Tam dopiero będzie zabawa - eklerek123
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Tam dopiero będzie zabawa
A A A
Właściwie wszystko zaczęło się, gdy od starej cyganki zakupiłem talię kart. Handlarka nie chciała za nią wiele; dokładnie już teraz nie pamiętam, ale było to chyba jakieś pięć, może sześć złoty. Niewiele, jak na pełną, składającą się z pięćdziesięciu dwóch plastykowanych kart do gry, talię, którą dla pewności obejrzałem dokładnie w poszukiwaniu słynnej frazy made in China. Jednakże żadnej informacji świadczącej, że produkt pochodzi właśnie z tego kraju nie znalazłem. W ogóle na opakowaniu nic nie pisało. Żadnej wiadomości o producencie, żadnego logo i, co najdziwniejsze, nie było napisane nawet, że są to karty do gry! Nie wiem, może powinienem wtedy uciec jak najdalej od stoiska, zostawić tę przeklętą cygankę, by szukała innego jelenia, ale jakoś nie mogłem. To znaczy nie chciałem tych kart, tylko one same pchały mi się do rąk. O Boże, przecież ja nawet nie wiedziałem, jak się w to gra. Z tego, co pamiętam, ostatni raz hazardowaliśmy z bratem w pokera o cukierki przed blisko dwudziestoma laty.
Wpatrywałem się dobre pięć minut w obraz kłusującej na centaurze nagiej wojowniczki, który umieszczony był z obu stron pudełka, nim powiedziałem, że kupuję karty. Byłem zauroczony tym widokiem do tego stopnia, że już sam nie wiedziałem, ile zapłaciłem cygance. Na pewno nie pięć ani sześć złoty. W każdym bądź razie do domu wróciłem z mętlikiem w głowie i pustym portfelem. Miałem za to talię pięćdziesięciu dwóch pięknie zdobionych kart. Okazało się jednak, że takie cudowne były tylko z pozoru.
W starej kamienicy, która ostała się niejednym pożarom i zniszczeniom, mieszkałem z dwoma kotami i szczurem Syriuszem. Jak zwykle po przyjściu z pracy kotom nalałem mleka, a do klatki szczura wrzuciłem kilka kawałków marketowej wędliny. Sam zaś przemyłem twarz w zlewie zimną, wręcz lodowatą wodą i wypiłem setkę żubrówki. Potem rozebrałem się do pasa i poszedłem się położyć.
Leżąc na łóżku dokładnie opatuliłem się w wełniany koc. Pora była już późno jesienna, z każdym dniem robiło się coraz chłodniej i wietrzniej. Zimne powietrze wciskało się przez szpary w oknach, dosyć mocno obniżając panującą w kamienicy temperaturę. Naprawdę nie znosiłem takiej pogody, ale jednocześnie starałem się jak najbardziej oszczędzać na węglu. Zawód kotłowego w jednej z po peerelowskich fabryk nie przynosił dużego dochodu, a węgiel z roku na rok był coraz droższy. Tej zimy zacznę chyba palić dopiero, gdy temperatura w domu spadnie do kilku stopni powyżej zera.
Zatarłem ręce i z sekretarzyka wyciągnąłem stalowy scyzoryk, którym zerwałem folię powlekającą pudełko kart. Teraz obraz wywarł na mnie jeszcze większe wrażenie: kolory były żywsze, a sama postać wojowniczki zrobiła się tak realna, że przez chwilę myślałem, że wpadnie do pokoju na swoim centaurze i przekuje mnie swoją długą włócznią.
- Głupek - pohamowałem szybko moją bujną wyobraźnię i wysunąłem z pudełka plik pięćdziesięciu dwu kart. Obracałem je w dłoniach uważnie oglądając. Każda z nich była niezwykle ilustrowana, zarówno pod względem szczegółowości jak i pełnego fantasmagorii wizerunku. I tak walet ubrany był w barwny strój przypominający ten z komedii dell'arte; nosił na głowie przyozdabiany świecidełkami beret, a twarz zakrytą miał czarną maską z dwoma wyciętymi otworami na oczy. Dama z kolei była uzbrojoną we włócznię, nieustraszoną wojowniczką, tą samą, która widniała na pudełku.
Schowałem kartę szybko na spód talii i aż jęknąłem, gdy zobaczyłem króla. Nie był to typowy, siedzący na tronie władca przybrany w drogi płaszcz i złotą koronę. Obraz przedstawiał zwłoki zarośniętego księdza, którego martwe ciało sznurem przywiązane było do drewnianej belki. Mężczyzna miał przekrwione oczy i wywalony na wierzch język, o zgniłozielonym kolorze.
Zakryłem raptownie usta dłonią, ale na szczęście nie zwymiotowałem. Poczułem za to mocny zawrót głowy; karty wypadły mi z rąk i poleciały gdzieś pod łóżko. Nim mnie zamroczyło, zobaczyłem, jak po podłodze potoczyła się metalicznie srebrna figura asa z namalowanym na środku białym znakiem zapytania.

***

Obudziły mnie ciepłe krople wody, uderzające w moje czoło. Podrapałem się paznokciami po karku, gdzie wyskoczyła świerzbiąca krosta i otworzyłem oczy. Pierwsze, co zobaczyłem, to siedzącego mi na ręku komara. Wymierzyłem mocnego chlasta i zmiażdżyłem owada do małej plamki krwi. Dopiero wtedy doszło do mnie, gdzie się naprawdę znajduję.
Leżałem na małej leśnej polanie, rozebrany do pasa, bez butów, tylko w grubych wełnianych skarpetach. Zdjąłem je szybko, bo było naprawdę gorąco. Ale zaraz. Przecież jest już prawie zima, powinno być nie więcej niż dziesięć stopni, a tymczasem...
- Gdzie ja w ogóle jestem? - zadałem sobie pytanie.
Na niebie przetaczała się nawisła chmura, z której przed chwilą spadło na mnie kilka ciepłych, jakby majowych kropel deszczu. Nad lasem rozciągały się wesołe trele skowronka. A więc jest wiosna lub lato - oceniłem.
Energicznie przeskoczyłem przez zarośla, oczywiście zapominając, że mam bose stopy. Cicho jęknąłem i złapałem się ręką za nogę. Po pięcie spłynęła strużka krwi i zaczęła skapywać na ściółkę. Na palcach poszedłem dalej, przez gęste i niekończące się chaszcze w poszukiwaniu drogi czy jakichkolwiek śladów cywilizacji. W pewnych momencie usłyszałem dochodzący z niedaleka szum. Czym prędzej pobiegłem w stronę, z której dochodził, nie zważając wcale na nie zagojoną ranę. Kiedy wyszedłem zza listowia ujrzałem szemrzący strumień i stojącą na jego brzegu nagą kobietę. Jak oceniłem, miała nie więcej niż dwadzieścia lat, ponętne ciało i rozwiane włosy, w które wetknięte były polne kwiaty. Zauroczony wpatrywałem się w nią tak długo, aż sama odwróciła się w moją stronę. Nie wyglądała jednak na zaskoczoną.
- Kim jesteś? - zapytała pokazując mi siebie w całej okazałości.
Język zaczął mi się plątać i nie bardzo wiedziałem, co odpowiedzieć. W ogóle w głowie miałem taki galimatias, że chyba na dobre straciłem umiejętność logicznego myślenia.
- Eee... obudziłem się na polanie... tu niedaleko... i... eee...
- Ech, mężczyzna - powiedziała łagodnie i trąciła mnie w brodę. - Chodź, pokażę ci coś.
Pobłądziliśmy przez las. Chciałem nawiązać jakąś rozmowę, ale nawet, gdy emocje trochę opadły, nadal brakowało mi elokwentności. Z pomocą przyszła jednak moja towarzyszka, która nagle oznajmiła:
- Jesteśmy na miejscu.
Było to o tyle dziwne, że wśród nas nadal nie znajdowało się absolutnie nic innego, jak tylko gęsto rosnące drzewa, niczym niewyróżniające się spośród innych.
- Przecież tu nic nie ma - zauważyłem.
- Czyżby?
Rozejrzałem się raz jeszcze, dookoła.
- Na pewno - potwierdziłem.
Moja towarzyszka schyliła się i tuż przy moich stopach zaczęła rozkopywać dłońmi ściółkę. Chciałem jej pomóc, ale zatrzymała mnie gestem ręki. Odsunąłem się na kilka kroków. Wpatrywałem się w coraz głębszy dołek i nagle dostrzegłem wystający kawałek błyszczącego się metalu. Dziewczyna wyciągnęła go, oczyściła z ziemi i przybliżyła do mojej twarzy. To był scyzoryk!
***

Przez moment wydawało mi się, że spadam gdzieś bez końca. Doszedłem do pełni rozumu dopiero, gdy wylądowałem. Leżałem na łóżku; miałem splecione na piersi ręce, w których trzymałem talię kart. Nie wiem dlaczego, ale serce biło mi tak mocno, że pulsującą krew czułem aż w skroniach. Zaraz, chyba coś mi się śniło. Tak na pewno. Las? Jakiś strumień i Ona. Nie pamiętam, kim była, lecz wiem, że była piękna. O tak, z pewnością. Tylko... było coś tam jeszcze. Aha. Gdzieś mnie zaprowadziła... ale tam chyba nic nie było. Czy ja coś kopałem? Nie, to chyba Ona kopała. Jakieś żelastwo... Nie, to był scyzoryk... Scyzoryk?
- Co ja bredzę? - zastopowałem się.
Kiedy przeniosłem wzrok z sufitu na podłogę, omal nie wrzasnąłem. Zerwałem się z łóżka. Przez dywan, po same drzwi ciągnęły się zachowane w równych odstępach ślady krwi. Chwilę stałem jak zaklęty, a potem spojrzałem na swoją prawą stopę. Na pięcie znajdowała się świeża, dosyć głęboka rana.
Rana? Czy to ta...? Te przeklęte zarośla, gdyby nie... Przecież to niemożliwe! I dlaczego mam takie brudne dłonie?
Otrzepałem się z piachu i sięgnąłem pod łóżko po kapcie. Zamiast nich natrafiłem ręką na mały kartonik. Tak jak myślałem - to był as ze znakiem zapytania. Najlepiej by było, jakbym wyrzucił te karty albo w ogóle spalił. I gdzie są te moje kapcie?
- Ślepy - powiedziałem, gdy ujrzałem je tuż przy pufie. Nie nałożyłem ich jednak, bo przecież miałem rozciętą stopę. Z kieszeni w spodniach wyciągnąłem chustkę i przyłożyłem ją do rany. Szybko nasiąknęła krwią.
Karty złożyłem i schowałem do pudełka. Włożyłem koszulkę, a na nią sweter. Dywanem zajmę się później, teraz muszę doprowadzić siebie do porządku. Poszedłem do łazienki, umyłem dokładnie ręce i pilnikiem wyskrobałem brud spod paznokci. Wacik nasączyłem wodą utlenioną i przemyłem ranę na stopie. Zapiekło i trochę się spieniło. Z szufladki wyciągnąłem bandaż, który dokładnie owinąłem od pięty po kostkę. Spojrzałem w lustro i wycisnąłem dwa nabrzmiałe pryszcze. Okres młodzieńczy się widocznie jeszcze nie skończył - zażartowałem. Nagle usłyszałem za sobą niepokojący odgłos. Odwróciłem się gwałtownie, omal nie strącając przy tym lustra. Uff, na szczęście był to tylko kot.
- Boniek, zjeżdżaj stąd! - krzyknąłem na kota. Zwierzę uciekło w popłochu przez półprzymknięte drzwi. Naraz z pralki zleciał prostokątny kartonik i kołyszącym lotem opadł na chodniczek.
- Cholera jasna, wyrzucę zaraz te wszystkie karty na śmietnik! - powiedziałem i podniosłem ten mały kartonik, myśląc, że będzie to ten przeklęty as. Istotnie była to karta, lecz na pewno nie należała do talii, którą zakupiłem dzisiaj od cyganki. Na białym tle przedstawiony była morda buldoga z nałożonych kagańcem, po którego drucianej plecionce spływała spieniona ślina. Na drugiej stronie widniał napis "Menelaos".
- Muszę się przewietrzyć - postanowiłem. Narzuciłem watówkę i wyszedłem z domu. Na zewnątrz było dziwnie. I to bardzo. Nie świecił księżyc oraz uliczne latarnie; witryny w sklepach nie były oświetlone, podobnie jak pobliskie domostwa. Jakby tego było mało, wszędzie panowała absolutna cisza. Żadnego szumu wiatru, odgłosów imprez czy echa rozmów. Krótko mówiąc, koniec świata, ani chybi.
- Co ja w ogóle pieprzę! - krzyknąłem. Koniec świata... Dobre. Na mózg mi padło... Chyba? Świat jeszcze istnieje... Przecież to widzę! Ale... ale gdzie ludzie? Gdzie są jakieś inne osoby?
Było za ciemno na jakąkolwiek przechadzkę. Musi być pewnie awaria sieci elektrycznej. Fiu, fiu... To ładnie...
Wróciłem do kamienicy. Stanąłem przed drzwiami mojego mieszkania. Szarpnąłem kilka razy klamką, ale drzwi były zamknięte.
- Co jest, kurwa?
Kopnąłem z wyskoku w sam środek drzwi. Uderzyłem jeszcze kilka razy barkami, ale nic nie wskórałem. Drewno było za mocne. Gdyby było trochę widniej, mógłbym pogrzebać w zamku jakimś drutem, choć pewnie to też by nic nie dało. W ogóle odnosiłem wrażenie, że drzwi do mojego mieszkania stanowiły zaporę nie do pokonania. Były martwym punktem, którego nie ruszyłbym nawet siekierą.
Nagle z dołu posłyszałem miarowy stukot. To było pewne... ktoś wchodził po schodach. Przylgnąłem plecami do ściany i jak małe dziecko złapałem się dłońmi za policzki. Chciałem by ten koszmar wreszcie się skończył. Uszczypać się, obudzić i z pełnym przekonaniem powiedzieć sobie, że to wszystko było nieprawdą. Przecież dopiero co wróciłem z pracy. Musiałem się zdrzemnąć, a teraz majaczy się w mojej głowie ta przeklęta makabra. Niech to wreszcie się skończy!
Kroki były coraz bliższe. Na ściany półpiętra padało światło elektrycznej latarki. Nie mogłem już dłużej wytrzymać.
- Kto tam?! - krzyknąłem.
Odpowiedział mi głuchy charkot. Po poręczy wolno przesunęła się czyjaś dłoń. W oczy raziło mnie ostre światło. Broniłem się przed nim zasłaniając twarz ręką.
- Odwal się, kimkolwiek jesteś!
Widocznie ktoś się posłuchał, bo skierował latarkę do dołu. Kiedy odzyskałem zdolność widzenia, ujrzałem stojącego przede mną mężczyznę. Gdyby nie to, że na szyi miał założoną koloratkę, wśród ciemności raczej nie rozpoznałbym w nim księdza.
Patrzyliśmy na siebie jakiś czas. Nie bardzo wiedziałem, co powinienem powiedzieć. Właściwie, to nie tyle, co nie wiedziałem, a po prostu nie mogłem. Jak to się ładnie mówi, język mi skołowaciał.
- Módl się, synu. - Ksiądz przerwał milczenie i na siłę wepchnął mi do ręki różaniec. Stałem jak wryty i wpatrywałem się w jego twarz. Była dziwna.
- Mogę? - spytałem wskazując na latarkę. Nie było problemu; ksiądz oddał urządzenie w moje ręce.
Nie zastanawiałem się, tylko od razu skierowałem strumień światła na jego głowę. U diabła, ten człowiek nie miał oczu!

***

Dwóch chłopców bawiło się na placu zabaw. Nagle jeden z nich zawołał:
- Ej, Kuba, patrz co znalazłem!
Chłopiec o kręconych blond włosach zeskoczył z huśtawki i podbiegł do kolegi. Popatrzył chwilę na trzymaną przez niego kartę z namalowanym na srebrnym tle znakiem zapytania. Zmarszczył nos i podrapał się po brodzie.
- To przecież jest zdrapka! - wykrzyknął. - Dawaj zdrapiemy, może coś wygramy!
Chłopcy zeskrobali paznokciami warstwę srebrnej farby. Pod spodem znajdował się rysunek klęczącego mężczyzny, który modlił się na wiszącym mu u szyi różańcu. Przy nim leżały dwa koty oraz szczur.
- Eee, to jakieś religijne - powiedział mniejszy z chłopców z rozczarowaniem i trącił łokciem kolegę. - Chodźmy lepiej na automaty. Tam dopiero będzie zabawa.

Radosław Tomala

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
eklerek123 · dnia 17.12.2008 20:36 · Czytań: 830 · Średnia ocena: 3,5 · Komentarzy: 8
Komentarze
dwa_warkocze dnia 17.12.2008 21:59
Cytat:
Właściwie wszystko zaczęło się, gdy od starej cyganki zakupiłem talię kart


Cyganki wielką literą.
wlasnietam dnia 17.12.2008 23:11 Ocena: Świetne!
Cytat:
watówkę

Nie powinno być czasem wiatrówkę? :D

Prócz tego małego błędu, który wcale błędem być nie musi (może jes takie słowo, a ja go nie znam) to naprawdę szkoda że takie krótkie.
Normalnie materiał na dobrą powieść. Zaciekawiające, Porywające, Chwilami tworzące klimat, chwytające za bebechy. Mordka się cieszy (:
eklerek123 dnia 18.12.2008 06:12
Dzięki wielkie :D Jakoś to odpowiadanie nie wyglądało mi na aż tak dobre, więc "przeleżało" trochę czasu na dysku, nim je tu umieściłem.
Pozdrawiam :p
wlasnietam dnia 18.12.2008 07:08 Ocena: Świetne!
Proszę bardzo ;d więc dobrym posunięciem było wstawienie go ;d
ginger dnia 18.12.2008 11:28 Ocena: Bardzo dobre
"W każdym bądź razie" - bój się Boga i idź do tematu o pleonazmach :yes:
"brakowało mi elokwentności" - czego...?

Poza tym nie jest źle :D
Oryginalny, ciekawy pomysł. Wciągnęłam się w Twoją historię. Podoba mi się po prostu. Zbudowałeś odpowiedni klimat, i czyta się naprawdę dobrze :yes:
Jack the Nipper dnia 18.12.2008 12:05 Ocena: Dobre
Cytat:
W ogóle na opakowaniu nic nie pisało.


Nic nie było napisane

Cytat:
nie było napisane nawet,


Jesli poprawisz to powyżej, to tutaj zmień "było napisane" na np "zaznaczono" - żeby uniknąć powtórek.

Cytat:
Na pewno nie pięć ani sześć złoty.


A kilka zdań wcześniej piszesz, ze jednak 5 lub 6?

Cytat:
Potem rozebrałem się do pasa i poszedłem się położyć.
Leżąc na łóżku dokładnie opatuliłemsię w wełniany koc. Pora była już późno jesienna, z każdym dniem robiło się coraz chłodniej i wietrzniej. Zimne powietrze wciskało się przez szpary w oknach, dosyć mocno obniżając panującą w kamienicy temperaturę. Naprawdę nie znosiłem takiej pogody, ale jednocześnie starałem się


Co zdanie to się.

Cytat:
i przekuje mnie


Co zrobi?

Cytat:
przyłożyłem ją do rany.


ją - zbędne

Cytat:
kot.
- Boniek, zjeżdżaj stąd! - krzyknąłem na kota


kot - kota - powtórka

Cytat:
złapałem się dłońmi za policzki. Chciałem by ten koszmar wreszcie się skończył. Uszczypać się,


1. 3 x się
2. uszczypnąć

Trochę styl szwankuje miejscami, ale sam pomysł bardzo mi się podoba.
eklerek123 dnia 18.12.2008 17:25
Dzięki za komentarze i uwagi. Liczę na następne :D
Usunięty dnia 19.12.2008 22:54 Ocena: Przeciętne
Przyznaję, że "elokwentność" i kilka tego typu kwiatków wybiło mnie z rytmu, a szkoda. Bardziej dopracowane opowiadanie łyknęłabym gładko, bo lubię takie surrealistyczne klimaty. Poza tym mam wrażenie, że czegoś brakuje i można by jeszcze jakąś scenkę dopisać :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:61
Najnowszy:pica-pioa