LUCY
Powzięłam podejrzenie, że nazywamy miłością to, czym ona nie jest.
Mam tu na myśli miłość, jaka istnieje pomiędzy mężczyzną a kobietą.
Z uwagi na fakt, iż byłam świadkiem opisanych tu wydarzeń, pozwolę sobie na chwilę je przywołać.
Miłość jest nielogiczna a osobnik, którego ona dopada, oczywiście niespodziewanie, może mieć wrażenie, że śmiejąc się rzuca mu w twarz pytanie: "I co na to powiesz, cwaniaku?".
Mam wrażenie, że umyka nam fakt, że ona nie pochodzi z naszego wymiaru. Że nie jesteśmy w stanie jej w sobie wyprodukować lub powołać do bytu. Rzeczy dzieją się poza nami.
Z jakiegoś powodu ustaliliśmy, że mamy do niej prawo. Przywłaszczyliśmy ją sobie tak, jakby ona mogła do kogokolwiek należeć. Ustaliliśmy, że wiemy o niej wszystko.
Miała 16 lat, gdy go poznała.
Ona, półsierota wychowana przez macochę, która faworyzowała własną córkę. Jej ojciec, słaby osobnik, nie umiał nigdy wziąć jej strony, więc atmosfera domu była żywcem wyjęta z bajki o kopciuszku. Zaganiana do pracy w gospodarstwie, przeznaczona do brudnej roboty, wyśmiewana przez przyrodnią siostrę.
On, zatrudniony przez ojca do pomocy w gospodarstwie, miał 17 lat.
Był jej pierwszą miłością i jak się później okazało - jedyną.
Zakochali się w sobie.
Postanowili zalegalizować swoją wielką miłość. Udali się do stosownego urzędu w najbliższym mieście.
Urzędnik spojrzał na nich nieprzytomnym wzrokiem, upewnił się w kwestii ich wieku, po czym wskazał im jedyny właściwy jego zdaniem kierunek, czyli szkołę.
Lucy była osobą niezwykle uduchowioną, nie chciała brnąć w związek bez usankcjonowania prawnego. W grę wchodziła jeszcze kwestia wiary, której wybranek jej serca nie podzielał.
Podjęła decyzję, której żałowała całe życie. Zerwała znajomość. Wyjechała do miasta uwalniając się od nienawidzącej ją macochy, życia na wsi i chyba najbardziej - wspomnień.
Minęły lata.
Wyszła za mąż za faceta, którego nie kochała, a któremu urodziła troje pięknych dzieci.
Dzieciom, zamiast bajek na dobranoc, opowiadała historie o miłości swego życia. O tym, jak kochała i o tym, jak bardzo żałuje podjętej decyzji. Roztaczała wobec nich inną jakość życia, niż tą, która miałaby miejsce, gdyby on był ich ojcem.
Znów minęły lata.
Umarł ojciec wspomnianej trójki pięknych dzieci.
Lucy z dnia na dzień podjęła decyzję o odnalezieniu miłości swego życia.
Zaangażowała do tego jedno ze swych dzieci.
Wycieczka trwała kilka dni. Udało się ustalić wszystkie szczegóły, konfiguracje, zależności. Niestety, spóźniła się o dwa lata. Wielką miłość zmiotła z tego świata rozpacz po nagłej śmierci córki. Miała na imię Lucy.
Po tych wydarzeniach straciła wyraźnie chęć do życia.
Lucy nigdy już nie wspomniała imienia swej jedynej wielkiej miłości.
Nigdy.
Również nigdy więcej nie widziałam w niej entuzjazmu, jaki towarzyszył jej w dniu, gdy wyruszała ze swoim wielkim, odważnym postanowieniem odnalezienia, bez względu na konsekwencje.
Hanna Czerwinska Alesund 14.12,2017
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt