Zamieszkałam z muzyką - JOLA S.
Proza » Obyczajowe » Zamieszkałam z muzyką
A A A

Przez jakiś czas, niepotrzebny nikomu, tkwiłem w Halifaxie, w tym zapyziałym miasteczku w Nowej Szkocji. Mając dwadzieścia jeden lat, wyciągnąłem plecak spod łóżka, spojrzałem w szeroko otwarte oczy ciotki i ruszyłem w stronę dworca, mając w głowie tylko przesiadki i loty.

— Mark, tylko nie zmarnuj sobie życia — rzuciła ciotka na odchodne.

Byłem za daleko, żeby odpowiedzieć.



****

Londyn trzyma się mocno, ale wygląda trochę inaczej niż w telewizji. Znowu tu jestem, przeszłości nie zostawiłem daleko za sobą. Mam chyba pecha, wracając po latach do domu o żółtych ścianach, tych samych, które patrzyły, jak przychodziłem na świat. Rodzice od dawna nie żyją. Pustka i ten dom - to wszystko, co mi po nich zostało... Sama myśl o tym jest przerażająca.

Kiedy dotarliśmy na miejsce, kierowca po kozacku zaparkował taksówkę przed samym frontem typowego budynku z portierem. Zacząłem się niespiesznie rozglądać: nieskalany chodnik, starannie utrzymane balkony, emanujący ciepłym światłem hall...

Poczułem się mile zaskoczony.

Czekasz na znak z nieba, żeby wysiąść?nagle spytał, wyciągając owłosioną łapę po gotówkę.

Głos taksówkarza brzmiał głupio i tak niechętnie, że o mało nie straciłem zimnej krwi.

Hm, no tak. Zagapiłem się, a ty bracie, od razu się rzucaszsapnąłem.

Uniósł brwi.

— Jasne! Okej! — jego lepszy profil mówił, że mnie obserwuje.

Pomyślałem, że w końcu dostanie szału i zapłaciłem, rzucając najlepszą wersję swojego, żałosnego, umęczonego spojrzenia.

Na zewnątrz noc szczękała zimnem. Narzuciłem kurtkę na sweter. Stary kod do do domofonu zadziałał, gorzej było z windą. Ruszając, zamknęła się na mojej bojówce. Nadąłem policzki - Dobrze, że elegancki facet z bukietem róż w porę wcisnął guzik.

Zwycięstwo albo śmierć. Odwrót jest wykluczony — wykrztusiłem, przekraczając próg zatęchłego mieszkania.

Czekała na mnie cisza. Przenikliwa, nieznośna, niekończąca się, ogłuszająca i pozbawiona energii.

 

****

Minął okrągły miesiąc, od kiedy zaszyłem się w nowym domu. Za oknem mija tyle życia. Rzadko wychodzę, dopiero, gdy burczy mnie i mojemu kotu w brzuchu. Przyzwyczaiłem do tego głosu i posiłków, samotnie spożywanych w chińskiej knajpce za zakrętem. Piwo poprawia mi humor. Wysoki kufel i wracam na właściwe tory. Gdy zaspokoję głód, z góry albo z dołu patrzę przez uchyloną szybę na zatłoczoną ulicę, na tę rozległą przestrzeń, taką nieprzydatną.

Zamiast przynosić wieści ze szlaku, jesteś nudna i poukładana, smakujesz kurzem i wielkomiejskim pośpiechem. Cóż dla ciebie znaczy moja obecność w tym wielkim mieście? pytam, ale nic się nie wyjaśnia.

Wieczorem, zamiast czułość wysyłać esemesem, gapię się w telewizor, sprzątam, piorę lub czytam książki. Te, które mnie w dzieciństwie nudziły teraz mają branie. Na półkach na oko stoi ich tysiąc, większości jeszcze nie otworzyłem. Od reszty odgradza je gruba szyba. Przewracając stronę po stronie, karmią mnie słowa, gorączkuje wyobraźnia. Czyjeś historie robią szczelinę w rzeczywistości, pozwalają poczuć się kimś innym, odpocząć od świata, od jego zgiełku i pytań bez odpowiedzi.
Nie mam z kim pogadać. Zresztą nie mogę wymagać od nikogo, żeby mnie wysłuchał, a co dopiero zrozumiał. Wszystko już powiedziałem wtedy, w sądzie. Godzinami wysiadywałem twardą ławkę, może nie codziennie, ale wystarczyło. Potem pociłem się, wchodząc przez wielkie drzwi, powietrze falowało przed oczami. Nie rozumiałem, co mówił do mnie sędzia. Patrzyłem na jego niebezpiecznie wysunięty w uśmiechu podbródek i bałem się, że się zatnę i narobię sobie wstydu.

Musi się tym dzieckiem zająć terapeuta, to poważna sprawa wycedził na koniec rozprawy, prosto w ucho ciotki.

Przesłuchanie było ponad moje siły, ale cóż mogłem zrobić przerażony, samotna drobina na środku wielkiej zimnej sali sądowej. Znikąd pomocy, żaliłem się w duchu. Na samo wspomnienie rzygać mi się chce. I jak, by tego było mało: w toalecie, na ławkach w hallu, wszędzie słyszałem szepty:

Jakiś zimny ten dzieciak? Popatrzcie, nie płacze...
      
Miałem ochotę wykrzyczeć im prosto w twarz, głowa pękała od natłoku myśli: Wypierdalać! Ocalałem z wypadku, przecież to nie moja wina! Moi rodzice jechali na koncert ojca po zastrzyk sławy. Ich jeep wpadł w poślizg, zginęli na miejscu, oboje. Gdy zobaczyłem ich śmierć dotarło, że moje bezpieczeństwo diabli wzięli, i że nieprzewidywalność jest częścią życia. W jednej chwili zmieniło się moje postrzeganie świata. Bez ojca i jego muzyki świat rozpadł się na kawałki. Okropnie było stracić mamę. Tej tęsknoty nie da się wyleczyć. Kochało mnie jej spojrzenie, jej śmiech, jej ciało.


Wtedy nie umiałem płakać, nie mogłem. Jak o tym myślę, trudno oddychać, ale kurwy i gówna z ust już nie padają. Rodzice nie przeklinali, byli tacy porządni. Postanowiłem, że będę szczęśliwy, jak oni. Właśnie tego chciałaby matka. Jeśli wydaję się podirytowany i niewdzięczny, to, dlatego, że jest to podszyte żalem, z racji tych małych rzeczy, których w ogóle nie zrobiłem lub zrobiłem źle.
Wierzę, że to w końcu minie i będę cieszyć się jesienią.
Póki, co mam trudności z nawiązywaniem nowych kontaktów i ciągle boję się ludzi. Jestem wytrenowany w smutku — ze mną można umierać, ale nie żyć.

Mój kot patrzy na mnie spode łba, chyba znowu robi mi wyrzuty.


— Kocie, nie przywiązuj się ani do rzeczy materialnych, ani do własnych planów na przyszłość. Im mniej spraw masz na głowie, tym lepiej. Nie wiem, czy uciec, czy tu trwać ? 

Mruczenie. Mądra bestia.

— To twoja odpowiedź? Popatrz, na ten bajzel, nie drażni cię syf i sterty zakurzonych pudeł? To moje codzienne, żmudne ćwiczenia. Wczoraj wpadł mi do rąk pamiętnik Anny i Toma — moich rodziców. Leżał wśród śmieci na podłodze, gruby, o wyświechtanych rogach, oprawiony jak książka. Widzisz, od rana siedząc w piżamie, przewracam jego wilgotne kartki. Wszystko wskazuje, że dziś nie zasnę.



****

Tom.14 września 1980 r.

Była czwarta po południu. Stałem przy wejściu do stacji metra, gdzie miałem grać ze swoimi gitarzystami. Nie mając dostępu do sali prób, od kilku dni ćwiczyliśmy na ulicy, publicznie, przed nie niepłacącą, a zatem niewymagającą widownią. Nie ukrywam, była w tym oszczędność i wygoda. Chłopaków ciągle nie było, nawet się ucieszyłem. Skoro ma się jedno życie... i bez wahania wyjąłem z futerału trąbkę, zapragnąłem pograć sam. Whisky kręcił się niemożliwie, rozpaczliwie zaglądał w oczy, wyraźnie zaniepokojony tłumem obcych. Gdy próbowałem go uspokoić, dostrzegłem stojącą przy krawężniku roześmianą, smukłą dziewczynę. Nie wiedziałem kim jest, bałem się zagadnąć, ale dureń ze mnie. Zwróciła uwagę granatowa, krótka sukienka, długie włosy jak miliony rudych motyli uśpionych na głowie.**) Błyszczące w uszach kolczyki były tylko bladym dodatkiem. Aż trudno mi teraz, w to wszystko uwierzyć. Wpatrywałem się w nią a świat otwierał korytarze. Dziewczyna zdawała się rozumieć, co się działo. W jej wzroku zauważyłem coś nieprawdopodobnego, kojącego, jakby chciała mi coś powiedzieć. Poczułem, że doświadczam niezapomnianej chwili. Zanurzając się w niej bez reszty, dopiero spostrzegłem, że siąpi deszcz. Słońce świeciło, krople padające z błękitnego nieba były jak kryształki. Rozpryskując się w drobiny światła, na linii trotuaru kończyły swój lot. Obserwując cud dziennego światła, przyłożyłem trąbkę do ust, popłynęła muzyka, jakiej nie grałem nigdy dotąd. Niskie, przeciągłe tony snuły się między kroplami deszczu, by po chwili gdzieś zniknąć. Gdy grałem, moje myśli krążyły wokół pięknej nieznajomej, wyobrażałem sobie te jarzące się oczy i usta rozwarte w zapraszającym uśmiechu. Mój dotychczasowy świat odjeżdżał na deskorolce.


Trzy tygodnie później ujrzałem ją znowu, stojącą z przyjaciółkami przed klubem, gdzie miała wystąpić amerykańska grupa  soulowa Gladys Knight and the Pips. Dawała tylko jeden koncert, kolejka była długa i donośna, ale kiedy tłum ruszył do środka, udało się stanąć za jej plecami. Powietrze w klubowej sali było naelektryzowane muzyką, pulsowało. Gdy ucichły instrumenty, dziewczyna odwróciła się, popatrzyła na mnie, obdarowując tym samym cudownym spojrzeniem, które sobie tylekroć wyobrażałem.

— Anna — odpowiedziała, gdy spytałem o imię.



****


Anna.14 grudnia 1982 r.


Płatki śniegu wirują w powietrzu, niczym motyle zwabione zapachem kwiatów. Jest środek nocy, pełnia. Stoję, na przekór zdrowemu rozsądkowi, wtulona w ciemny kąt tarasu, a one lądują na włosach i na zaczerwienionych od mrozu dłoniach. W moim nikłym uśmiechu jest zamyślenie i tęsknota. Samotny, biały płatek siada na opuszce palca, zabijam go nadmiarem ciepła, zostawia po sobie łzę. Whisky pozostawił ich we mnie więcej. Po jego odejściu wieje pustką z każdego kąta naszego domu. Czuję ciepło jego połyskliwego futerka na poduszce i nie mogę zapomnieć tego przymilnego mruczenia w nadziei, że rzucę mu upatrzony, smaczny kąsek.


Czemuż tak wiele wierszy jest o kotach? W każdym poeta zamyka jakąś opowieść, z umiarem, bez słownego wysiłku. Sprawdziłam, koty to wdzięczny temat. Tom mówi, że piszą je piórem, bo tyle zazwyczaj zostaje z zabłąkanych pod koci dach ptaków.**) Z smutnej zadumy wyrwa mnie muzyka, jest jak nieoczekiwany prezent.

Wracam do sypialni, ściągam powoli dżinsy, zwykle nie noszę bielizny. Widzę hipnotyzujące oczy Toma. Nucąc, obdarowuje mnie tym samym lirycznym kawałkiem, który odmienił nasze życie. Przytula mocno. Czuję na skórze jego niecierpliwy oddech. Kochamy się spokojnie, wymyślnie, długo.
Tom zawsze stara się, by mój powrót do łóżka uczynić nowością. Tu i natychmiast potrzebuję jego obecności. Muzyka i miłość to jedno – teraz to wiem. Podnieca mnie, gdy leżę pod jego ciałem, gdy trzyma mnie w silnych ramionach. Nie odmawiam mu niczego. Kładzie mi ręce na brzuchu, głaszcze, całuje. Spodziewamy się dziecka. Ciągle zachwycają mnie jego ponętne usta, mimowolne poczucie humoru i to jak gra. Gdy pierwszy raz ujrzałam go grającego na trąbce w deszczu i utkwiony we mnie wzrok tego pociesznego, burego kociaka, świat zawirował. To było jak przebudzenie. Właściwie, nie byłoby naszej historii, gdyby nie Whisky — koronny świadek narodzin miłości o banalnym początku. Na samo wspomnienie, słyszę śpiew trąbki Toma i już nie muszę się starać, by ustalić, gdzie mieszka.


****

Deszczowy poranek po nocy bez snów. Spokój. Delikatność jesieni. Na koniuszkach żółknących liści zwisają wielkie krople deszczu. Wychodzę, po mleko dla kota, to tylko dwie ulice dalej. Jestem już na parterze, ale wydaje mi się, że nie zamknąłem drzwi mieszkania. Wiedziony impulsem, postanawiam wrócić, by sprawdzić, tak dla pewności. W korytarzu echem rozbrzmiewają moje kroki. Dotykam ręką klamki. Drzwi do dawnego pokoju rodziców zapraszają. Czas się zwija. Zalewają mnie obrazy, uczucia, myśli, aż brakuje tchu. Te same róże w porcelanowym wazonie, ten sam żyrandol, stylowe meble.

Ile w tym wmówienia, a ile rzeczywistości — czy można zapamiętać przeżycia z tak wczesnego dzieciństwa?

Nie chcę się na tym zastanawiać. Może coś mi jednak z tych lat zostało? Uwielbiałem chwile, w którym towarzyszyło ciche pomrukiwanie lodówki i szelest myśli moich bliskich. Tworzę w pamięci taksonomię twarzy moich rodziców. Oczami wyobraźni widzę matkę. Skupiona siedzi przy swoim sekretarzyku w perkalowej koszuli do kostek. Czuję zapach jej perfum, słyszę miarowy oddech. Pisze wiersze, bo cóż może robić innego? Ojciec paląc papierosa, nie spuszcza z niej wzroku. Chyba powstrzymuje się od wzięcia jej w ramiona. Oczy mu lśnią, chyba rozumiem, co ma na myśli. To niesamowite. Odczuwam lekki zawrót głowy, odpływają ściany, ale to nic, przejdzie. Odwracam się, tata się uśmiecha, kładąc duże spokojne dłonie na moich ramionach.
Stoję i nie mogę się ruszyć. To niemożliwe, znowu słyszę muzykę!


Biorę na ręce mojego kota, idę pewnym krokiem przez długi korytarz. Ostatnie drzwi są otwarte na oścież. Wychodzimy na Columbia Road. Moje serce bije inaczej, już nie boję się deszczu, bo gdy spada na ziemię, przynosi skarby z powietrza*.

 

 

 

 

------------------------------------------

*) blog pinger pl.

**) inspiracja fragment utworu "Siatka na motyle"

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
JOLA S. · dnia 06.10.2018 20:08 · Czytań: 574 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 12
Komentarze
Kazjuno dnia 07.10.2018 10:13
Po prawdzie z kociarstwem mam trochę na bakier, uwielbiam psy i konie. Koty toleruję, zwłaszcza Isię - kocicę mojego syna tenisisty. Ona jest przynajmniej taktowna nie obciera się o mnie bezczelnie jak Rudy jej syn, kawał bezczelnego skurwysyna.
Opowiedzianą przez Ciebie opowieść o miłości (jak zwykle bardzo po kobiecemu) uważam za mini arcydzieło.
Pięknie przedstawiłaś trębacza Toma i jego miłość Annę. Syntetyczne, acz bogate portrety psychologiczne. Język poetycki lecz nie pretensjonalny, bardzo obrazowy.
A kot Whisky - niech sobie pomrukuje, na pewno nie zostanę jego wielbicielem.

Gratuluję Jolu, znakomita miniatura. Pozdrawiam, Kaz
JOLA S. dnia 07.10.2018 10:28
Witaj, Kazjuno,

ostatnio wychłódł mój entuzjazm do kotów. Od kiedy pewien kot psotnik, pupil mojego przyjaciela zrobił mi "porządek" w torebce. To mało powiedziane. Wykazał się wielkim talentem w niszczeniu dokumentów. Cóż i tak bywa.

Wielkie dzięki za okazane uznanie, to wielka radość widzieć Cię pod moim tekstem.

Serdeczności. :) :)
Milena1 dnia 07.10.2018 11:53 Ocena: Świetne!
Pięknie się czyta. Wciągnął mnie twój świat. Rzeczywiście, niesamowita proza poetycka, pełna czaru i barw. :)
JOLA S. dnia 07.10.2018 12:06
Milenko, ten tekst powstawał długo.

Ze starego pozostały pojedyncze zdania, opuszczałam całe partie z poczuciem wstydu i bezradności. W końcu wyszła przydługa miniatura. Podoba się. :) Dowodzi, nie był to zmarnowany czas i trud.

Wielkie dzięki za ciepłe słowa.

Pozdrawiam serdecznie. :)
Lilah dnia 07.10.2018 15:57
Z ciekawością, Jolu. :)
JOLA S. dnia 07.10.2018 18:44
Miło, że zajrzałaś. Dziękuję.................. :) :) :)
Asocjacja dnia 09.10.2018 11:56 Ocena: Świetne!
:)
Gdzie okiem sięgnąć
miłość jest wokół nas
wystarczy wyjść z domu
wystarczy złożyć Ci wizytę, Jolu
Serdeczności :) :)
A.
JOLA S. dnia 09.10.2018 16:04
Asocjacjo,

nagle nabieramy silnego przekonania, że nie możemy pisać o niczym innym, niż tylko o miłości. :) Bo, coś się nam wymyka, odchodzi i życie wydaje się złe.
Nie wiem ile jest w tym złudzenia, nie potrafię powiedzieć. Ale niech gra toczy się dalej.

Wielkie dzięki. :)

Pozdrawiam gorąco.
kamyczek dnia 09.10.2018 16:56
Jolu, nie czytałam wcześniejszej wersji, więc nie mam porównania, mogę jedynie powiedzieć, że aktualna wersja jest ciekawa, bardzo fajnie się czyta. Podoba mi się.
Pozdrawiam.
JOLA S. dnia 09.10.2018 17:26
Witaj, Droga Łucjo,

zrobiłaś mi przemiłą niespodziankę swoją wizytą. :)

Wydaje mi się, że więcej powiedziałam w tej wersji, niż powinnam. Nie ukrywam, że często czerpię inspirację z poezji, z Twojej też.
Chodzi mi po głowie, nie dając spokoju, pojawia się nie wiadomo skąd, chwilami miesza rozum. Odpowiedzią jest mój szczebiot lub ten okropny, znany na PP, bełkot.

Serdeczności i jeszcze raz dziękuję. :)
Usunięty dnia 18.12.2018 21:40
Czuć, że to Twoje dzieło. Po prostu Twój styl. Tyle tylko, że ja za tym nie przepadam. Lubię zdecydowane, męskie słowa, nawet jeśli to jest poezja, musi być "męska". Także co do treści sie nie wypowiem za bardzo. Bo to opowiadanie, to właściwie klimat, przynajmniej dla mnie.
Wspomnę o aspekcie technicznym. Niestety, mocno szwankuje interpunkcja. Ale nie tylko. Oto trzy przykłady:
Cytat:
Na pół­kach na oko stoi ich ty­siąc

A jakie to są półki na oko? Rozumiem, że to w prosektorium? :)
Cytat:
Da­wa­ła tylko jeden kon­cert, ko­lej­ka była długa i do­no­śna, ale kiedy tłum ru­szył do środ­ka, udało się sta­nąć za jej ple­ca­mi.

Tu, w jednym zdaniu mieszasz informacje, bo najpierw jest jakaś laska podmiotem, a za chwilę piszesz o kolejce. To powinny być dwa zdania.
Cytat:
biały pła­tek siada na opusz­ce palca

jeśli się nie mylę, to poprawnie jest: TEN OPUSZEK, więc: siada na opuszku.

To tyle. Klimat nie mój, ale wiem, że może się podobać.

Pozdrawiam.
JOLA S. dnia 18.12.2018 21:55
Dostępne mi słowniki języka polskiego i poprawnej polszczyzny notują wyłącznie formę (ta) opuszka, nie wypowiadając się w ogóle na temat wariantu męskiego, ale choćby w Narodowym Korpusie Języka Polskiego (podkorpus zrównoważony) znaleźć można wiele zaświadczeń formy męskiej w cytatach ze współczesnej literatury pięknej (także uznanych autorów, np. Ryszarda Kapuścińskiego czy Krystyny Kofty).

Antoni,

chyba oboje mamy rację, chociaż językoznawcy uważają opuszkę za formę staranniejszą.

Cieszę się, że jestem rozpoznawalna. :)

Dzięki za czytanie i miłe słowa.


Serdecznie pozdrawiam. :)

J
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:61
Najnowszy:pica-pioa