Antek - Zewediach
Poezja » Wiersze » Antek
A A A

Zajączki Pierwsze, 1883 r.

 

Trzy wiosny minęły od śmierci mej siostrzyczki,

Gdy to zamknęły się za nią od pieca drzwiczki.

Moja mama kolejny raz urodziła.

Byłem starszy i coraz to rzadziej mnie biła.

Moje wychowanie przejęła teraz szkoła,

Która chciała wykształcić każdego matoła.

Nauczycielem tam był starszy ksiądz wikary,

Który lubił żyłą sprawiać uczniom koszmary.

 

I tak ubrani w mundurki w kolor chabrowy

Siedzieliśmy, a w przerwach doiliśmy krowy.

Nauczyciel uznał, że czas poznać alfabet.

Większość z nas nie wiedziała, co to znaczy nawet!

Wpierw zaczęliśmy głośno wymawiać litery.

Na pierwszej lekcji poznaliśmy ich aż cztery!

Na koniec tych zajęć głośno powtarzaliśmy

Oraz głośno siebie wzajemnie przekrzykiwaliśmy.

Ja odgadłem literkę „A” jako pierwszy,

Ale przekrzyczał mnie każdy z tych durnych leszczy.

W związku z tym krzyczałem literkę „B” najgłośniej.

Nauczyciel ocenił to niestety sprośnie:

„Ze szkoły robisz cielętnik?! Toś ty taki zuch?!

Dajcie go na rozgrzewkę. Dostanie kilka rózg.”

Najsilniejsi dwaj w klasie mnie chwycili

I przed oblicze księdza mnie przyprowadzili;

Oparli mnie o katedrę nauczyciela

I nim zorientowałem się o co w tym biega

Otrzymałem przez spodnie kilka silnych razów,

Które wymierzył mi jeden z tamtych chacharów.

Niczym zimna kąpiel na mnie to zadziałało.

Nie przypuszczałem, że aż tak będzie bolało.

Więcej się już zatem nie raczyłem odzywać.

Nie będę w tej szkole już więcej się wybijać.

Wracałem więc do domu zasmucony.

Nie nauczę się czytać i nie znajdę żony.

 

Poszedłem na pole pooglądać wiatraki.

Poprawiały mi humor bardziej niż przysmaki.

Bardzo mnie te konstrukcje interesowały,

Choć nie wiedziałem czemu one służyć miały.

Po drodze kolegę z mojej klasy spotkałem

I wraz z nim do wnętrza wiatraka się wybrałem.

Pierwszy raz odważyliśmy się wejść do środka.

Jurek, który odważny był już od zarodka,

Pobiegł chyżo po stromych schodach sam na górę.

Zacząłem przeczuwać, że dostaniemy burę.

Niepewnym krokiem zacząłem wchodzić po schodach.

Ukazały mi się mechanizmy na kołach.

Obserwowałem z zachwytem koła zębate.

Z okien widziałem łąki i pola pstrokate.

Nagle usłyszałem przeraźliwy krzyk Jurka

I z góry zleciała na mnie jakaś barierka.

Jak najszybciej z pomocą koledze pobiegłem.

Wystraszyłem się śmiertelnie, gdy go znalazłem.

Okazało się, że Jurek zleciał z podestów

I jego nogę orał jeden z mechanizmów.

Krew wolno ściekała po ściance wiatraka.

Nie potrafiłem uwolnić tego chłopaka.

Postanowiłem, że szybko sprowadzę pomoc.

Nie przypuszczałem jeszcze, że dostanę łomot.

Wybiegłem z wiatraka w stronę domów pobliskich.

Niemal upadłem biegnąc po rynsztokach śliskich.

W końcu zacząłem krzyczeć na środku ulicy.

W stronę wiatraka pobiegli szybko rolnicy.

Wiatr się zerwał i przyspieszył jego obroty.

Pochowały się w stodołach miejscowe koty.

Burza z piorunami się nagle rozpętała

I wejść do wiatraka ustawa zabraniała.

 

Aż pojawi się dziedzic wsi więc czekaliśmy

I wrzasków Jurka z trwogą nasłuchiwaliśmy.

Co gorsza dziedzic wsi był ojcem nieszczęśnika.

W każdą sprawę ten jegomość surowo wnikał.

Dziedzic był ponoć bardzo okrutnym człowiekiem.

Palił żywcem bydło, gdy chorowało z wiekiem.

Wpierw, do obory ceglanej je przyprowadzał,

A potem ogień w komorze pod nią podkładał.

Słychać było wtedy ryczenie na całą wieś.

Będąc wrażliwym, ciężko było coś takiego znieść.

Jego postępowanie było bezsensowne.

Po jaką cholerę palić bydło spokojne?!

Nie liczyło się, że bydło strasznie cierpiało.

Pieczone żywcem mięso lepiej smakowało.

Musiał pozbywać się smrodu i zwłok zwęglonych;

A wszystko to na oczach dzieci zasmuconych.

Na szczęście lecz szanował zwierzęta domowe.

Dobrze się u niego miały psy kanapowe.

W końcu przybiegł rozgniewany i zatroskany

I wszedł do wiatraka, gdzie czekał Jurek ranny.

Wszedł także majster i mechanizm wyhamował.

Prowizoryczne nosze ktoś też skonstruował

Nagle piorun uderzył prosto w szczyt konstrukcji 

Po żelaznych częściach spłynęły w dół ładunki. 

Jurek zaczął nienaturalnie się wyginać 

A wszystkie rzeczy wokół iskrzeć i się zgrzewać. 

Buchnęły płomienie. Ekipa ratunkowa 

Uciekła w dół czym prędzej jak spłoszona krowa. 

Wszyscy tylko rozkładali bezradnie ręce. 

Nie mogąc pomóc Jurkowi w tej strasznej męce. 

Chłopak został wewnątrz wiatraka płonącego. 

Przez kilka minut słychać było wycie jego. 

W końcu konstrukcja zawaliła się pod siebie. 

Myślałem wtedy, że mój kumpel jest już w niebie. 

Ale wciąż było słychać jęczenie spod gruzów. 

Odkopując, napotkaliśmy wiele trudów. 

W końcu dostaliśmy się do ciała Jerzego. 

Myślałem, że wyniosą kolegę martwego. 

Jego ciało było strasznie zdeformowane. 

Nogi nie było. Skóry zwisały oblazłe. 

Ale on jeszcze żył. Cicho buczał pod nosem. 

Śmierdział spalonym mięsem i oddanym moczem. 

Pogorzelcę ostrożnie na nosze wsadzono. 

I do znachora szybko przetransportowano. 

Wraz ze skórą zerwano spalone ubranie. 

Potem umieszczono oparzonego w wannie. 

Zimną wodą i kwaśnym mlekiem polewano. 

Kikut po prawej nodze ostrożnie związano. 

 

Jurek zmarł po tygodniu, na gangrenę chyba. 

Przez swe rany musiał złapać jakiegoś grzyba. 

Jurek stracił życie w tym nieszczęsnym wypadku. 

Za to ja otrzymałem sprawę w sądzie w spadku. 

Zostałem całkiem bezpodstawnie oskarżony. 

Kiedy zapadł wyrok, zasłabłem przestraszony. 

Dziedzic oświadczył: „Potrzeba dać przykład grozy. 

Toż to przez niego mój syn został uśmiercony. 

Ten nieuk nakłonił do wejścia do wiatraka 

Oraz uciekł, licząc że ominie go draka. 

Uzgodniono karę razem z rodzicami, 

A także, w jego szkole, z nauczycielami. 

Oko za oko, ząb za ząb – w myśl tej zasady, 

Młodzieniec zostanie przykuty do fasady. 

Antoni, syn Mariana, otrzyma sto batów, 

A później pozbawi go głowy jeden z katów.” 

Nie zdołał wdrożyć wyroku dziedzic surowy, 

Gdyż uciekłem ze wsi przepływając rowy. 

Skazany został też wiatraka budowniczy. 

Wiedziałem że dziedzic okrutnie go rozliczy. 

Z ukrycia obserwowałem tę egzekucję. 

Przez ten widok straciłem na miesiąc polucje. 

Przyprowadzono najsilniejsze we wsi konie. 

Przywiązano do nich budowniczego dłonie. 

Jego nogi również przywiązane zostały. 

Następnie spłoszyły konie głośne wystrzały. 

Najpierw słychać było jak popękały kości, 

A potem z mężczyzny wypłynęły wnętrzności. 

Dziedzic kopnął je z nienawiści oszalały. 

A ja miałem dosyć już tej nieszczęsnej sprawy. 

Tydzień błąkałem się w lesie i głodowałem. 

Myślałem, że już na zawsze tam zamieszkałem, 

Ale na szczęście, w końcu, trafiłem do miasta. 

Tam nauczono mnie piec i sprzedawać ciasta. 

Miałem szczęście, że szlachcice mnie przygarnęli; 

Wyżywić mnie oraz opłacić się zgodzili. 

Skończyłem studia i interes rozkręciłem. 

Mej rodzinie na wsi pieniądze wysyłałem. 

Spytacie zapewne, czemu mnie nie szukano. 

Na wsi liczyło się tylko to co zbierano. 

Projektowałem maszyny, głównie wiatraki, 

I to tak, aby nie wchodziły do nich tępaki. 

Jaki więc będzie morał tejże opowieści? 

Przyszłość czeka, jeśli zaścianek się opuści…

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Zewediach · dnia 25.09.2018 20:51 · Czytań: 160 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty