Podeszliśmy spokojnie do baru. Była nas trójka. Ja, Bidon i siostra.
- Trzy flaszki rumu!-powiedział, a właściwie krzyknął Bidon. Machnął przy tym pięścią.
- Tu nie ma czegoś takiego!-odburknęła w niegrzeczny sposób ruda barmanka.
Bidon był wyraźnie zbity z tropu. Na chwilę zaniemówił, po czym wyjąkał:
- To może trzy Lechy.
Barmanka nam nalała i powiedziała, żebym przestał podskakiwać. Ja nawet nie wiedziałem, że to robię.
Usiedliśmy przy stole. Siostra spojrzała w swój telefon komórkowy.
- To skandal żeby nie było, kurwa rumu!- mówiąc to Bidon robił się czerwony niczym burak.
- Daj spokój, mało gdzie jest. Niepotrzebnie zamawiałeś. - próbowałem przemówić mu do rozsądku.
- Mmchy - dodała siostra znad telefonu.
- Mógłbyś mnie nie pouczać? W ogóle to mam dzisiaj zły dzień.
Ale pierdolisz- powiedziałem zanurzywszy usta w piwie- a niby co ci się stało?
- Już rano jak szedłem do łazienki to przebiegł przed mną czarny kot.
- Znowu biadolisz - tłumaczyłem mu - po pierwsze to są debilne przesądy, a po drugie to nic dziwnego skoro posiadasz aż dziewięć czarnych kotów w swoim M-2.
- Mmchy - dodała siostra znad telefonu.
- Właśnie ja zaczynam mieć tych kotów dość. Wkurwiają mnie!
Słysząc te brednie rozłożyłem ręce bezradnie.
- To czemu ich nikomu nie oddasz?
- No co ty? Mam pozbyć się moich najukochańszych kotów!
Na chwilę zamilkł po czym ciągnął dalej.
- To jakiś chujowy dzień. Pogoda jest pod zdechłym ozorkiem.
Spojrzałem mu prosto w oczy i powiedziałem:
- Co się dziwisz? Październik raczej nie jest za ładny.
- Właśnie w tym jest chuj! Chciałbym żeby już był grudzień. Chociaż nie, w grudniu dupa szczypie od mrozu.
- Mmchy - dodała siostra znad telefonu.
- W ogóle to ja się coraz gorzej czuję. - mówił dalej Bidon.
- Ale w sensie psychicznym czy fizycznym? - wolałem się dopytać.
- I jednym i w drugim. Ale teraz mówiłem o fizycznym. Boli mnie kurwa wszystko, uda, dupsko, głowa, plecy a nawet nos.
- To jednak nie jest wszystko- niemal się zakrztusiłem po tych słowach, gdyż miałem w ustach za dużo piwa- nie boli cię np. ramię.
- Mmchy - dodała siostra znad telefonu.
- Wiesz co, przez te twoje przemądrzałe uwagi ramię mnie rozbolało! - Bidon nie krył swojego zdenerwowania.
- Wcale się nie wymądrzam! Po prostu ty marudzisz jak stara panna.
Nagle przerwał nam dźwięk, który w uporządkowanej wersji brzmiał by podobnie do:”łubudu”. Spojrzeliśmy z Bidonem (siostra chyba nie zwróciła uwagi) co się dzieję. To jakiś naziol napierdalał się z sharpem. Typowy widok w spelunie.
- Nawet niezła walka!- powiedziałem.
- Gówno prawda! - Bidon musiał wiedzieć swoje - ci dwaj widać, że nigdy nie ćwiczyli żadnej Kraw Magi. Co za czasy, człowiek idzie do porządnej mordowni i nie może nawet obejrzeć tam dobrej bójki.
- To może pójdziesz lepiej do domu i włączysz sobie jakieś MMA?
- Nie mów mi o moim domu. Stara znowu ugotowała gołąbki. Rzygać mi się chce na samą myśl o tym.
- To rzeczywiście się nie najesz.
- Właśnie, ja najchętniej jadłbym cipsy. Tylko one kurwa, są niezdrowe.
Bidon zapatrzył się w swoje piwo.
- Powiesz mi Piotrek, czemu świat jest taki niesprawiedliwy, że pyszne cipsy są niezdrowe. Właściwie to świat jest pełen niesprawiedliwości. Ostatnio mam ochotę przejść Wiedźmina bez zapalania ołtarzyków na mokradłach, a tam nie ma takiej możliwości. Czy to nie jest istna niesprawiedliwość?
- Mi tam to jakoś nigdy nie przeszkadzało Bidonie.
- Bo tobie to nic nie przeszkadza! Pewnie to, że dzisiaj rano mucha wleciała mi do nosa, też tobie nie przeszkadza! Pierdolona mucha, jak ja jej nienawidzę!
- Więc coś mi jednak przeszkadza- uderzyłem w stół prawie pustym kuflem- twoje marudzenie.
Po moich słowach Bidon się jeszcze bardziej naburmuszył. Zaczął przypominać włączony czajnik.
- To już nawet nie wolno sobie pomarudzić? Odbierasz mi podstawowe prawa człowieka.
- Nie ma takiego prawa. Są trzy prawa człowieka, prawo do Facebooka, prawo do komórki i prawo do ściągania pirackich usług.
- Swoją drogą, to tutaj jest bardzo zimno, nie mogli by zrobić tutaj lepszego ogrzewania. - mówił Bidon.
Wyjąłem papierosa żeby zapalić.
- Ja to mam zawsze pecha - powiedział Bidon- nigdy mi się nie zdarzyło znaleźć np. jakichś pieniędzy.
Wtedy niespodziewanie upadł mi ten papieros. Pochyliłem się i patrzę, a tam leży stówka. Podałem ją Bidonowi i powiedziałem ironicznie:
- Ale wykrakałeś.
- Kurwa, ten przeklęty los nie daje nawet człowiekowi możliwości zrzędzenia. - odparł.
- Mmchy - dodała siostra znad telefonu.
Marek Adam Grabowski
Warszawa 2018
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt