Atak Krwiożerczych Trupów z Marsa! - amoryt
Proza » Historie z dreszczykiem » Atak Krwiożerczych Trupów z Marsa!
A A A
-On wciąż tam stoi. Psia jego mać.
Już mnie brew bolała od przyciskania oka do tego wizjera. Obraz po drugiej stronie nie chciał się jednak zmieniać. On wciąż tam stał.

Przedpołudnie spędziłem na zabijaniu deskami jednego z okien w jadalni. Dranie musiały chyba rui jakiejś dostać, przez całą noc pastwili się nad zaporą. Parę gwoździ wypadło, jedna z desek była złamana. Kląłem i kląłem, a młotek wystukiwał równy, powolny rytm na drewnie. Stuk i puk. Młotek przyjemnie ciąży w dłoni. Stuk i puk. Przynajmniej miałem co robić. Nie musiałem myśleć o Nim.

Potem sprawdziłem inne okna, nie można było wierzyć szczęściu. Jeszcze pięć czekało na mnie i mój młotek. Przechodząc koło drzwi wejściowych nie umiałem się powstrzymać. Zbliżyłem twarz do judasza. Świat po drugiej stronie powykręcany był w nieeuklidesowe kształty i ciężko było ocenić, co właściwie widziałem. Dobrze że okna na parterze były zabite, nie kusiło mnie teraz, by przez jedno wyjrzeć. On zobaczyłby mnie wtedy i zarżał przyjaźnie. Zachęcająco. Chciał bym wyszedł. A skoro chciał, bym wyszedł, znaczyło to tylko, że pragnął mojej śmierci. Nie dziwię się mu, kawał ze mnie skurwiela i ostatnio wszyscy chcą zobaczyć, jak konam, ale nie znaczy to, że sam się w taki scenariusz wepchnę. Posadziłem dupsko na starym fotelu, który zajmował centralne miejsce bawialni. Położyłem ręce na oparciach. Czułem wyraźnie pod palcami przetartą skórę. Jedyny mebel jaki ostał się z mojego starego mieszkania. Nienawidziłem go wtedy i nienawidzę go teraz, ale jest niestety jedyną pamiątką tego, że świat był kiedyś normalny.

Podrapałem się po dawno niegolonej brodzie. Podobały mi się te nowe włosy. Widziałem w lustrze, że dodają mi wieku i powagi. Gdyby nie mój, już nieaktualny, profil zawodowy, to bym dawno zarósł, obrósł gęstą szczeciną. Ale mieliśmy pierwszego dnia pracy pogadankę z typami od PR i dali nam, nowym, broszurę dotyczącą dress code. Że garnitur, że krawat, że gładka morda. Standard, ale zabrał mi na kolejne osiem lat odwieczne marzenie bycia bardziej męskim. Nie wiem, czy śmiać się z tego, czy płakać, że zagłada świata dała mi wreszcie wolność do zapuszczenia brody.

Powiedziałem na głos te myśli Melvinowi. Siedział obok mnie na bliźniaczym fotelu. Burknął coś tylko, wypluł chrząstkę i wrócił do obgryzania stopy jakiegoś typa, którego zgodziłem się przenocować poprzedniego dnia w moim forcie. Wzruszyłem ramionami. Przynajmniej Mervin nie jest głodny. Nie muszę go wiązać na noc łańcuchem do ściany.

No tak, ale kim jest Melvin? Melvin jest zombim. Takim stereotypowym zombi kulejącym na jedną nogę, w podartym ubraniu i ograniczającym swoją komunikację do całej gamy chrząknięć, warknięć i jęknięć. Jesteśmy tu razem już tak długo, że prawie rozumiem, co one znaczą. Melvin jest mądrzejszy od wszystkich innych zombie, jakie widziałem i zabiłem, ale wciąż nie do końca mu ufam. Cwaniak chyba specjalnie zachowuje się nieco antagonistycznie względem mnie, bo wie, że dzięki temu ma za darmo szamę. Póki co zabiłem dla niego ponad trzydzieści osób, a ten drań nawet nie podziękował. Siedział tylko w swoim fotelu i obgryzał kości. Tak jak teraz. Ale taki zombie to od żony lepszy jest. Za wiele nie brudzi, nic nie gada i jeśli coś do fortu nieproszonego wejdzie, to zje nieproszonego gościa. No. Czysta bajka. I mogę gadać do niego do woli. Dwa lata rozmawiałem sam ze sobą i takie nawijanie do siebie zdrowo ryje psychikę. Tak serio, serio, że aż wierzysz w to co Nietzsche napisał. A teraz miałem Melvina, mój fort i życie trwało dalej.

Po omacku wyszukałem butelkę wody, która stała u podstawy fotela. Dopiłem do końca i rzuciłem butelkę w kąt. Potem się posprząta. Spojrzałem na Melvina. Chyba wysysał właśnie szpik kostny.
-Nie wkurwia cię, że te śmieci przeżyją nas o paręset tysięcy lat? To takie... Smutne.
Melvin skomentował moje problemy egzystencjalne wypłynięciem swego lewego oka z oczodołu. Westchnąłem poirytowany. Zawsze tak skurwiel robił na znak, że pierdolę od rzeczy. Kiedy widział drugim okiem, że nie będę kontynuować, wchłaniał to wypłynięte na swoje miejsce i zaczynał obgryzać palce, spluwając na bok paznokciami Bezczelny drań.
-Dobra, też się pierdol. Zobaczmy, co nasz gość miał w plecaku.
Poszedłem do kuchni po wielki plecakotron turystyczny. Nasz turysta był wyśmienicie zaopatrzony. Lubię takich. Zawsze dużo zostaje dla mnie. Wypakowałem z niego całą zawartość na stół. W większości były to racje żywnościowe typowe dla wojska. Dobra rzecz, bo straci ważność, kiedy moje gnaty zaczną się rozsypywać się na wietrze ze starości. Miał mało wody, ale to mnie najmniej obchodziło. Najważniejsze, że miał jakieś książki.
-Melvin! Eureka!
Wróciłem do niego biegiem i zamachałem zdobyczą przed jego na wpół zgniłą twarzą. On tylko zamachał ręką,
by mu nie przeszkadzać, bo właśnie wyciągał zębami ścięgna. Ja zaś piszczałem ze szczęścia, jak nastolatka na koncercie boysbandu.

Muszę to podkreślić. Ponad trzy lata w jednym miejscu, bez krztyny nowości potrafi zabić całą przyjemność z życia. Wiem, wiem, zagłada cywilizacji i atak chmary zombie też, ale nuda jest jeszcze gorsza. Okej, zombie chcące wydrapać ci mózg, dodają kopa adrenalinowego, ale jak się żyje w bezpiecznym forcie, to pojawia się problem. Niestety nie udało mi się nauczyć Melvina grać w ping ponga, więc problem tylko się powiększał. Każdy w takiej sytuacji odkrywa w sobie miłośnika literatury. Książki, komiksy, listy, stare magazyny, nawet brukowce. Cokolwiek wydanego drukiem staje się świątynią rozrywki, kiedy cała elektryka w sąsiedztwie nie działa od armagedonu.

Zadowolony ze zdobyczy wróciłem na swój fotel. Zajmę się i przestanę myśleć o Nim. Przestanę wreszcie myśleć o cholernym jednorożcu. Jednorożcu co to sobie stał przed moim fortem. Był tam od jakiegoś tygodnia, skubał trawkę i mnie wkurwiał. Zgaduję, że róg ma od promieniowania. To by tłumaczyło też, czemu go zombiaki jeszcze nie łyknęły, ale prawdę mówiąc, to chuj wie. Możliwe, że już zdążyłem oszaleć. Może nie. Ważne, że myśl o tym jednorożcu uwiera mnie paskudnie w głowie. Głównie dlatego, że on nie chce odejść. Nie wiem na co, lub po co czeka. Jeśli naprawdę myśli, że do niego wyjdę, to niech tym bardziej spierdala. Tu jest mi dobrze. Mam łóżko, jedzenie, świeżą wodę ze studni i mojego Melvina, z którym mogę pogadać. Więcej od tego świata nie oczekuję. Niech wszystkie jednorożce spierdalają.

Kolejna noc przyniosła tylko więcej hałasu. Słyszałem jak trupy zbierają się pod twierdzą i dobijają do ścian. Charkot tysięcy zgniłych gardeł wypełniał noc. Zasnąć się od tego nie dało. Dawno tak bardzo nie tęskniłem za prochami na sen. Tylko przewracanie się z boku na bok mi zostało. Było późno, w łóżku tylko ja i kołdra, więc myślałem o tym, co onegdaj się działo. O pracy, rodzinie, dziewczynie. Takie tam, sentymentalne pierdoły. Nie czułem jednak pragnienia, by to wszystko wróciło. O nie, nie, nie. Wręcz przeciwnie. Wreszcie nie miałem wokół siebie osób, które tylko mi rozkazywały. Umyj zęby, posprzątaj kuchnię, zrób raport na jutro. Wszystkie te bzdury zniknęły z mojego życia na dobre wraz z zagładą świata. Mogłem się teraz tylko uśmiechać. Nawet jeśli byłem zmęczony od niewyspania. Zabijałem więc czas myśląc o tym, co psuło mi onegdaj dni. Od przedszkola do pracy w korporacji. Wszyscy nauczyciele, którzy wciskali mi do łba kretyńskie, nikomu niepotrzebne informacje, zamiast nauczyć czegoś pożytecznego w życiu. Ciotki i wujkowie przez których musiałem zawsze krawat nosić na rodzinnych spotkaniach, bo by plotki poszły w eter, że niechluj jestem. Kochający rodzice, którzy swoją miłością wpędzili mnie w wizyty u pięciu terapeutów. Dziewczyna, która tylko wymagała i pragnęła dziecka. Szef, który sapał mi do ucha obelgi, jeśli nie miałem choćby koszuli uprasowanej Teraz oni nie żyli, a ja miałem swoją twierdzę i Melvina.
I kto teraz jest, kurwa szefem?! Zasrańce.

Usłyszałem nagle hałas z parteru. Wyraźnie doszedł do mnie jęk łamanego drewna i brzęk bitego szkła. Głośny jęk zombich. Dranie wreszcie dostały się do mojego sanktuarium. Musiało się to kiedyś wydarzyć, zbyt długo już tu siedziałem. Dobrze przynajmniej, że miałem przy sobie strzelbę i parę innych zabawek. Melvin nie narzekał, że nigdy mu do końca nie zaufałem.

Wybiegłem z sypialni w kierunku schodów. Nie miałem bladego pojęcia ile ich tam będzie, liczyłem na parę, leniwych sztuk, którym się poszczęściło. Nie spodziewałem się, że zobaczę hol pełen chodzących truposzy. Mój prywatny las umarlaków. I wszystkie patrzyły teraz na mnie swoimi pustymi, głodnymi oczkami. Strzeliłem jeden i drugi raz, tylko ich tym rozwścieczając. Na ratunek przybył nikt inna jak Melvin. Nie wierzyłem własnym oczom, ale mój martwy przyjaciel blokował swoim ciałem dostęp do schodów, trzymając się kurczowo ściany. Monstra skłębiły się w tym miejscu i jasne było, że Melvin nie wytrzyma długo. Nie pozwoliłem, by jego poświęcenie poszło na marne. Wyrwałem zawleczki z dwóch granatów odłamkowych i rzuciłem w jego kierunku. Trafiłem go jednym w plecy. Wykręcił makabrycznie kark i spojrzał na mnie po raz ostatni. Miał wypłynięte oko. Mój wspaniały przyjaciel Melvin.

Aż podłoga zadrżała od tego wybuchu. Nie wierzyłem, że na tym się skończy ten atak, więc biegłem dalej korytarzem. Jęki umarłych były cichsze, ale wciąż słyszalne. Musiałem się wydostać z mojej twierdzy. Na taki wypadek zostawiłem przypiętą do jednego z okien linę drabinkową. Trzeba było odpiąć parę rzepów i już chłodny, nocny wiatr smagał gołą skórę karku. Szkoda, że nigdy tego nie przećwiczyłem. Draństwo było bardziej chybotliwe od... Od... Od sam nie wiem czego. Ledwo byłem w stanie utrzymać pionową pozycję, a co dopiero schodzić w dół. Oddychałem szybko, nerwowo ściskając kolejne szczebelki. Zejście trwało wieczność i wyczerpało mnie. Nieważne. Trzeba było uciekać. Miałem broń, miałem wiedzę, jak przeżyć w tym świecie. Czego więcej potrzeba?

Oczu dookoła głowy. To po pierwsze. Zombie wyskoczył dosłownie znikąd i uczepił się mojej ręki. Jego zimne, sztywne palce wbiły się głęboko w skórę. Nie zdążył mnie przewrócić, a już wyskoczyła za nim chmara jego pobratymców. Naciskałem spust strzelby raz za razem, ale teraz to prędzej trafiłbym w księżyc niż w jednego z tych maszkaronów. Szarpałem się, walczyłem, ignorowałem ból, ale jasne jak słońce było, że to koniec. Tak po prostu. Zapłata za grzechy. Prawie się z tym pogodziłem. Wciąż trzymając mnie za ramię, truposz pchnął i powalił nas na ziemię. Aż mi zamigotało przed oczami. Miałem jednak wystarczająco dużo rozumu, by pamiętać, że w kaburze przy udzie była broń. Chwyciłem za pistolet.

Zombie zatrzymały się nagle i znieruchomiały, nim obnażyły swoje zgniłe zęby. Ich mętne, krowie spojrzenia szukały czegoś w ciemnościach. Nigdy nie myślałem, że ujrzę coś, co nazwać można było zaniepokojonym żywym trupem. Po chwili, zza wielkiego krzaka, wyskoczył On. Piękny i muskularny o gładkiej, błyszczącej sierści. Miażdżył swoimi kopytami czaszki zombiaków. Kroił świetlistym rogiem ich ciała. Obalał własnym cielskiem i gruchotał kości. Nawet nie drgnąłem, tak bardzo porażony byłem tym widokiem. Nie minęły chwile, a On zabił wszystkich zombiech w okolicy. Stał teraz nade mną paradnie, dumnie wyprężony.
Cholerny jednorożec uratował mnie.

Nie spodziewałem się tego. Pochylił się gwałtownie i wbił swój róg w mój bark. Tak bardzo bolało, że w pierwszej sekundzie nie byłem w stanie krzyknąć. Wygiąłem się tylko spazmatycznie, rozdziawiając szeroko usta. Kopałem ziemię, starając się odsunąć, ale On przyszpilił mnie do niej. Potem szarpnął rogiem, wpierw w górę, potem w dół i odsunął się wreszcie. Smród palonego mięsa wypełniał moje nozdrza. To wszystko było ponad mnie.

Obudziłem się rano. Lub w południe, ciężko było stwierdzić. Byłem przemarznięty i już zmęczony. Jednorożec wciąż stał nade mną, chyba nawet w tym samym miejscu. Nigdzie nie było nowych zombie. Chyba mogłem to wszystko nazwać małym cudem. Mimo bólu uniosłem głowę, chciałem być pewien co do jednej rzeczy. Ujrzałem moją odciętą rękę. Przedramię było rozszarpane do samego mięsa. Wszędzie widać było ślady zębów. Gdyby nie amputacja, stałbym się jednym z truposzy. Jednorożec naprawdę mnie uratował.
-Nie zrobisz mi tego, skurwielu - Syknąłem cicho. - To ja zdecyduję, kiedy umrę.
Wyszarpnąłem pistolet z kabury. Pociągnąłem za spust trzy razy i trzy naboje trafiły jednorożca między oczy. Koń zachwiał się, zatoczył pijacko wpierw w jedną, potem w drugą stronę. Na koniec padł bezładnie na lewy bok. Jego ciało już było nieruchome, mięśnie rozluźniały się. Krew wciąż wypływała z jego głowy. Tylko tyle trzeba było, by go zabić. Nie miałem siły wstać. Leżałem tak przez resztę dnia, walcząc ze sobą, by nie stracić przytomności. Trupy przyszły po mnie w nocy.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
amoryt · dnia 05.12.2008 14:36 · Czytań: 6468 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 8
Komentarze
valdens dnia 06.12.2008 13:19 Ocena: Bardzo dobre
amoryt raczej nie potrzebuje głaskania po główce, więc od razu przejdę do konkretów :D

Cytat:
Dranie musiały chyba rui jakiejś dostać, przez całą noc pastwili się nad zaporą.

pastwliły

Cytat:
Ale mieliśmy pierwszego dnia pracy pogadankę z typami od PR i dali nam, nowym broszurę dotyczącą dress code.

powinien być przecinek po "nowym". pewny nie jestem, ale coś tu nie gra

Cytat:
Za wiele nie brudzi, nic nie gada i jeśli coś do fortu nieproszonego wejdzie, to zje naszego gościa.

"naszego gościa" jakoś mi nie pasi (może dlatego, że wiadomo dokładnie, o kogo chodzi). wolałbym coś w stylu: "...to zje i po kłopocie" albo "...to zje to i spokój", "...po sprawie"

Cytat:
Ręką po omacku wyszukałem butelkę wody, co stała u podstawy fotela. Dopiłem do końca i rzuciłem pojemnik w kąt.

więc butelkę czy pojemnik?

Cytat:
Zawsze tak skurwiel robił na znak, że pierdolę od rzeczy. Kiedy widział drugim okiem, że nie będę kontynuować, wchłonął to wypłynięte na swoje miejsce i zaczął obgryzać palce, spluwając na bok paznokciami.

powinno być: "Kiedy widział drugim okiem, że nie będę kontynuować, wchłaniał to wypłynięte na swoje miejsce i zaczynał obgryzać palce, spluwając na bok paznokciami." (jako czynności powtarzające się)

Cytat:
Cokolwiek wydanego drukiem staje się świątynią rozrywki, kiedy cała elektryka w sąsiedztwie wysiadła rok po armagedonie.

po "rozrywki" powinna być kropka, a tą cała informację o wysiadce elektryki powinieneś wysłać w inne miejsce, trochę wcześniej, gdzieś wyżej

Cytat:
Głównie dlatego, bo on nie chce odejść.

że on nie chce odejść

Cytat:
bo by plotki poszył w eter

literówa - poszły

Cytat:
Wybiegłem z sypialni w kierunku schodów. Nie miałem bladego pojęcia ile ich tam będzie. Nie spodziewałem się, że zobaczę hol pełen chodzących truposzy.

no ja myślę, że raczej mógł się spodziewać. a Ty mówisz, że bladego i tak dalej...

Cytat:
Wykręcił makabrycznie kark i spojrzał na mnie po raz ostatni. Miał wypłynięte jedno oko. Mój wspaniały przyjaciel Melvin.

wyraz "jedno" spokojnie możesz wyciąć


Cytat:
Zejście trwało wieczność, choć zegarek pokazał, że straciłem tylko minuty. Nieważne.

masz rację, nieważne. niepotrzebne jest to o tym zegarku. spowalnia akcję, a dodatkowo nie jest wiarygodne, żeby spanikowany schodząc po takiej drabinie sprawdzał, która godzina

Cytat:
Miałem broń, miałem wiedzę, jak przeżyć w tym świecie. Czego więcej potrzebuję?

Czego więcej potrzeba? - chyba tak by było zgrabniej, chyba

Cytat:
Wciąż trzymając mnie za ramię, truposz powalił mnie na ziemię.

mnie , mnie. powtórzenie, które trochę drażni, a co gorsza nie mam dobrego pomysłu, co z tym zrobić

Cytat:
Jednorożec wciąż stał obok mnie, chyba nawet w tym samym miejscu.

nade mną - byłoby tak bardziej hmm no wiesz, że otwiera oczy a nad nim... obrazowo

Cytat:
Nigdzie nie widziałem, nie słyszałem innych umarlaków.

jakich innych? przecież on ciągle żyje i jednorożec też jeszcze żyje

Cytat:
-Nie zrobisz mi tego, skurwielu. - syczę cicho - To ja powiem, kiedy umrę.

kropka w złym miejscu

bdb

P.S.
Bardzo fajny tytuł. :yes:
SzalonaJulka dnia 06.12.2008 14:10 Ocena: Bardzo dobre
kolejna wizja końca świata ludzi - ale cholera wciągająca
amoryt dnia 06.12.2008 23:54
poprawione. dzięki, valdens.

tytuł niby fajny, ale tłumów nie przyciągnął :p
jak wysmaruję tekst o wampirach pewnikiem stado nieletnich dziewoj się zaraz zleci.

i czemu nikt nie pyta, co tu robi jednorożec?!
coraz ciężej dziś ludzi zadziwić.....
valdens dnia 06.12.2008 23:59 Ocena: Bardzo dobre
hmm, szczerze mówiąc, nie zadałem sobie tego pytania. Zadałem sobie inne: "dlaczego on go zabił?" Ale rozwikłałem zagadkę jakieś 3 minuty później, nastawiając wodę na kawę, więc już nie muszę pytać. :D
amoryt dnia 07.12.2008 08:29
mam nadzieję, że to z powodu ostatnich słów herosa udało się rozwikłać zagadkę. dodałem je, bo moja dziewczyna powiedziała mi, że zbyt niezrozumiałe jest, dlaczego go zabił.
Jack the Nipper dnia 07.12.2008 11:28 Ocena: Dobre
Cytat:
W bawialni posadziłem dupsko na starym fotelu, który zajmował centralne miejsce


Sugestia: Posadzilem dupsko na starym fotelu, który zajmowal centralne miejsce w bawialni.

Cytat:
Położyłem ręce na jego oparciach.


Jego - zbędne

Cytat:
już nieaktualny, profil zawodowy, to bym już


któreś "już" - zbedne

Cytat:
Standard, ale zabrał mi odwieczne marzenie bycia bardziej męskim na kolejne osiem lat.


Sugestia: Standard, ale na kolejne osiem lat zabrał mi marzenie bycia bardziej męskim.

Cytat:
razem już tak długo, że już prawie


2 x już

Cytat:
zachowuje się minimalnie antagonistycznie


nieco antagonistycznie

Cytat:
Ręką po omacku wyszukałem butelkę wody, co stała

1. ręką - zbędne
2. co stała -> która stała

Cytat:
wypłynięciem jego lewego oka


raczej: "swego lewego oka"

Cytat:
Zobaczmy co nasz gość miał w plecaku.
Poszedłem do kuchni po wielki plecakotron turystyczny. Nasz gość


1. przecinek po "zobaczmy"
2. nasz gość x 2 - powtórka

Cytat:
kiedy moje gnaty zaczną ze starości się rozsypywać się na wietrze


kiedy moje gnaty zaczną rozsypywać się ze starości.

Cytat:
Nie wiem na co czeka, lub po co.


Nie wiem na co, lub po co czeka.

Cytat:
Było późno, w łóżku byłem tylko ja i kołdra, więc myślałem o tym, co było kiedyś.


3 x było/byłem/było

Cytat:
którzy swoją miłością wpędzili mnie w wizyty u pięciu terapeutów, którzy zarobili na mniej na najmniej trzydziestoośmio


1. 2 x ktorzy
2. "zarobili na mniej na najmniej" - własciwie co chcialeś napisac?

Cytat:
miałem przy sobie strzelbę i parę innych zabawek. Melvin nie miał


miałem - miał

Cytat:
przybył nikt inna a Melvin.


nikt inny jak

Cytat:
Miałem jednak wystarczająco dużo rozumu, by pamiętać, że mam


mialem - mam

Cytat:
krzaka, wyskoczył on


Na początku On/Nim było wielka litera a tutaj nie, czemu?

Cytat:
Miażdżył swoimi kopytami czaszki zombiaków. Kroił swoim świetlistym rogiem ich ciała. Obalał swoim


3 x swoimi (pewnie to celowo, ale można sie bez ttego obejśc)

Cytat:
a on zabił wszystkich


niekonswkwentnie "on" mała literą.
ginger dnia 07.12.2008 14:08 Ocena: Bardzo dobre
No dobrze - co tam robi ten jednorożec...? Dlaczego go zabił, wiem (chyba), ale skąd on się tam wziął, to nie mam pojęcia. Coś było o mutacjach, ale żeby zaraz jednorożec...? Wytłumacz mi proszę :D
A tekst naprawdę interesujący. Jak zobaczyłam tytuł, to się troszkę wystraszyłam, ale jak zobaczyłam, że to Twoje, to zaraz się za czytanie zabrałam :yes: I nie żałuję, bo pomysł przedni. Też mi się z "Jestem legendą" kojarzy, ale się nie przejmuj, bo z tym filmem sporo mi się kojarzy. Może dlatego, że to jeden jedyny film o biegających luzem żywych trupach, który nie dość, że obejrzałam do końca, to jeszcze mi się spodobał :D Więc to koniec końców komplement jest :D
Na jednorożca pomysłu nie mam, ale obiecuję, że się nad tym zastanowię :yes: A jak nie to wrócę po wyjaśnienia :D
Gratuluję :D
wlasnietam dnia 28.03.2009 01:06 Ocena: Świetne!
Niech wszystkie jednorożce spierdalają. :D
Cudowne. Szkoda tylko, że nasz główny bohater był na tyle burakiem by zabić tego fajnego jednorożca.
O tym można by napisać dłuższe opowiadanie, na kilkadziesiąt stron.
Zombie, hm. Dobry, ciekawy temat który nigdy się nie nudzi.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty