Któregoś poniedziałkowego poranka, Pan John wesoło wyskoczył z arabskiego łoża. Poprzedniego wieczoru zaplanował bowiem dokonanie zimnej fuzji jeszcze przed śniadaniem. Kiedy zasypywał mąką roztrzepane jajka, zadzwonił domofon.
- Słucham? - kulturalnie zapytał słuchawki.
- Czy wie pan, kim jest Bóg? - odpowiedziała również pytaniem. W tle słychać było anielskie chóry w analogowej jakości
- Który?
Odpowiedzi jednak nie uzyskał. Usłyszał li tylko nieprzyjemny odgłos tytoniowego kaszlu, trzask wyłączanego magnetofonu marki "Kasprzak" - znał bowiem się na magnetofonach kasetowych - i niemrawe słowa:
- Przepraszam, ale zostawiliśmy żelazka włączone w domach...
Pan John wrócił do kuchni.
- Miło, że dokonam zimnej fuzji jeszcze przed śniadaniem! - powiedział uśmiechnięty i poprawił szlafmycę. Lubił bowiem rozpoczynać dzień od prostych przyjemności dawanych światu jako takiemu. Już zaczął siekać świeżą natkę pietruszki, gdy niewerbalnie odczuł czyjąś obecność w kuchni.
- Żem przyszedł - mruknął Adalbert i wyjął z szuflady brzeszczot.
Pan John otarł wilgotne dłonie o nocną koszulę, której nie zdążył jeszcze zdjąć i z troską zapytał:
- Któż ci, Adalbercie miły nałożył te kajdany? Zaliż niewiasta w chwili miłosnego uniesienia?
- Nie. To polityczna sprawa miłościwy... tfu! Druhu drogi i bracie bez skazy uprzedzeń klasowych.
I wyszedł w sobie tylko znanym celu.
Pan John westchnął i, po raz kolejny, wrócił do siekania pietruszki.
- Jeszcze tylko koperek, muszkatołowa gałka w ilości ociupinnej, podgrzać na wolnym ogniu i...
...zadzwonił telefon.
- W jakiejż to sprawie? - Pan John starał się być uprzejmy, choć lekko denerwował się, gdy mu przeszkadzano w czynnościach jako takich.
- Pragnę cię... hmmm... pragnę twojego ciała... ach!...słyszysz, jak chcę twojego dotyku... rozpalasz mnie do czerwoności, rumaku...
Pan John uderzył się otwartą dłonią w czoło.
- O właśnie! Dziękuję za przypomnienie. Swoją drogą, serwis macie szybki.
Odłożył słuchawkę i zmniejszył ogień.
Usiadł przy stole, westchnął i podparł głowę dłonią. Zawsze w takich chwilach zaczynał wspominać z rozrzewnieniem dzieciństwo i edukację u sióstr. Pamiętał szkołę oficerską i figle czynione z sympatii kolegom z internatu. Miła przeszłość uderzała w niego celnie i mocno nie czyniąc szkody, a wzmacniając. Tak zanurzony we wspomnieniach, pan John zasnął. Zimna fuzja przestała już mieć znaczenie, zwłaszcza, że prawie cała zdążyła wykipieć. Szczęściem, Adalbert zdążył zakręcić gaz i, popatrzywszy na uśmiechniętego i pochrapującego pana John westchnął i, z ostałej masy zrobił pyszne naleśniki z ziołami.
- Innym razem - powiedział potem pan John. - Zimna fuzja może poczekać. Adalbercie! Szykuj walizki. Wyjeżdżam, by znów poczuć się młodym!
I wreszcie zdjął szlafmycę.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
i was david bowman · dnia 17.12.2008 10:48 · Czytań: 784 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 7
Inne artykuły tego autora: