Succub Club cz. 1/2 - Flauros
Proza » Długie Opowiadania » Succub Club cz. 1/2
A A A

Oskar rozejrzał się po zatłoczonym lotnisku. Nie była to jego pierwsza podróż do Azji, jednak lotnisko w Bangkoku miało w sobie to coś, co odróżniało je od innych. I nie chodziło wcale o duży tłok, nawet jak na tego typu miejsce, oraz rzucającą się w oczy różnorodność kulturową. Mijały go tłumy zarówno Tajów jak i zagranicznych turystów, a po szczątkach rozmów rozpoznawał nawet swoich rodaków.

Wyciągnął z kieszeni sporych rozmiarów smartfon i kilkoma dotknięciami palcem uruchomił aplikację z mapą miasta, która natychmiast wskazała jego obecną lokalizację. Jak to dobrze, pomyślał, że minęły już czasy papierowych map, przez które już nie raz zabłądził trafiając do miejsc, do których nie chodzi się nocą. Lotnisko w Bangkoku było oddalone ponad trzydzieści kilometrów od hotelu, w którym miał się zatrzymać, ten natomiast znajdował się w okolicy, będącej celem podróży Oskara do Tajlandii. Do hotelu dotrze taksówką, jednakże później będzie już zdany wyłącznie na siebie.

Podniósł wzrok znad telefonu i rozejrzał się dookoła szukając wyjścia z lotniska. Znalezienie go okazało się dosyć proste dzięki dobremu oznakowaniu. Natychmiast wtopił się w tłum kierując się do odpowiednich drzwi.

Jego uwagę przykuły rozlokowane w widocznych miejscach figury demonów, takie, jakie można zobaczyć w tutejszych świątyniach. Lotnisko było jednak jednym z ostatnich miejsc, w którym zagraniczni turyści będący tutaj pierwszy raz spodziewają się je zobaczyć. Oskarowi przyszło na myśl, że Tajowie muszą mieć specyficzne podejście do religii, na pewno inne niż ludzie Zachodu. Oskar dowiedział się później, że na terenie lotniska jest rozlokowanych w sumie dwanaście demonów – wojowników yaksha i są one repliką posągów z tutejszej świątyni Wat Phra Kaeo, bardzo chętnie odwiedzanej przez turystów. Oskar nie był tutaj jednak ze względów turystycznych.

Gdy znalazł się w holu niedaleko wyjścia jego uwagę przykuł kilkumetrowy niebieskoskóry gigant okuty w zbroję ze zdobieniami złotego koloru. Jego wyszczerzone kły i dziki wyraz twarzy powodowały zarówno lęk, ale dodawały również demonowi charyzmy, na którą dodatkowo wpływał trzymany przez niego ogromnych rozmiarów miecz. Olbrzym był częścią tutejszego folkloru, ale jednym z jego podstawowych zadań była ochrona lotniska. Raczej nikogo nie powinien dziwić fakt, że w obecnych czasach zdecydowano się na postawienie tych pomników właśnie w takim miejscu.

Chociaż przed lotniskiem zobaczyć można było wiele taksówek, to minęła dłuższa chwila zanim Oskarowi udało się znaleźć wolną. Wsiadł do jednej, którą prowadził kierowca o śniadym kolorze skóry mówiący łamaną angielszczyzną.

Hotel, w którym zatrzymał się Oskar był skromny ale schludny. Miał wszystko co potrzebne i nic poza tym. Jednoosobowe zaścielone łóżko, szafka nocna, kilka szafek na rzeczy osobiste, stolik i niewielka łazienka. Nie był to ten typ hotelu, jakie zwykle można zobaczyć na reklamach wycieczek do Tajlandii. Nie było basenu, sauny, jacuzzi i baru oferującego różnorodność kolorowych drinków. Oskarowi nie zależało na tym, zwłaszcza, że nie zamierzał tu przesiadywać godzinami.

Położył plecak koło łóżka i usiadł na krześle przy stoliku. Tuż z okna miał dobry widok na ulicę, na której widać było grupkę tutejszych dzieciaków grających w piłkę. Wyciągnął z kieszeni koszuli dwa lekko wygniecione zdjęcia. Pierwsze z nich przedstawiało dwie przytulone do siebie osoby. Jedno z nich to mężczyzna w średnim wieku, przystojny, z zadbanym zarostem na twarzy. Obejmował on młodą, być może nawet dwa razy młodszą od siebie piękną Tajkę. Oboje wyglądali na szczęśliwych. Zwłaszcza mężczyzna miał w oku ten młodzieńczy błysk, który można zauważyć u nastolatka spotykającego się ze swoją pierwszą miłością.

Zdjęcie przedstawiało jego ojca wraz z kochanką. Oskar był w posiadaniu tego zdjęcia już od wielu lat. Wyciągnął je ze stosu zdjęć leżących na stole w momencie, kiedy jego rodzice kłócili się. Pamiętał, że tego dnia bardzo na siebie krzyczeli. W domu panowała ciężka atmosfera, mama płakała. Jeszcze tego samego dnia tata spakował wszystkie swoje najpotrzebniejsze rzeczy w wielką czarną walizkę, nałożył płaszcz i wyszedł przez drzwi. Chwilę wcześniej bez słowa przytulił swojego syna, który jeszcze nie do końca wiedział co się dzieje. Tego dnia Oskar widział swojego ojca po raz ostatni. O tym, co zaszło pomiędzy jego rodzicami dowiedział się dopiero później ze szczątkowych, przepełnionych obelgami pod adresem „tej podłej świni” opowieściami. Często słyszał też rozmowy telefoniczne mamy z babcią, dzięki czemu zdołał poskładać ze sobą części układanki w jedną spójną historię.

Od kiedy sięgał pamięcią, jego rodzice byli przykładnym, kochającym się małżeństwem. Jego matka miała własną niewielką, ale dosyć dobrze prosperującą kancelarię prawniczą. Ojciec był lekarzem. Pracował w tutejszym szpitalu i dodatkowo prowadził własny gabinet. Nie mogli poświęcić swojemu synowi tyle czasu ile by chcieli, jednak starali się pogodzić ze sobą wszystkie obowiązki. Wolny czas starali się spędzać razem. Gdy trafiło się kilka dni urlopu rodzice zabierali swojego syna na wycieczkę za granicę. Jednego razu było to Rodos, innego Australia lub Norwegia. Oskarowi najbardziej zapadła w pamięć wycieczka do Tajlandii, nie tylko dlatego, że był to jeden z najbardziej egzotycznych krajów, jakie przyszło mu odwiedzić. Bangkok był pięknym miejscem, nie tylko pod względem pięknych krajobrazów oraz perełek tutejszej kultury i architektury. W tym mieście wydarzyło się również coś, co zaważyło na dalszych losach jego rodziny, a czego jeszcze przez długie lata nie był do końca świadomy.

W sumie spędzili w Bangkoku dwa tygodnie, które po części zleciały na wspólnym zwiedzaniu oraz wylegiwaniu się w luksusowym hotelu. Oskar najlepiej wspominał jednak wspólne spacery do różnych miejsc, zarówno tych często odwiedzanych przez turystów jak również tych, gdzie spotkać można było wyłącznie tubylców. Nigdy nie potrzebowali przewodnika. Ojciec był osobą niezwykle elokwentną i posiadającą dużą wiedzę więc sam opowiadał pozostałej dwójce różne historie na temat odwiedzanych miejsc i tutejszej kultury. Oskarowi bardzo to wtedy imponowało, zwłaszcza, że był to jeszcze okres jego życia, kiedy rodziców uważa się za wszechwiedzących.

Sielanka nie trwała jednak zbyt długo, ponieważ matka słabo znosiła tutejszy klimat. Początkowo starała się znosić wszelkie niedogodności i złe samopoczucie, jednak później coraz częściej decydowała się na pozostawanie w domu. Oskar wraz z ojcem niechętnie, ale po namowach matki decydowali się na dalsze poznawanie miasta tylko we dwójkę. Natomiast wieczorami ojciec wychodził sam. W takich przypadkach najczęściej wracał dosyć późno i zionęło od niego alkoholem.

Po powrocie do kraju coś się zmieniło. Ojciec nie był już taki sam jak przedtem, nie przymilał się już do matki, skończyło się przytulanie i czułe słówka. Wkrótce potem oświadczył jej, że zakochał się w pewnej Tajce i przeprowadza się do Tajlandii. Zarówno dla Oskara jak i jego matki był to duży szok, ponieważ nic nie wskazywało na jakiekolwiek problemy rodzinne. Oboje byli w sobie zakochani, a przynajmniej ich wzajemne stosunki można było uznać za poprawne. Po jego odejściu pozostała w domu pustka, z którą kobieta nijak nie mogła sobie poradzić.

Drugie zdjęcie, które trzymał Oskar było znalezione na stronie internetowej. Odkrył je stosunkowo niedawno i to właśnie ono skłoniło go do przyjazdu do Tajlandii. Artykuł, do którego odnosiło się zdjęcie traktował o pewnym problemie w Tajlandii, który polegał na wykorzystywaniu zachodnich bogatych mężczyzn przez tajskie kobiety. Zauroczeni egzotyczną urodą rzucali wszystko, łącznie ze swoimi rodzinami i wiązali się z tutejszymi kobietami. W wielu przypadkach okazywało się, że nie jest to uczucie odwzajemnione i mężczyźni pozostawali bez grosza przy duszy na ulicy. Na zdjęciu zauważyć można było bezdomnego mężczyznę w wytartych ciuchach siedzącego na chodniku i opierającego się o murek. Miał długie zaniedbane siwiejące włosy i niestrzyżony od dłuższego czasu zarost na twarzy.

Głównym celem przyjazdu Oskara do Tajlandii było więc odnalezienie swojego ojca. Przez te wszystkie lata miał co do niego mieszane uczucia, w przeważającej mierze negatywne. Utrzymywali bardzo rzadki kontakt przez Internet, jednakże ograniczało się to głównie do tego, że ojciec wypytywał Oskara jak radzi sobie w szkole oraz jak wygląda sytuacja w domu. Przeważnie otrzymywał zdawkowe odpowiedzi. Ojciec natomiast ze swojej strony nie mówił prawie nic o sobie, w związku z czym Oskar przez te wszystkie lata nie wiedział czym się zajmuje, gdzie pracuje lub gdzie mieszka. Niechętnie z nim rozmawiał, miał do niego żal za to co zrobił, ale jednocześnie pozostały między nimi jeszcze jakieś resztki więzi, które nie pozwoliły chłopcu całkowicie zerwać między nimi kontaktu. Dlatego kiedy znalazł w Internecie zdjęcie swojego ojca będącego praktycznie na dnie, coś go ruszyło i postanowił go odnaleźć. Nie obyło się oczywiście bez protestów matki, która już dawno wykreśliła swojego byłego męża ze swojego życia.

Jedynymi wskazówkami jakie posiadał były dwa zdjęcia. Jedno z jego kochanką, drugie ukazywało go jako bezdomnego. Przyjechał tutaj bez konkretnego planu, dlatego nie był pewny czy uda mu się odnaleźć swojego ojca. Dzięki wspólnemu zwiedzaniu miasta w dzieciństwie był w stanie skojarzyć miejsce ze zdjęcia zamieszczonego w Internecie. Były to okolice targowiska, na które często kiedyś przychodzili, żeby kupić pamiątki. Przewijało się tamtędy wiele osób, więc możliwe, że ktoś by go kojarzył. Pomyślał więc, że przejdzie się po targowisku. Jeśli będzie miał szczęście to może spotka tam ojca o ile przebywa tam regularnie. Jeśli nie, to może ktoś skojarzy go ze zdjęcia. Pomimo, że bezdomnych jest tutaj wielu, to jednak tutejszym mieszkańcom stosunkowo łatwo jest ich zapamiętać. Przeważnie siedzą w jednym miejscu lub podchodzą do przypadkowych  osób z prośbą o wsparcie, przez co stają się rozpoznawalną częścią krajobrazu.

Zadanie wydawało się dosyć łatwe, zwłaszcza, że większość tubylców znała język angielski przynajmniej w prymitywnym stopniu, który w połączeniu z gestykulacją oraz zdjęciami pozwolił na dosyć sprawną komunikację. Oskar podchodził głównie do straganiarzy, ponieważ jako starzy bywalcy mogli posiadać jakieś informacje lub kojarzyć jego ojca. W pierwszej kolejności podszedł do kobiety w średnim wieku o dosyć przyjemnej, budzącej zaufanie aparycji i bystrym spojrzeniu. Okazało się, że kobieta dosyć dobrze posługuje się językiem angielskim, co znacznie ułatwiło wymianę informacji. Zajęta była właśnie przewracaniem na grillu obficie przyprawionych ryb, których intensywny, ostry zapach wywołał u Oskara poczucie głodu, którego najwyraźniej nie był jeszcze do końca świadomy. Gdy tylko zobaczyła podchodzącego do niej mężczyznę przywitała go wyuczonym szerokim uśmiechem.

- Może świeżą rybkę? Prosto z grilla.

- Dziękuję, może później – odpowiedział Oskar, natychmiast pokazując kobiecie obydwa zdjęcia. – Czy widziała może pani tego mężczyznę? To mój ojciec. Może często przebywać w tej okolicy.

Kobieta wzięła do ręki fotografie. Najpierw spojrzała na tę przedstawiającą samego mężczyznę siedzącego pod murkiem. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w zdjęcie z trudnym do rozszyfrowania wyrazem twarzy, po czym kiwnęła głową, jakby coś skojarzyła.

- Tak, kojarzę go – odpowiedziała po chwili, a Oskar w duchu odetchnął z ulgą. Nie spodziewał się, że to pójdzie tak łatwo. Wydawało mu się, że będzie musiał trochę pochodzić po bazarze i popytać większą ilość osób. – Czasami przychodził prosić o coś do jedzenia, więc parę razy poczęstowałam go rybą. Co prawda bezdomnych jest tutaj wielu, ale ten szczególnie zapadł mi w pamięć. Był bardzo miły i elokwentny.

- Wie pani gdzie mogę go znaleźć?

- Jeszcze kilka dni temu można go było spotkać tutaj codziennie. Ale od paru dni już go nie widziałam. Może powinieneś zapytać kogoś innego?

Oskar trochę spochmurniał. Przez tę krótką chwilę zasiano już w nim nadzieję, że trafił na jakąś konkretną wskazówkę. Pocieszające było chociaż to, że kobieta przynajmniej potwierdziła to, że jego ojciec przebywał w okolicach bazaru. Oznacza to, że nie przyjechał tutaj na marne i może kontynuować swoje poszukiwania.

- Mógłbyś zapytać tamtego mężczyznę, który robi tatuaże. On wie tutaj wszystko o wszystkich. – Powiedziała kobieta widząc zakłopotanie w oczach Oskara.

Oskar nie omieszkał skorzystać z tej rady. Tatuażysta miał na imię Yut i pracował w niewielkim obskurnym lokalu naprzeciwko. Był drobnym, chociaż dobrze wyrzeźbionym mężczyzną z ogoloną głową, co mogło budzić skojarzenia z ruchem narodowym z kraju Oskara, gdyby nie to, że Yut był rodowitym Tajem. W momencie, kiedy Oskar wszedł do oblepionego zdjęciami i plakatami lokalu, Yut nachylał się nad leżącym na plecach ogromnych rozmiarów mężczyzną przypominającym buldoga i dziargał coś na jego plecach przy pomocy brzęczącej maszynki. Sam również nie miał na plecach koszulki, dlatego Oskar mógł dostrzec na jego ciele liczne tatuaże, które pokrywały większość jego skóry.

- W czym mogę pomóc? – zapytał Yun nie odrywając wzroku od swojej pracy. – Będę wolny dopiero za godzinę.

- Kobieta z bazaru skierowała mnie tutaj – odpowiedział niepewnie Oskar. – Podobno byłbyś w stanie mi pomóc.

Nie czekając na odpowiedź pokazał Yutowi dwie fotografie.

- Widziałeś może tego człowieka? To mój ojciec. Bywał często w okolicy.

Yut podniósł wzrok znad pleców buldoga i spojrzał na pierwsze zdjęcie, potem na drugie. Ojca Oskara rzeczywiście kojarzył. Tak jak mówiła kobieta z bazaru, jeszcze kilka dni temu był tutaj częstym bywalcem, ale później nagle przestał się tutaj pojawiać. Yut nie był w stanie pomóc w odnalezieniu go, nie miał nawet pomysłu do kogo Oskar mógłby się zgłosić w tej sprawie. Spojrzał jeszcze raz na zdjęcie próbując skojarzyć znajdującą się na nim kobietę.

- Skądś znam tę twarz, ale nie potrafię powiedzieć skąd. – Powiedział po chwili, a na jego twarzy zaczęła się rysować zaduma. – Na jej ramieniu dostrzegł tatuaż, dosyć mały i niewyraźny, ale dostrzegł w nim znajomy kształt. Spochmurniał i zbladł, dlatego Oskar zaczął się trochę martwić. Yut dla pewności pokazał zdjęcie swojemu klientowi, który leniwie przechylił głowę na bok, żeby lepiej widzieć.

- Kojarzysz ten tatuaż Chan?

            Na twarzy Chana również pojawił się posępny wyraz twarzy. Podniósł się lekko z leżanki i wziął zdjęcie do ręki, jakby to miało mu pomóc w lepszym skojarzeniu symbolu widniejącego na ramieniu kobiety.

            - Czerwony Smok – powiedział po chwili, po czym zwrócił się do Oskara. – Jest z gangu Czerwonego Smoka. Jeśli twój ojciec miał z nimi coś wspólnego to lepiej daj sobie spokój z dalszymi poszukiwaniami. Przepadł. Nie jesteś w stanie mu pomóc.

            Oskarowi serce mocniej zabiło w piersi. Do samego końca miał nadzieję, że w najgorszym przypadku to będzie standardowa historia. Zamożny Europejczyk zakochuje się w pięknej Tajce, po czym poświęca dla niej swoją rodzinę, karierę jak i całe życie. Przez jakiś czas jest jak w raju, ale sielanka szybko się kończy, kiedy okazuje się, że Tajka chciała jedynie wykiwać swojego wykiwanego i przejąć jego majątek. Nie jest to trudne zadanie, ponieważ tutejsze prawo stoi bardziej po stronie miejscowej kobiety. Często Tajki angażują się w fikcyjne małżeństwa tylko po to, aby zdobyć wizę i polepszyć swój byt. Sytuacje takie nie są regułą, ale zdarzają się dosyć często i Oskarowi przyszło na myśl, że to jest właśnie jeden z takich przypadków, zwłaszcza kiedy zobaczył zdjęcie swojego ojca w łachmanach, prawdopodobnie bez grosza przy duszy. Słyszał też o gangach działających w Tajlandii, które zajmowały się głównie handlem narkotykami, porwaniami, handlem ludźmi i sutenerstwem. Często ofiarami gangów były dzieci.

            Oskar naczytał się o tym tak dużo, że mógłby uważać się za specjalistę w tej dziedzinie. Jednakże nie przyszłoby mu do głowy, że jego ojciec mógłby uwikłać się w coś podobnego.

            - Jak to mam dać sobie spokój? – Zaprotestował Oskar. – Przecież to mój ojciec. Jeśli ma kłopoty to muszę mu jakoś pomóc.

            - Jeśli ma kłopoty z Czerwonym Smokiem to już nie jesteś w stanie nic zrobić – Odparł Yut. – Lepiej idź do hotelu, spakuj się i wracaj do swojego kraju. Jeśli będziesz o nich wypytywać na mieście to sam napytasz sobie biedy. Są groźniejsi od gangów, o których do tej pory słyszałeś. To moja dobra rada. Nie mieszaj się w to.

            Oskar nie był jednak w stanie się w to nie mieszać. Już był zaangażowany w tę sprawę, więc czuł, że teraz nie ma już odwrotu. Ojciec wiele lat temu skrzywdził jego oraz matkę zostawiając ich dla młodszej, praktycznie nieznajomej kobiety. Czuł przez to do niego urazę przez wiele lat. W kulminacyjnym momencie, kiedy jego negatywne emocje sięgały zenitu myślał nawet, że gdyby ojciec umarł, on nie uroniłby z tego powodu ani jednej łezki, co więcej, czułby dzięki temu ulgę. Miał powody, żeby się tak czuć, ale kiedy emocje opadły zrozumiał, że mimo wszystko nie może przeciąć resztek więzi, jaka między nimi istniała. Nie był w stanie zburzyć do końca tej ruiny tylko dlatego, żeby dać upust swojej frustracji ponieważ czuł, że wtedy nie byłby lepszy od swojego ojca. Częściowo dzięki swojej postawie chciał udowodnić sobie, ojcu oraz matce, że w chwili kryzysu nie ucieka jak szczur z tonącego statku ale stawia czoła problemowi.

            - W każdym razie dzięki za pomoc. – Odparł Oskar rozumiejąc, że nie wyciągnie już żadnych dodatkowych informacji od tej dwójki i skierował się do wyjścia.

            Nie chciał się poddawać w tym momencie, ale jednocześnie wystraszył się, kiedy dowiedział się o Czerwonym Smoku. Wizja wplątania się w jakieś kłopoty w obcym kraju nie napawała go optymizmem, zwłaszcza jeśli miałoby to powiązania z azjatyckim gangiem. Myśli kołatały się w jego głowie i zaczął rozważać opcję powrotu do kraju. Nic już nie mógł przecież zrobić. Mógł jeszcze pochodzić po okolicy ze zdjęciami i popytać ludzi, ale na tym by się skończyło. Zgłoszenie sprawy na miejscową policję też nie przyniosłoby oczekiwanego rezultatu. Nie miał podstaw, żeby sądzić, że Czerwony Smok miał coś wspólnego z jego zaginięciem. Przynajmniej teraz z czystym sumieniem mógł powiedzieć, że przynajmniej próbował.

            Postanowił, że jeszcze dzisiaj pochodzi trochę po okolicy i popyta ludzi. Kolejne cztery dni, które pozostały mu do wylotu spędzi jak na urlopie, korzystając z okazji, że jest w Tajlandii. Pomimo tego, że przyjechał tutaj w zupełnie innym celu, to jednak nie wypada odwiedzić Bangkoku i chociaż trochę nie skorzystać z jego uroków. Zwłaszcza, że ostatni raz był tutaj lata temu, a miejsce to przywoływało do niego bardzo przyjemne wspomnienia jeszcze z czasów, kiedy miał szczęśliwą i kochającą rodzinę.

            Zaraz po wyjściu z salonu tatuażu Oskar przeszedł się jeszcze po targowisku, niestety nie uzyskał od nikogo żadnych konkretnych odpowiedzi. Niektórzy z zakłopotaniem kiwali głowami na znak, że nigdy nie widzieli ludzi ze zdjęcia. Zdarzyło się parę osób, które widząc zdjęcia jakby coś skojarzyły (być może znały symbol Czerwonego Smoka znajdujący się na ramieniu kobiety), lecz szybko urywały temat twierdząc, że nigdy nie widziały tej dwójki. Oskar miał już dość tego dnia, zwłaszcza, że było dosyć słonecznie i duszno. Z czoła kapał mu pot, a na plecach na koszuli pojawiła się wielka mokra plama. Dochodząc do wniosku, że nic już dzisiaj nie zdziała wrócił do hotelu, żeby się odświeżyć. Zimny prysznic zadziałał na niego niezwykle orzeźwiająco w tak upalny dzień. Przebrał się w czyste ciuchy i ruszył na miasto, żeby coś zjeść oraz odwiedzić kilka klubów. Kuchnia tajska i odrobina relaksu było tym, czego najbardziej potrzebował w tej chwili.

Tom Yam Goong, czyli zupa ostro kwaśna z krewetkami okazała się strzałem w dziesiątkę. Oskar uwielbiał zarówno ostre potrawy jak i krewetki, dlatego to połączenie okazało się jakby stworzone specjalnie dla niego. Poza ostrą papryką smak zupy wzbogacała mieszanka orientalnych przypraw. Charakterystyczne dla tego dania było to, że tak jak w Polsce zupy są zjadane w całości, tak tutaj płynna część zupy służyła jedynie do namaczania ryżu oraz suchych składników dania. Na drugie danie Oskar zamówił smażonego kurczaka z orzechami nerkowca, którego łagodny aromat dał trochę wytchnienia jego kubkom smakowym po ostrej zupie.

Siedział w ogródku pobliskiej restauracji. Po skończonym obiedzie sączył jeszcze piwo przyglądając się gwarowi na ulicy. Dzień był słoneczny i upalny, więc zimne piwo smakowało mu jak napój bogów. Nawet nie zorientował się, w którym momencie wyrosła przed nim mała dziewczynka. Na oko mogła mieć około 9 lat. Oskar musiał przysłonić twarz ręką, żeby poprzez rażące go promienie słoneczne dostrzec jakiekolwiek rysy twarzy dziewczynki. Miała śniadą cerę i bardzo bystre spojrzenie. W dłoniach trzymała kartonowe pudełko wypełnione po brzegi zawiniątkami wielkości kurzego jajka.

- Kup pan ciastko z wróżbą. – Powiedziała dziewczynka wyciągając przed siebie karton, tak, jakby Oskar dzięki temu miał się bardziej przekonać do zakupu.

Dziewczynka wyglądała na zaniedbaną. Była umorusana na twarzy, jej poplamione ubranie sprawiało wrażenie dawno nie pranego. Oskar miał świadomość tego, że prawdopodobnie w taki sposób zarabia na rodzinę. Słyszał co prawda o gangach, które wykorzystują dzieci do pracy na ich rzecz, jednak wątpliwe, żeby w takim przypadku ich praca polegała na sprzedaży ciasteczek. Wyjął więc portfel i dał dziewczynce pieniądze, trochę więcej niż zażądała, po czym otrzymał od niej zawiniątko. Położył je na stole tuż obok piwa. Dziewczynka z uśmiechem na twarzy poszła szukać kolejnych klientów.

Oskar przez dłuższą chwilę przyglądał się zawiniątku. Co prawda nie miał ochoty na ciastko, ale zawsze interesowały go takie regionalne wyroby. Zdjął papierek i przełamał kruche ciastko na pół. Ze środka wyleciała karteczka równo złożona dwa razy. Zostawił pokruszone ciastko na stole po czym rozłożył karteczkę, na której widniał napis:

„Succub Club. Dzisiaj wieczorem”.

Poniżej podany był jeszcze adres klubu, a pod nim znajomy już symbol Czerwonego Smoka. Oskarowi z pewnością nie wyglądało to na wróżbę. Zerwał się na równe nogi szukając wzrokiem dziewczynki, która sprzedała mu ciastko, ale ślad po niej zaginął. Spojrzał jeszcze raz na kartkę. Succub Club. Nie znał tego miejsca, chociaż ulicę kojarzył. Znajdowała się niedaleko jego hotelu. Chociaż pogoda była upalna, zrobiło mu się podwójnie gorąco. Kto i dlaczego mógłby mu przesłać taką wiadomość? Bo o tym, że ktoś chciał mu przekazać wiadomość w ten niecodzienny sposób był niemal przekonany. Z jednej strony ucieszył się, że odnalazł jakiś trop swojego ojca (albo to trop odnalazł jego), jednak z drugiej strony poczuł też strach, że pakuje się w jakieś kłopoty. Po co ktoś miałby zadać sobie tyle trudu, żeby skontaktować się z nim właśnie w taki sposób. Wieść o jego poszukiwaniach musiała się rozejść po okolicy do tego stopnia, że zauważył to ktoś, kto być może ma jakieś informacje. Albo być może jest to tylko, oryginalna co prawda, ale jednak tylko reklama klubu? Oskarowi również przyszło to do głowy. Być może nie jest jeszcze na tyle zaznajomiony z panującymi tutaj zwyczajami i sposobami reklamy. Być może dziewczynka jest wynajęta przez klub a wszystkie ciasteczka zawierają tę samą wiadomość, żeby przyciągnąć turystów do lokalu. Nigdy się z czymś takim nie spotkał, ale w końcu reklama jest dźwignią handlu, a potrzeba matką wynalazków. Zaniepokoił go natomiast symbol czerwonego smoka wydrukowany pod wiadomością, ponieważ to by oznaczało, że ma to jakiś związek z gangiem wspomnianym przez Yuna.

Tak czy inaczej miał zamiar odwiedzić klub dzisiaj wieczorem i sam się przekonać czy wiadomość, którą otrzymał była zaadresowana specjalnie dla niego czy był to jedynie oryginalny chwyt reklamowy. Po powrocie do hotelu wziął zimny, orzeźwiający prysznic i przebrał się w coś bardziej wyjściowego: koszulę na krótki rękaw i czarną sportową marynarkę.

Gdy dotarł na miejsce szybko zrozumiał dlaczego wcześniej nie znał tego miejsca. Żeby dojść do klubu trzeba było przejść przez ciemną, obskurną i rzadko uczęszczaną ulicę, która straszyła rozsypującymi się tynkami budynków i walającymi się wokół śmieciami oraz wszechogarniającym zapachem moczu. Oskar natychmiast wyobraził sobie, że jest to miejsce, do którego od czasu do czasu zdarza się zawędrować przez pomyłkę kompletnie pijanym turystom zatrzymującym się tutaj jedynie za potrzebą. Kojarzył też takie miejsca z filmów kryminalnych jako miejsca zbrodni lub po prostu takie, do których nie chodzi się samemu, zwłaszcza wieczorami. Ale skoro powiedziało się A, trzeba również powiedzieć B.

Wejście do klubu znajdowało się poniżej poziomu ulicy. Baner z nazwą lokalu był bardzo mały i wypłowiały ze starości tak, że przypadkowej osobie z ulicy trudno byłoby zauważyć, że jest tutaj takie miejsce. Trzeba było zejść, schodami, a tuż przy drzwiach stał ogolony na łyso ochroniarz z groźnym spojrzeniem, który najpierw zmierzył Oskara od stóp do głów, po czym otworzył mu drzwi i zachęcił do wejścia zapraszającym gestem.

Dalej Oskar musiał przejść przez długi, słabo oświetlony klaustrofobiczny korytarz, którego ściany pokryte atrapą surowej czerwonej cegły zdobione były zdjęciami w antyramach. Na zdjęciach znajdowały się na wpół roznegliżowane kobiety w różnych pozach. Na końcu korytarza znajdowała się materiałowa czerwona kotara prowadząca prawdopodobnie do klubu. Gdy tylko odchylił ją ręką i zajrzał na drugą stronę, jego oczom ukazało się sporych rozmiarów pomieszczenie poprzecinane stojącymi w regularnych odstępach okrągłymi filarami, pomiędzy którymi ustawione były stoliki, sofy oraz fotele. Jak na środek tygodnia i usytuowanie lokalu, panował tutaj dosyć duży gwar, jednak nie tak duży, żeby były trudności ze znalezieniem sobie wolnego miejsca.

Podszedł do baru, przed którym rozmawiało ze sobą dwóch młodych Tajów ubranych podobnie – w czarne sportowe garnitury i białe koszule pod spodem, rozpięte pod szyją tak, że ukazywały ich gładkie wytatuowane torsy. Obszedł ich i poprosił sporych rozmiarów barmana w czarnej koszuli o piwo. Z głośników wydobywała się muzyka house, która była trochę za głośna, żeby prowadzić swobodną rozmowę, ale w sam raz do tańczenia. Tyle, że na znajdującym się na środku lokalu parkiecie tańczyło jakieś pięć osób. Reszta gromadziła się przy stolikach, chociaż Oskar natychmiast odebrał wrażenie, że nie jest to typ towarzystwa, które przyszło tutaj aby się pobawić. Większość zgromadzonych na oko miała średnią wieku 40 lat, ich ubiór i zachowanie były zbyt poważne jak na tego typu miejsce, budzić mogły nawet pewien respekt. Pamiętał o tym, co mówił mu Yun na temat Czerwonego Smoka oraz o symbolu jaki widniał na zaproszeniu. Miał więc świadomość tego, z jakimi ludźmi może mieć do czynienia, że być może właśnie wszedł do gniazda os, które jeszcze nie zorientowały się o jego obecności lub czekały na odpowiedni moment do ataku.

Oskar dojrzał wolny stolik w zaciemnionej wnęce, więc od razu skierował się w jego stronę. Jego uwagę zwróciło to, że kiedy szedł, kilka osób przyglądało mu się bacznie, tak jakby jego obecność tutaj była czymś dziwnym. Być może wynikało to z faktu, że wśród obecnych tutaj osób nie dostrzegł prawie nikogo ze swojego kręgu kulturowego, co wskazywało na to, że Europejczycy mogli nie być tu mile widziani. A jednak  otrzymał od kogoś zaproszenie.

Wziął pierwszy łyk piwa i postanowił, że po prostu poczeka na dalszy bieg wydarzeń. Zanim jednak skończył myśl, do jego stolika dosiadła się młoda kobieta, Tajka. Prawdopodobnie nie miała jeszcze nawet trzydziestu lat, jednakże Oskar miał trudności w ocenie wieku kobiety o tak egzotycznej urodzie. Miała na sobie obcisłą czerwoną sukienkę kończącą się tuż nad kolanami, a na jej dekolt ukazujący pełne piersi opadały długie proste włosy. Po prostu usiadła przy stoliku i podpierając się łokciami na blacie przyglądała się dłuższą chwilę Oskarowi z charakterystycznym, tajemniczym uśmiechem Mony Lisy. Ten natomiast zaskoczony również nie mógł wydusić z siebie słowa przez jakiś czas. Zauważył, że kobieta miała na twarzy jedynie delikatny makijaż, a mimo tego jej uroda była bardzo wyrazista i kobieca.

Znał tę twarz. Chociaż nigdy nie spotkał tej kobiety, to jednak jej twarz mógłby sobie przypomnieć w każdej chwili. Była to kobieta, która uwiodła jego ojca, skrzywdziła zarówno jego jak i jego matkę. Czuł do niej niechęć już od dnia, kiedy po raz pierwszy zobaczył ją na zdjęciu u boku ojca. Spojrzał na jej ramię, na którym widniał tatuaż przedstawiający czerwonego smoka. Teraz miał całkowitą pewność.

            - Jestem Chirawan – Powiedziała kobieta nie czekając, aż Oskar odezwie się pierwszy. – Ale możesz mi mówić Chi.

            - Znam cię. – Odpowiedział Oskar – To przez ciebie mój ojciec odszedł. Gdzie on jest?

            Na twarzy Chi pojawił się lekceważący uśmiech, od którego biła duża pewność siebie i spokój. Zdjęła łokcie z blatu stołu, skrzyżowała ręce na piersi i założyła nogę na nogę.

            - Twój ojciec sam ode mnie odszedł – Odpowiedziała – Widocznie w dalszym ciągu nie może się zdecydować, z którą kobietą chce być. Ale z tego co wiem, to doskonale sobie radzi, więc nie musisz się o niego martwić.

Oskar bezceremonialnie rzucił na stół zdjęcie przedstawiające swojego ojca jako bezdomnego, wykrzykując:

- Tak twoim zdaniem wygląda radzenie sobie? – Ton jego głosu musiał być zdecydowanie zbyt głośny i agresywny, bo w tym momencie duża część znajdujących się w lokalu osób rzuciła wymowne spojrzenia w kierunku rozmawiającej dwójki. Oskar zauważył to i dodał po chwili spokojniejszym tonem – Powiedz mi gdzie on jest. Chcę go zabrać do domu. Więcej nas już nie zobaczysz.

Chi spojrzała beznamiętnym wzrokiem na rzucone przed nią zdjęcie, a na jej twarzy nie drgnął nawet jeden mięsień, gdy wyszło na jaw jej kłamstwo.

- Wiesz kim są ci wszyscy ludzie? – zapytała omiatając wzrokiem zatłoczony lokal i nie czekając na odpowiedź dodała – To Czerwony Smok. Jedna z najbardziej niebezpiecznych organizacji na świecie. Każda z tych osób byłaby w stanie skręcić ci kark i w brutalny sposób zabić twoją rodzinę bez mrugnięcia okiem. I nikt nigdy nie dowiedziałby się co się z tobą stało i gdzie jest twoje ciało. Wszystko co słyszałeś o takich organizacjach to za mało…

- A ty jesteś jedną z nich – Przerwał jej Oskar.

- Tak – Odpowiedziała Chi, odgrywając lekkie zakłopotanie. – Ale nie chcę krzywdy ani twojej ani twojego ojca. Nie zależy mi na tym.

Rozejrzała się jeszcze raz po pomieszczeniu, jakby czegoś lub kogoś szukała, po czym zaproponowała.

- Porozmawiamy, wszystko ci wyjaśnię. Ale nie tutaj. Tu jest za dużo gapiów – Po czym wstała, chwyciła Oskara za rękę i zaczęła prowadzić go do innego miejsca w klubie.

Oskar nawet nie oponował, bez słowa wstał i poszedł za Chi, przez całą drogę trzymany przez nią za rękę. To było dziwne uczucie, kiedy jeszcze przed paroma minutami szczerze nienawidził tej kobiety, a już w tym momencie dotyk jej drobnej, delikatnej dłoni sprawiał mu pewną przyjemność, której nie chciał sobie do końca uświadomić, lub wolał ją wyprzeć ze świadomości. Przez całą drogę czuł na sobie nieufne spojrzenia osób znajdujących się w lokalu. Były to osoby różnej narodowości: Tajowie, Chińczycy, Koreańczycy, Japończycy. Wszyscy elegancko ubrani, wszyscy wytatuowani. Spod rozpiętych kołnierzy Oskar mógł dostrzec fragmenty tatuaży, które prawdopodobnie obejmują duże powierzchnie skóry, jak plecy, tors i ramiona. Czuł pewnego rodzaju respekt przed tym typem ludzi. Nie chciał się z nimi zaprzyjaźniać, nie chciał nic o nich wiedzieć.

Przeszli do innej części lokalu, która podobnie jak główne wejście była strzeżona przez ochroniarza, tym razem nie jednego, a dwóch. W pierwszym odruchu obydwaj zastawili drogę swoimi wielkimi ciałami, ale gdy tylko rozpoznali twarz Chi, przepuścili zarówno ją jak i jej kompana. Oskar uświadomił sobie, że to co do tej pory widział to był zaledwie przedsionek Succub Club. Teraz znajdowali się w znacznie większym pomieszczeniu. Więcej stolików, więcej osób. W oczy natychmiast rzuciła mu się niewielkich rozmiarów scena, na której wiły się prawie nagie tancerki. Nieco dalej dostrzegł rurę do pole dance, którą w tym momencie niczym węże owijały długie nogi nagiej striptizerki. Omiatając wzrokiem ludzi znajdujących się w pomieszczeniu zrozumiał, że jest to część przeznaczona jedynie dla ważniejszych person organizacji. Przy większych niż w pierwszej części, zdobionych stołach siedziały większe grupy osób i dyskutowały. Widać było, że nie przyszli tutaj jedynie dla rozrywki. Oskar gdzieniegdzie dostrzegł teczki oraz leżące na stole papiery. Młody człowiek wyglądający na biznesmana tłumaczył coś swojemu rozmówcy w sędziwym wieku, który również mógł pochwalić się pokaźnych rozmiarów tatuażem, wystającym zarówno zza jego kołnierza jak i z rękawów. Towarzyszyło im kilku ogolonych na łyso osiłków wyglądających na zakapiorów, z którymi nie chce się mieć do czynienia.

W drugiej części obecne już były nagie kelnerki, które chodziły od stolika do stolika zbierając i dostarczając zamówienia. Oskar ciągnięty za rękę przez Chi niechcący wpadł na jedną z nich, niosącą na tacce trzy szklanki whisky z lodem prawie wywracając ją. Ta zręcznie wywinęła się od upadku, odzyskała równowagę i chichocząc rzuciła mu zalotne spojrzenie.

W pewnym momencie skręcili do pomieszczenia znajdującego się za kotarą, które wyglądało jak pokój dla VIP. Prawdopodobnie odbywały się tutaj również prywatne pokazy. Stała tutaj ogromna sofa, która pokrywała długość dwóch ścian, natomiast na środku stał stolik z nowoczesnym, futurystycznym designem. Zaraz po nich weszła kelnerka, stawiając na stoliku whisky z lodem oraz któryś z tych kolorowych drinków, na których Oskar zupełnie się nie znał.

- Na koszt firmy – Powiedziała Chi, gestem zapraszając swojego gościa, żeby usiadł. Sama usiadła obok niego i przez chwilę znowu wpatrywała się w niego tym samym badawczym spojrzeniem, co jeszcze niespełna dziesięć minut temu.

- Wiem, że mnie nienawidzisz – zaczęła Chi. – Ale nie jestem powodem rozbicia twojej rodziny. Mogę być co najwyżej skutkiem.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Flauros · dnia 22.03.2017 19:23 · Czytań: 490 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 6
Komentarze
JOLA S. dnia 22.03.2017 20:54 Ocena: Bardzo dobre
Witaj,

z każdym kolejnym zdaniem opowiadanie się rozkręca i im bliżej końca tym jest lepsze. Pierwsza część jest zbyt sztywna, standardowa, mam wrażenie, że to już było, potem podoba mi się bardziej.
Już sama nie wiem, jednocześnie mam wrażenie, że opko jest leciutko przegadane, a z drugiej strony podoba mi się taka forma daleka od syntetycznych skrótów i poplątanych metafor.
Co do tytułu, wydaje mi się, że jest zbyt zwyczajny. Treść zasługuje na coś więcej. Nie mówię tego złośliwie, po prostu tekst mi się podoba, a tytuł tak sobie, czuję pewien niedosyt, jakby to była źle dobrana etykieta.
To teraz powiem, że mimo tych wrednych i krytycznych uwag, które wypisałam, tekst jest dobry i w żaden sposób nie potrafiłabym go zmienić. Jest parę zdań, które mnie urzekły.

To tyle, lepiej skomentować nie potrafię.

Pozdrawiam serdecznie :)

JOLA S.
Carvedilol dnia 23.03.2017 10:14
Witam

zgadzam się z Jolą, po wolno rozkręcającym się początku, później płynnie i szybko dochodzimy do momentu, gdzie zadajemy pytanie, a kiedy następny fragment?
Chętnie przeczytam całość.

Pozdrawiam
Carvedilol
Flauros dnia 23.03.2017 14:03
Witam,

Dziękuję za komentarze. Jeśli chodzi o tytuły to niestety zawsze miałem z tym problem. Akcja może rzeczywiście rozkręca się wolno, ale w drugiej części będzie już jej więcej, więc mam nadzieję, że warto będzie poczekać :)

Pozdrawiam,
Flauros
Dobra Cobra dnia 25.03.2017 11:23
Się tylko zastanawiam, dlaczego ta częśc opowiadania zwie się Succub klub, a w tekście jest napisane wyraźnie: Sukkub, przez dwa k.

Strasznie dużo opisów na początku, ktore z powodzeniem się przeskakuje, by dotrzeć do sedna akcji. Może to nie jest wadą, ale internetowy czytelnik znany jest z pośpieszności.

Zaciekawiłeś mnie opowieścia, idę do cz. 2.


Pozdrawiam,

DoCo
Flauros dnia 25.03.2017 11:35
Literówka, będzie do poprawki :)
Dobra Cobra dnia 25.03.2017 18:05
Tak, trzeba poprosić ktoregoś z Redaktorów, by zmienil zapis tytułu.

DoCo
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty