Uszczelka pod drzwiami wejściowymi, nie spełniając należycie swojej roli, wyła rozpaczliwie. Rury kanalizacyjne co rusz przełykały ludzkie fekalia, głośno przy tym bekając. Ściany przeraźliwie białego pokoju bezsilnie wisiały, trzymane jedynie obecnością sufitu, groźnie nad nimi górującego; 'Kamienica nie może się zawalić' - zdawał się upominać.
Bo istotnie, była to kamienica. Stojąca od dawna, bo tak; smutna, bez celu. Po wybudowaniu jej dała schronienie rodzinom bez rodzin, samotnym z wielkimi sercami i pijakom bez alkoholu. Nie zachwycała urodą ani geniuszem architektonicznym, który, ewidentnie, tonął gdzieś na dnie butelek projektantów; głupio i krzywo postawiona, trwała. Dziś, zdawało się, dokona swego żywota.
M. wstał. Podłoga boleśnie zaskrzypiała, zupełnie jak starsi ludzie upominający się o szacunek i miejsce w tramwaju. Kilka kroków wystarczyło, by przebył całą długość swojej kawalerki. Dwa razy. Rozejrzał się po rzadko i na szybko rozstawionych meblach, już komponujących się z resztą budynku. Jego spojrzenie zatrzymało się dłużej na starej, przedwojennej jeszcze walizcej, która w rękach poprzedniego właściciela zwiedziła więcej świata niż on kiedykolwiek spodziewał się zobaczyć. Była odrapana, odkształcona, nieładna, ale ponad wszystko, była brązowa. Zdaje się, że to zadecydowało o sprawie. 'Będzie pasowała do butów'. M. sięgnął po stojące na niej tekturowe pudła, które powagi starały dodać sobie ciężką zawartością bezwartościowych śmieci przeszłości. Odstawił je ze stękiem na wolny kawałek podłogi, która niezawodnie mu za to podziękowała. Zaczął powoli ściągać walizkę i delikatnie odłożył ją na rozścielone łóżko. Była niespodziewanie lekka. Widocznie tak ją sobie zamarzył poprzedni właściciel. Po krótkiej walce ze starymi zaśniedziałymi zamkami, M. był w stanie dostać się do wnętrza. Było puste i nieładne. 'Tak jak na zewnątrz, tylko z drugiej strony' - niemądra myśl przebiegła mu przez głowę. Usiadł obok niej, poklepał po plecach i ciężko westchnął. 'Zaczęło padać'. Meteorologiczne spostrzeżenie nie zaciekawiło pudła na tyle, by odpowiedziało. Wstał, omiótł mieszkanie spojrzeniem. To było chyba jego ulubione omiatanie, sądząc po stanie mieszkania. Zakrzątnął się wokół i kilka chwil później w walizce leżało kilka najważniejszych rzeczy. Kieliszek od szampana, od wieków pusty notes, skarpetki nie do pary, sztuk cztery, bo mama zawsze mówiła, że przezorny zawsze ubezpieczony, puszka po pomidorach konserwowych całych i gumowa kaczka, żółta. Po skontrolowaniu zawartości, M. zniknął na chwilę w mrokach maleńkiego korytarzyka, by wrócić z parą starych brązowych pantofli.
Kompletowanie stroju nie zajęło mu długo, zwykle dbał o tego typu rzeczy. Stanął przed lustrem, kontent niejako z tego, co zobaczył. Biała koszula, zawsze w modzie, granatowy garnitur, bo nigdy nie wiadomo i ulubiony fular pod szyją. Tak, już prawie. Zasznurowanie butów trwało długo. Tak, by wszystko jeszcze przemyślał. Niepotrzebnie. Szary płaszcz zafurgotał w powietrzu. Zasuwa drzwi szczęknęła tak, jak zawsze wyobrażał sobie, że szczęka zamek w lochu... zamku. Przekroczył próg, za którym czule objęło go zimne powietrze. W jego kieszeni zawibrował delikatnie telefon. Odebrał.
- Hej, co tam?
- Wyjeżdżam na księżyc. - rozłączył się.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt