Jeremy - msh
Proza » Inne » Jeremy
A A A

 

Jeremy nie był znanym pisarzem; wprawdzie udało mu się wydać trzy tomiki wierszy i mini powieść, lecz żadna z tych publikacji nie zdobyła rozgłosu. Lokalnie, we wsi gdzie mieszkał i najbliższej okolicy, słyszano o nim i cieszył się nawet niewielką sławą, lecz Jeremy miał ambicje znacznie przekraczające granice tego małego świata.
Dorastał w przekonaniu, że imię, które ojciec w pijanym widzie nadał mu w urzędzie stanu cywilnego, predysponuje go do rzeczy wielkich. Tak było zanim dowiedział się, że tatuś był fanem Pearl Jam, a Jeremy jest tytułem jednego z ich utworów. Fajnie, pomyślicie, ale to jednak opowieść o nastolatku, który popełnił samobójstwo, więc żaden powód do dumy.
Właśnie takimi historiami było naznaczone życie Jeremy’ego (strasznie to skomplikowane posługiwać się angielskim imieniem w polskiej wersji językowej!). W jakiś sposób stało się to jego piętnem, chociaż w grę nie wchodziły myśli samobójcze. Chciał nawet zmienić imię, ale gdy spotkał się z kierownikiem urzędu stanu cywilnego, zresztą przyjacielem ojca od wódki, ten powiedział:
- Nie ma mowy! Franek nigdy by mi tego nie wybaczył!
I chociaż ojciec nie żył już od dwudziestu lat, Jeremy nie podjął więcej prób, by mu się sprzeciwić. Zresztą bywały chwile, gdy jego imię przestawało być przekleństwem; wszystkie swoje wydawnictwa sygnował tylko nim i zanim czytelnicy zagłębili się w teksty, zaintrygowani byli autorem. Kim jest Jeremy, szeptano? To nic, że poziom ich zainteresowania spadał zaraz po przeczytaniu kilku wierszy, ważne było to pierwsze wrażenie, zgodnie z zasadą, że pierwsze wrażenie… bla bla. Wiecie, o czym mówię? Jeremy też zdawał sobie sprawę z tego, że samo imię nie wywinduje go na szczyty literackiej kariery. A talent, zapytacie? Czasami (o rany, jak rzadko!) zdarzały mu się perełki, ale jeszcze częściej, na jego nieszczęście, „wieprze” czyli teksty, które nikogo nie wzruszały i nie chciały być zapamiętane.


W 2042 roku Jeremy dobiegał pięćdziesiątki. To taki czas, gdy dokonuje się podsumowań wszystkich spraw za, przed i po. W urodziny, gdy siny listopad przyniósł deszcze, wiatr i wahania temperatur od letnich po skrajnie zimowe, Jeremy siedział przed komputerem i próbował napisać coś mądrego. Niestety alkohol, który wtłoczył w siebie (w końcu pięćdziesiąte urodziny!) oraz brak talentu poskutkowały tym, że na ekranie pojawił się bełkot liter. „W mmmmmklllslsosoqwssssiooooooooooooootreww” tak to wyglądało. Jeremy był pijany i w tym pijanym widzie krzyknął: kurwa, oddałbym wszystko za talent! To było na tyle. Urodziny skończyły się zaraz po tym okrzyku. Po chwili chrapał z głową na klawiaturze. Wokół było cicho i smutno, a wszystko, co mogło się tej nocy zdarzyć, na pewno nie nazywało się „talent”…
 
Ranek, nazajutrz po urodzinach, nie należał do łatwych. Szczęście w nieszczęściu, że urodziny wypadły w piątek i Jeremy miał aż dwa dni, żeby wytrzeźwieć, zanim zacznie się nowy tydzień i zmagania z nudnym życiem. Poranna toaleta nie przyniosła jednak pożądanych skutków, więc sięgnął po sprawdzone sposoby: klin powinien być najlepszym lekarstwem na kaca. Nie tym razem jednak. Zanim sięgnął po drinka w jego głowie, ni stąd ni zowąd, pojawił się pomysł na… No właśnie: opowiadanie czy powieść?
Jeśli już Jeremy z czegoś słynął, to były krótkie opowiadania, a właściwie miniaturki: mini tekst i maksimum treści, jak to określił jeden z niewielu przychylnych krytyków. Przez chwilę, od pojawienia się pomysłu w głowie, Jeremy zastanawiał się jaką drogę wybrać: szybko przelać treść na papier, czy też cyzelować tekst i stworzyć coś, co już na zawsze zostanie w pamięci czytelników. To była krótka walka. Zwyciężyły ambicje i chęć bycia sławnym. Piszę powieść, krzyknął z entuzjazmem Jeremy i usiadł przed komputerem.
Może wydaje się wam, że łatwo jest pisać, nawet gdy w głowie jest gotowy pomysł? Nieprawda. To orka na ugorze, po której czasami, a nawet bardzo rzadko, wzejdą obfite plony, ale akurat w tym szczególnym przypadku stało się inaczej: ledwie Jeremy usiadł przed komputerem i napisał „Rozdział I” wszystko stało się jasne. Jego palce śmigały po klawiaturze, niczym jaszczurki, sunące po gorących kamieniach (przyznacie: piękne porównanie!).
Mijały minuty i godziny. Pod koniec dnia Jeremy miał ukończone dwa rozdziały i gdyby nie zmęczenie pisałby dalej. Od dawien dawna nie kładł się spać z tak pozytywnymi myślami. Następne części powieści miał już poukładane w głowie. Wolałby nie spać, ale ciało uległo zmęczeniu i zapadło w sen. A śniło mu się, że ho ho…
Ledwo przez okno wpadły pierwsze promienie słońca, Jeremy się obudził. Pierwsza myśl: sen! Ale nie. W głowie tkwił pomysł na powieść. Powiedzieć, że odetchnął z ulgą, to nic nie powiedzieć. Jeremy rzucił się do komputera, jak wygłodniały wilk na zwierzynę i wszystko byłoby dobrze, gdyby się nie wywrócił.
- Co jest, kurwa? - zaklął.
Ale odpowiedź nie nadeszła. Z perspektywy podłogi łatwiej było mu ocenić sytuację, a wyglądało to tak: prawa noga zawinęła się pod łóżko, a lewa… No właśnie. Lewej nie było.
- Jak, kurwa, nie ma? - Zaklął ponownie Jeremy.
I tym razem odpowiedź również nie nadeszła. Wczorajszy dwunożny Jeremy miał tylko prawą nogę i, co najdziwniejsze, nie odczuwał żadnego bólu.
- Chuj z tym, rzucił na głos i skacząc na prawej nodze dotarł do fotela przed komputerem.
Jeszcze chwilę zastanawiał się nad tym, co się stało, ale na potrzeby uspokojenia wymyślił, że to sen zazdrosnego literata, który chce mu odebrać super pomysł i zagarnąć sławę dla siebie (przyznacie: karkołomne!). Zresztą to nieważne; istotne było tylko to, że Jeremy pisał jak opętany i pod wieczór dotarł do rozdziału piątego. Nie jadł i nie pił przez cały dzień, dopiero przed snem wypił szklankę soku pomidorowego i padł na łóżko, jak ścięte drzewo. Śniło mu się, że jest bogiem (tfu, tfu!) i może wszystko, nawet przywrócić sobie lewą nogę…


Sny mają to do siebie, że rzadko się spełniają. I tym razem właśnie tak było. Zanim Jeremy doskoczył na jednej nodze do komputera, jego lewe oko zniknęło. Umknęło to jego uwadze. Może dlatego, że z jednym okiem trudno jest dostrzec takie rzeczy, a może po prostu nie było to żadną przeszkodą. W każdym razie aż do późnej nocy (była 23.45 i kilka sekund) pisał, jak w transie. Znowu obył się bez jedzenia, a przed snem wypił pół szklanki soku z kiszonej kapusty (pycha!). Gdy wyłączał komputer, licznik rozdziałów zatrzymał się na pozycji dziesiątej.
Noc minęła szybciej niż się spodziewał. Wstałby już o świecie, ale kiedy tylko spróbował okazało się, że druga noga również zniknęła. Zanim doczołgał się do komputera, minęło kilkanaście minut. Jakże bezcennych, krzyknął w myślach i rzucił się do pisania. To była jedyna rzecz, która wychodziła bez zarzutu; nadal galopada myśli i pomysłów zamieniała się w sensowny tekst. Jeremy pisał i pisał. Z jego twarzy nie schodził uśmiech, bo jak inaczej można reagować na szczęście, gdy po raz pierwszy w życiu przemawiał, a właściwie pisał, przez niego talent. I powiem wam: fajnie było na to patrzeć!
 

Mógłbym tę opowieść ciągnąć w nieskończoność, a przecież tak naprawdę najważniejszy jest jej finał.
Chociaż ostatnie dwa rozdziały Jeremy pisał lewą ręką (prawa zniknęła dwa dni wcześniej), udało mu się jednak skończyć książkę.
Gdy ostatnia kropka zapisana została w komputerze, Jeremy’ego nie było już w tej postaci, w jakiej zaczynał swoją przygodę z
pisaniem. Tak naprawdę wcale go nie było.
Patrzyłem na ekran komputera. Przeczytałem od początku do końca tekst, który Jeremy napisał i, nie powiem, byłem wzruszony własnym pomysłem i, nie ukrywajmy, talentem! Kawał dobrej roboty, zawołałem!
 
Kursor migał tuż przy kropce, kończącej ostatnie zdanie powieści, a ja nie mogłem się zdecydować: zapisać, czy też wymazać cały tekst, żeby przydał się następnemu pozbawionemu talentu desperadowi? W końcu i mnie może kiedyś opuścić wena, a bez niej trudno będzie oddać talent, żeby wziąć wszystko.
W 2042 roku nawet piekła nie interesuje już dusza – części zamienne: to dopiero jest interes!
 
 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
msh · dnia 29.01.2019 21:00 · Czytań: 596 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 8
Komentarze
henrykinho dnia 29.01.2019 23:00
Odprężył mnie ten tekst powiem szczerze :) Pewnie to niezbyt zdrowe, ale lubię czytać o partaczach i partactwach, nieudolnych pisarzach i innych takich - może, cholera, się utożsamiam. Najlepiej jeszcze jak piją i świntuszą, jak Henry Miller czy Bukowski.
Ciekawie też "zwinąłeś" do rękawa Jeremy'ego w końcówce, jednak talent (albo pomysł) trzeba mieć do dobrych końcówek. Na plus, zgrabne to, poklnięte też, gdzie trzeba!
Usunięty dnia 29.01.2019 23:12
Czasem mam zaskakujące skojarzenia. Tym razem przypomniałem sobie Monty Pythona i walkę czarnego rycerza :)
Tekst fajny. Sądzę, że powinny go przeczytać pewne osoby, o których, umyślnie (hihihi), nie wspomnę ;)
Miło spędziłem chwilę.

Pozdrawiam.
Dobra Cobra dnia 30.01.2019 09:33 Ocena: Bardzo dobre
Słodkie w swej przewrotnosci. I jakaż nadzieja płynie dla beztalenci, hihi.

msh,

Piękna opowieść, która się czyta na raz. Prostą, z przekazem, ladniutki styl. Się podoba!


Dziękuję za uprzyjemnienie chwil poranka.

Jak najwięcej weny bez tego typu zabiegów ;)


Pozdrawiam,

DoCo
Marek Adam Grabowski dnia 30.01.2019 09:52
Dobre opowiadanie, takie tragikomiczne. Językowo jest sprawnie napisane.

Pozdrawiam!
msh dnia 30.01.2019 20:41
Cieszę się, że tekst Was odprężył, może nawet trochę rozbawił. Sam się zastanawiałem, ile warto byłoby oddać za taki przypływ talentu i czy w ogóle warto cokolwiek zamienić na chwilę triumfu. Pewnie utalentowani odpowiedzą, że to nie ma sensu (im to jest łatwo!), ale marzący o sławie, a pozbawieni "tej iskry", mogliby być innego zdania... Może lepiej nie kuś, szatanie, bo jeszcze się zdecyduję... Dziękuję za przeczytanie i komentarze. Pozdrawiam serdecznie. msh
Vanillivi dnia 02.02.2019 17:19
Cytat:
To nic, że poziom ich zainteresowania spadał zaraz po przeczytaniu kilku wierszy, ważne było to pierwsze wrażenie, zgodnie z zasadą, że pierwsze wrażenie…bla bla.

Przed "bla bla" zgubiłeś spację. Zastanawiam się też, czy nie mógłbyś zakończyć tego zdania jakoś ciekawiej, może jakoś podkręcając ironię i dystans?

Cytat:
Wokół było cicho i smutno, a wszystko, co mogło się tej nocy zdarzyć, na pewno nie nazywało się „talent”…

Może lepiej coś w rodzaju na pewno nie było "przypływem talentu" Zdarzanie się talentu brzmi nieco niezgrabnie. Tutaj też brakuje przecinka przed "a".

Cytat:
Ranek, na­za­jutrz po uro­dzi­nach, nie na­le­żał do tych ła­twych. Szczę­ście w nie­szczę­ściu, że uro­dzi­ny wy­pa­dły w pią­tek i Je­re­my miał aż dwa dni na to, żeby wy­trzeź­wieć,

Tu warto pozbyć się zbędnych dopowiedzeń.

Cytat:
To orka na ugo­rze, po któ­rej cza­sa­mi, a nawet bar­dzo rzad­ko, wzej­dą ob­fi­te plony, ale aku­rat w tym szcze­gól­nym przy­pad­ku stało się ina­czej: le­d­wie Je­re­my usiadł przed kom­pu­te­rem i na­pi­sał „Roz­dział I” wszyst­ko stało się jasne.


Brak przecinka.

Cytat:
I tym razem od­po­wiedź rów­nież nie na­de­szła. Wczo­raj­szy dwu­noż­ny Je­re­my miał tylko prawą nogę i, co naj­dziw­niej­sze, nie od­czu­wał żad­ne­go bólu.


Cytat:
Mógł­bym opo­wieść cią­gnąć w nie­skoń­czo­ność, a prze­cież tak na­praw­dę naj­waż­niej­szy jest finał tej hi­sto­rii.

Powtórzenie: 2xtej. Wystarczy napisać: najważniejszy jest jej finał.

Cytat:
Cho­ciaż ostat­nie dwa roz­dzia­ły Je­re­my pisał lewą ręką (prawa znik­nę­ła dwa dni wcze­śniej), udało mu się jed­nak skoń­czyć książ­kę.

"Jednak" jest w tym zdaniu zbędne.

Cytat:
Kur­sor migał tuż przy krop­ce, koń­czą­cej ostat­nie zda­nie po­wie­ści, a ja nie mo­głem się zde­cy­do­wać: za­pi­sać, czy też wy­ma­zać cały tekst, żeby przy­dał się na­stęp­ne­mu po­zba­wio­ne­mu ta­len­tu de­spe­ra­do­wi?

Brak przecinka.

Ogólnie tekst dosyć mi się podoba. Najbardziej podobają mi się te fragmenty, gdzie jesteś dowcipny, ironiczny i przewrotny. Mam wrażenie jednak, że gdzieś w środkowej części trochę zbyt dużo jest ogólnikowych przemyśleń o pisaniu, które niewiele wnoszą do historii, a momentami zaczynają nużyć. Myślę, że gdyby nieco skrócić (lub podkręcić np. dając więcej ironii, więcej humoru) tę część, byłoby super.

Pozdrawiam serdecznie.
msh dnia 02.02.2019 18:54
V, poprawiłem interpunkcję i usunąłem zbędne słowa. Co do reszty: "bla, bla" według mnie podkręca dystans i ironię, bo cóż jeszcze mógłbym zrobić (napisać), by już na początku nie zdradzić finału? Oczywiście mogę się mylić, bo w końcu Czytelnik (w tym wypadku Ty) dostrzega brak dystansu i ironii. Czy mogłem skrócić środkową cześć? Pewnie mogłem, tylko co zostałoby z tej historii? Nie do końca miała ona być "jajcarska" - szukałem równowagi między żartem/humorem, a poważnym rozważaniem nad tym, ile/co można oddać/poświęcić za chwilę triumfu/talent. Możliwe, że moje intencje zostały w sferze marzeń, ale starałem się mocno... Dziękuję za cenne uwagi, przeczytanie i komentarz. Pozdrawiam serdecznie. msh ps Nadal nie wiem, czy warto się skusić, ale rozważam, poważnie rozważam!
Skuul dnia 08.02.2019 09:56
Ciekawe, czytało się szybko i z zaciekawieniem ;) dzięki za podzielenie się
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty