Piekielny poniedziałek - GoldKate
Proza » Historie z dreszczykiem » Piekielny poniedziałek
A A A

Była godzina jedenasta trzydzieści a ona dalej nie mogła zasnąć. Na zewnątrz biały puch – zupełnie jakby ktoś z premedytacją rozpruł największą poduchę świata i porozkładał na czym się dało. Temperatura pięć stopni poniżej zera. Otworzyła szafę, sięgnęła po getry i T-shirt. Musiała się czymś zająć, zmęczyć i to szybko. Cel, cel, znaleźć cel. Tego chciała. Warknęła pod nosem zagrzewając się do zadania.

- Dajesz, Ewka, dajesz!

Mieszkała w jedenastopiętrowcu – o tym czasie jej sąsiedzi powoli schodzili się do mieszkań, a co poniektórzy już drzemali w łóżkach, przygotowując się na wizytę u Morfeusza.

Ściągnęła mocno sznurówki zielonych adidasów, włączyła Sport trackera i nacisnęła klamkę. Wzięła kilka głębokich wdechów i założyła plecak z obciążeniem. Postanowiła, że pochodzi w ramach przygotowań do kolejnego wyzwania biegowego, właśnie przed chwilą je sobie wymyśliła. Półmaraton to nie lada gratka, formę trzeba mieć, a dobra forma bierze się z dobrej wytrzymałości i przede wszystkim z konsekwencji w systematycznym ćwiczeniu. Już po pierwszej rundzie „dół – góra”, pluła sobie w brodę. Czuła, że ma kryzys. Jak można być takim słabeuszem? Myślała, że bez problemu poćwiczy 30 min minimum, a tu takie trudności na starcie.

Kryzysy nie były jej obce – miała je co chwilę i to w różnych dziedzinach życia – aż dziw, ze  nie popadła w depresję i nie siedzi teraz w kącie wyrywając sobie pojedynczo włoski z nóg w ramach masochistycznej praktyki. Ewa nie miała wysokiego mniemania o sobie, ale mimo wszystko, była zdania, że jest w stanie wiele znieść – patrząc na to, co dotychczas ją spotkało: rozwód rodziców, wypadek, w którym złamała kręgosłup i utknęła w łóżku na rok, strata Maćka, bo przecież on chce żyć, a z nią nie wiadomo co będzie… wychodziła ze wszystkiego obronną ręką.

Sięgnęła do kieszeni po różaniec. Miała go w pogotowiu na nudę, śmiała się pod nosem. Kiedyś nie była taka pobożna, straciła wiarę w sens życia, ale potem… ciągnęło ją do kościoła – w nim odnajdowała spokój. Cóż, że niektórzy znajomi śmiali się z niej, będzie taka, jaką chce być.

Podczas  ćwiczeń nie słuchała muzyki, wolała oddać się medytacji – tak nazywała swą modlitwę.

Po piętnastu minutach poczuła jak strużka potu leje jej się między łopatkami, łaskocząc delikatnie.

- Dam radę – wymamrotała na przekór słabości w ciele, którą czuła. Kiedy przechodziła przez szóste piętro światło, na klatce schodowej delikatnie zamigotało jak na dyskotece. Na dziesiątym piętrze minęła się z sąsiadką. Nie przepadała za nią, to największa plotkara w bloku. Ciągle zerkała na Ewę, jakby chciała ją prześwietlić i dostrzec wszelkie tajemnice.

- Tajemnica piąta: odnalezienie Pana Jezusa w świątyni. Ojcze nasz… –  wtedy zgasło światło.

- No pięknie! – sapnęła – to już ostatnia runda, czy ta awaria nie mogła chwilę poczekać?! – Nagle Ewa poczuła, że powietrze robi się gęste od…

- O przepraszam! – wydusiła z siebie zaskoczona kiedy wpadła na kogoś. Szybko jednak pozbierała się i poszła dalej. Słyszała za sobą jakieś dziwne odgłosy duszenia się albo… - O matko, przepraszam! – Ewa ponownie wpadła na kogoś i poczuła szarpnięcie za trzymany oburącz różaniec. Zatrzymało ją to w miejscu. Czuła, że coś nie gra, ale jeszcze nie wiedziała co takiego.

- Nie wiem doprawdy, jak mogłam pani nie zauważyć, czy pani Halinka spod czterdziestki? – nie czekając na odpowiedź ciągnęła – światło nie działa, a koniecznie chciałam dokończyć trening. Proszę mi wybaczyć moją nieuwagę. Mam nadzieję, że nie uderzyłam pani.

W tym momencie postać stojąca przed nią zbliżyła twarz do jej twarzy. Ewa ponownie poczuła szarpnięcie za różaniec, przez co poczuła się jeszcze bardziej nieswojo. To raczej nie była sąsiadka. Wyrwała się z odrętwienia i ruszyła szybko przed siebie, byle dalej od milczącej postaci. Już odechciało jej się ćwiczeń, ale została jeszcze ostatnia Zdrowaśka do odmówienia, jedno piętro do góry i potem zejście do siebie.

Nagle znowu poczuła ten sam zapach, co na początku. Już wiedziała, co to.

Siarka.

Uff, na szczęście to ostatnie piętro. Klepnęła w drzwi windy, żeby zaznaczyć koniec treningu i już miała ruszyć na dół, kiedy poczuła, że ponownie ktoś próbuje wyrwać jej różaniec z ręki. Włoski na karku stanęły dęba, ale uparcie nie dopuszczała paniki do głosu. Nie chciała myśleć, że to coś nadnaturalnego, że to siły zła.

Kolejne szarpnięcie było bardziej zdecydowane i desperackie.

- Święta Maryjo Matko Boża módl się za nami… - Ewa w expressowym tempie mamrotała modlitwę zaciskając mocno powieki. Przestraszyła się nie na żarty -  Amen! – wówczas światło ponownie włączyło się na klatce. Uczucie strachu wyparowało razem z odorem siarki.

Ewa była mokra jak mysz. Zbiegła do siebie pobijając rekord prędkości. Zamknęła za sobą drzwi. Sięgnęła do włącznika światła.

Nic.

Nic się nie zmieniło.

Była tylko ciemność i ten zapach….

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
GoldKate · dnia 12.02.2019 14:10 · Czytań: 401 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 4
Komentarze
Kemilk dnia 12.02.2019 17:52
Utwór dobrze się czyta i jak dla mnie jest dobry. Nie wiem, jak tam z realnością, gdyż zawsze wydawało mi się, iż po złamaniu kręgosłupa, człowiek nie może chodzić. Podoba mi się wiara bohaterki oraz jej ćwiczenie na schodach. Kiedyś sam tak właśnie ćwiczyłem, by utrzymać kondycję. Fajnie wprowadzasz to coś złego, które w sumie się nie ujawniło, ale czyha w pobliżu.
Pozdrawiam.
Canulas dnia 13.02.2019 16:31
Mieszane uczucia. Tekst w miarę sprawny, choćw detalu niedopracowany. Końcówka mocno na plus. Sama fabuła: bez zastrzeżeń, ale i nie powala.

Cytat:
Ścią­gnę­ła mocno sznu­rów­ki w swo­ich zie­lo­nych adi­da­sach, włą­czy­ła Sport trac­ke­ra i na­ci­snę­ła klam­kę. Wzię­ła kilka głę­bo­kich wde­chów i za­ło­ży­ła sobie ple­cak z ob­cią­że­niem na plecy.
— masz kilka takich niepotzrebnych dookreśleń: w SWOICH zielonych adisasach/ SOBIE plecak. Może:

"Ścią­gnę­ła mocno sznu­rów­ki zie­lo­nych adi­da­sów, włą­czy­ła Sport trac­ke­ra i na­ci­snę­ła klam­kę. Wzię­ła kilka głę­bo­kich wde­chów i za­ło­ży­ła ple­cak z ob­cią­że­niem". — resztę załatwia kontekst.


Cytat:
Po 15 mi­nu­tach po­czu­ła jak struż­ka potu leje jej się mię­dzy ło­pat­ka­mi, ła­sko­cząc de­li­kat­nie.
— piętnaście minut (poza datami: słownie).

Większych zastrzeżeń nie mam.

Pozdrox.
GoldKate dnia 13.02.2019 20:50
Kemilk - dziękuję za miłe podsumowanie. Co do złamanego kręgoslupa, spotkałam dziewczynę, która długo się rehabilitowała po takiej "kontuzji" i potem próbowała wejść na Kilimandżaro :) Jak to mówią "sky is the limit"
Canulas - słuszne uwagi - poprawiłam tekst. Będę je miała na uwadze w kolejnych tekstach. Dziękuję!
Marek Adam Grabowski dnia 14.02.2019 08:41
Czyta się to w miarę sprawnie. Dobrze też, że poruszyłaś problem religijności. W czasach totalnej walki z religijnością, a zwłaszcza z Katolicyzmem, to przykład odwagi. Niemniej jednak sama fabuła nie powala. Dla mnie bardziej to pasowałoby na fragment scenariusza amerykańskiego horroru klasy B. I jeszcze jednak uwaga:

"Włoski na karku stanęły dęba..."

Nie wiem po co te zdrobnienie; lepiej byłby napisać włosy.

Pozdrawiam!
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty