Kirke - Miladora
Proza » Miniatura » Kirke
A A A
Od autora: z cyklu Opowieści wierutne.

 

Sekret wart jest tyle, ile warci są ludzie,
przed którymi powinniśmy go strzec.
Carlos Ruiz Zafón
                                                            
Kirke
 
     Wyznałem swoją tajemnicę pewnego dnia, wieczorem, w barze. Wypsnęła mi się po prostu, nim zdołałem to spostrzec, i mimo że kolega z pracy, z którym poszedłem na drinka, był życzliwy i na poziomie, ogarnął mnie lęk, bo Babcia zalecała ostrożność.
     – Nie działaj pochopnie – mówiła. – Uważaj. Jesteś tak szczery i prostoduszny, że wyciągną to z ciebie i wszystko przepadnie.
     Uważałem więc i nie działałem pochopnie, tylko że tamtego wieczoru, połaskotany mile uwagą kolegi (który był, bądź co bądź, jednym z ważniejszych pracowników firmy), popuściłem cugli, no i wyrwało mi się niespodzianie.
     – Mam pewien sekret – szepnąłem. – Ciąży mi na duszy i ulgą byłoby, gdybym mógł się nim podzielić, ale nie mogę tego zrobić… obiecałem nie robić…
(Fakt, obiecałem).
Kolega zastygł z uniesionym drinkiem.
     – Chciałbym pomóc – powiedział, poważniejąc – ale, oczywiście, rozumiem. Szanuję twoje rozterki i nie będę ich powiększał, wyciągając cię na zwierzenia. Możesz jednak liczyć na mnie. Na moją dyskrecję…
Babcia żachnęła się, kiedy wróciłem do domu. Wystarczyło, że spojrzała mi w oczy.
     – Puściłeś farbę – stwierdziła oskarżycielsko.
     – Nic złego się nie stało – zacząłem wyjaśniać.
     – Mówisz, że jest dyskretny? – spytała. – A jeżeli?…
I westchnęła.
 
     Chodziłem nadal do pracy, zmartwiony i czasem z trudnością ukrywając niepokój. Nie zauważyłem więc początkowo, że coś zaczęło się zmieniać. Koledzy znacznie częściej niż przedtem podchodzili do mnie na chwilę rozmowy. Potem niektórzy, jakby mimochodem, wspominali o pójściu na drinka. Sekretarka, nigdy niemająca dotąd czasu na uśmiech (zresztą byłem za mało ważny), nie tylko uśmiechała się, ale i zaczęła odpowiadać na powitania. Jednym słowem, coś wyraźnie się działo.
     Kolega, o którym wspomniałem, poklepywał mnie po ramieniu, spotykając przy wejściu, a dziewczyny?! Dziewczyny zaczęły flirtować i zanim się spostrzegłem, mój terminarz zapełniony był mnóstwem zaproszeń.
     Biegałem więc na spotkania, nieignorowany już jak poprzednio, nie siedząc milcząco w pustym kącie, ale, o dziwo, będąc w samym centrum uwagi. Umawiałem się na kolejne randki i coraz częściej lądowałem z dziewczyną w łóżku.
Babcia kiwała głową. – Mówiłam, że tak się stanie… że to wszystko odmieni…
     – Przesadzasz. To nie to – zaprzeczałem gwałtownie. – To ja się zmieniłem i zaczęli mnie lubić.
     – Niech ci będzie! – Machała ręką.
 
     Faktem było, że nagle wszyscy zaczęli zwracać uwagę na moją przydatność dla firmy. Miałem pełne ręce roboty. Nawet kierowniczka działu, istna góra lodowa, zaprosiła mnie (tak, zaprosiła!) do swojego gabinetu, by przedstawić pewien projekt i spytać, co sądzę. Zachowałem oczywiście powagę, chociaż przy mojej twarzy, o której Babcia mawiała z przekąsem, że jest jak okno z widokiem na wszystko, było to cholernie trudne. Szefowa podała mi rękę i odprowadzając do wyjścia, napomknęła przyjaźnie: – Wpadnij jutro na kawę. Czeka nas masa roboty.
     Nas?!
Babcia chichotała, podśpiewując pod nosem: – W górę, w górę, miły bracie…
A ja zawiązałem nowy krawat (kupiony po ostatniej podwyżce) i poszedłem na randkę.
 
     W eleganckiej restauracji, w której zamówiłem stolik, dziewczyna, jedna z tych dawniej nieosiągalnych istot, rozpływała się w uśmiechach. Siedzący parę metrów dalej szef wydziału, mimo iż zajęty rozmową, dostrzegł mnie i konfidencjonalnie skinął ręką. Jak swój do swego. Oczywiście wszyscy to spostrzegli. A jeżeli nawet nie widzieli na własne oczy (na przykład młodsi pracownicy firmy, do których od niedawna dopiero przestałem należeć), to przynajmniej poznali z cudzych relacji. Wszędzie teraz spotykałem się z należytą atencją i niebawem tak do tego przywykłem, że kiedy portier podbiegł, by otworzyć drzwi, potraktowałem to jako coś samo przez się zrozumiałe.
     – Jaki jesteś tajemniczy – szepnęła później dziewczyna (byliśmy w łóżku). –  To takie  podniecające, naprawdę…
Babcia krążyła po domu, podśpiewując.
 
     A potem, któregoś dnia, po kolejnej podwyżce, dostałem wezwanie. Sekretarka z uśmiechem wprowadziła mnie do gabinetu szefa. Naczelnego, rzecz jasna. Rozmowa była krótka, rzeczowa i konstruktywna. No i zacząłem awansować. Już na poważnie. Stworzyli dla mnie osobny resort, dostałem własną sekretarkę, a gabinet urządził osobisty projektant samego prezesa. Piąłem się coraz wyżej.
Aż wreszcie nadszedł dzień, gdy przegłosowano przyjęcie mnie do grona wspólników.
Babcia uśmiechała się tajemniczo, tanecznym krokiem sunąc przez mieszkanie.
     – Wiesz, co robić? – zapytała krótko.
Skinąłem głową w milczeniu. Następnie włożyłem nowy garnitur (oczywiście szyty u dobrego krawca), a ona zawiązała mi krawat na szczęście i wypchnęła z mieszkania. Przy bramie czekał szofer. Zdjął czapkę i otworzył przede mną drzwiczki samochodu.
 
     W sali posiedzeń, tej prywatnej, tylko do użytku wspólników, powitał mnie szmer rozmów. Sam prezes podszedł do drzwi i wręczając lampkę koniaku, uniósł swoją w geście toastu.
     – Za nowego wspólnika! – powiedział i wszyscy wypili z uśmiechem.
A potem otworzył następną butelkę, zaczęto mi gratulować, atmosfera wyraźnie uległa rozluźnieniu i jakoś przestałem mieć się na baczności.
     – Drogi chłopcze – zagadnął prezes, familiarnie obejmując mnie ramieniem. – Teraz już chyba możesz zdradzić nam ten sekret. Jesteśmy tu sami swoi.
Zaległa cisza.
Panowie odwrócili się w moją stronę, patrząc z wyczekiwaniem, a ja wpadłem w popłoch.
     – No… – dobrotliwie nacisnął prezes, ale wiedziałem, że nie pozwoli się wymigać.
Wspólnicy skinęli głowami na zachętę, koniakówki w ich dłoniach także jakby zaczęły czekać na odpowiedź, a ja uświadomiłem sobie, że właśnie na szali znalazła się moja przyszłość.
     – No!… – ponaglił prezes.
Nabrałem powietrza i siląc się na nonszalancję, wyrzuciłem z siebie:
     – No… wiecie, panowie… Ja… po prostu… lubię sikać do zlewu…
Najpierw ogłuszyła mnie cisza. A potem zerwał się taki huragan śmiechu, że nieomal wywiał mnie z sali. Wszystko stracone – pomyślałem.
Prezes ponownie objął mnie ramieniem i kiedy śmiech zelżał, a wspólnicy, ocierając załzawione oczy, wzajemnie poklepywali się po plecach, powiedział z dumą:
     – Tak trzymaj, synu! Dyskrecja i poczucie humoru to podstawa sukcesu!
 
     Miał rację.
Właśnie to, do dzisiaj, stanowi wizytówkę mojej firmy.
A Babcia? Wiadomo. One zawsze skłonne są zrobić wszystko dla swoich wnuków.
 
     Kochana Babcia Kirke…  

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Miladora · dnia 27.12.2017 15:30 · Czytań: 724 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 19
Komentarze
Arras35 dnia 27.12.2017 17:54
Cześć!
Ostatni fragment z tym sikaniem do zlewu okazał się bombowy. Tekst dobry bez zastrzeżeń. Babcia zawsze dba o wnuka, to fakt. Pozdrawiam.
imre dnia 28.12.2017 00:19
Czytałem sobie to opowiadanie w pracy i powiem że: po pierwsze działa lepiej niż kawa :) a po drugie mogłem się na chwilę zrelaksować:)

Poza tym uważam że świetnie rozpisalas tu ludzką naturę:)

Pozdrawiam
Miladora dnia 28.12.2017 13:36
Bardzo dziękuję - Arrasie i Imre. :)
Za wizytę u Babci i dobre słowo.

imre napisał:
rozpisalas tu ludzką naturę

Starałam się - dziękuję za to spostrzeżenie.

Miłego poświątecznego, panowie. :)
Krzysztof Konrad dnia 28.12.2017 14:00 Ocena: Świetne!
Wiem, że mogę dostać ostrzeżenie za to, ale zaryzykuję, bo inaczej nie mogę tego emocjonalnie nacechować. Tak czytam, czytam i mówię "nudy na pudy" ale jak zobaczyłem sikanie do zlewu to pizglem śmiechem w pracy. A że pracuje w call center, to i klient się uraczyl. Bardzo dobre erekcjato w prozaicznym wydaniu.
kamyczek dnia 28.12.2017 15:24 Ocena: Świetne!
Opowieści wierutne - to jedna z moich ulubionych lektur - znam i chwalę , brawo, Milu, za styl, poczucie humoru, znajomość psychiki ludzkiej. Jednym słowem - świetne czytanie.

Do siego roku!
Miladora dnia 28.12.2017 15:41
Krzysztof Konrad napisał:
czytam i mówię "nudy na pudy"

Jednym słowem udało mi się uśpić Cię, Krzysztofie. :)
Dzięki za ten śmiech.

kamyczek napisała:
to jedna z moich ulubionych lektur

Dziękuję, Kamysiu - miło to słyszeć. :)


Serdeczności i wszystkiego dobrego w nowym roku. :)
JOLA S. dnia 28.12.2017 20:45
Milu, sukces Twojego bohatera bohatera kojarzy mi się z karierą Nikodema Dyzmy. Jeden z panów miał frak i głowę pełną pomysłów i determinacji, drugi mądrą babcię. Wszystko jedno, kto był sprawcą, bowiem historia lubi się powtarzać. Ludzie wierzą w to, co chcą wierzyć i nic tego nie zmieni. Aura tajemniczości tylko temu sprzyja. ;)

Serdeczności i wszystkiego dobrego w nowym roku. :)
Miladora dnia 28.12.2017 22:28
JOLA S. napisała:
Ludzie wierzą w to, co chcą wierzyć i nic tego nie zmieni. Aura tajemniczości tylko temu sprzyja.

Właśnie, Mróweńko. :)

Dziękuję ślicznie za wizytę i mnóstwo serdeczności. :)
Najlepszego w nowym roku.
Alen Dagam dnia 13.01.2018 14:31
Skoro Ty do mnie z meta, to i ja do Ciebie. A co tam.

Najpierw małe kręgi, a potem coraz szersze. Jak się należy u porządnej czarownicy rzucającej dobre zaklęcie.

Nie mam na myśli Babci, ale to już wiesz, wiedźmo, prawda?

Tym razem mądrej głowie dość dwie słowie :p
Miladora dnia 14.01.2018 19:19
Alen Dagam napisała:
Najpierw małe kręgi, a potem coraz szersze.

Bo takie tworzy kamyk wrzucony do wody. :)
A tym kamykiem może być wiele rzeczy. Więc czemu nie skorzystać?

Buziak od Babci Kirke z podziękowaniem. :)
Kazjuno dnia 22.04.2020 09:25 Ocena: Świetne!
No i znowu rodzynek!
Ech, te Twoje Milu, kapitalne pomysły.
Już postanowiłem. Codziennie rano miniaturka Mili. Nie sposób, nie prychnąć śmiechem/
A śmiech to zdrowie.
Więc wyrzucę na śmietnik jakieś tam witaminki D3, czy łyżeczkę przyprawionej pieprzem kurkumy, po której robi mi się żółty otwór gębowy (zresztą mogę je zeżreć później).
Będę sięgał po gwarant zdrowotnego uśmiechu. Na dzień dobry Twoja miniaturka.
Wczoraj postawiła mnie na nogi po fatalnej nocy. Dzisiaj chyba też będzie nieźle.

Dzięki Milu.
Miłego dnia z uśmiechem, Kazio
Miladora dnia 22.04.2020 14:26
Miło mi, Kaziu, że babcia Kirke przypadła Ci do gustu. :)
Faktycznie - nie ma to jak uśmiech na dzień dobry.
Dziękuję serdecznie za wizytę.

Więc dbając o Twoje dobre samopoczucie, polecam historyjkę z przeszłości:
https://www.portal-pisarski.pl/czytaj/5369/dzieje-pewnej-nocy
Jak się pewnie połapiesz, na wątkach autobiograficznych.

No to miłego dnia z uśmiechem. :)
pociengiel dnia 22.04.2020 14:35
Zapewne przetnie to syn
- tato będziesz dawał mi co tydzień stówkę extra, bo powiem mamie, że sikasz do zlewu.
Miladora dnia 22.04.2020 14:43
Hehe - pewnie tak, panie F. :)))
Ale skąd wiesz, czy sikanie nie było ściemą?
I czy sekret nie był tylko wabikiem? Bo może wcale go nie było.

Dzięki za odwiedziny. Babcia powiedziała, że Ci się opłacą. ;)
I ściska serdecznie.
pociengiel dnia 22.04.2020 14:53
Odpowiem pewną historią z najdłuższej polskiej wioski. Jego cztery mieszkanki powiły w niemal tym samym czasie pociechy. Pytane o ojca podały to same nazwisko. Pytany przez dziennikarza jak do tego doszło, rozpłodowiec odpowiedział ; Mam rower.
Miladora dnia 22.04.2020 16:21
pociengiel napisała:
Mam rower.

Hahahaha...

Ja powinnam mieć windę, panie F., skoro wciąż kursuję góra-dół przy Twoim tekście. ;)
pociengiel dnia 22.04.2020 16:50
Nawet nie wiesz jak jesteś nieoceniona, jak mogłabyś być pożyteczna, gdyby nie przyswajalność uwag. Ja zawsze będę twoim dłużnikiem. Dozgonnym. :)

Ja z tamtego teksu i ty już ze mnie - więcej nie wyciśniemy. Już bym go usunął ale system jeszcze blokuje tę opcję.

Póki co jestem także na etapie wykasowywania z kompa złych rzeczy. A ich nadpodaż tutaj to forma przechowywania, archiwum. Ale już nieco usunąłem.
Miladora dnia 22.04.2020 17:21
pociengiel napisała:
Ja z tamtego teksu i ty już ze mnie - więcej nie wyciśniemy. Już bym go usunął

Ani się waż, panie F, bo to może być cykl niezłych historyjek. :mad:
pociengiel dnia 22.04.2020 17:31
Właśnie kończę z podinspiry wierszem Lilah o wiosennych kwiatach przerabiać staroć. Gotowy na rzeź. :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty