne. Dni bywają tak ciemne, że czasami nie sposób odróżnić, kiedy dzień się kończy, a kiedy zaczyna.

Oby do wiosny!” - powtarza każdy, otulając się szczelniej płaszczem chroniącym przed lodowatą mżawką. Sama mówiła tak zaledwie wczoraj, a dziś? Lato było już w pełni. Była ubrana w swoją ulubioną sukienkę. Tą samą, która powinna teraz spoczywać na dnie szafy, w mieszkaniu, które odziedziczyła po rodzicach. W Polsce. Dreszcz przebiegł jej po plecach. Przecież dotarła już do Walii. A teraz na sto procent była gdzie indziej.

-No, dziecko. Co powiesz?- zapytała Babka, przyglądając się jej uważnie.

-Myślę.- odpowiedziała cicho. Staruszka pokiwała głową i czekała, milcząc.

-Ostatnie co pamiętam, to wypadek. - zaczęła Bianka powoli. – Potem była już tylko mgła, nie mogłam przez nią niczego zobaczyć ani usłyszeć.

-Bałaś się?

Bianka popatrzyła Babce w oczy i uśmiechnęła się gorzko:

-To jest właśnie najśmieszniejsze. To był pierwszy raz od wielu lat, kiedy nie bałam się niczego.

-Bo to życia się zawsze bałaś, nie śmierci.

Bianka zamarła. Zaskoczyła ją prawdziwość tego stwierdzenia.

Staruszka cicho zachichotała i podniosła się z krzesła. Podeszła do kredensu i uchyliła jedną z szafek.

-Znowu herbata?- zapytała dziewczyna.

-E tam! Pora na herbatę już minęła.- rzuciła Babka przez ramię.

-Na takie okazje mam coś lepszego - dodała, wyciągając w jej stronę kryształową karafkę, pełną złocistego płynu. Bianka zacmokała z uznaniem.

-Czyli przechodzimy do poważniejszej części rozmowy? - zapytała.

-A żebyś wiedziała, kochana. Napij się! - staruszka podsunęła w jej stronę napełniony kieliszek.

-Co to?

-Ambrozja, złociutka! Orzechówka, ale takiej jeszcze nie próbowałaś, zapewniam cię. No to, co? Za spotkanie?- zachęciła Babka.

Wychyliły toast i Bianka poczuła przyjemne ciepło. Trunek był mocny i słodki, pachniał intensywnie orzechami laskowymi.

-Rzeczywiście niezłe – przyznała. Alkohol coraz mocniej rozgrzewał ją od środka i w tej samej chwili poczuła się rozluźniona.

-To nalewka mojej roboty! - zaśmiała się Babka. – Działa trochę inaczej, niż te, do których przywykłaś ale dobrze ci zrobi.

Bianka zachichotała i zasłoniła usta dłonią.

-Przepraszam, miało być poważnie. Ale to rzeczywiście, bardzo krzepiący trunek.

-I taki ma być. Masz. - staruszka napełniła ponownie kieliszki i podsunęła jeden w jej stronę.

Po kolejnym toaście dziewczyna była już w całkiem dobrym humorze. Poczuła ten sam spokój, który ogarnął ją, kiedy obudziła się w lesie. Rozmawiały właśnie o niezwykłych właściwościach nalewki, kiedy Biankę ogarnęła wesołość.

-O do licha! Mocna!- zawołała rozbawiona, a Babka zamarła.

-Oj to żeś teraz powiedziała! - chciała ją zganić, ale w tym samym momencie, przerwało jej głośne stukanie w szybę. Staruszka westchnęła zrezygnowana. Na wprost nich, za oknem, stał Gierek i uśmiechał się od ucha do ucha. Jego kapelusz z oklapniętym rondem, był jak zwykle głęboko wciśnięty na głowę.

-Szczęść Boże! - zaskrzeczał radośnie, rozkładając ramiona w geście powitania.

-Czy Panie mnie wzywały?

Bianka zamrugała zaskoczona, a Babka wyraźnie spochmurniała.

-Nikt cię nie wzywał, ty diabelskie nasienie!- zawołała w jego stronę.

-Kłaniam się do rączek szanownej pani! - odparł uprzejmie, uchylając kapelusza. – Poza tym wyraźnie słyszałem!

Bianka przyglądała mu się oczyma zaokrąglonymi ze zdziwienia, a staruszka prychnęła z niezadowoleniem.

-Dziewczynie się może coś wyrwało, bo jeszcze nienawykła do tutejszych zwyczajów. Jednak to jeszcze nie powód, żeby jak ogar piekielny, pod oknami warować!

Gierek zignorował zniewagę i wciąż się przymilnie uśmiechał.

-Miło panienkę widzieć w dobrym zdrowiu- kiwnął głową do Bianki.

-Widzę, że i okazja się jakaś trafiła dzisiaj, hę?- zerknął wymownie w stronę karafki, stojącej na stole. - A co panie świętują, jeśli można?

-Nie można! - warknęła Babka, ale staruszek zdawał się tego nie słyszeć. Zmierzył dziewczynę wzrokiem.

-Wygląda, żeście się już rozmówiły, hę?

-Powiedziałam przecież, że nic tu po tobie! Nie masz nic do roboty, bajkołapie jeden? Tylko krąży i węszy!- wybuchnęła staruszka.

-No już, już! - rozłożył ramiona w pojednawczym geście. - Nie ma się co wściekać na starego Gierka. Wpuści mnie Babka?

Jednak ona założyła tylko ręce na piersi i z nadąsaną miną wpatrywała się w sufit. Bianka przyglądała się im z rosnącym zainteresowaniem.

-Dobrodziejko moja! - Gierek znowu uśmiechnął się przymilnie. - Zaraz sobie pójdę, tylko na chwilę przysiądę, dam starym kościom odpocząć.

-Nie wpuszczę! Zaraz coś zmalujesz. Już ja dobrze znam takie stare czorty jak ty.

-Już tam czorty od razu! - żachnął się. - Zwykłe polne licho, co to nikomu nie szkodzi. - uśmiechnął się łobuzersko.

-Może i jestem diabeł, ale na emeryturze, to nikomu w drogę nie wchodzę. - dodał.

-To jak będzie, hę? Wpuści Babka?

Staruszka milczała, kręcąc się na krześle niespokojnie.

-Na pięć minut! I ani chwili dłużej! - odpowiedziała w końcu, z niezadowoloną miną.

-I nawet sobie nie myśl, że się do mojej orzechówki dobierzesz!

Gierek zacmokał uspokajająco.

-Nie ma się co żołądkować! Toć dobry ze mnie sąsiad i nikomu nie wadzę. Powie Babka? Bo mnie już tak nogi bolą od tego stania. - poprosił płaczliwie. Staruszka prychnęła ponownie.

-Wejść! - powiedziała ostro. Gierek uśmiechnął się szeroko i ruszył w kierunku drzwi.

Bianka spojrzała na Babkę z wysoko uniesionymi brwiami.

-Ciekawie tu macie, nie ma co. - wyszeptała rozbawiona.

-Tak, ciekawie. - odburknęła Babka ze zmarszczonym czołem, patrząc na Gierka, który właśnie przysuwał sobie krzesło koło jej miejsca.

-Jest nawet takie stare chińskie przysłowie: „Obyś żył w ciekawych czasach!”. To najgorsze przekleństwo. Zgaduję, że to ten sam rodzaj „ciekawości” co tutaj. - dodała gderliwie.

Staruszek jak gdyby nigdy nic wpatrywał się w nią z wesołością.

-No, to co to za okazja?- zapytał, wskazując na opróżnione kieliszki. Bianka, wciąż w doskonałym nastroju po wypiciu niezwykłej nalewki, odpowiedziała pogodnie:

-Zdaje się, że stypa, panie Gierek.

Staruszek roześmiał się głośno.

-A no, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. I do życia, i do śmierci trzeba podejść z humorem. Ładnie tu u nas, powietrze świeże- nie ma się co tym frasować za bardzo. Pomieszka panienka, to zobaczy, że wcale nie tak źle być martwym. Gorsze rzeczy się w życiu zdarzają.

Bianka zachichotała rozbawiona. Babka wstała i bez słowa postawiła trzeci kieliszek przed Gierkiem. Ten uchylił kapelusza w podzięce i chwycił za karafkę.

-Bóg zapłać, złociutka! Dobra z ciebie kobieta. - przypochlebiał się, a Babka nieoczekiwanie spłonęła rumieńcem.

-Też coś! - prychnęła z dezaprobatą, ale jej mina nie wyrażała już takiego niezadowolenia jak wcześniej. Wzięła napełniony kieliszek, który jej podał i usiadła z powrotem na swoim miejscu. Podsunął kolejny w stronę dziewczyny, a swój uniósł do góry.

-To co, panienko? Niech jej ziemia lekką będzie, jak to mówią. - wygłosił toast i opróżnił kieliszek. Zarówno Babka, jak i Bianka parsknęły śmiechem na taką bezpośredniość.

-Czyli co? - zapytała dziewczyna. - Skoro już nie żyję, to gdzie ja teraz właściwie jestem? To niebo, czy piekło? Co ze mną będzie?

Babka i Gierek spojrzeli na siebie porozumiewawczo.

-Bo przyznam szczerze, że trochę inaczej to sobie wyobrażałam. - dodała, patrząc sceptycznie na parę siedzącą przed sobą.

-Widzisz, złociutka- zaczęła staruszka niepewnie. -Wspominałam ci już, że wszystko jest po coś. Każdy człowiek rodzi się, żeby przejść swoją drogę i nauczyć się tego, co mu przeznaczono. Dlatego nic nie dzieje się bez powodu.

-Yhm.- Bianka mruknęła powątpiewająco, opróżniając swój kieliszek do dna.

-Nie drwij, dziecko, bo to szczera prawda. Każde życie toczy się po to, aby udoskonalić duszę. Nie zawsze są to przyjemne doświadczenia, ale jest w tym wszystkim głęboki sens. Kiedy człowiek przeżyje to, do czego się narodził, może iść dalej. Jednak...- zrobiła pauzę – Czasem dzieje się tak, że ludzie zbaczają z wyznaczonej im ścieżki. Przestają słuchać głosu serca i walczą ze swoim przeznaczeniem. Błądzą jak w ciemnościach i marnują czas, który im dano. - powiedziała zasmucona. Bianka poczuła się nieswojo.

-To chyba nie do końca tak... - chciała powiedzieć, ale Babka nie dała jej dokończyć.

-Nie mówię teraz o tobie. - powiedziała sucho, a dziewczyna zamilkła speszona.

-No, w każdym razie nie tylko o tobie. - dodała z krzywym uśmiechem. - Nigdy byś nie uwierzyła, ilu marnuje tak sobie życie, ale nie szukaj w tym usprawiedliwienia dla siebie.

-Czyli nie jesteśmy w niebie, co? - zapytała Bianka cicho.

-Ano nie.

Siedzieli przez chwilę w ciszy, aż Babka szturchnęła łokciem Gierka i wskazała brodą w kierunku pustych kieliszków.

-Może się mylę, ale na piekło to też mi to nie wygląda. - dziewczyna nieśmiało wróciła do tematu.

-Bo i nie jest! - zawołał Gierek. - Luksusów może tu nie ma, ale piekło to to na pewno nie jest. Wiem, bo widziałem! - wyprostował się dumnie, a Babka spojrzała na niego nieprzychylnie.

-No co tak patrzy? - zapytał speszony. - Krewnych, od strony tatusia odwiedzałem. Babka to nigdy z wizytą nie jeździła, hę?

Staruszka tylko milczała z wyższością, a niepocieszony Gierek wbił wzrok w podłogę.

-To nie jest piekło, złociutka. - powiedziała po chwili Babka. - To miejsce, gdzie ludzie, którzy zbłądzili, mogą spróbować raz jeszcze uchwycić się swojego przeznaczenia. To Przedsionek. Masz tutaj szansę ponownie wyruszyć w drogę i spróbować zrozumieć to, co umknęło ci poprzednim razem. Jesteś na to gotowa?

Bianka nie odpowiedziała. Myślała intensywnie o wszystkim czego się dowiedziała.

Nagle kąciki jej ust drgnęły lekko. Popatrzyła na Gierka z uniesioną brwią.

-Przedsionki, co? Teraz już rozumiem ten dowcip. - powiedziała, a staruszek wyszczerzył do niej zęby w uśmiechu. Mimo wszystko dziewczyna poczuła się rozżalona.

-Ale ja przecież nigdy nie zrobiłam nic złego! Dlaczego nie mogę iść dalej? - zapytała.

-Taka jesteś tego pewna? - Babka przyjrzała się jej uważnie, a Bianka poczuła się jeszcze bardziej nieswojo.

-Nie zabiłam nikogo ani nie okradłam. Zawsze pilnowałam, żeby nikt przeze mnie nie płakał. Robiłam, co mogłam żeby żyć uczciwie. Wiadomo, że nie zawsze wszystko było jak trzeba, ale bez przesady! Na pewno nie zasłużyłam na piekło. - zdenerwowała się.

-I dla każdego byłaś taka dobra i sprawiedliwa? - zapytała ją staruszka cicho.

-Nigdy umyślnie nie skrzywdziłam nikogo, jeżeli o to Babka pyta. - odpowiedziała ostrzej, niż zamierzała.

-A siebie?

Pytanie zawisło między nimi bez odpowiedzi.

Bianka westchnęła i poczuła łzy zbierające się pod powiekami. Zamrugała szybko, żeby je odpędzić.

-To niesprawiedliwe! - powiedziała rozzłoszczona. - Co ja takiego zrobiłam? Żyłam sobie spokojnie, miałam plany na przyszłość, tyle było jeszcze przede mną. I co? Nawet umrzeć porządnie nie mogę! - łzy pociekły jej po policzkach. - Błąkam się tylko po jakimś skansenie! Za co ta kara? - zapytała.

-To nie jest kara. - odparła Babka poważnie. - To konsekwencja. Jesteś tutaj na własne życzenie.

-O, na pewno nie! - wykrzyknęła dziewczyna. - Gdzie w takim razie, są moi rodzice? Gdzie moja babcia? Nie tego sobie życzyłam! Dlaczego płaczę tu teraz nad kieliszkiem wódki, zamiast być razem z nimi? To ma być śmierć? W nosie mam takie umieranie! - rozpłakała się.

-Są różne rodzaje śmierci.- powiedziała Babka spokojnie, nieporuszona jej wybuchem. - Obojętność na życie, to też śmierć. Chcesz umrzeć, jak trzeba i iść dalej? To trzeba było najpierw żyć. Czy śmierć cokolwiek znaczy dla kogoś, kto nie ma się z czym rozstawać? - zapytała.

Bianka odwróciła zapłakaną twarz i milczała.

-Ja wiem, jakie było twoje życie i wiem też, dlaczego tu jesteś. - powiedziała staruszka.

-Ciekawe! - prychnęła Bianka. - A skąd Babka może to wiedzieć? Jakoś nie przypominam sobie, żebyśmy się wcześniej spotkały.

-Może się spotkałyśmy, a może nie. To nie ma znaczenia. Ala ja dużo wiem, uwierz mi na słowo. - powiedziała spokojnie. Gierek, który do tej pory słuchał w ciszy, pokiwał głową z entuzjazmem.

-Babka zawsze wszystko wie, panienko. Nie ma się co obrażać.- wyszeptał do Bianki z sympatią.

-Ja się nie obrażam, ja tylko nic nie rozumiem. - odparła zasmucona.

Babka nachyliła się nad stołem i złapała ją za rękę.

-Popatrz na mnie, dziecko i przestań płakać. Jestem tutaj po to, żeby Ci pomóc. - poklepała Biankę po dłoni.

-Życie nigdy nie jest proste i twoje też, nie było. Ja to wiem. Ale uciekać przed własnym losem się nie da. Nie tylko cię dogoni, ale i wyprzedzi. Dlatego tu wylądowałaś.

Bianka pociągnęła nosem i spojrzała Babce w oczy.

-Nic złego nie zrobiłam.- powtórzyła.

-Pogubiłaś się. - powiedziała staruszka. - Przestałaś słuchać serca, aż zamilkło na dobre. Ukryłaś się przed światem, żeby ludzie nie mogli Cię zranić. Byłaś samotna. Nie chciałaś miłości i nie chciałaś przyjaźni. I sama siebie skrzywdziłaś bardziej, niż ktokolwiek inny by mógł.

-Nigdy tego nie chciałam! - zaprotestowała dziewczyna. - Skoro tak mi się życie ułożyło, to co miałam zrobić?

-Bo mu na to pozwoliłaś. - odpowiedziała Babka z wyrzutem. Niespodziewanie do rozmowy wtrącił się Gierek.

-Widzi panienka- powiedział chrapliwym głosem – Z życiem to tak jak z końmi, czasami.- obie spojrzały na niego zaskoczone, a on uśmiechnął się lekko.

-Taki konik jak wyczuje strach, to poniesie, gdzie mu się żywnie podoba. - wyjaśnił.

-Nie trzeba się bać, to wtedy będzie się słuchał i zawiezie tam, gdzie tobie się podoba, a nie jemu.

Babka pokiwała głową, w zadumie.

-Można w sumie i tak na to spojrzeć. Powiedz złociutka, czy twoje życie nie zamieniło się w coś, czego nie chciałaś? Czego próbowałaś uniknąć?- zapytała Biankę.

-Przecież nie zawsze nosiłaś kawał sopla w piersi. Cały świat cię radował, a głowę miałaś gorącą. Serce nosiłaś na dłoni, ludzie już z daleka się do ciebie uśmiechali, a potem co? Co się z tobą stało, żeś się tak nagle zmieniła? Przecież nigdy nie chciałaś tego wszystkiego.

Dziewczyna zastanowiła się nad jej słowami i odpowiedziała:

-Może i byłam taka, ale potem całe życie mi się zawaliło. - wzruszyła ramionami. -Więc wyjechałam. Co miałam robić? Moi bliscy znikali jeden po drugim i w końcu zostałam całkiem sama. Wie Babka, jaki to ból? Wszyscy, których znałam, zostali na drugim końcu świata. To już lepiej w ogóle nic nie czuć, niż tęsknić za tymi, którzy odeszli. Albo płakać przez tych, którzy zawiedli! - dodała z goryczą. - Cały czas byłam świadoma, że nic już nie będzie takie samo jak dawniej, ale za wszelką cenę starałam się o tym nie myśleć. Robiłam, co trzeba żeby to przetrwać. Ale zawsze chciałam wrócić i wyprostować to wszystko. - zapewniła. -Czy to właśnie mój grzech? - zapytała bezradnie.

-Życie wystawiło cię na próbę, a ty przed nim uciekłaś. To tchórzostwo. - odpowiedziała Babka. -Postawiłaś wszystko na mrzonkę, jaką jest przyszłość. O, znam ja dobrze to mityczne „kiedyś”! I co? Zabrakło ci czasu. Zmarnowałaś całą energię na rozpamiętywanie przeszłości i w ostatecznym rozrachunku zostałaś z niczym, bo nie przeżyłaś ani jednego dnia w teraźniejszości. Wmówiłaś samej sobie, że brak miłości jest lepszy, niż ból po jej stracie. Głupio zrobiłaś. A głupota to grzech! - zakończyła gorzko.

-Co teraz ze mną będzie?- zapytała Bianka przestraszona. -Nic się już nie da zrobić?

Babka rozparła się na krześle i zmierzyła ją wzrokiem. Jej twarz złagodniała odrobinę.

-No już, już. - uspokoiła dziewczynę. - Coś się wymyśli. Jednak to nie będzie łatwe i sporo cię będzie kosztowało. Przecież już ci mówiłam, że każdy ma swoją lekcję do przerobienia. Przeznaczeniu nie uciekniesz. Raz już próbowałaś i zobacz, jak to się skończyło.

-To co ja mam zrobić?

-Ruszyć w drogę. Musisz przejść przez cały Przedsionek i dotrzeć do jego granicy. Jeżeli będziesz znać właściwe odpowiedzi, będziesz mogła iść dalej. Jeśli jednak nie...- urwała i wpatrzyła się w Biankę.

-Jeśli nie, to co? - zapytała dziewczyna niepewnie.

-Jeśli nie, to zostaniesz tutaj tak długo, aż ich nie poznasz. Tylko tyle.

-A jeśli nigdy mi się to nie uda?

-To nigdy nie opuścisz tego miejsca. - odpowiedziała Babka poważnie. - Jeżeli ma ci się udać, będziesz musiała zmierzyć się z tym, co naprawdę czujesz. To jedyny sposób. Czy jesteś na to gotowa?

Bianka odetchnęła głęboko.

-To nie będzie miłe, prawda?

Staruszka pokręciła głową.

-Nie, ale taka jest cena. Jeśli chcesz spróbować jeszcze raz, musisz podjąć ryzyko. Odważysz się na to?

Bianka przygryzła wargę, a potem spojrzała na Babkę odważnie.

-A co mi tam. - powiedziała. - Zobaczymy, co tam dla mnie macie! Pójdę. - zadecydowała.


*

Spędziła tę noc w domu Babki. Kiedy poinformowała staruszków o swojej decyzji, oboje odetchnęli z ulgą. Posiedzieli wspólnie jeszcze chwilę, rozmawiając ściszonymi głosami, o tym, co przytrafiło się Biance. Kiedy zegar wiszący na ścianie, odezwał się dziesięć razy, Gierek podniósł się z miejsca. Ukłonił się nisko i z galanterią zaczął dziękować za gościnę. Bianka postanowiła odprowadzić go do drzwi. Kiedy przystanęła na progu, Gierek skinął do niej głową i zapytał:

­-Da sobie jutro panienka radę?

Bianka poczuła wdzięczność, słysząc troskę w jego głosie.

-Proszę się o mnie nie martwić. Ja zawsze jakoś sobie radzę. - odpowiedziała. -Gdybym tylko wiedziała, co dokładnie mnie czeka. Wtedy mogłabym się na to jakoś przygotować.

Gierek uśmiechną się lekko i pokiwał głową z zadumą.

-Gdyby to było takie proste.- powiedział. -Ale Babka pewnie Ci jeszcze trochę powie. To dobra kobieta, ona zawsze pomoże.

Dziewczyna uśmiechnęła się na te słowa.

-No to chyba musimy się pożegnać. - powiedziała. -Dziękuję za pomoc.

Staruszek wzruszył ramionami.

-Ee, nie ma co dziękować. Wszyscy tu jedziemy na tym samym wózku. Jakoś jednak człowiekowi żal się robi, jak taka młoda duszka przychodzi.- poklepał ją po ramieniu.

-Fajna z panienki dziewczyna. Pomóc nijak nie mogę, ale doradzić owszem. Stare jestem już licho, ale jeszcze czasem polatam to tu, to tam. Słyszę różne rzeczy.- zniżył głos do szeptu, pochylając się w stronę dziewczyny.

-Kręci się tu taki jeden. Doliniarz na niego wołają. To już panienka może się domyślić, co za jeden. No ale nie trzeba się uprzedzać, bo chłopak jest obrotny i w razie jakiejś potrzeby, to zawsze można o niego popytać- mrugnął do niej okiem porozumiewawczo. -Zapamięta sobie panienka to imię, a jakby drogę zgubiła czy innej pomocy szukała, to do niego iść. Pomogłem mu kiedyś z jedną sprawą i chłopak jest mi winien małą przysługę. Powołaj się na mnie, to ci nie odmówi.

-Doliniarz?- powtórzyła dla pewności. Staruszek pokiwał głową.

-No, to niech panienka patrzy pod nogi i uważa na siebie. Na takich peryferiach na pewno się nie zgubi.- dodał.

-Gdzie diabeł mówi dobranoc, co?- zaśmiała się Bianka.

-Otóż to, panienko- uśmiechnął się. -A więc dobranoc!

I już go nie było. Rozpłynął się w powietrzu tak samo, jak poprzednim razem.

Babka ugościła Biankę prawdziwie po królewsku. Nagrzała gorącej wody, żeby dziewczyna mogła się odświeżyć i zaprowadziła do sypialni, której okna wychodziły na sad, rosnący za domem. Była to nieduża izdebka urządzona wygodnie i z dużą starannością. Bianka popatrzyła tęsknie w stronę łóżka, zasłanego puchową pierzyną. Wcześniej była przekonana, że tej nocy nie zdoła zmrużyć oka, ale teraz poczuła się straszliwie zmęczona. Kiedy Babka, życząc jej dobrej nocy, wycofała się z powrotem do sieni, Bianka padła na łóżko. Pomyślała, że powinna porządnie przemyśleć swoje położenie, ale zmęczenie wzięło górę. Nie minęła nawet minuta, kiedy jej oddech się wyrównał i dziewczyna zasnęła głęboko. Pierwszy dzień w zaświatach był zdecydowanie zbyt wyczerpujący jak na jej możliwości. Kiedy ocknęła się po kilku godzinach, ciemności za oknem dopiero zaczynały szarzeć, a żółty księżyc wisiał nisko nad horyzontem. Bianka podniosła się z pościeli i zadrżała z zimna. Okno było uchylone, a nocny wietrzyk delikatnie poruszał firanką. Podeszła, żeby zatrzasnąć lufcik, ale widok za oknem po raz kolejny przykuł jej uwagę. Odsunęła muślinową firankę i popatrzyła w dal. Rząd jabłonek rosnących pod oknem, nadal był obsypany białym kwieciem, które słodko pachniało. Wysoka trawa, która obficie porastała sad, co chwilę rozjarzała się złotymi punkcikami, kiedy wszędobylskie świetliki krążyły w gąszczu zieleni. Bianka poczuła ucisk w piersi. Tyle piękna dookoła, a ona już nie będzie mogła się nim cieszyć. Pożałowała, że od dawna nie pozwalała sobie na takie przyjemności. Odwracała wzrok od wszystkiego, co mogłoby wywołać jej wzruszenie. Wyczuła lekki aromat maciejki, która rosła nieopodal. Wciągnęła głęboko powietrze i przymknęła oczy. Przypominało jej to lato, które przeżyła dawno temu. Wtedy też stała tak przy oknie i czuła ten sam zapach. Zadrżała poruszona, przypominając sobie tamtą noc. To były dobre wspomnienia, ale nie wracała do nich od bardzo dawna. Nigdy też nie rozmyślała o osobie, której dotyczyły. Poczuła żal, że jej życie potoczyło się w taki właśnie sposób, a potem tak nagle i bez ostrzeżenia skończyło. Otuliła się rękoma i pozwoliła spłynąć łzom, które pojawiły się razem z poczuciem poniesionej klęski. Mogła to wszystko rozegrać inaczej. Babka miała rację, głupio zmarnowała życie. Tyle razy chciała coś zrobić, ale zawsze odkładała wszystko na później. A teraz już nie było okazji, żeby to naprawić. Przypominała sobie twarze przyjaciół, które pamiętała z dawnych lat. Myślała o beztroskich latach, które spędziła w ich towarzystwie i o domu, w którym wtedy mieszkała. O mamie i o tacie, którzy odeszli, kiedy wciąż tak bardzo ich potrzebowała. Nadal jednak nie chciała dopuścić do głosu wspomnień, które ukryła najgłębiej. Łzy wciąż spływały jej po policzkach, gdy uświadomiła sobie, że teraz nie ma to już żadnego znaczenia. Poczuła ulgę, kiedy pierwszy raz od lat, przywołała z pamięci obraz jego twarzy.

Niebo w zasięgu jej wzroku, poczerwieniało. Obserwowała wschód słońca, a żegnając się z utraconym życiem, wspominała mężczyznę, który kiedyś złamał jej serce.

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Bajkolapka · dnia 25.02.2017 09:13 · Czytań: 553 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 5
Komentarze
Bellona dnia 25.02.2017 16:03 Ocena: Świetne!
Oj już czekam na ciąg dalszy
Bajkolapka dnia 25.02.2017 20:39
Wkrótce się pojawi! :) Dziękuję Ci serdecznie, za poświęcony czas. :)
oldakowski2013 dnia 26.02.2017 13:13
Ogólnie podoba mi się. Przeczytałem i następna część i... Przeczytaj, albo tylko spójrz na zapis dialogów. Jeżeli stawiasz kropkę, to zdanie powinno się zaczynać od dużej litery. Można to szybko poprawić. Pozdrawiam.
Bajkolapka dnia 26.02.2017 15:05
Dziękuje, wieczorem postaram się to poprawić:)
Bellona dnia 28.02.2017 16:41 Ocena: Świetne!
czekam czekam i nic
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty