Co wam po drodze i spod ogona nie wypada.
Zarobię się w babim lecie i będzie po sprawie.
Wieczność mnie zawsze zdąży przegadać.
Zanieście mu w dziobach coś na odczepnego,
z domu szybowca. Zerwany z sukienek latawiec,
z kokardami ostatniej w kluczu, na rozbiegu.
Ono nie pęknie od napoczętego starocia.
Z oczami powyżej udźwigu żurawi,
w pocienionych żyłach, grzech nie dołopotać.