-Co robimy? - spytał Jacek, siedząc już w wozie, obok kumpla. Krzysiek wzruszył ramionami.
-Stary, wiem, że jesteś w kiepskim stanie, ale opanuj się. Pytasz, co robimy, jakbyś nie wykonywał tych czynności od dwudziestu lat.
-Jedziemy do jego rodziców- to było bardziej pytanie niż stwierdzenie. Krzysiek syknął przez zaciśnięte zęby.
-Rany boskie, Jacek, wyluzuj! Wiem, że to twoja bratanica, ale...
-Gówno wiesz- warknął Jacek z pierwszą nutką stanowczości. Krzysiek raz jeszcze wzruszył ramionami.
-Korek- mruknął i jednym ruchem wsadził na dach koguta. Ludzie, klnąc, zjeżdżali na boki, kiedy Krzysiek pruł ponad setką przed siebie. Po dłuższej chwili zwolnił.
-Czyja kolej na zawiadamianie? - Jacek jęknął. Jeśli mieli sprawę o zabójstwo, na zmianę zawiadamiali rodziców ofiary. Teraz była jego kolej.
-Nadrzeczna 5. To tutaj- Jacek pierwszy wyskoczył z samochodu, ale to Krzysiek zapukał do drzwi domku jednorodzinnego.
-No, nareszcie! - warknął ktoś z wewnątrz. Uśmiech na twarzy niewysokiej kobiety zamarł, kiedy na progu, zamiast syna, zobaczyła dwóch nieznajomych mężczyzn. Za Martą stanął jej mąż, Karol.
-O co chodzi?
-Jesteśmy z policji- Krzysiek mignął odznaką i spojrzał spod oka na kumpla, po czym westchnął ciężko, bo Jacek stał obojętny na wszystko: było jasne, że nie ma co czekać, aż się odezwie.
-Tak? - na twarzy kobiety pojawił się wyraz lęku. -Czy coś z Michałkiem?
-Przykro mi to mówić, ale państwa syn nie żyje. Został zamordowany- wyrecytował policyjną formułkę.
Zapadła głucha cisza. Dopiero po chwili Karol z wysiłkiem objął zesztywniałą żonę i gestem zaprosił gliniarzy do środka.
-Proszę wejść, z pewnością będą państwo coś chcieli wiedzieć...
-No i niczego się nie dowiedzieliśmy. Chłopak grzeczny, uczynny, odpowiedzialny, pilny, nie ma kłopotów, szykował się do matury... Tanie to wszystko.
-Ta, co z tego? - Krzysiek z trudem powstrzymał się, żeby nie palnąć kolegi, ale zdobył się na ten wysiłek tylko dlatego, że był sumiennym kierowcą i postanowił uważać bardziej na drogę niż Jacka.
-Jacek, dobra, zawiozę cię do domu, jutro rano pomyślimy, co dalej. Opanuj się, chłopie, znajdziemy ją! No i chyba powinieneś zadzwonić do brata, co?
-Po co?
-Chyba chciałby wiedzieć, co się stało z jego córką, nie sądzisz?!
Nie zamienili już ani słowa aż do chwili, kiedy stanęli przed domem Jacka.
-Do jutra! - krzyknął Krzysiek przez otwartą szybę. Jacek jeszcze długą chwilę stał nieruchomo.
-To była moja córka- szepnął w końcu i zawrócił do drzwi.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
lina_91 · dnia 16.02.2007 16:35 · Czytań: 716 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: