Szczenięce lata cz.IV (ostatnie zapiski) - Asocjacja
Proza » Inne » Szczenięce lata cz.IV (ostatnie zapiski)
A A A

W dzień Wigilii od rana ubieraliśmy choinkę przyniesioną prosto z lasu. Zapach żywicy roznosił się po całym domu. Oprócz licznych bombek, świecidełek i świeczek woskowych osadzonych na specjalnych uchwytach, zawiesiliśmy własnoręcznie zrobione papierowe, kolorowe łańcuchy klejone klajstrem.
Na święta przyjechała ciocia Helutka i wujek Janek, którego zobaczyłam po raz pierwszy i który natychmiast zdobył moją sympatię - Burt Lancaster i Mieczysław Fogg w jednej osobie. Niesamowite, jak kolędy w jego wykonaniu otwierały przede mną kolorowe sceny z życia ludzi sprzed dwóch tysięcy lat. Dzięki niemu, w świąteczne wieczory, tkwiłam w baśniowym świecie. Nie spotkaliśmy się więcej w tym samym gronie, przez wiele lat dzwoniłam do niego, przez telefon płynącą kolędą "Bóg się rodzi" rozpoczynał wigilię w moim domu.
Popołudniami, jako widownia, wysłuchiwaliśmy recytowanych przez niego ballad i wierszy A.Mickiewicza i J.Słowackiego, Pani Twardowska, Powrót Taty, Ojciec zadżumionych. Zabawy, piosenki, wiersze. Szaleństwa z wujkiem, zawadiaką z talentem aktorskim, trwały trzy dni.
Pod choinkę od Gwiazdora dostaliśmy łyżwy i dresy, okropnie rozciągliwe, rosły razem z nami. I łyżwy, i dresy.
Na łyżwach jeździliśmy po ulicy. Zwykłe buty zimowe ojciec musiał dostosować do łyżew, w obcasach powywiercał dziurki i przykręcił specjalne blaszki z otworami. Łyżwy z przodu butów "na żabkę" przykręcaliśmy małym kluczykiem. Mieliśmy figurówki!
Jeden tylko raz, na drewnianych, poniemieckich nartach wybraliśmy się pod skocznię narciarską (powstała w 1924 roku), która znajdowała około jednego kilometra od domu na północnym zboczu Kruczej Skały. Zmagaliśmy się ze skórzanymi, za dużymi do naszych butów, zapięciami. Deski ponad dwukrotnie przekraczały nasz wzrost. Kijki bambusowe zaczynały nam przeszkadzać, stawały się zbędne przy zjazdach z niewielkich wzniesień, zastanawialiśmy się do czego one właściwie mają służyć. W drodze powrotnej popychaliśmy narty kopniakami, kijki trzymaliśmy pod pachą. Wrzuciliśmy sprzęt narciarski na strych i przestaliśmy z niego korzystać.
Największą atrakcją stało się zjeżdżanie na starych, zardzewiałych miskach. Przygotowywaliśmy najpierw "tor saneczkowy", na drogę prowadzącą od ganku do dolnego ogrodu wylewaliśmy wodę, po zamarznięciu, szus.

W latach pięćdziesiątych, pamiętający przedwojenne czasy, mieszkańcy miasteczka spragnieni zabaw organizowali potańcówki i różnego rodzaju imprezy, jak ogniska, majówki. Często odbywały się one na stadionie sportowym, niedaleko domu.
Duży zespół obiektów sportowych z boiskami i zapleczem powstał w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Służył on początkowo sportowcom niemieckim do przygotowań na olimpiadę w Berlinie w 1936 roku, a w późniejszym czasie hitlerowskiej organizacji młodzieżowej (Hitler-Jugend), jako ośrodek szkoleniowo-rekreacyjny.
Płynące z oddali melodie i piosenki w wykonaniu Marii Koterbskiej "Karuzela", "Wio, koniku" nie tylko zachęcały, ale wręcz wzywały do beztroskiego spędzenia czasu.
Zgodnie z ówczesną modą młode kobiety przychodziły w kwiecistych, marszczonych spódnicach i białych bluzkach, w tańcu przebłyskiwały mocno wykrochmalone fantazyjne bawełniane haleczki. Obowiązkowo w garniturach przybywali młodzi panowie.
W jednym z zapleczy sportowych aranżowano bufet z napojami i słodyczami, przed nim za miejsce do tańca służyło dosyć duże drewniane podwyższenie. Wzdłuż ogrodzenia oddzielającego boisko sportowe od alejki dla spacerujących poustawiano stoliki i krzesła. Chętnych do zabawy nie brakowało, robiło się tłoczno. Stanęłam za balustradą na bieżni stadionu i jeszcze przez chwilę przyglądałam się bawiącym. Wracając do domu przechodziłam obok stolika, przy którym siedzieli mężczyzni. Na stoliku stały szklanki i butelka z czerwoną kartką. W latach sześćdziesiątych zamilkły orkiestry i chichoty dziewcząt.

W czasie II Wojny światowej w miasteczku istniały obozy pracy przymusowej, z końcem 1944 roku utworzono tutaj filię obozu Gross-Rosen, w której przebywało około 500 kobiet pochodzenia żydowskiego - przywiezionych z Oświęcimia.
Wojska radzieckie zajęły miasto 7 maja 1945 roku. W czasie tym w mieście przebywało około 6300 rdzennych mieszkańców oraz około 1000 osób uciekających przed frontem.
W latach 1945-47 na mocy umów międzynarodowych ludność niemiecka została wysiedlona w głąb Niemiec. Na ich miejsce przybywali polscy osadnicy wysiedleni z terenów przyłączonych do Związku Radzieckiego, a także z centralnej Polski i w dużej ilości z okolic Nowego Sącza.

Za stadionem znajdowała się strażnica WOP. Żołnierze wykorzystywali jedno z boisk do ćwiczeń. Po rozwiązaniu w 1991 roku Wojsk Ochrony Pogranicza, strażnica weszła w podporządkowanie Łużyckiego Oddziału Straży Granicznej.

W 1958 roku ukończyliśmy drugą klasę szkoły podstawowej, szykował się wyjazd do Wrocławia, na stałe. Po mnie i brata przyjechała Anka z Markiem. Po drodze na stację kolejową uczyliśmy się nowego nazwiska. Marek, drugi mąż Anki adoptował nas. Odprowadzała nas mama z Zosią. Płakaliśmy. Przez okno pociągu żegnałam się z dzieciństwem.

Mama urodziła się w Hołubiczach, w dawnej gminie wiejskiej w województwie wileńskim w Polsce, obecnie na Białorusi. W dowodzie osobistym, do czasu zmian na mapie Europy, w rubryce "miejsce urodzenia" wpisywano ZSRR. Zapis ten wzbudzał tylko zdziwienie, nic więcej.
W wieku dziewiętnastu lat, zakochana po uszy, poślubiła mężczyznę o siedem lat starszego. Ślub odbył się w Hołubiczach w 1927 roku.
Jak wyglądała młoda dziewczyna? O tym mówią zachowane stare fotografie...
Na jednym ze zdjęć patrzy na mnie piękna i elegancka kobieta. Uśmiechnięta, z lekko przechyloną głową, przy policzku trzyma w ręku bukiecik bratków. Drugie zdjęcie... Czy wszystkie kobiety, po pięciu latach od wyjścia za mąż i po urodzeniu dzieci, muszą podwajać swoją objętość?! Jak widać, muszą. Zmieściła się w kadrze, stoi dumna i władcza, obok dwie córki i mąż. Zniecierpliwienie widoczne na jej twarzy pogania fotografa. Pstryk, gotowe! Powiększyła rodzinną dokumentację. Z czasów drugiej wojny światowej zachowało się niewiele zdjęć. W połowie 1943 roku mieszkała w Sędziszowie, który od września 1939 roku do sierpnia 1944 roku był pod okupacją hitlerowską. Na pierwszym planie córki, Helutka i Anka obejmujące kózki, za nimi mama, już szczupła i jak zawsze nienagannie ubrana, w kwiecistej sukience przewiązanej wąskim paskiem, z wyrazem zatroskanych i zmęczonych oczu, kochających i życzliwych. Wystarczy, Maju - słyszę jej głos. Wystarczy.

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Asocjacja · dnia 01.10.2018 11:07 · Czytań: 287 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 2
Komentarze
JOLA S. dnia 01.10.2018 12:03 Ocena: Świetne!
Asocjacjo,
nie wiem, czy to powinny być ostatnie zapiski.
Na tego typu literaturę jest popyt. Przynajmniej przeszłość, o której piszesz nie odchodzi bezszelestnie w zapomnienie. Powinniśmy wiedzieć jak to onegdaj bywało, sięgnąć do korzeni, do naszej historii. Trzeba wyrobić sobie o niej własne zdanie. Nie bierzemy się znikąd, ani nasze wsie i miasta, ani ten piękny kraj.
Póki w żywych tkwią jeszcze wspomnienia, powinni mówić, lepiej czy gorzej, ale na pewno nie milczeć.
Już pisałam, że podjęłaś się niełatwego zadania, nie jesteś zapewne historykiem, ale chwalę Cię za pomysł i odwagę.

Dobrze się stało... :)
Tekst przeczytałam z zainteresowaniem. :)

Serdeczności.
Asocjacja dnia 01.10.2018 17:48
Droga Jolu,
dziękuję za miłe słowa i zachętę. To co do tej pory opisałam to dopiero wstęp. Długi. Teksty wymagają jeszcze objaśnień i powiązań z historią, nie tylko moją. Kontynuacja i zapięcie na ostatni guzik to praca co najmniej na dwa lata. Wiem, porwałam się z motyką na słońce. Jest coraz ciężej, coraz ciężej odsłaniać tajemnice...
Pozdrawiam :)

ps nie jestem historykiem
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
21/09/2023 11:32
MG - Jak moje inicjały - M-arek G-rabowski; ciekawy zbieg… »
valeria
21/09/2023 09:11
Dzięki za piękny odczyt:) rano dobrze czytać, poranek mam… »
skroplami
20/09/2023 01:11
Erotyka we mgle, zwolnione przyspieszeniem bicie serca,… »
valeria
18/09/2023 23:05
Dzięki Miki, poprawiłam końcówkę, żeby nie drażniła. »
mike17
18/09/2023 16:23
Każdy chciałby być pieszczony kasztanową słodyczą na bieli,… »
Yaro
18/09/2023 13:14
Dziękuję za komentarz Michał. Twoje słowa są tak dobre i… »
ateop
17/09/2023 04:07
Jedyne co w wierszu może się podobać to uczciwość, ale… »
mike17
15/09/2023 17:22
Smutna to liryka, Jarku, pełna goryczy i żalu za… »
alos
13/09/2023 23:31
Ciekawa konstrukcja, ale chyba w sumie nie rozumiem tego… »
alos
13/09/2023 23:25
W sumie trafne, rządzimy się w gruncie rzeczy dalej… »
alos
13/09/2023 23:20
W sumie można tylko trzeba się liczyć z… »
alos
13/09/2023 23:15
Dzięki »
annakoch
10/09/2023 17:47
Dziękuję adaszewski za czytanie i opinię pod tekstem.… »
adaszewski
09/09/2023 18:53
Dzieje się. Dzieje się, aż boli, Aż wiersz wydaje się… »
adaszewski
09/09/2023 18:51
Trochę w tym pretensji. Która chce być ponad. »
ShoutBox
  • mike17
  • 14/09/2023 17:41
  • Ja mam w sumie różne puchary, i te piwne, i te za książki, łącznie 10 wydanych książek w ciągu 10 lat :)
  • genek
  • 14/09/2023 00:23
  • Jeden ma puchar za książkę, inny taki z piwem.
  • mike17
  • 13/09/2023 18:04
  • [link] mike wznosi puchar ktoś to w końcu musi robić :) Ahoy!
  • genek
  • 06/09/2023 19:33
  • Albo ku lepszym, niekoniecznie przejściom.
  • mike17
  • 06/09/2023 18:06
  • Lub może należałoby skierować się ku przejściom podziemnym, skoro te naziemne są wątpliwej jakości :)
  • genek
  • 06/09/2023 10:38
  • Dobrze, zwrócę uwagę, czy to przejścia dla pieszych, czy piesi z przejściami ;)
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty