I can't decide
Whether you should live or die
Oh, you'll probably go to heaven
Please don't hang your head and cry.
Rozdział 7
Pulsujący neon zalewał pokój mdłym, irytującym światłem. Brzęczenie muchy krążącej w powietrzu,
brzęk szkła i dobiegające z zewnątrz odgłosy składały się na nocną symfonię. Edward nalał kolejną szklankę.
Gdzieś tam, wśród betonu i stali kryło się dwóch ludzi, których musiał znaleźć. Dwóch ludzi, którzy nie istnieli,
a w każdym razie nikt nie wiedział, kim są i jak wyglądają. Pięć dni. Wszystkie kontakty sprawdzone. Wszystkie ewentualne
poszlaki także. Wtyczki milczą. Do diabła, nawet specjalnie wystawił się na odstrzał w Chinatown, licząc, że wywoła to jakąś reakcję.
Nic. Absolutna cisza. Pięć dni.
Butelka potoczyła się po podłodze.
To miasto gnije. Czuć to na każdym kroku. Zdycha. Toczy je choroba, a teraz na dodatek ogarnia obłęd.
Obłęd z powodu człowieka, który nie istnieje.
Hawk wstał z trudem z krzesła i zatoczył się w kierunku łazienki. Na moment przypadł do umywalki i przycisnął do
lodowatej porcelany rozpaloną głowę. Z obrzydzeniem popatrzył na swe odbicie w lustrze. Opatrunki po niedawnej bójce
przesiąkły krwią i ropą. Cholerny sukinsyn się stawiał. Na szczęście nie był już taki hardy, gdy poczuł ołów w brzuchu.
Umywalka zimna jak lód.
-Już tu jesteś, co?
-Owszem.
-Wiesz, że kiedyś się doigrasz przez takie włażenie po cichu, co?
-Odwaga i ryzyko są skutkami strachu, mój drogi. Uprzedzając twoje kolejne pytanie- tak, wiem, iż nic nie znalazłeś.
-Więc czego chcesz?
-To proste. Pomóc ci, stary przyjacielu.
Ed opadł ciężko na krzesło przy zastawionym pustymi pudełkami po pizzy, zmurszałymi papierowymi kubkami po kawie i opróżnionymi
butelkami stole. Rozparł się wygodnie i utkwił wzrok w gościu.
-Interesujące. A jak?
-Zawężając pole twych poszukiwań. Udało mi się dowiedzieć kilku interesujących ciekawostek, anegdot i uroczych pogłosek dzięki
uprzejmości Jamesa Harveya, jednego z bezpośrednich zainteresowanych sprawą Czarnej Wdowy.
Ed mimowolnie przełknął ślinę. Wiedział dobrze, jakimi metodami zostały zdobyte te informacje.
Poczuł, jak krew odpływa mu z twarzy.
W odpowiedzi w mroku zalśnił rząd równych, białych zębów.
Ed odchrząknął. Gardło zaczęło go niemiłosiernie drapać. Potrzebował papierosa.
-Mogę?
-Oczywiście, nie krępuj się. Kontynuując...Udało mi się znaleźć to.
Detektyw otworzył aktówkę.
-Taa....-zaciągnął się i powoli wypuścił siny dym przez nos.
-Być może Ci to pomoże w odnalezieniu osoby, na której nam zależy.
-Nie nam, lecz tobie.
-Czyżby? Uważasz, że twoje spotkanie ze Smokami było przypadkowe?
-Szpiegujesz mnie, do cholery?
-Jedynie słucham, co dzieje się w mieście.
Ed wgniótł papierosa z nienawiścią w wypełnioną po brzegi popielniczkę.
-Kiedyś się doigrasz, mówię ci.
-Możliwe. Mam tylko nadzieję, że gdy wytrzeźwiejesz, rzucisz na to okiem.
Eddiemu krew uderzyła do głowy. Z furią zamachnął się w kierunki gościa...Zatrzymał się jednak
tuż przed jego twarzą. Każdy mięsień drżał i płonął.
-Spokojnie, mój drogi. Polecałbym odrobinę odpoczynku od mocniejszych trunków i dużo snu.
A gdy tylko będziesz w odpowiedniejszym nastroju na kolejną przeuroczą pogawędkę...Wiesz, gdzie mnie szukać.
Głowa płonie. Umywalka zimna jak lód. Niedawno obdarte pięści wciąż swędzą i szczypią. Oczywiście, że wie. Zbyt dobrze.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
AnonimowyGrzybiarz · dnia 28.11.2008 12:08 · Czytań: 696 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora: