Nie, nie miał sił, żeby jechać teraz do brata. Ale musiał to zrobić. Nie chciał powiadamiać go o tragedii przez telefon. Z trudem się opanowując, odpalił swojego hyundaia coupe. Justyna kochała ten samochód, sama chciała mieć taki sam. Nie, nie będę teraz o niej myślał, postanowił. Oszalałe myśli jednak nie chciały słuchać woli.
Do drzwi z tabliczką "Patryk i Maja Mialikowie" nie zapukał, tylko od razu zaczął się dobijać, w dziwnym ataku paniki.
-Co jest, pali się? - warknął nieprzyjemnie jego brat, otwierając drzwi i wpuszczając Jacka do środka. Maja, w szlafroku, leżała na kanapie w salonie. Na jej widok Jackowi zrobiło się gorąco i jego myśli wykonały nagły zwrot.
-O co chodzi? Nie wiesz, co z Justyną? Miała wrócić ponad godzinę temu.
-Właśnie o to chodzi. Justyna zniknęła - zmusił się, żeby odwrócić wzrok od kobiety i spojrzeć na brata.
-Jak to?
Jacek westchnął i usiadł na fotelu. Spojrzał w ciemne oczy Mai i całą siłą woli zaczął jej nakazywać spokój. Jego serce nie mogło znieść jej łez.
-Justyna była z Michałem... Jak on tam miał... Baranowskim. Chłopak nie żyje. Został zamordowany w drodze powrotnej z randki. Justyna zniknęła, nie wiadomo, co się stało.
Brązowe oczy Mai spoczęły na nim z takim przerażeniem, że zadrżał. Wszystko, co przeżył w ciągu tego wieczoru, było niczym w porównaniu z udręką, jaką sprawiła mu tym jednym spojrzeniem.
-Ten gnojek... - Jacek, znając gwałtowny charakter brata, natychmiast wstał.
-Chłopak nie żyje! Jak możesz myśleć, że on coś jej zrobił?!
-Od początku mi się nie podobał... Kto prowadzi sprawę?
-Ja i Krzysiek.
-Ale... - głos Mai drżał. -Myślisz, że to dobry pomysł? - Jacek wzruszył ramionami. Już cisnęła mu się na usta cięta odpowiedź, ale się powstrzymał. To dopiero byłby zły pomysł.
-No, dobra, to ja będę się zbierał.
Pożegnała go głucha cisza.
***
-Są wyniki sekcji?
-Za dużo wymagasz, stary. Będą dzisiaj po południu.
-Świetnie - warknął Jacek. Nie dość, że wciąż nie mógł opanować lęku o zaginioną dziewczynę, był niewyspany i głodny. W małym biurze na komisariacie wychylił kubek kawy.
-Prawda? Ale część roboty już mamy z głowy. Bartek przepytał sąsiadów, ewentualnych świadków, wiesz...
-Jakieś ślady?
-Poza tym, co znaleźli na chłopaku, nic.
-Da się wyodrębnić DNA?
-Pracują nad tym.
-Więc od czego zaczynamy?
Krzysiek założył kurtkę i wziął kluczyki od samochodu.
-Ktoś widział wczoraj podejrzanych typków kręcących się po tej okolicy. Bartek mówi poza tym, że powinnyśmy pogadać z klasą obojga. Chodzili do tego samego liceum.
-No, to jedziemy...
***
Z gabinetu dyrektora Krzysiek wyszedł rozbawiony, a Jacek wściekły. Nie dowiedzieli się niczego. Skierowali swoje kroki najpierw do klasy Michała. Uczniowie już wiedzieli. Dziewczyny siedziały sztywno na swoich miejscach, niektóre na wymalowanych twarzach miały ślady łez. Chłopcy, pozując na twardzieli, udawali, że nic się nie stało. Nauczyciela nie było w klasie.
-Ty, ja wiem, że on był całkiem przystojny, ale żeby aż tyle dziewczyn za nim płakało? - syknął do przyjaciela Krzysiek. Jacek szybko przeliczył zapłakane twarze: dobra połowa uczennic.
-Chrzanisz - Krzysiek wzruszył ramionami.
-Jesteśmy z policji. Chcielibyśmy z wami porozmawiać o waszym koledze, Michale Baranowskim. Prowadzimy dochodzenie w sprawie jego śmierci. Każda wiadomość może okazać się cenna.
Jacek skrzywił się, słuchając tego przemówienia. Krzysiek zawsze chrzanił tak, jakby stał przed kamerą: obojętnie, zimno.
"A ja myślałem, że o zniknięcie Justyny", zastanowił się w myślach.
-Na przykład jaka? - zapytał ktoś.
-Jaki był? Co go interesowało?
-Dziewczyny! I noga - wyrwał się jakiś osiłek.
-To znaczy?
-Bujała się w nim połowa dziewczyn z budy. Ale to nie tak... On nie był z tych, co żadnej nie przepuści. Po prostu... - ładna blondyneczka zamilkła zakłopotana.
-Mów.
-No, nie wiem... Jest taka jedna, Justyna, z pierwszej klasy. Długo za nią chodził. Ona mówiła, że nie będzie się spotykać z jakimś pozerem, on, że w końcu ją przekona. No i chyba przekonał, nie wiem.
-Miał jakieś problemy? Dobrze się uczył?
-Tak... Tylko...
-Nic więcej! - buńczuczny brunet spojrzał wrogo na małą rudowłosą laleczkę. Jacek zmarszczył brwi.
-Słuchaj, jeśli coś wiesz...
-Nic nie wie! Prawda? Wiesz coś?
-Jak masz na imię? - przerwał mu Krzysiek.
-Mario.
-Mario Ogórek?
-Krzysztofiak.
-A ty? - zwrócił się do rudowłosej.
-Marta Kukuł.
-Wiesz coś jeszcze, Marto? - dziewczyna spuściła głowę. Chwilę się wahała.
-Nie - powiedziała w końcu. Krzysiek wzruszył ramionami i podszedł do drzwi. Wyszli na korytarz.
-Coś jest nie tak - Jacek pierwszy przerwał ciszę.
-Wiem. Muszę pogadać jeszcze z tym cwaniakiem. Chodź, je...
-Proszę pana! Proszę pana! - rozległo się nagle wołanie za ich plecami. Stanęli. Podbiegła do nich sekretarka.
-Dzwonili rodzice Moniki Grudź. To uczennica z pierwszej klasy. Mówią, że dziewczyna nie wróciła na noc. Zniknęła.
-Tak jak Justyna...
-Jedziemy! Dziękujemy za informację - zawołał jeszcze przez ramię do osłupiałej kobiety.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
lina_91 · dnia 18.02.2007 08:37 · Czytań: 664 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora: