Wieczory w Kannasan mają swój urok. Blask zachodzącego słońca odbija się od szklanych wieżowców w centrum, które z kolei rzucają długie, potężne cienie na wschodnią część miasta. W biurach i mieszkaniach z każdą godziną rośnie ilość palących się świateł. Większość mieszkańców Kannasan nie zdaje sobie sprawy z jego wyjątkowości, ale podświadomie wiedzą, że pozostanie na ulicach miasta po zmroku nie jest rozsądne. Dzięki temu ulice pustoszeją, co daje fanom księżyca więcej swobody, bez konieczności oglądania się na ludźmi za każdym rogiem.
Jedna z tego typu postaci siedziała na dachu starej kamienicy, świdrując spojrzeniem przedmiot w swojej dłoni. Dziewczyna patrzyła na jaśniejący kamień, piękny biały diament, który jeszcze kilka minut wcześniej, posiadając swój naturalny, czarny kolor, spoczywał pod fałdami jej płaszcza. Dwa łańcuszki, złoty i srebrny, na których końcach znajdował się kamień, oprawiony w złote imitacje pnączy, były zawieszone na jej szyi. W tamtym monecie wydawały jej się cięższe niż zazwyczaj.
Do dziewczyny dotarł niewyraźny hałas i krzyki. Odwróciło to jej uwagę od kamienia. Spojrzała w stronę centrum miasta. Nad dachami unosił się czarny dym, pod którym jaśniała krwisto czerwona łuna pożaru. Spojrzała z ukosa na wisior, zaklęła cicho i ukryła artefakt pod fałdami płaszcza na szyi. Czarny materiał stłumił wydobywające się z niego światło. W tym samym momencie, ulicą na której stała kamienica, pomknęły dwa wozy policyjne i karetka, zmierzając w stronę płonącego budynku. Korzystając z okazji dziewczyna podniosła się, spojrzała na małą grupkę ludzi po drugiej stronie ulicy. Nie, jednak tylko jeden z nich jest człowiekiem. Upewniwszy się, że tamten jest rozproszony przez odjeżdżające pojazdy, zrobiła kilka kroków w tył, po czym z rozpędu obiła się od gzymsu i wylądowała na dachu budynku po drugiej stronie ulicy. Minęła tak w biegu kilka przecznic i zatrzymała się przed dużym, białym budynkiem, którego lewe skrzydło stało już praktycznie całe w płomieniach. Straż pożarna bezskutecznie próbowała ugasić ogień i nie dopuścić do zajęcia się reszty budynku, a policja pilnowała aby grupka gapiów i dziennikarzy nie dostała się za blisko tego wszystkiego. Sanitariusze zajmowali się jakimś starszym człowiekiem, podając mu tlen. Prawdopodobnie nocny stróż, tyle dobrego. I mniej ludzi tym lepiej. Dziewczyna sięgnęła do małej torby zawieszonej na prawym biodrze i wyciągnęła z niej telefon. Wybrała odpowiedni numer. Po trzech sygnałach zmarszczyła brwi.
- Danniel, odbieraj… - mruknęła.
- Set, co się dzieje? – po pięciu sygnałach połączenie odebrał męski głos.
- Gdzieś ty był? Nie możesz załatwiać swoich prywatnych spraw poza godzinami pracy?
- Jakich spraw? Hej! Ja, nic tych rzeczy! Skąd Ci to w ogóle….?
- Dobrze, już dobrze – kąciki ust dziewczyny wygięły się lekko w górę, ale zaraz potem spoważniała – Pożar w centrum.
- Daj mi chwilę – Z telefonu nadeszły charakterystyczne kliknięcia klawiatury komputerowej – Laboratorium medyczne. Wysyłam Ci plany budynku. Myślisz, że to jakiś terrorysta?
- Możliwe, ale nie człowiek. Większość tych płomieni jest magiczna, myślę, że mój stary znajomy wrócił. Idę się przywitać – opuściła telefon z zamiarem rozłączenia się.
- Set! – krzyknął ze słuchawki Danniel – Proszę, uważaj na siebie – Dziewczyna uśmiechnęła się, mruknęła twierdząco i zakończyła połączenie. Na ekranie telefonu pojawiło się zdjęcie z planem budynku. Przyjrzała się mu, zapamiętując jak najwięcej szczegółów. Następnie schowała telefon do torby, rozejrzała się za oknem, z którego nie buchała fala płomieni i skoczyła.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt