Magiczny ambaras - II - kuslaw
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Magiczny ambaras - II
A A A
Zapraszam do części pierwszej:
Link


II


Nie wiedział, co ma robić. Popadł w jakieś złe fatum, to miejsce całkiem tu nie pasowało. Istoty znajdujące się w karczmie, którymi teraz każdy bard zapewne by się zachwycał, nie przyprawiały Fozhna o zachwyt.

Mieszaniec wciąż się zbliżał. Fozhn powoli czuł jego ognisty oddech na twarzy. Końcówki włosów zaczęły mu się przypalać jak kartki pergaminu. Musiał coś wymyślić, bo w innym wypadku zginie. Na szczęście półsmok przemówił.

- Co taki elf robi tutaj? Nie jesteś stąd, kolego. - Z ust półsmoka wydobywał się niemiły zapach siarki.
-Nie jestem. Jak widzisz, ja tu widzę wyłącznie kapharit. - Słowo to w elfickim oznaczało tyle co rzadkie rasy.
- Nie ma żadnego elfa, człowieka, czy kogokolwiek innego przy barze - ciągnął dalej Fozhn - więc skoro ich nie ma, to ja może także udam się do innej gospody.


Czarodziej nigdy wcześniej nie miał do czynienia z smokami. Te legendarne stworzenia znał jedynie z opisów książek i opowieści. Wszędzie wyczytał, że należy ich się lękać.

- A mi się coś wydaje, że raczej stąd nie pójdziesz - spasował smok.
- Nie pójdę? - odrzekł Fozhn z dozą sarkazmu.
W tym samym momencie sięgnął ręką za płaszcz. Na plecach przy pasie zaczepiona była różdżka, którą wykonał sam elf. Zrobiona z mroźnego żelaza, na którym nawet teraz znajdował się szron, a zakończona malutkim, niebieskim kamieniem dawała niszczącą siłę rażenia.

Czubek różdżki skierował w kierunku półsmoka. Wiedział, że może go nieco ugasić za pomocą chłodnego powietrza. I tak tez się stało. W niebieskim kamieniu różdżki zaczęła gromadzić się szara mgiełka, która po chwili wypruła w kierunku smoka. Ciśnienie i chłód, jakie temu towarzyszyło sprawiły, że Fozhn został wyrzucony z pomieszczenia niszcząc przy tym drzwi wejściowe od gospody. Teraz miał jedynie nadzieję, że czar z różdżki był wystarczająco silny, aby unieszkodliwić smoka choćby na kilka minut.

Powoli starał się wstać mimo ściągającego bólu w plecach. Dopiero teraz poczuł, że zabrało mu dech w piersiach. Czuł, że złamał sobie co najmniej dwa żebra, choć na dokładny rachunek nie miał czasu. Podszedł w kierunku drzwi, a może futryny od gospodyr30; to i tak nie miało znaczenia. Wzrok go trochę mylił. W środku, wcześniej w miarę urządzonego baru karczmy, teraz wszędzie były widoczne porozrywane zwłoki kapharit.
Cała sala skuta była lodem, który gdy się rozpuści pozostawi jedną wielką jasnoczerwoną kałużę. Jedzenie po raz kolejny dzisiejszego dnia podeszło mu do gardła.

Odwrócił wzrok i poszedł w poszukiwaniu nowej, lepszej karczmy.

Nie musiał szukać długo, gdy kilka alejek dalej znalazł Przystań dla znużonych portowców. Jak zwał tak zwał, ważne aby tylko było czysto, powiedział do siebie Fozhn.

Tym razem kłopoty nie imały się już elfa jak wcześniej. Podszedł do szynkwasu, poprosił o jeden wolny pokój i skoczył na usłane kołdrą łóżko.

Chwilę odpoczął, a następnie usiadł na twardej podłodze pokoju i pogrążył się w stanie głębokiej medytacji. Umysłem był zupełnie gdzie indziej, ciałem pozostawał w kanapie. Jego dusza i myśli wędrowały po astralnej krainie przepełnione mocą czystej energii. Musiał odnaleźć drogę do swego mistrza Akultuwa.

W takim stanie, jakim w tej chwili znajdował się Fozhn, każdy, nawet najgłupszy ork, robiąc ogromny hałas mógł bez oporu zabić maga. Fozhn w tej chwili nie odczuwał żadnych bodźców. Ciepło, chłód, ból, zmęczenie były poza jego świadomością. Nie świadczy to jednak o tym, że po powrocie do własnego ciała nie będzie odczuwał ogromnego zmęczenia.

Trochę trwało nim odnalazł duszę mistrza Akultuwa.
Fozhn - odezwał się głos w głowie maga. - Wypełniłeś powierzone ci zadanie?
Nie mój mistrzu- odparł Fozhn
Wiesz, że już jesteś spóźniony?
Tak, wiem jednak problem ze znalezieniem statku, który płynąłby do Felab okazał się trudniejszy niż śmiałbym przypuszczać.

Choć twoje lenistwo mnie dziwi to i tak szanuje cię za szczerość.
- Dziękuję mistrzu - odparł Fozhn, śmiejąc się z naiwności Ryouna.

Masz czas do jutra, bo ja go więcej nie mam, a cierpliwość moja także jest już nadszarpana, więc nie zawiedź mnie i także siebie.

Po tych słowach kontakt się urwał. Fozhn gwałtownie otworzył oczy i osunął się na podłogę.



***




Po środku komnaty siedział Ryoun. Mag był wpatrzony teraz w podniszczony grymuar. W tej chwili pochłonięty nad szukaniem odpowiedniego zaklęcia, popychany odnalezieniem maga-elfa, nie miał czasu na wykłady w akademii. Z tego, co mu powiedział strażnik w bramie, nazywał się on Lutrinon, ale jak podejrzewał - elf skłamał. Nie wiedział niestety, kto go nasłał i kim tak naprawdę był. Wiedział, że jeśli nie odnajdzie go w najbliższym czasie, może tego pożałować.

- W końcu - wymruczał pod nosem czarodziej, odnajdując to, czego szukał.

Ten czar był jednym z najdłuższych zaklęć, jakie Ryoun dotychczas poznał. Za jego pomocą mógł odnaleźć położenie elfiego czarodzieja. Pozostało mu jedynie je odczytać, i właśnie to stanowiło największy problem. Zaklęcie zostało spisane w języku, wymarłych już, poza planarnych istot. Napisały je boskie Serafy, w swoim języku, którego żadna istota humanoidalna nie znała. Oczywiście nie stanowiło to bariery dla Ryouna.

W pierwszej kolejności sięgnął w pamięć i przypomniał sobie inkantacje zaklęcia pozwalającego na odczytanie i rozumienie wszystkich pisanych języków. Wokół niego powstała magiczna opończa na kształt języka. Splótł ze sobą wszystkie palce dłoni i strzelił nimi, co wydało z siebie dość nieprzyjemny dźwięk. Popatrzył ponownie na stary grymuar, dla pewności, że rzucone przez niego zaklęcie zadziałało. I rzeczywiście tak było. Napisane słowa stały się dla niego w pełni zrozumiałe.

W niecały kwadrans musiał uwinąć się z bezbłędnym przeczytaniem zaklęcia. W innym wypadku mogło nie dojść do inicjacji czaru, skutkiem jego niepowodzenia mogła być też potężna eksplozja. Śmierć maga również wchodziła w grę.

Czytanie tekstu rozpoczął płynnie i czysto. Nie denerwował się tą sytuacją. Pot lał mu się spod pach. Czuł nieprzyjemną wilgoć ubrań. No cóż, normalna reakcja organizmu na zbyt wysoką temperaturę powietrza, a może i na zbyt duży poziom stresu. Mimo wszystko starał się zachować spokój.

Czoło miał rozgrzane jak metal, który kuje spięty kowal. Czytał dalej, nie poddawał się. Już półmetek, już koniec, pocieszał się Ryoun. Jeszcze moment... i tak ukończył czytanie. Przed ukazały się różne efekty magiczne. Kule ognia, elektryczne pociski, stożki lodu i wiele innych. Te wszystkie efekty powoli się do siebie zbliżały, jak metal do magnezu, pomału tworząc jednolitą postać.

Przed nim ukazał się szary wizerunek maga. Leżał na łóżku, więc najprawdopodobniej spał. Na pustym pergaminie zaczęły pojawiać się magiczne, ciemnoniebieskie runy.


Młody mag Fozhn przybył z Alteis w poszukiwaniu czarownika Ryouna. Celem podróży było jego uśmiercenie. W tej chwili Fozhn przebywa w gospodzie dla Portowców. Jego kapa dak zawad...
Ryoun wyszczerzył oczy z osłupienia. Litery zaczęły znikać! Ktoś musiał zakłócić czar, ktoś naprawdę potężny. Ryoun spojrzał na magiczny wizerunek elfa. Nawet nie drgnął.

Teraz Ryoun naprawdę zaczął się denerwować. Tu już nie chodziło o pot cieknący z czoła, który spływał mu do oka. On, uznawany za jednego z potężniejszych magów w Felab, został tak łatwo przechytrzony.

Nieważne, wie przynajmniej gdzie w tym momencie znajduje się elf, a to jest najważniejsze. Prawdopodobnie nad rankiem, kiedy zbierze siły, ponownie go spotka, jednak tym razem to on złoży mu wizytę.



***




- Och, panie Ryoun, chyba nie doceniasz swoich przeciwników - powiedział Fozhn, podniecony swoim małym zwycięstwem nad rywalem.
- Dziękuję ci za tę kulę, moja droga Eliflo - wyszeptał Fozhn, pozostawiając parę z ust na małej, szklanej kuli.

Przyjrzał się dokładnie swej pamiątce po gnomiej.
Kula wykonana była z chropowatego i szorstkiego w dotyku szkła. Taki przedmiot ciężko znaleźć na rynku wśród kupców. Ceni go się głównie za nadzwyczajne właściwości magiczne. Mit mówi, że Kuli Łzy Ertiona - tu boga elfów królewskich - jest niewiele na świecie, a powstały one właśnie z jednej wielkiej łzy, która, jak to się mówi, spłynęła z wielkiego drzewa Flambru po policzku boga na ziemię. Z czasem skamieniała i powstał z niej kryształ.

Dlaczego skamieniała, a nie wyparowała albo wsiąkła w ziemię? Tego nikt nie potrafi wyjaśnić, nawet najznakomitsi myśliciele. Sęk w tym, że ten cenny przedmiot, Fozhn otrzymał w prezencie za ukończenie szkoły od swojej mentorki gnomki. Dlaczego mu to dała?

Długo by się nad tym zastanawiać, ale moce tego, nazwijmy, artefaktu, Fozhn dopiero zaczynał odkrywać. Patrząc w kryształ mógł wyczuwać moc innych czarodziei, znajdującą się w pobliżu energie i inne zjawiska. Krótko mówiąc, magia wieszczenia z mocy kuli została mu przyswojona. Nie wiedział jednak ile jeszcze mu pozostało dni, miesięcy może lat, aby w pełni przyswoić sobie jej moce.

Mistrz Akultuw nie wiedział jeszcze o kuli i Fozhn miał szczerą nadzieję, że się nigdy nie dowie. Zresztą, po co mu ten mistrz skoro sam by go pokonał? Zwodzenie nieświadomej osoby i doprowadzenie jej do punktu, w którym będzie tobie ufała jest więcej niż połową sukcesu. Akultuw miał cos, na czym mu bardzo zależało.

Samo odebranie od niego tego przedmiotu nie stanowiłoby dla Fozhna żadnej przeszkody, jednak ten ludzki mag, miał, powiedzmy, wielu przyjaciół. Co dziesiątki głów to już nie tylko dwie... Dlatego musiał wyrobić sobie u niego opinię młodego, niedoświadczonego maga, który nigdy nie dorośnie mu do pięt.

Ryoun prezentował podobny poziom, co Akultuw, z tą różnicą, że jeden był bardziej tępy od drugiego. Domniemany mistrz Fozhna, nakazał mu przypłynąć i odnaleźć kochankę Ryouna, która była więziona i czekała na wyrok za zabicie jednego z dyplomatów burmistrza Felab. Miał ją uratować i zrobi to, gdyż to pomoże mu w finalizacji własnej sprawy. Miał także zabić tego, który porał żonę Akultuwa - Ryouna. Niby prosta historia, ale w tym mieście wszystko mogło się szybko zmieniać. Nic nie podlegało porządkowi, to tak jak loteria - rządzi przypadek.

Jutro zakończy problem z Ryounem i ma nadzieję, że znajdzie w jego kieszeniach nie tylko to, po co tu przyjechał, ale także i inne cenne drobiazgi.



***




W ciemnym, ciasnym i obskurnym pomieszczeniu siedziała zgrabna kobieta. Jej długie do ramion, kruczo czarne włosy, choć zaniedbane, wciąż mogły uchodzić za idealną fryzurę.

Amarta Gran'caym, która w tej chwili zaniepokojona swoim losem, ciągle myślała, jakie będą jej ostatnie chwile życia. Czy radosne, czy smutne - to nie miało dla niej znaczenia, i tak była stracona. A jednak nurtował ją koncept śmierci, jaki stworzą dla niej kaci. Najprawdopodobniej utną jej głową, co uchodziło za małą prerogatywę dla rodzin szanowanych osobistości. Dobrze wiedziała, za co tu siedzi. Kiedy mieszkała w Felab, była zręczną złodziejką, nie stroniła od wąskich uliczek ani od wpadania w kłopoty. Jednym z nich był mag Ryoun. Postanowiła go okraść - dziś cierpi konsekwencje tego czynu. Mimo że jej mąż jest magiem, to i tak jego macki nie sięgają do tego miasta. Nie był w stanie jej pomóc osobiście, wysłał więc Fozhna, ale o tym Amarta nie miała pojęcia.

Z zamyślenia wyrwało ją stukanie do drzwi.
- Żarcie! - krzyknął celnik, rzucając miskę z ryżem na podłogę u stóp kobiety.

Nie zamknął drzwi - spostrzegła. Mam szansę uciec, poczekam chwilę, aż będzie moment, kiedy odejdzie odwrócony plecami. Chyba teraz.

Los z niej jednak zadrwił, nie dał jej szansy ucieczki. Celnik w porę oprzytomniał i wrócił zamknąć drzwi na klucz.

Gorzej już chyba być nie mogło. Ryż jej nie smakował, a nadzieja już nie powróci.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
kuslaw · dnia 10.12.2008 11:58 · Czytań: 757 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty