Bajka - Polel
Proza » Bajka » Bajka
A A A

    Za górami, za lasami płynie rzeka. Nad rzeką stoi młyn. Woda kręci koło przebiegając między jego piórami, wije się giętkim wężykiem, wrze białymi kosmykami piany i spada hałaśliwym prądem na dół, spływając niebieskim paskiem i dalej już płynie spokojnym nurtem znikając za horyzontem.

Pewnego sierpniowego wieczoru, kiedy pola już stoją puste, żyto zebrano, a z lasu na pole wypełza mgła do młyna podjechał wóz zaprzęgnięty w parę szarych koni, pełen worków z żytem. Jeden był szarej maści, ale na dole brzucha ona zmieniała się od jasne-szarej do stalowo-szarej z ciemno-zielonym odcieniem, taki kolor łuski ma szczupak. Nawet pysk miał spłaszczony. Drugi, chociaż też był szary, jednak miał na bokach szaro-czarne pasy podobne tym, które mają okonie. Woźnicą był wysoki i silny mężczyzna z długimi włosami i brodą koloru piasku na ławicach rzecznych z zielonymi oczami. Ubrany był w granatowy żupan, koloru zielonego, rzecznych wodorostów spodnie i czerwone buty, kołnierz żupana i wyłogi były wyhaftowane perełkami rzecznymi. Niezwykły gość zawołał gospodarza. Na ganek wyszedł niewielkiego wzrostu człowiek sennie przymrużając oczy. Zebrał się już by zjeść kolację, zapalił świecę, kiedy nagle usłyszał tupot kopyt i zawołanie woźnicy. Był to jeszcze dość młody mężczyzna ubrany w lnianą koszulę i skórzany kaftanik wywrócony skórą na zewnątrz, spodnie z paskami, miał niebieskie oczy, chytry wzrok, jasne włosy, szerokie ramiona wskazujące na obecność wielkiej mocy, co w ogóle nie jest czymś niezwykłym dla młynarza. W ogóle to był zwykły młynarz.

- Dobry wieczór, gospodarzu! - powitał woźnica.

- Dobry, dobry, - niezadowolony odpowiedział gospodarz młyna.

- Mam do Pana sprawę.

- Pewnie chce Pan zmielić ziarno, ale już jest za późno.

- Sprawa jest pilna i wiem, że nie chce się Panu zaczynać pracy, ale dobrze zapłacę. Nie pożałuje Pan.

Ze zdziwieniem patrząc na spóźnionego gościa gospodarz zaczął obliczać ile czasu zajmie zmielenie. Tymczasem ten zeskoczył z wozu podszedł do młynarza i wyciągnął do niego rękę w której ten zobaczył sakwę. Zastanawiając się, ile zarobi młynarz podszedł do wozu i wziął się za jeden z worków. Był on też człowiekiem silnym, pracował we młynie od dzieciństwa, ale worka podnieść nie potrafił. Ciężka dłoń opuściła się na jego plecy.

- Co, ciężki jest? - zapytał woźnica. - Nie warto niepokoić się! Zrobię wszystko sam! Idź na dół przygotuj wszystko! - nagle zwracając się do młynarza na „ty” rozkazującym tonem powiedział przybysz. Łatwo, bez żadnego wysiłku podniósł worek, opuścił go na ramię i skierował się do młyna. Kiedy przybysz podniósł worek od jego ubrania pachniało rzeką. W zdumieniu młynarz poszedł na dół, szykować puste worki na mąkę. Gość bez żadnych oznak zmęczenia nosił worki na górę. Konie stały spokojnie ruszając uszami i machając ogonami odpędzając owadów. Kilkadziesiąt worków zostały przeniesione na górę z przerażającą prędkością. Tymczasem na ziemię nadchodził zmierzch. Mgła przerzedziła się. Na niebie pokazał się księżyc. Na powierzchni wody zjawiła się srebrna ścieżka odbijającego od czarnego lustra rzeki światła księżyca. Rzeka wolno niosła swoje wody, jedynie przy młynie jej szum wzrastał rozpowszechniając huczną reperkusją wśród pól leżących dookoła. Nagle na ławicy wśród rzeki rozległ się plusk i na powierzchni wody zjawiła się głowa dziewczyny. Mokre włosy, blado-białe ramiona, srebrzysta łuska lśniły w świetle księżyca tajemniczym blaskiem. Wolno dopływała ona do mielizny, wydostała się z wody, usiadła się patrząc na niebo usiane gwiazdami. Krople wody na jej ciele, ogonie błyszczały diamentami. Znowu rozległ się plusk i jeszcze jedna głowa pokazała się na powierzchni czarnej jak antracyt wody. Dołączyła do swojej koleżanki i śledząc za jej wzrokiem powiedziała:

- Noc ciemna, tylko księżyc oświetla nasz świat. Świat wody, wodorostów, zimnych prądów, żółtego piasku, srebrzystych ryb i zielonych wierzb, nachylonych nad wodą. Dopiero w nocy wybieramy się na powierzchnię, żeby zobaczyć ten świat.

Nic nie odpowiadając pierwsza rusałka, a to bez wątpliwości były one, zaczęła śpiewać piosenkę. Ona śpiewała o losie młodej dziewczyny, która się urodziła taką piękna, że żaden człowiek nie mógł przejść obok i nie zwrócić uwagi na jej urok. Pewnego razu spacerowała z koleżankami nad rzeką i zobaczył ją Wodnik – król rzeki i królestwa wody. Zobaczył i zakochał się w niej. I w końcu porwał. Teraz mieszka w zamku, jest królową tego świata, ale nudno jej w jego zimnych salach, i dlatego wydostaje się na górę, żeby zobaczyć świat w którym się urodziła i który tak lubi, ale wrócić nie może. Młynarz przysłuchiwał się dźwiękom donoszącym się z rzeki.

- Kto tak pięknie może śpiewać w takim czasie? - zapytał sobie.

Rozmyślania przerwał głos gościa z góry.

- Jesteś przygotowany? - krzyknął.

Nie czekając na odpowiedź zaczął sypać ziarno do pojemnika. Młynarz stał na dole trzymając krawędzi worka do którego powinna spadać mąka. Woda kręciła koło, które poruszało się ze skrzypieniem. Nagle z rękawa zamiast mąki zaczęły lecieć srebrne monety. Młynarz nie mógł uwierzyć własnym oczom. Jednak worek szybko napełnił się.

- Hej, tam na dole nie śpij, ruszaj się! - krzyknął gość jak by widząc reakcję młynarza.

Młynarz ledwie zdążał zmieniać worki. Srebro leciało prawie bez przerwy. Chytry pomysł wpadł młynarzowi do głowy.

- A jak schowam jeden? Pewnie nie zwróci uwagi? - myślał młynarz.

- Jest ich wiele. Jednym więcej, innym mniej. Nie potrafi spostrzec, - zdecydował.

Odsunął jeden worek. Zasłonił go i cały czas trzymał worki napełniające srebrem. Już podekscytował się, tym jak zainwestuje nagle pieniądze, które spadały.

- Co tam ta sakwa?! Mam cały worek srebra! Jestem bogaty! - mówił do siebie młynarz.

- Teraz cała okolica jest moja! Jestem panem! - taki dialog wewnętrzny prowadził gospodarz młyna, patrząc na srebrzysty strumień płynący z góry. Nagle strumień skończył biec.

- No cóż, dziękuję za pomóc, za pracę, - rozległ się głos gościa stojącego za plecami młynarza. On nie spostrzegł jak ten zdążył szybko i niedostrzegalnie zejść na dół. Znowu silna dłoń wylądowała na ramieniu gospodarza. On ledwie nie przykucnął od takiego klaśnięcia.

- Zawsze jestem do dyspozycji pana, zawsze jestem gotowy pomóc! - odezwał się młynarz usiłując zobaczyć w przyciemnionym świetle świecy twarz gościa. Ten oglądał młynarza spokojnie z pewną ciekawością.

- Czas jechać, bym się nie spóźnił, - powiedział gość i bez żadnego wysiłku podniósł worek ze srebrem na ramię i poszedł do wejścia.

Szybko przeniósł worki do wozu, nie zrobił ani jednej przerwy. I w końcu podszedł do gospodarza ze słowami:

- Oto jeszcze dla Ciebie, trzymaj, - przeciągnął do niego rękę z sakwą. - To za to, co niepokoiłem pana o tak późnym czasie,- znowu zmieniając manierę zwrotu powiedział gość.

Młynarz pokłonił się skrywając uśmiech. Gość wskoczył na wóz, pociągnął za lejce, gwizdnął cicho i wóz pojechał w kierunku rzeki. Z niecierpliwością młynarz przyspieszył do domu, ściskając w dłoni drugą sakwę i przeliczając ile on zarobił tego wieczoru. Wszedł, zapalił świecę i w jej świetle rozwiązał sakwę, wysypał zawartość na stół. Ze zdziwieniem patrzył jak wypada z sakwy rybia łuska. Drżącą ręką sięgnął po drugą sakwę, tą pierwszą, którą otrzymał od tajemniczego gościa. Wstrząsnął ją i znowu z sakwy poleciała łuska, jednak nagle na stół wypadła samotna wielka srebrna moneta, on nawet zdążył rozpoznać wizerunek ryby na niej, potoczyła się i ze słabym dźwiękiem spadła i znikła gdzieś w ciemnym rogu pokoju.

- Oszust! Jaki oszust! - piorunem przemknęło w głowie.

On pospieszył się do pomieszczenia, gdzie schował worek ze srebrem. Poruszał go. Worek był podejrzanie lekki. Rozwiązał sznurek. Worek był pełen rzecznych wodorostów. Szalejąc wytrząsł go. Na podłogę wypadła wielka żaba. Młynarz się wściekł. Wrócił do pokoju, wziął świecę i zaczął szukać tę monetę, która spadła. Znalazł ją pod ławą. Trochę się uspokoił. Trzymając monetę w dłoni wyszedł na zewnątrz. Stojąc nad kanałem, gdzie płynęła woda napędzająca koło młyna i słuchając jej szmeru przypominał sobie zdarzenia dzisiejszego wieczoru. Był on człowiekiem nie złym, ale lubił władzę i pieniądze. Myślał, że warto korzystać się z przypadku i być cwanym. Otworzył pięść i zaczął w świetle księżyca oglądać ostatnią monetę z rybą. Nagle w jego pięści zjawił się zimny i śliski węgorz. Zaczął wić się i owijał rękę. Z obrzydliwością i strachem młynarz wstrząsnął ręką usiłując wyzwolić się od wstrętnej ryby. Z niegłośnym pluskiem węgorz spadł do wody. Oszołamiany młynarz stał zginając się i rozprostowując palce. W oddaleniu w środku rzeki, gdzie ona płynie już wolno rozdzierając gładką powierzchnią wody ukazała się głowa olbrzymiego suma. Ruszając wąsami patrzył na piękno sierpniowej nocy, trzymając w gębie wielką srebrną monetę. Pogrążył się i wyskoczył z wody, przekręcił się w powietrzu i z głośnym pluskiem zniknął w głębi. Po rzece rozbiegały się kręgi. Pierwsze opadłe liście kołysały się na falach przy brzegu. W taki sposób pewnej sierpniowej nocy wodnik zmielił mąkę.

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Polel · dnia 16.11.2017 14:20 · Czytań: 543 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 6
Komentarze
Melock dnia 21.11.2017 02:32
Moim zdaniem za bardzo Wać Pan kombinujesz, zwróć uwagę na przykład na początek. Dwa, króciutkie zdania, czytelnik wpada jak przeciąg by nagle trafić na mieliznę długieeeego, powooolnego zdaaaania o tym jak płynie woda. Rozumiesz o co mi chodzi? Ten opis jest niepotrzebny, nic nie wnosi i spowaaalniaaa jak cholera ;)
Opisy koni również niepotrzebne. One są nieistotne dla opowieści i czytelnik nie potrzebuje znać kolorów plam na zwierzu.
Facet przyjechał wozem do młyna i już.

Cytat:

Pewnego sierpniowego wieczoru, kiedy pola już stoją puste, żyto zebrano, przed zmierzchem z lasu na pole wypełza mgła


Brak logiki, skoro jest wieczór to oczywiste, że mgła pojawiła się przed zmierzchem. Znów niepotrzebne przebajerowywanie.
Takie rzeczy spowalniają, jak w tym dialogu:

Cytat:

- Dobry wieczór, gospodarzu! - powitał woźnica.

- Dobry, dobry, - niezadowolony odpowiedział gospodarz młyna.

- Mam do Pana sprawę, - zaczął rozmowę gość.

- Pewnie chce Pan zmielić ziarno, ale już jest za późno, - powiedział młynarz

- Sprawa jest pilna i wiem, że nie chce się Panu zaczynać pracy, ale dobrze zapłacę. Nie pożałuje Pan, - zwrócił się gość.



Za dużo tego "powiedział, nie powiedział, chociaż wiedział, bo się dowiedział". Kiedy na początku dialogu przedstawiasz bohaterów, "powiedział Mietek i odpowiedział mu Gienek" to kto wygłasza kolejne kwestie wyłania się samo, np. jeden coś powie, drugi odpowiada, potem znowu tamten itd. Czytelnik to już sam rozpoznaje. Tylko przy dłuższych dialogach co jakiś czas trzeba dopowiedzieć kto wygłosił kwestie, by czytelnik się nie zgubił, no i oczywiście kiedy dialog jest przerwany narracją.
To kwestia osobistego stylu, niektórzy tak lubią, ale czy ten dialog nie fajniej brzmiałby w ten sposób:


Cytat:

- Dobry wieczór, gospodarzu! - powitał woźnica.

- Dobry, dobry, - odpowiedział niezadowolony gospodarz młyna.

- Mam do Pana sprawę,

- Pewnie chce Pan zmielić ziarno, ale już jest za późno,

- Sprawa jest pilna i wiem, że nie chce się Panu zaczynać pracy, ale dobrze zapłacę. Nie pożałuje Pan


Już ma troszkę większą dynamikę.

Musisz czytać to co napisałeś i edytować. Najlepiej po kilku dniach, kiedy umysł już zapomni co napisał i odbiera wszystko na świeżo. Wtedy wyłapiesz oczywiste błędy, które są jak dziury w drodze, w które co chwile czytelnik wpada, od razu zauważasz, że coś jest nie tak, jakich zgrzyt, paproch, np:

Cytat:
Konie stały spokojnie ruszając uszami i machając ogonami odpędzając owadów


Cytat:
Wolno dopływała ona do mielizny, wydostała się z wody, usadawiała się patrząc na niebo usiane gwiazdami.


Co robiła, "usadawiała się"? Kolejny, niepotrzebny i niezrozumiały bajer. Nie bój się napisać po prostu "usiadła". I to "ona", dziwaczne, często to stosujesz, tutaj podobnie:

Cytat:

Ona śpiewała o losie młodej dziewczyny, która się urodziła taką piękna, że żaden człowiek nie mógł przejść obok i nie zwrócić uwagi na jej urok. Pewnego razu spacerowała ona z koleżankami nad rzeką (...) Teraz mieszka ona w zamku, jest królową tego świata,


Cytat:
- Kto tak pięknie może śpiewać w takim czasie? - zapytał on sobie.

Rozmyślania przerwał głos gościa z góry.

- Jesteś przygotowany? - krzyknął on.
Usunięty dnia 24.11.2017 18:28
Miło się czytało Pański tekst.
Pozdrawiam serdecznie
Polel dnia 29.11.2017 19:18
Dziękuję bardzo za krytykę. Zgadzam się z Panem co do tego, że zbyt dużo użyłem zaimków, rzeczowników: powiedział, dowiedział itd :) Usunąłem je, „usadawiała” też wyrzuciłem. Jednak co dotyczy opisów na razie nie zgadzam się. Po tych dwóch pierwszych krótkich zdaniach, po których zaczyna się opis wody myślę, że to nie kryminał, gdzie zdarzenia mogą być ściśnięte i fabuła jest dynamiczna tylko bajka, krótkie opowiadanie i spostrzeżenie jej zależy od gustu konkretnego czytelnika. Dlatego na razie poczekam. Opisy koni możliwe, że nie są potrzebne, ale patrzę na to pod innym kątem. Wydaje mi się, że one podają zbędną wskazówkę czytelnikowi, na to kim może być gość odwiedziwszy młynarza. Chociaż też na razie zostawię, jednak jeżeli coś, usunę bez wahania. W związku z brakiem logiki też kwestia sprzeczna. Mgła może pojawiać się a może nie pojawiać się wieczorem przed zmierzchem. To już będzie fizyka i zjawiska atmosferyczne, jednak jesteśmy na portalu literackim, gdzie pozwala się na grę wyobraźni. Dziękuję z góry jeszcze raz za konstruktywną krytykę.
Nalka31 dnia 29.11.2017 21:11
Polel,

Melock dobrze powiedział, że przekombinowałeś, chociaż zapewne chciałeś dobrze. Tekst wymaga jednak poprawek i to sporo.

Cytat:
dalej już pły­nie spo­koj­nym nur­tem uno­sząc się za ho­ry­zont.


Jeszcze nigdy nie widziałam, aby woda płynęła z dołu do góry. Jest raczej odwrotnie. Linię horyzontu widać najwyraźniej na otwartym morzu albo przestrzeni. Jeśli już, to woda może się chować za horyzont, może niknąć za horyzontem, ale nie unosi się ponad niego.

Cytat:
Pew­ne­go sierp­nio­we­go wie­czo­ru, kiedy pola już stoją puste, żyto ze­bra­no, przed zmierz­chem z lasu na pole wy­peł­za mgła do młyna pod­je­chał wóz za­przę­gnię­ty parą sza­rych konie(,) pełen wor­ków z żytem.


To zdanie jest bardzo karkołomne w konstrukcji, więc zaczynamy:

- przed zmierzchem jest zbędne, skoro piszesz o wieczorze. Ten jest zwykle jego następstwem.

- ...z lasu na pole wypełzła mgła, a do młyna podjechał...

- ...wóz zaprzęgnięty w parę w parę szarych koni..

- po koni przecinek.

Cytat:
eden z koni był sza­rej maści, ale na dole brzu­cha maść zmie­nia­ła się


Konie i maść są tutaj zbędnym powtórzeniem.

Cytat:
Drugi(,) też cho­ciaż był szary, ale miał na bo­kach sza­ro-czar­ne pasy po­dob­ne tym, które mają oko­nie.


Też i ale są zbędne, po drugi przecinek.

Cytat:
Ze­brał się już zjeść ko­la­cję, za­pa­lił świe­cę jak nagle usły­szał


-Zebrał się już by zjeść kolację, [...] kiedy nagle...

Cytat:
Na ganek wy­szedł nie­wiel­kie­go wzro­stu czło­wiek sen­nie przy­mru­ża­jąc oczy. [...] Był to nie­wiel­kie­go wzro­stu gość ubra­ny w lnia­ną ko­szu­lę...


Zbędne powtórzenie, a poza tym słowo gość w tym wypadku nie pasuje do konwencji bajki.

Cytat:
Ze zdzi­wie­niem pa­trząc na dziw­ne­go go­ścia go­spo­darz


To trochę jak masło maślane brzmi.

Cytat:
Tym cza­sem spóź­nio­ny


Tymczasem

Cytat:
pra­co­wał na mły­nie od sa­me­go dzie­ciń­stwa, ale worku pod­nieść


... pracował we młynie od dzieciństwa, ale worka podnieść...

Jest tych niedociągnięć więcej. Zatem zanim wrzucisz tekst, to przejrzyj, czy nie ma literówek, błędów, powtórzeń. Czytelnikowi będzie znacznie łatwiej przebrnąć przez tekst.

Polel napisał:
jesteśmy na portalu literackim, gdzie pozwala się na grę wyobraźni.


Na grę wyobraźni owszem pozwala się, ale z tej racji czytelnik oczekuje poprawności publikowanych tekstów. Baw się słowem, ale pracuj nad tekstem.

Pozdrawiam.
Melock dnia 30.11.2017 22:36
@Polel

Cytat:
W związku z brakiem logiki też kwestia sprzeczna. Mgła może pojawiać się a może nie pojawiać się wieczorem przed zmierzchem. To już będzie fizyka i zjawiska atmosferyczne


Uwaga dotyczy zdania:

Cytat:
Pewnego sierpniowego wieczoru, kiedy pola już stoją puste, żyto zebrano, przed zmierzchem z lasu na pole wypełza mgła


Chodziło mi o to, że w zdaniu już jest napisane, że jest zmierzch, więc niepotrzebnie jest powtarzać "przed zmierzchem z lasu wypełzła mgła". Wystarczyło "... żyto zebrano, z lasu na pole wypełzła mgła".
Polel dnia 01.12.2017 08:33
Dziękuję bardzo za krytykę. Wszystko co napisała Pani zrobiłem, poprawiłem, usunąłem. Ze wszystkim się zgadzam, za wyjątkiem rzeki znikającej za horyzontem. Czasownik użyłem niesłuszny, jednak zobaczyć jak znika rzeka za horyzontem można. Jeżeli płynie ona po równej płaszczyźnie. Na przykład w Polsce jest taka miejscowość niedaleko od Wrocławia, gdzie można zobaczyć jak płynie Odra wśród pól znikając za horyzontem. Jednak pisze Pani, że oprócz wskazanych przez nią błędów są jeszcze. Przeczytałem kolejny raz, ale nie zobaczyłem. Może dlatego, że jestem autorem i nie widzę błędów we własnym utworze z przyczyn psychologicznych. Będę wdzięczny Pani, jeżeli Pani wskaże na coś jeszcze. Jeżeli popatrzeć na fabułę np. Mam wątpliwość, że jest za dużo wskazówek na należność tajemniczego gościa do wody: opis koni, jak już powiedział wyżej Melock, opis samego gościa i td.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty