Kulawy listopad anonsował się tygodniami.
Liście żyły z debetem, oby do pierwszego,
lecz wiatr pozbawił złudzeń córy brzozowe.
Martwą porę roku trzeba przedreptać, poplamić
kawą jak poranny dziennik. Otul się szalikiem
i ciesz istnieniem, spróbuj nim jare uczucia
zostaną oziminą pod wiecznym lodowcem. Skasuję
każdą wiadomość, pokażę, że naprawdę nie mam serca.
Sezon jest niebezpieczny, bo na wierzch wyłazi pleśń
oraz niewywiezione nieczystości stałe, a reumatyczne
kasztany wpadły pod chrupiącą panierkę z liści.
Samobójczego miesiąca nie przerwiesz reklamami,
nie wymienisz go w kantorze. Musimy być pozdrowieni,
bo producent nie dołączył ulotki do opakowania.
Czekają na nas już tylko przeciwwskazania i efekty uboczne.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Tnicu · dnia 30.11.2008 17:45 · Czytań: 582 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora: