Dla śladu, który może gdzieś ktoś tam kiedyś w tym kosmosie pełnym nuklearnego szumu. Jak napisałam w innym z miejsc, w którym przyszło mi zapoznać się z powyższym tekstem:
aż się chce do tego 'wkurwu' mocniej pogestykulować, z ręcznymi wywijasami, rapująco-wierszujący Sisey. I dobrze, gadaj ile wlezie, wiesz przecież, że podobają mi się wszelkie Siseyowe odsłony, lubię różnorodność, a i rozgadanie również, a tu aż można popłynąć, i podrzeć się nawet z odpowiednim rozmachem. W swoim czasie sporo takich tekstów byłam wręcz zmuszona słyszeć codziennie na osiedlu Kopernik w Gliwicach, moje 14 letnie dziecię i potem nieco starsze już, leciało z pamięci takie metrowe wręcz kawałki, przysięgam że udzielało mi się, i sama dzięki temu byłam całkiem wrzaskliwie-rapująca, dawało to upust wszelkim zgromadzonym wewnątrz emocjom, dziś nieco inaczej, bo dziecko mi z domu już uciekło, ale jeszcze nie tak dawno nie byłam matką młodzieżowo odstającą, mogliśmy razem lecieć z szybkim tekstem niemalże równolegle z takimi HWDP i tym podobnymi. I to nie jest oczywiście nic, z czego byłabym dumna, po prostu był taki czas, że było mi to samej potrzebne, działo się, a to wykrzyczenie, ten przyspieszony bit, lawina słów wypowiadanych z niemalże gotowymi do walki pięściami, były wprost niezbędne, żeby wyrzucić z siebie to, co kotłuje się wewnątrz. To niezgoda na to, co wydarza się zarówno w naszym życiu jak i wokół, pewien rodzaj bezsilności przekutej na dobitne, wyraziste słowa, nie ugładzone, ale dokładnie takie, jakie chcemy, żeby zostały usłyszane, nawet jeśli wiemy, że nikt się tak po nas nie spodziewa, a może właśnie dlatego tak, bo dopiero wtedy słowa mają jakąkolwiek szansę.
Wiem dobrze, że takie teksty nie powstają dlatego, że jest cacy i przyjemnie, narasta w nas złość, bunt, który musi w końcu znaleźć ujście i odpowiednią formę, wcześniej czy później ten nagromadzony ładunek wybuchnie. I właśnie dlatego że boli, wyraźnie czuć, że jest autentyczne, a o boleniu naprawdę sporo wiem, i chyba nigdy nie miałam tylu emocji w sobie, co teraz. A ponieważ zaczytuję się w Twoich tekstach nie od dziś, i rozpoznałabym po języku zawsze i wszędzie, dlatego od dawna ufam i wierzę w świadomy wybór słów jak i formy, w przekaz treści, jaką Autor ma do zakomunikowania. Gdybyż dało się jeszcze kiedyś usłyszeć w Twoim głosowo-dźwięcznym wykonaniu...
Pozdrawiam zza chmur, w Wiśle akurat gwałtownie zanosi się na burzę
