Powieść ma już tyle opracowań i recenzji, że właściwie moja nie wniesie niczego nowego. Potwierdzę jedynie, że wszystkie opinie o powieści Bitnera nie są nawet na jotę przesadzone. To naprawdę doskonała powieść, kontynuująca najlepsze tradycje współczesnej prozy powieściowej. Jednocześnie awangardowej, pielęgnującej świetne wzorce (np. po Gombrowiczu), a w obrazowaniu… no właśnie, jakiej?
Realistyczna, gdy opowiada o prawdzie życia inteligencji (ale nie tylko inteligencji) w czasach PRL-u, sentymentalna, gdy bohater wspomina dzieciństwo, choć wcale nie idealizuje tych wspomnień, surrealistyczna, kiedy pierwszoosobowy narrator traktuje przestrzeń świata przedstawionego symbolicznie – czyniąc miejscem akcji raz dosłownie przedział kolejowy pociągu, zmierzającego do upragnionego celu, to znów salą bankietową dla przypadkowo zebranych uczestników biesiady (podobnie jak w Małej apokalipsie Konwickiego), żeby znów zmienić ją na potrzeby rekonstrukcji wspomnień w inną, na przykład salę wykładową dla profesora Wietrzykowskiego, który powołując się na nazwiska autentycznych autorytetów jak Cesare Pavese, Waldemar Łysiak, Józef Hen, wygłasza referat na temat wyższości płci, rywalizacji płci, seksualnej lepszości kobiety nad mężczyzną. I tu przy okazji należy podkreślić synkretyczny charakter tej prozy.
Niewątpliwą atrakcję stanowi tu wątek kryminalny, bo w przedziwnej tej podróży bohatera – narratora zamordowano pasażera, ale tego wątku nie chcę spalić, by nie odebrać przyjemności czytelnikowi. Toczy się więc prowizoryczne śledztwo, i jest ono tak nieudolne i nieprofesjonalne, jak wszystkie procedury w byle jakim państwie. A przecież wszyscy podróżni stali się najpierw ofiarami grabieży. Ograbiono ich nie tylko z zawartości portfeli. Także z tożsamości i rodzinnych pamiątek.
Wątek romansowy, niepozbawiony mocno sensualnych scen erotycznych, odsłania kompleksy bohatera (mizoginizm?) Pragnienie, by nie spowodować przedłużenia rodu, co bohater – narrator uznał z góry za zbędne, prowadzi do konfliktu w relacji w sumie dobrze dobranej pary kochanków, w końcu – małżonków.
Psychologiczny rys postaci prowadzi czytelnika do mimowolnych i koniecznych konfrontacji; Bitner nakłada na czytelnika powieści obowiązek porównywania się z typami kolejno dodawanych do akcji bohaterów. Człowiek, który całe życie stroni od aktywnego uczestnictwa w życiu społecznym, może przez przypadek stać się uczestnikiem społecznej i politycznej zawieruchy. Jak się zachowa? Sam do końca nie wie. I dotyczy to relacji człowieka w rodzinie, tak samo jak w społeczności. I w tym aspekcie Fikcja staje się powieścią społeczno – polityczną.
Język powieści jest jak współczesna polszczyzna: żywy, mięsisty, sugestywny, raz neutralnie literacki, nawet patetyczny, raz znów – dosadny, wulgarny, rynsztokowy, jak jego użytkownik, co najpełniej wyraża się w partiach dialogowych.
Wobec kobiet Bitner stara się być gentlemanem – nawet najgłupsza
z przedstawionych tu żeńskich postaci zostaje obdarzona swoistym wdziękiem. Jej prymitywna głupota czy wręcz przeciwnie – błyskotliwy intelekt, biorą się z porównania do archetypicznych postaci matki bohatera albo też siostry. Choć w jednej z wielu opowieści (niejakiego Krana) wyłania się straszliwy, wulgarny obraz prostytutki, o którym chciałoby się szybko zapomnieć. Obraz mężczyzny – czy to brata czy ojca, czy przyjaciela, odgrywającego szczególną rolę w życiu artysty – wypada znacznie gorzej, najgorzej w kreacji postaci konduktora, milicjanta czy dawnych szkolnych przyjaciół, i każdego innego, włącznie z narratorem. Dlaczego o tym mówię? A dlatego, że rozważania na ten temat zajmują sporą część powieści, o czym wspominam w akapicie o formach podawczych w narracji. I tu odnajdziemy niezwykle atrakcyjną, choć znaną od renesansu kompozycję szkatułkową/szufladkową, która polega na tym, że wprowadzana do fabuły postać opowiada historię następnej postaci, by przedstawić nowy problem natury społeczno – obyczajowej.
Bohater – narrator w trakcie symbolicznej kolejowej podróży snuje wspomnienia, dotyczące linearnie ujętej własnej przeszłości od dzieciństwa, poprzez szkolne lata i doświadczenia, do dorosłości, spotkania z ludźmi, zapamiętanych lepiej i gorzej. Z perspektywy czasu dokonuje rachunku sumienia i spowiedzi, w której niekoniecznie wypada bez winy. Bo wobec siebie także jest dość krytyczny.
Chwyt z symbolicznym ujęciem przestrzeni, przekroju społecznego, działa tu niezwykle sugestywnie jako satyra społeczna wobec nas, Polaków, nas – społeczeństwa. Cóż? Tacy jesteśmy: Od prostaka i głupka, do profesora wyższej uczelni, jak nas pokazuje Bitner.
Historie, jak wynurzające się z ludzkiej pamięci przygody, nie następują w chronologicznym układzie. Fragmentaryczność i achronologia zdarzeń popycha nas do opinii o onirycznej koncepcji powieści, złożonej z postmodernistycznych puzzli. Bo niech mi ktoś powie, że tak nie funkcjonuje w nas pamięć.
Bitner pisał Fikcję przez kilka lat, a czytelnik chłonie ją jednym tchem. A jest co chłonąć, bo powieść liczy 673 strony. Zdarzenia dodają się do siebie, warstwa fabularna narasta, aż ogromnieje do finału, zawarta w pokaźnej ilości zdarzeń i refleksji, że trzeba opowiadać, o swoim i nieswoim fikcjonalnym doznawaniu życia.
Po raz kolejny Dariusz Bitner dostarcza czytelnikowi wielu doznań. Warto się zmierzyć z lekturą pokaźnej rozmiarami opowieści. Wydawnictwo, choć szacowne, nie w pełni stanęło na wysokości zadania. Wnikliwemu czytelnikowi z pewnością rzucą się w oczy wydawnicze niechlujki, interpunkcyjne wpadki i literówki, które świadczą o oszczędności wydawcy wobec rzetelnej korekty. Drugiemu wydaniu doskonałej powieści Bitnera przyda się errata. Choćby w tych miejscach:
str. 199, 226, 263, 386, 387, 427, 445, 471 i w innych…
Książka jako przedmiot, pokaźnych rozmiarów wolumen, nie jest wzmocniona na grzbiecie, i w walizce lotniczego bagażu zamorskiej podróży rozkleja się tak, że mój egzemplarz potrzebuje solidnego introligatora. Ale skleję, naprawię, bo warto czytać ją drugi raz, trzeci, i podarować ją komuś, kto zasługuje, by się podzielić z nim czytelniczą fascynacją. I jestem pewna, że doskonale się sprzedaje.
To bardzo dobra współczesna proza. Mocna, wyrazista satyra społeczna, jak Gnój Kuczoka, czy wyżej wspomniana proza Konwickiego. W warstwie filozoficznej – porównywalna z powieściami Myśliwskiego. Skąd bierze tytuł? Nie odpowiem, żeby nie spoilerować. W każdym razie tym, którzy utyskują na stan polskiej prozy fabularnej Bitner odpowiada, że polska epika, fabuła i fikcja mają się dobrze. Bardzo dobrze, wręcz doskonale.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt