Wieszczek - Carlos
Proza » Miniatura » Wieszczek
A A A

 

Wieszczek


To była już trzecia godzina beznadziejnej i nierównej walki. Emilia spojrzała w dół.

-Jak na samodzielną wspinaczkę to całkiem nieźle. Dwie trzecie drogi pokonane – zamruczała cichutko, aby dodać sobie otuchy. Zważywszy, że do dyspozycji miała jeden stary czekan, parę raków oraz jedną śrubę lodową to rezultat jak dla nieprzeszkolonej turystki całkiem imponujący. Krótkie spojrzenie na zegarek uzmysłowiło, że dobiega godzina druga po południu. „Zaraz zrobi się bardzo zimno” - pomyślała. Jej szanse spadały dramatycznie z każdą chwilą. Była niemal pewna, że przed zmrokiem nie uda jej się dotrzeć do krawędzi. Nadal nie potrafiła zrozumieć jak to się stało, że po upadku w tak głęboką szczelinę lodową połamała jedynie kije trekkingowe i roztrzaskała telefon. Strasznie chciała zadzwonić do Stasia i pożalić się, jakim brakiem rozsądku wykazała się jego siostra decydując o samotnej wędrówce po lodowcu i to o takiej porze roku. Brat zawsze uczulał ją na sprawy bezpieczeństwa i wyraźnie wskazywał granice, których przekraczać nie wolno. „On na pewno by coś wymyślił, na pewno wezwałby pomoc i podał dobre wskazówki jak się zachować, co robić” - pomyślała. Przełykając kolejne krople łez, które rwącym potokiem zalewały policzki, usilnie starała się skupić na tym, co tu i teraz.

Spojrzała w błękitne niebo unosząc prawe ramię uzbrojone w czekan. Z ciężkim sapnięciem uderzyła w lodową biel. Czekan zagłębił się wystarczająco mocno, aby dać oparcie do kolejnego niewielkiego postępu ku górze. Wtem rozległ się głuchy trzask i na lodowej ścianie pojawiła się rysa. Początkowo wąska, z każdą sekundą stawała się szersza, odsłaniając bezkresną białą czeluść. Nagle olbrzymi kawał lodu oberwał się od ściany i majestatycznie powędrował w dół szczeliny, a wraz z nim Emilia.

„To już koniec” – przemknęło jej przez głowę. Nadal jednak była cała, nie doznała najmniejszego okaleczenia, ale ponownie znalazła się na początku drogi. Usiadła na dnie szczeliny i zrozpaczona, lecz szczęśliwa, że los dał jej kolejną szansę, rozpoczęła przegląd zawartości plecaka.

Gdzieś u góry rozległ się trzask przechodzący w coś na podobieństwo trzepotu tak głośnego jak gdyby wielki ptak lądował nieopodal tej wielkiej wyrwy w śniegu.

-Och, pewnie wielkie sępy zwęszyły darmową wyżerkę – mruknęła pod nosem. Chwilę potem dostrzegła maleńkiego wieszczka, który nieśmiało wychylił łebek i pochyliwszy główkę lekko w bok zaglądnął jednym okiem w głąb szczeliny.
-Jak na taką drobinkę to narobił niezłego rabanu – skonstatowała. Szybko skruszyła jedno ciasteczko ze skromnych zapasów, które miała w kieszeni kurtki i rozsypała okruszki nieopodal miejsca upadku. Ptaszek ośmielony głodem sfrunął do podnóża rozległej ściany i począł dziobać ofiarowane dary - No to mam towarzystwo, choć tyle na koniec - w jej oczach pojawił się niewielki promyczek a w kąciki ust zawitały drobne zagłębienia zwiastujące ustępowanie straceńczego nastroju.
Z góry posypały się niewielkie grudki śniegu. Potem całkiem spore zaczęły opadać wprost na ramiona Emilii. Spłoszony wieszczek poderwał się do lotu. Spojrzała w górę i nie wierząc własnym oczom ujrzała opadającą w jej kierunku linę. Upuściła resztki ciastek i wysypując pełną zawartość plecaka sięgnęła po uprząż. To było najszybsze zakładanie uprzęży w jej życiu. Zażywszy na zimowe odzienie, raki, grube rękawice była gotowa nim lina dotknęła ubitej warstwy lodu. Powietrze rozdarł kolejny trzask i poczuła, że to, na czym stoi staje się niezbyt stabilne. Rozedrganymi rękoma przełożyła linę przez łącznik uprzęży i zaczęła wiązać. Cały czas spoglądała ku krawędzi jakieś piętnaście metrów ponad głową, szukając tajemniczych wybawców lecz lina wcinała się w krawędź i ginęła w zwałach lodu. Gdy była już przywiązana lina powędrowała w górę. Niemal w tym samym momencie dno szczeliny otworzyło się przepastną czeluścią pochłaniając zawartość prowizorycznego obozowiska. Emilia wisiała na linie, która miarowo posuwała się do góry. Była bezpieczna. Tuż przy krawędzi dostrzegła wyciągniętą dłoń, którą radośnie pochwyciła obiema rękoma.
-Jestem Michał - przedstawił się nieznajomy.
-Emilia Jantar - wyszeptała radośnie. Przez umysł Emilii przebiegła lotem błyskawicy myśl „skąd ja cię znam?”
-Wiem – padło w odpowiedzi. Lecz Emilia puściła to mimo uszu. Wtuliła się w swojego zbawcę i mocno zacisnęła powieki, spod których płynęły łzy radości. Z ust wyrwał się szloch połączony z radosnym okrzykiem – Żyję!
Nadal kurczowo ściskając nieznajomego obsypała go serią pocałunków. To wszystko sprawiło, że nie zwróciła kompletnie uwagi na jego słowa i wiele innych szczegółów. Krążący ponad wtuloną parą wieszczek skrzeczał przyjaźnie spoglądając z zaciekawieniem na rozwiewaną przez wiatr górę puchowego pierza, która centrycznie rozciągała się na przestrzeni paru metrów wokół samotnej pary. Mężczyzna zdawał się odwzajemniać gorące uczucia Emilii i równie mocno tulił w ramionach właśnie odratowaną, przepojoną gorącą wdzięcznością istotę.

Tydzień później

Wśród gwaru rozmów śródmiejskiej kawiarni odbywała się przyciszona ekscytująca rozmowa. Przy stoliku siedziały trzy przyjaciółki racząc się wyśmienitą kawą, która zresztą była znakiem rozpoznawczym tego lokalu. Opowieść dobiegała końca.
-Taaak, twierdził że rozerwał puchową kurtkę podczas wciągania liny…
-…nie wiem jak tego dokonał w pojedynkę….
- …nie wiem skąd się tam wziął. – padały odpowiedzi na dziesiątki pytań przyjaciółek, które starały się złożyć w spójną całość opowieść Emilii. Pytań bez odpowiedzi było niezmiernie dużo, ale nikt nie roztrząsał tego ciesząc się szczęśliwym zakończeniem. Pożegnalnym uściskom i pocałunkom nie było końca, lecz chwilę potem Emilia została sama na przystanku autobusowym.
Gdy Emilia usadowiła się wygodnie na tylnym siedzeniu autobusu przyszedł czas na rzeczy, o których jeszcze nikomu nie mówiła. Wydobyła z wewnętrznej kieszeni płaszczyka sfatygowane zdjęcie sporej grupki dzieci. Adnotacja świadczyła, że wykonano je 25 lat temu w szkole podstawowej im Stanisława Lema. Skupiła wzrok na jednej drobnej twarzy młodego chłopca, który z trzeciego rzędu spoglądał wprost do obiektywu fotografa. Michał, tak miał na imię jej szkolny przyjaciel z trzeciej klasy. Zatopiła się we wspomnieniach o wspólnych spacerach w drodze powrotnej do domu, zbieraniu kasztanów, bukietach polnych kwiatów, które częstokroć przynosił na umówione miejsce zbiórki skąd wspólnie wędrowali do szkoły. Pamięta, że zawsze chowała te kwiaty w tornistrze, aby ukryć przed wzrokiem koleżanek. Pamięta, że wstyd brał górę nad lojalnością do przyjaciela, bo doskonale wiedziała, że Michał bardzo tego nie lubił. Mimo tego dalej przynosił jej kwiaty
Zdjęcie wypadło z albumu podczas porządków, które zarządziła po powrocie uznając, że ocalenie jest na tyle doniosłym zdarzeniem, iż musi teraz uporządkować pewne sprawy w swoim życiu. Sięgnęła po portfel i wyjęła coś, co odnalazła podczas prania odzieży po powrocie z feralnej wyprawy. Jedno małe piórko. Zniszczyła prawie całą puchową kurtkę szukając podobnego nim dotarło do niej, że nie jest to pióro gęsie a bynajmniej nie kacze. Wrzuciła zdjęcie pióra do sieci i na jednym z portali ornitologicznych uzyskała zapewnienie, że prawdopodobnie nie należy do żadnego znanego gatunku ptaków.
Autobus zwalniał. Gdy wysiadła szybkim krokiem skierowała się w stronę kutej stalowej bramy. Po drodze przystanęła na chwilę i kupiła niewielką lampkę pozwalając miłej staruszce zachować resztę.
W ręce ściskała pomiętą kartkę na której zapisała wczorajszego wieczoru adres kwatery.
- Ile to już lat Michał? Całe dwadzieścia… – wyszeptała szlochając a ciepłe łzy ponownie pociekły po policzkach

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Carlos · dnia 21.01.2018 16:52 · Czytań: 276 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 3
Komentarze
Darcon dnia 21.01.2018 18:17
Bardzo ładnie, Carlosie, bardzo ładnie. Co prawda historia nie ma jakiegoś głębokiego przesłania, ale przecież nie każda musi je mieć. W zasadzie nie mam uwag, ja, malkontent nr 1. Za to widzę dużo pozytywów.
Dobrze zbudowałeś napięcie, wprowadziłeś niepewność w historię, chwilę na krawędzi. Fabuła płynna, opisu tyle, ile trzeba. Tak samo jak tempo akcji. Bardzo dobra miniatura.
Ale żeby nie było tak dobrze, to wiesz. Miniaturę stosunkowo "łatwo" napisać, coś tam o tym wiem. Dużo trudniej utrzymać taki ład w dłuższym opowiadaniu. Pamiętam, że przy Dwóch spojrzeniach miałem uwagi. W ogóle widzę na Twoim profilu tylko krótkie utwory. Może warto zmierzyć się z czymś dłuższym.
Pozdrawiam.
Carlos dnia 23.01.2018 10:33
Dziękuję Darcon, fajna sugestia więc pomyślę o czymś dłuższym :)
Jacek Londyn dnia 23.01.2018 19:12
"Bardzo ładnie, Carlosie, bardzo ładnie". Nie daj się zwieść tym słowom Darcona, Carlosie.
Tekst oparty jest na znanym schemacie, podobnych opowieści o uratowaniu życia było wiele. To oczywiście żaden zarzut, ale kiedy wymyśla się miniaturkę, dobrze byłoby zrobić coś zupełnie nowego, zaskakującego.
Teraz tym, na co zwróciłbym uwagę:

"Zważywszy, że do dyspozycji miała jeden stary czekan, parę raków oraz jedną śrubę lodową to rezultat jak dla nieprzeszkolonej turystki całkiem imponujący". - Po co ta śruba, skoro nie ma liny na wyposażeniu? Całkiem imponujący - to niedobry zestaw słów.

"i podał dobre wskazówki jak się zachować, co robić” - nie można prościej?

"Przełykając kolejne krople łez, które rwącym potokiem zalewały policzki, usilnie starała się skupić na tym, co tu i teraz". - Kiedy masz do czynienia z rwącym potokiem, nie łykasz poszczególnych kropelek :) To "tu i teraz" też zamieniłbym na inne określenie.

"Czekan zagłębił się wystarczająco mocno, aby dać oparcie do kolejnego niewielkiego postępu ku górze". - dać oparcie do kolejnego niewielkiego postępu?

"w lodową biel, na lodowej ścianie, olbrzymi kawał lodu" - konsekwentnie powtarzasz motyw lodowy, a nagle sadzasz wielkiego ptaszka "nieopodal tej wielkiej wyrwy w śniegu". :)

"majestatycznie powędrował w dół szczeliny" - majestatycznie to niedobre określenie dla ruchu lodu spadającego w czeluść

Tak w ogóle to za dużo szczęścia w nieszczęściu spotyka bohaterkę, spada i spada, a krzywdy sobie nie czyni. Jest jeszcze trochę innych rzeczy do poprawy, interpunkcja itp. Tu przydałyby się wskazania Miladory.

pzdr
JL
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty