Cześć. Zacznijmy od budowy wiersza. Dwie strofy po cztery wersy, tworzące dwa tetrastychy. Piękna harmonia liczb parzystych; 2 i 4, które po każdym działaniu, nadal konsekwentnie tworzą tę parzystość. To piękny zabieg, ale tylko przy tej rytmicznej poezji, a Twój wiersz jest heterometryczny. W dużym skrócie, nastawiam się na harmonię, a dostaję biurko detektywa z kryminału klasy B; usłane stosem porozwalanych papierów, a obok butelka burbonu.
No i ta butelka. W ośmiu wersetach prosisz o to, by Bóg zesłał... co ma zesłać, żeby peel przestał pić? silną wolę? Wystarczy napisać "Panie, daj mi wolę" i wszystko jasne. Po co to rozwlekać, używając do tego 249 znaków?
Rymy. AABB. Tego nie pochwalam, ale muszę przyznać, że są niebanalne. Muskają się tylko lekko między sobą i to nadaje wierszowi jakiegoś stylu.
Ale co z tego, jak zaraz w twarz wali mi nieregularność rytmu? Oczywiście, jeżeli zobaczyłbym strofoidy i do tego odciąłbyś rymy (ale i sam wiersz musiałby być ambitniejszy) to wtedy to by miało sens, a tak? Moim zdaniem nie ma. Choć teraz tak sobie myślę, że przecież jak byś pozbawił go rymów, to nie miałby raczej zalet.
Cytat:
niechaj znowu otworzą się wrota
zanim dzień w czerwieni wina skona.
I po co to wino? Czy nie na tym polega poezja, żeby pewne rzeczy zostawić w spokoju i dać do interpretacji? Wyrzuć słowo "wina" i zobaczysz, że te dwie linijki podskoczą poziomem z 4.5 na 6.5.
I to nie jest tak, że mi się nie podoba, bo gdybym czegoś w tym nie widział, to bym nie komentował. Pozdrawiam ciepło.
P.S.
W tytule zdradzasz, o co chodzi w wierszu. Nie polecam.