Nie jedzcie nerkowców!!! - bassooner
Proza » Groteska » Nie jedzcie nerkowców!!!
A A A
Ja wczoraj zjadłem... i się porzygałem. Bo przecież nie zaszkodziło mi wypicie wcześniej piwa, wódki, piwa, Żołądkowej Gorzkiej i piwa. To te nerkowce. Wiem, bo je wyrzygałem. Hm, a może zielona herbata? Jadłem nerkowce popijając zieloną herbatą. No tak, to pewnie jakaś mieszanina wybuchowa i poszło, znaczy wyszło. Na szczęście prawie trafiłem do kubełka, który żona mi uszykowała po wcześniejszej eksmisji do osobnego pokoju.

Teraz jest w pracy. Ale muszę po nią jechać około piętnastej. Będzie ciężko, ale wezmę jako wsparcie, a właściwie tarczę córkę. Kiedyś widziałem to w jakimś filmie przyrodniczym. Kiedy dochodzi do walki między pawianami, to ten pokonany, żeby nie narazić się na dalsze razy, bierze szybko w ręce pawianie dziecię. Jest wtedy nietykalny, bo... pawianie dziecię to dla pawianów świętość. Dlatego zabiorę córkę. Może żona nie zaatakuje? Po co ja jadłem te nerkowce?

Kiedyś byłem na weselu i zaszkodziła mi jakaś sałatka, bo przecież nie wódka... Łaziłem później przez pół wesela po dworze, po jakiś krzaczorach. Próbowałem się jej pozbyć gilając się paluchem po tym małym zynzelku w gardle - wiecie o co chodzi. Było ciężko, bo co spuściłem łeb na dół to świat wirował mi jak na karuzeli - jak to na weselu po oczepinach. Bo wiecie, na weselu to byle do oczepin wytrzymać. A tempo potrafi być szybkie. Tak to na parkiecie, jak i przy stole. Nie daj Boże usiąść z jakimiś zawodowcami. Wezmą Cię w obroty i już po tobie. Do oczepin nie wytrzymasz, nie da rady, a czasami to nawet do kawy i ciasta. Znajdą cię później nad ranem pod stołem, albo śpiącego z głową w galarcie.
Bo wiecie, na weselu spotyka się świat czerwono winnych intelektualistów z wódczanym ludem pracującym miast i wsi. To są właśnie ci zawodowcy, zaprawieni w bojach, o przepalonych wysokoprocentowymi trunkami rurach. Nie dasz im rady, choćbyś się posrał. Dla nich seta to tak jak łyk czerwonego wytrawnego dla Ciebie. A na spalonej pozycji jesteś już na przedbiegach, na samym początku wesela, a nawet zaryzykowałbym stwierdzenie, że po ubraniu garnituru w domu. Bo ty pracujesz w chłodnych, klimatyzowanych pomieszczeniach. Oni na dachach i rusztowaniach przy falującym powietrzu, kiedy nawet muchy padają z gorąca. Ubierasz się w te letnie sobotnie i parne popołudnie w garnitur... albo nawet nie - wystarczy, że włożysz skarpetki i już Ci jest gorąco. A gdzie tu jeszcze spodnie, koszula, marynara i lakierki, o krawacie nie wspomnę. Ale w domu jest jeszcze znośnie. Najgorsze przyjdzie jak wyjdziesz na zewnątrz. Wychodzisz. Na ulicach pusto. Kto żyw siedzi se nad jakimś jeziórkiem w krótkich nachach i sączy zimne browary. Starsi siedzą w chałupach, żeby im omegi nie wysiadły z gorąca. Ty w pełnym rynsztunku, w garniturze, z kwiatami, telegramem i żoną pod pachą. Już czujesz, że Ci czoło zrosiło i plecy zwilgotniały. Podjeżdża taryfa. Wsiadasz i od razu przypominasz sobie jak to było, jak miałeś auto bez klimy. Wysiadasz pod kościołem z lekka wymięty, a kwiaty od wyjazdu z domu zdążyły podwiędnąć. Za to w kościele jest przyjemnie. Stare mury trzymają chłód i chociaż praktykujesz nieregularnie, a właściwie regularnie nie praktykujesz przyznać musisz, że kościół jest wcale przyjemnym miejscem. Masz na myśli oczywiście temperaturę, bo te wszystkie dzwonki, śpiewy i zawodzenia działają Ci na nerwy. A zdenerwowany jesteś bo idziesz na wesele. Bo nie wypada nie iść. A nie chce Ci się jak cholera. Na dodatek do rodziny żony, a dokładniej do wiejskiego odłamu rodziny żony. Zawodowcy. Msza się kończy. Trzeba niestety wyjść na zewnątrz. Z przyjemnego chłodu do pieca. Ustawiasz się w kolejce do życzeń z przywiędłymi już z gorąca kwiatami. Słońce "przyjemnie" praży w ramiona. Przypomina Ci się scena z filmu "Czterej Pancerni i pies" kiedy to Gustlikowi jakiś Niemiec przestrzelił termos z gorącą grochówką na plecach. Czujesz się podobnie, bo plecy też masz mokre i gorące. Dochodzisz do pary młodej. Nieznajoma dziewucha i nieznajomy chłopak szczerzą się do Ciebie, a ty do nich. Coś tam im życzysz i całujesz wycałowane szczerze przez poprzedników lica. Najgorsze jednak przed tobą.

Jedziesz z jakimś wujkiem i ciotką ich samochodem do świetlicy na wieś w której odbędzie się weselicho. Po raz drugi tego dnia przypominasz sobie jak to jest latem w samochodzie bez klimy w garniturze pod krawatem. Wysiadasz mokry i wchodzisz do świetlicy, jest duszna i gorąca. Na sali duży stół ustawiony w podkówkę i metalowe krzesła o zielonych siedziskach ze skai. Później - jak Ci się "usta" spocą - zauważysz, że zielona skaja jest lekko wilgotna. Goście się zjeżdżają. Jest i w końcu para młoda. Jakieś powitanie, pierwszy taniec itd... Siadacie do stołu. Patrzysz po sąsiadach. Buraczane uśmiechnięte lica, stalowe gangi, białe skarpety i zelówki wskocz - wyskocz. Zawodowcy. Ciasnota potęguje jeszcze bardziej uczucie gorąca. Nie możesz nawet rozchylić zbytnio łokci, żeby przewentylować pachy. Ani się spostrzegasz masz już polane. Zawodowcy się rozkręcają. Walisz lufę. Weszła jak w masełko, może dlatego, że miała temperaturę ciała. Do popicia same dwulitrowe napoje z tanich marketów o wściekłych seledynowych i żółtych kolorach zdradzających ich nienaturalne pochodzenie. Też ciepłe. Po drugiej, ciepłej lufie włosy stają Ci dęba na rękach i odczuwasz jakby, nawet chłód. Ale nie na długo, bo właśnie na salę "wjeżdżają" wazy z gorącym rosołem. Sam nie wiesz dlaczego - może to psychologia tłumu - ale zaczynasz spożywać gorący rosół z makaronem. Jesteś teraz niczym reaktor atomowy. Żywy ogień pali cię od wewnątrz. Pot spływa z czoła na nos, kapie do rosołu. Kiedy kończysz zawodowcy nalegają na następną lufę, którą ktoś polał w trakcie konsumpcji. Po gorącym rosole jest nawet jakby chłodna. Masz dwie możliwości: albo dotrzymasz kroku, co niechybnie skończy się zwaleniem z nóg, albo będziesz unikał dłuższego przebywania przy stole dylając na parkiecie, gdzie królują poleczki i obertasy. Nie wiadomo co gorsze. Jeśliś młody i wydolny - dasz radę. Ale jeśli jesteś po nikotynistą po czterdziestce, prowadzącym siedzący tryb życia i masz stresującą pracę - nie dasz rady i twoje serducho może nie podołać. Do oczepin będziesz leżał z zawałem na OIOM-ie. Musisz przeto mierzyć siły na zamiary i wymiarkować w czym jesteś mocniejszy.

Byłem ze dwadzieścia lat temu na takim. Połowa wesela pracowała w okolicznych lasach jako drwale. Najpierw była wizyta w domu panny młodej. Dwa pokoje, kupa ludzi i z dziesięcioro rodzeństwa w wieku malejącym o rok, półtora. Później był wymarsz wszystkich gości do kościoła, jakiś kilometr po piachu. Ja szedłem w środku pochodu. Kurz wzniecony przez poprzedników uniemożliwiał dostrzeżenie butów. A ja swoje wyglancowałem na cacy. Impreza odbywała się w remizie strażackiej. Było to największe wesele jakie przeżyłem. Było to też wesele, gdzie trzydzieści procent gości to były dzieci w wieku różnym. Miały do dyspozycji duże pomieszczenie wyłożone w całości materacami. Kiedy te młodsze były już zmęczone i śpiące, zanosiło się je po prostu do tej ich "sypialni" i tam leżały pokotem. W miarę zbliżania się oczepin, co słabsi miastowi zawodnicy padali jak muchy. Czerwono - winni intelektualiści nie wytrzymywali tempa narzuconego przez wódczany lud pracujący i zasypiali, czy to przy stole z głową na platerze, czy to gdzieś po krzakach na zewnątrz. Wtedy dołączali do dziatwy śpiącej na materacach, wywlekani na bieżąco przez zawodowców. Trunkiem numer jeden był rozrobiony pół na pół, jugosłowiański spirytus do mycia maszyn w przemyśle spożywczym. Podawany był w butelkach z napisem "Dziś nikomu nie zaszkodzi bo stawiają Państwo Młodzi"... W remizie było tzw. klepisko. Na początku polewano je lekko wodą. Ale później jak ciżba zaczęła dylać, nikt już o tym nie pamiętał i wszechobecny kurz zaczął się unosić coraz wyżej, i wyżej... aż osiągnął poziom nozdrzy. Smarkałem na czarno jak górnik po szychcie. Ale chyba tylko ja zwracałem na to uwagę... no może i panna młoda zniesmaczona postępującą szarością sukni ślubnej. Wtedy dałem radę. Byłem wydolny, a opoką mą był parkiet. Właściwie klepisko. Teraz pewnikiem klękł bym przed oczepinami i kimał zaniesiony przez drwali za giry i za łapy do dziatwy na materace. Bo wiecie, na weselu to byle do oczepin...

A wracając do tematu. Nie jedzcie nerkowców popijanych zieloną herbatą, bo Wam zaszkodzą...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
bassooner · dnia 03.12.2008 09:52 · Czytań: 991 · Średnia ocena: 4,13 · Komentarzy: 11
Komentarze
Miladora dnia 03.12.2008 10:56 Ocena: Bardzo dobre
Basooniu, czyli doczekałam i pośmiałam się przy tym. To cholerne wesele... jakbym była na nim. :lol:
Popraw - "ze skai" - na "ze skaju".
"zielona skaja" - na "zielony skaj"
Nie nastawiałam się na szukanie błędów, bo czytało mi się gładko, dlatego daję 5 i uciekam. :D
ginger dnia 03.12.2008 11:23 Ocena: Bardzo dobre
Faktycznie - poszło gładko :D Wstyd się przyznać, ale jeszcze nigdy na weselu nie byłam... Więc wszystkie tego typu historie są dla mnie szalenie interesujące. Napisane naprawdę przyjemnie, więc już nie marudzę, tylko stawiam bdb i wzorem Mili uciekam ;)
valdens dnia 04.12.2008 14:26 Ocena: Bardzo dobre
Bardzo fajne :yes: Zdecydowanie najlepszy produkt jakim nas do tej pory poczęstowałeś.

Mam tylko kilka sugestii. Zawsze je mam.

Cytat:
śpiącego z głową w galarcie.

galarEcie. zjadłeś E

Cytat:
Ubierasz się w te letnie sobotnie i parne popołudnie w garnitur

:confused: ubierasz popołudnie?

Cytat:
Najgorsze jednak przed tobą.

dlaczego "tobą" jest z małej litery, skoro "ciebie" zawsze piszesz z wielkiej? proponowałbym zamianę wszystkich Ciebie i Tobą na małe.

Cytat:
do świetlicy na wieś w której odbędzie się weselicho.

brak przecinka w oczywistym miejscu (do tych mniej oczywistych miejsc nigdy się nie doczepiam)

Cytat:
Ale jeśli jesteś po nikotynistą po czterdziestce

błąd ortograficzny w neologiźmie ;) powinno być - ponikotynistą :yes:

bdb
valdens dnia 04.12.2008 14:33 Ocena: Bardzo dobre
Aha, jeszcze jedno. Generalnie podoba mi się narracja, jej rozplanowanie itd., ale nie podoba mi się to, co zrobiłeś pod koniec: postanowiłeś wspomnieć o jakimś innym weselisku twórząc jakby osobne opowiadanie. na cholerę? nie dałoby się tych dwóch połączyć? Olać prawdę - że to dwa różne były. pisarz ma prawo do fikcji literackiej.
Firewarrior dnia 04.12.2008 15:28 Ocena: Dobre
Fajnie się to czytało :D
bassooner dnia 04.12.2008 16:27
poprawię, poprawię... ale czasu na razie nie mam... co do " w galarcie" to u nas tak się gada, a i słowo mi się podoba, co do zakończenia to taki osobisty wątek, który przeżyłem... sie jeszcze zastanowię... kocham pa pa
zapomin dnia 09.12.2008 18:10 Ocena: Bardzo dobre
niezły... tekścior oczywiscie nie galart choć wyraz galart jest super i ma zostać :D
annutka dnia 16.01.2009 00:54 Ocena: Świetne!
dobry jesteś. lllubię
pani jeziora dnia 27.01.2009 17:24 Ocena: Bardzo dobre
galart, racja ;)

pyrlandia pozdrawia ;)
MarioPierro dnia 19.05.2009 19:17 Ocena: Świetne!
Bassooner, nie zwymiotowałem czytając ten tekst, za to ty wymio...yyyy, wymiatasz!!!
bassooner dnia 20.05.2009 13:08
taaa... na weselu bywa różnie... z zawodowcami... ;-)))
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty