Była późna godzina nocna, lub wczesna rano. W przesiąkniętym dymem z sziszy pokoju siedzieli Mike, Wolf i Natasza. Na przemian pociągali wężyki z dzbana nad którym tlił się węgiel o zapachu wiśni. Zachwyceni smakiem ciasta kawowego, które małymi kęsami przełykali, popijali drinkiem z coli i spirytusu.
- Upojna była ta noc… – wyszeptała Natasza, która rzadko kiedy podnosiła głos, była oazą spokoju i równowagi. Wstała i odsłoniła trochę zasłony by rozproszyć dym, który drażnił już oczy.
- Zgadzam się z Tobą absolutnie, jak Absolut, który dałaś mi poczuć. – półszeptem wypowiedział Wolf przecierając oczy od dymu który wypuścił w jego stronę Mike. – Już nie pamiętam kiedy czułem się tak odprężony i rześki zarazem. Tyle emocji ze mnie wyszło. Kiedyś myślałem ze adrenalina i stres mnie motywują do działania, a tu klaps i leżę teraz znokautowany na deskach. Zrobiłeś to celowo Mike? – popatrzył na Mikiego i wyciągnął rękę w kierunku wężyka z dymem którego On trzymał.
Mike miał zamknięte oczy, odpłynął myślami. Czuł się tak jak cała trójka błogo, choć jemu ten stan towarzyszył dużo częściej niż pozostałej dwójce. Natasza doświadczała tych zjawisk już nie raz, jednak dla Wolfa stany te były nowością i nie do końca mógł je sobie przyswoić po pierwszej w jego życiu sesji, nazwijmy to, terapeutycznej. Nie za bardzo widział co mu dopowiedzieć, tym bardziej, że myślami był gdzieś indziej. Miał dla nich przygotowaną kolejną przygodę, bardziej realną, ale powrót do punktu wyjścia też mógł stać się niemożliwy poprzez napotkane na tej drodze niebezpieczeństwa. Otworzył oczy i podszedł do regału z książkami.
- Trzecia półka, książka czternasta… - powiedział Mike i skinął w stronę Wolfa podając mu cieniutką książeczkę na której nie można było dostrzec tytułu, a okładkę zdobił złoty linoryt przedstawiający Buddę. Budda siedział tak jak siedział, ale w rękach trzymał kulę, wielkości niedużego globusa. Zamiast równoleżników i południków widać było spirale cyfr które oplatały ją jak wąż. Początek tych cyfr stanowił znak OM, który łudząco przypominał cyfrę trzy, można było następnie zauważyć: jeden, cztery, jeden, pięć, dziewięć i tak dalej ku nieskończoności biegły cyfry swoją nie zupełną przypadkowością. – To jest przewodnik do waszej nowej przygody. Z czasem przeczytasz w nim całą swoją historię i odpowie Ci ona na pytania które sobie zadajesz nazywając rzeczy po imieniu te których jeszcze Twój umysł nie pojął.
- I to ma odpowiedzieć na wszystkie moje pytania? Ta cienka książeczka z jakimś grubasem, który je arbuza?
- O! Widzisz. Tak samo postrzegasz świat i zjawiska które cię otaczają. Wiedz jedno: jak kładłem ten zeszyt między inne książki, były to tylko białe kartki papieru. Nie było na okładce nawet czarnej kropy, którą mógłbyś zauważyć i powiedzieć mi że ją widzisz. A teraz patrz jaki wielki arbuz! Do tego człowiek, który mimo wielkiego brzucha, chce tego arbuza po prostu zjeść. I masz absolutną racje i słusznie twoje oczy postrzegają tą ilustracje. Wyobraź sobie jednak że ten arbuz to świat, kula ziemska, którą musisz pożreć by poczuć z nią jedność… tak jak poczułeś jedność z Nataszą.
- Tak czy inaczej nie rozumiem do końca o czym ty do mnie mówisz. Może to przez to że drink mi się już skończył, ale jak zeszyt z ładną okładką ma mi pomóc w zrozumieniu świata. Do tego – uchylając strona po stronie kartki notatnika – ta książeczka jest pusta!
- Tak, jest pusta. Na początek tą pustkę musisz znaleźć w sobie. Musisz zapomnieć wszystko co znałeś do tej pory. Coś w rodzaju odczucia jakiego doświadczyłeś dzisiejszej nocy gdy tańczyła dla Ciebie Natasza a ty miałeś zawiązane oczy. Mimo to czułeś ją całym sobą. Pustka zaczęła się wypełniać tak jak z czasem cały zeszyt zapiszesz sobą i to będzie twój świat. Świat to Ty.
Wolf się zdenerwował, myślał że dostanie gotowe rozwiązanie swoich problemów od Mikego, którego postrzegał do tej pory jako swojego przyjaciela a nawet brata. Oburzony cisnął zeszytem który upadł pod nogi Nataszy. Zeszyt nie był do końca pusty, nie było w nim liter, ale wysunęły się dwa kartoniki, jak zakładki które chce się przełożyć na następne strony po przeczytaniu kartki.
- Wolf, popatrz co przeoczyłeś. Tu są dwa bilety lotnicze.
- Nie wiem czy chce lecieć – roześmiał się Wolf – jeszcze nie wylądowałem po wczorajszym, wszystko mi wiruje i widzę gwiazdy.
Natasza wpatruje się kartoniki i powoli jak światło rysujące fotografię w ciemni, zaczynają pojawiać się cyfry określające datę wylotu i miejsca, a przede wszystkim miejsce docelowe. Znaki są jeszcze mało wyraźne więc podaje bilety s powrotem Wolfowi. Mike mruży oczy, bierze głęboki wdech dymu i wypuszcza na teraz już bilety które obserwuje Wolf.
- Rzeczywiście, to są bilety na lot do Zagrzebia w Chorwacji. Rząd trzeci miejsce czternaste i piętnaste, klasa business. Super!
- Widzę jak otworzyłeś oczy ze zdziwienia. Młody to zdziwiony. Rozumiem że jesteś, a w zasadzie jesteście gotowi na tą wycieczkę, tym bardziej że mamy w tym roku obchody trzydziestej rocznicy dnia liczby Pi. Jest to wyjątkowa data dla mnie i przypadała ta rocznica na czternastego marca tego roku. Od tamtej pory dzieją mi się rzeczy, które mnie, starego głupca, przyprawiają o zawroty głowy, tak jak Ciebie Wolf. Pozostaje Wam tylko wybrać datę wylotu, a zakwaterowanie i wszystko z tym związane jest w cenie biletu za którego nie płacicie ani funia. To jest prezent który kiedyś dostałem i teraz odwzajemniam z lekkim dreszczykiem magii. Ja nie mogę z wami się zapakować, choć bym chciał, za dużo by wyjaśniać, ale będziemy w kontakcie nie tylko telefonicznym. Będę z wami całą swoją mocą i duchem. Odwiedzę z wami ślady i drogowskazy które zostawiłem tam przed laty i uda wam się znaleźć to czego mi się nie udało.
- Tobie się nie udało? Przecież to Ty pozjadałeś wszystkie rozumy i to Ty siejesz mętlik w głowach innych ludzi, a do tego te wszystkie różne rzeczy które robisz.
- Życie nie polega na iluzji, ale tą iluzje należy odrzucić. Ja też kiedyś miałem zachcianki i pragnienia. Chciałem objąć umysłem rzeczy nie do objęcia i zbłądziłem szukając złotego środka, który miał sprawić by żyło mi się lepiej. Teraz już to wiem, ale kosztowało mnie to wiele wysiłku. Pomogli mi wtedy mnisi z klasztoru Aresów, który jest punktem w programie waszej wycieczki i może oni, Tobie Wolfie pomogą znaleźć własną drogę ku Nirwanie.
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt