Nie pamiętam, kiedy rozmawiałem z nią ostatni raz. Zapach jej skóry zmieszał się w mojej przepalonej, starej pamięci ze smrodem spalin, pointy przepadły wśród wydrukowanych w moim wysłużonym wydaniu frazesów z Goetego. Wszystko co mieliśmy wspólnego, dawno gdzieś pooddawałem. Ból, strata, filantropia, a na końcu gówniarska wdzięczność mniej obdarzonych przed los. Tradycyjny szlak ludzi odkrywających, że dorosłość bywa gówniana.
To że nie dzwoni już mnie nawet nie boli, i to jest chyba w tym wszystkim najgorsze i najlepsze zarazem. Wszystko można o niej powiedzieć, oprócz tego, że niosła ze sobą spokój i dobroć. Dobra może i była, a jednak na zewnątrz rzucała raczej gromy, krzyk i gromkie wezwania typu: „Spierdalaj!”, „Chyba żartujesz?!” albo ewentualnie: „O co Ci chodzi, przecież nie jestem moją matką!” Nie była swoją matką, ale z pewnością nią bywała. Nawet to kiedyś przyznała, kiedy pod koniec którejś z kłótni z braku argumentów uderzyła w spazmatyczny szloch. Nie potrafiłem jej już tego współczuć, za często to widywałem. Tylko w tych momentach dziękowałem wszelkim bóstwom za to, że gdzieś w pokoju obok nie było żadnego młodego, ufnego stworzenia, które udając że śpi obwiniałoby siebie za to, że starsi załatwiają swoje sprawy jak nastolatki. Podobno nie mogła mieć dzieci. Ja boję się, że raczej nie chciała.
Stoję teraz przy oknie, a ciężkie chmury dobrze pasują do mojego nastroju. Gdybym potrafił płakać, doceniłbym nawet spływające po szkle krople. Podobno morda nie szklanka, ale szybą jednak bywa – każdy ma za sobą choć jeden taki wieczór. Niedaleko po prawej dwie bliźniaczki taplają się w kałużach, a trendy kalosze z Decathlonu pozwalają im pozostać w miarę czystymi. Szkoda, że z duszą jest nieco trudniej – zabrudzić łatwo, wyczyścić prawie nie sposób. Co gorsza, nawet wywabiona plama sumienia pozostawia ślad, rdzawy kontur żalu, nawet jeśli utulonego.
Nie wiem w zasadzie, które z nas było czystsze.
To nie tak, że jestem bez winy. Jako pewny siebie samiec (a raczej lubiący myśleć o sobie w ten sposób zakompleksiony dupek) sam przestałem z nią rozmawiać. Wolałem zamiatać sprawy pod dywan, uciekałem w pracę, mknąłem tysiącem różnych, coraz bardziej odległych od niej dróg. No ale, do kurwy nędzy, ona też mogła się trochę postarać, coś mi wyjaśnić, pomóc… Nie robiła nic, żeby cokolwiek zmienić, a kiedy było już bardzo źle, w ogóle się nie przejmowała. Funkcjonowałem obok niej, nasze szczęśliwe lata uważając za nieuchwytne wspomnienia. Ona jakby wskoczyła w kokon, zwiała w inne życie, którego szczegóły boleśnie
poznałem jakieś pół roku za późno. Kiedy już odkryłem istnienie tego fagasa, nawet nie zaprzeczała.
A mnie to nawet nie przeszkadzało…
Odkąd jej nie ma, ja mam spokój, o który tak kiedyś prosiłem. A jednak, w jakiś chory, perwersyjny sposób, brakuje mi jej. „Nie zawsze było tak źle…” – myślę, żeby zaraz stwierdzić, że takich momentów musiałbym szukać patrząc długie lata wstecz. A jednak były… Lubiłem ją. A nawet ją kochałem. Czy ona mnie też? Wolę myśleć, że tak. I że jej nagie spacery po domu nie były jakąś kretyńską grą, że kiedyś całowała mnie szczerze, a jej świńskie żarty rzeczywiście były tak śmieszne jak mi się wtedy wydawało.
Tak. Wolę myśleć, że tak…
Zapalam kolejną fajkę i myślę, że to dość, by w życiu przetrwać bez jakichś strasznych cierpień. Wystarczy myśleć, że tak. Że przynajmniej kiedyś… Tak…
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt