Niepodpisani, część 1. - Yoras
Proza » Przygodowe » Niepodpisani, część 1.
A A A
Prolog

Było już ciemno. Gwiazdy rozlane po atramentowym niebie, wśród nocnego chłodu, przysłuchiwały się granej przez wiatr symfonii. W jednej z piwnic nieopodal, odbywa się pogawędka dwóch mężczyzn. Obaj szeptali bardzo cicho i dość nie wyraźnie.
- Nareszcie, Izacjuszu! To może być nasza wielka szansa... na pewno dodałeś wszystkie składniki? -zapytał łysy mężczyzna, każdorazowo łapiąc wilgotne powietrze. Na jego czole pulsowała już żyła, otoczona zewsząd litrami potu. Izacjiusz odpowiedział, ze zdenerwowaniem:
-No pewnie, Herbancie - włożył rękę do kieszeni zniszczonego surduta, następnie wyciągnął z niej świstek papieru i zaczął czytać - dwie łodygi lerwoneji, są, ząb martwego węża, jest... - mężczyzna nazywany Herbantem, potakiwał raz za razem. Obydwaj niezwykle skupieni, uśmiechnęli się radośnie, gdy okazało się, że mieli wszystko czego im potrzeba. Przez moment stali jeszcze pochyleni nad gotującym się wywarem. Myśli błąkały się wszędzie. Odbijane od ścian, lądowały ponownie w ich głowach. Na zewnątrz wiatr nucił swą melodie, uderzając raz po raz w okienko, będące jedynym źródłem światła w dość nieschludnym pomieszczeniu.
-Już czas - niski i gruby głos wydobył się z kieszeni Izacjusza. Obydwoje kiwnęli porozumiewawczo głowami i wygasili ogień pod kotłem. Następnie napełniali wszystkie dostępne menzurki, jedna po drugiej, złocistym wywarem. Zajęło im to kilkanaście minut. Ściany lokalu były mokre od unoszących się oparów. Na środku beżowego dywanu, w około wielkiego kotła, leżały srebrne poduszki. Postawniejszy z mężczyzn miał na sobie czarną kamizelkę, kremowe, obcisłe rybaczki oraz beżowe buty. Pulchna twarz, w którą włożono niebieskie oczy, dopełniała obrazu sympatycznego człowieka z sąsiedztwa. Drugi z przybyszów, był znacznie niższy, z grzywą rudych i gęstych włosów na głowie.

Gdy skończyli, pochowali wszystko i usiedli na poduszkach.
- To co, pora wypróbować to cacko. Kto pierwszy? - zapytał Herbant odchylając jedną z buteleczek, jak gdyby przyglądając się jej zawartości. W ciemnościach jednak nie można było wiele zobaczyć.
-Ja spróbuję - powiedział drugi mężczyzna. Odkorkował malutką fiolkę (zawahał się), po sekundzie uraczył zaschnięte usta dziwnym płynem. Zapadła cisza. Obydwoje nie drgnęli, stojąc w miejscu i wyczekując, tego co może się za chwilę stać. Sekundy mijały, a później minuty. Nic nie wybuchło, towarzysz był cały i zdrowy, nie pojawiły się na jego twarzy żadne dodatkowe niespodzianki. Zupełnie nic.
-Jesteś tutaj Izacjuszu? -zapytał.
-Głupie pytanie, mój drogi. Oczywiście, że jestem pajacu... aż taki ci zaparowały okulary? Coś musiało pójść nie po naszej myśli, bo czuję się tak jak przed wypiciem Solselegna. No może nie czułem wtedy, tego okropnego smaku w ustach. - Izacjusz odkaszlnął, i zabrał się do sprawdzania oraz przeglądania wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu ksiąg. Po chwili dołączył do niego Herbant. Zaglądali do "Alchemii dla początkujących", "Alchemii ze ścia... z ciałem" Henka Macwisha, a nawet do Najczarniejszych zabaw z kotłem".
-Dziś już nic nie wskóramy, Herbancie. Jest za ciemno, może lepiej wrócimy tutaj jutro rano? - wyrzucił jednym tchem.
-Nie! Musimy zrobić to dzisiaj... albo dobrze - kontynuował nieco spokojniej - wrócimy tutaj jutro. Tylko musisz wszystko dokładnie zamknąć tak, jakbyś zamykał tutaj własną teściową - powiedział po czym uśmiechał się znacząco, nagle jego twarz wykrzywił dziwny grymas.
-Kolacja z matką Matildy! Przecież ona mnie zabije. Szybko przyjacielu. - Zwinęli wszystkie pergaminy, poodkładali książki na pułki, kocioł wynieśli w kąt, a następnie wyszli goniąc jeden drugiego. Po chwili dało się słyszeć szczęk zamykanego zamka a kroki cichły z sekundy na sekundę. Teraz nie było tutaj już nikogo, prawie nikogo. Przez niedomkniętą szybę, do pomieszczenia, wśliznęła się wysoka i szczupła postać, odziana w ciemną szatę. Gdy stała już spokojnie podeszła do jednego z regałów i szczupłymi, bladymi palcami wyciągnęła z niego kawałek pergaminu.

"Działanie będzie widoczne po dwóch tygodniach, od momentu spożycia eliksiru."

Rozdział I: Droga donikąd
[Akapit] Na jednym ze wzgórz graniczących z osadą Pitiful, pogrążony w myślach Eiriv spoglądał na znajdującą się nieopodal wioskę. Stał o krok od miejsca, w którym ziemia zaczynała opadać. Przed nim roztoczony był wspaniały widok na drewniane domy, do których wnętrz wlewało się świeże powietrze. Za jej granicami, odnajdę nowy świat - myślał. Niebo poplamione obłokami, stało się teraz tak odległe, tak nie osiągalne, że gdyby tylko mógł, odwrócił by bieg wydarzeń minionego dnia i minionej nocy. Cała otaczająca to miejsce zieleń, zdawała się z niego szydzić, olśniewając swym pięknem. Harmonijne, zielone krzewy oraz drzewa kołatały jeszcze bardziej, zmęczony umysł mężczyzny. Twarz ukrytą miał pod kapturem. Ubrany w jadeitowy płaszcz i przepasający go skórzany pas, odwrócił się by zejść w dół, po wydrapanej ścieżce. Nie minęło kilka minut, gdy był już u celu krótkiej wędrówki. Stał naprzeciw wysokiej, murowanej bramy okrytej spadzistym, jak na razie, szkieletem dachu.
Wszedł do osady po brukowanej uliczce. Minął dom kwatermistrza, pocztę oraz kilka nowych posągów. W końcu słyszał coraz mocniejsze, podekscytowane głosy mieszkańców zebranych wokół centralnego miejsca forum.
- Ależ, to dla nas okazja, panno Holywear! - trzeszczał pulchny mężczyzna stojący najbliżej drogi prowadzącej do Złotego Dzika.
- Ma pan zupełną rację, asesorze. - odpowiedziała równie zadowolona dama, w ogromnym różowym kapeluszu. Eiriv mógł na własnej skórze odczuć, że coś się szykuje. Sam jednak nie wiedział, czy nie jest to spowodowane tylko zwykłym przemęczeniem. Postanowił nie rozgrzebywać tego problemu i przysłuchać się co dziś niesie sąsiedzka poczta. W chwilę później ujrzał znajomą twarz. Szybkim krokiem zmierzył więc w jej kierunku. Stał tam wysoki, łysiejący i brodaty facet, ubrany w biały fartuch oraz brązowe spodnie.- Hej Joroji - szepnął gdy stał tuż za nim.
- Myślałem, że uciekłeś stąd Ty draniu - odpowiedział z uśmiechem, gdy odwrócił głowę i zorientował czyje to słowa. Przegrzebał naprędce kieszeń fartucha- o... proszę, to dla Ciebie, dziś rano zostawiła go jakaś kobieta.
- A cóż to? - otworzył zwitek pergaminu - pewnie kolejna wielbicielka- dopowiedział zgryźliwe i zaczął czytać. Zatopiony w lekturze, wyłączył świadomość, wgłębiał się w sens każdego ze słów osobno. Na jego skroniach zaczęły pojawiać się żyły. To co czytał było do prawdy zdumiewające. Ktoś jednak poznał działanie Solselegna... w jakiś sposób. Eiriv pamiętał przecież jeszcze bardzo dobrze tamten dzień.
Maszerował odziany w zimowy płaszcz przez zaspy, które utworzyły się w przeciągu kilku dni. Szukał wieży, o której krążyło wiele różnych legend, a której istnienie wyśmiewali nawet znani historycy i badacze. Nie szczególnie mu to przeszkadzało, ponieważ sam wierzył, że dotrze do celu. I rzeczywiście tak się stało, w kilka dni później. Obolały regenerował siły w grocie niedaleko półwyspu Merkurego. Nocny chłód rozpędzało wyłącznie słabe ciepło, rozpalonego ogniska. Wtulony w wilczą skórę coraz szybciej odmrażał sobie, zmęczone długą podróżą, stopy oraz dłonie.
Wydawało mu się wtedy, że na zewnątrz jest dużo cieplej. Po kilku chwilach rozmyślania, postanowił wrzucić na siebie odzienie i przejść się nad pobliski strumyk. I chociaż po drodze próbował się rozgrzać, podskakując i klaszcząc, czuł w jak znacznym stopniu zima zagnieździła się tutaj, na najdalszych częściach starego kontynentu.
Minął już znajdujące się naprzeciw groty drogowskazy, kierując się ku Skalistemu Wzgórzu. Chwasty otaczające z lewa rozdroże, gubiły delikatne źdźbła złotych karaganów.
- Niech to szlag... już tak długo szukam tej cholernej fortecy.... Przecież klasztor to nie pudełko po zapałkach, więc jak to możliwe, że nikt o nim nie słyszał?! - rzucił do przebiegającego drogę szczura, mając głęboką nadzieję usłyszeć odpowiedź. Zwierzę nie zwróciło jednak szczególnej uwagi na Eiriva. Zatrzymało się na moment, odwróciło łeb, a następnie czmychnęło dalej. Mężczyzna machnął ręką, następnie zrobił krok do przodu i przystanął. W wyobraźni pojawił się obraz listu dołączonego do medalionu, który otrzymał wiele lat temu od swego ojca. Szkoda, że nie zdążył wtedy zapytać go o klasztor. Ojciec co roku wyjeżdżał tam wraz ze "znajomymi".
Spotykali się w poprzedzający wyjazd wieczór, i opowiadali sobie nawzajem o Merioniach, istotach zamieszkujących runo leśne, o harfie czasu, która dawała właścicielowi możliwość jego kontrolowania, i innych rzeczach, których dziś już nie pamiętał. To było tak dawno... teraz sam stał się poszukiwaczem przygód, poszukiwaczem tego magicznego miejsca, zdającego się istnieć wyłączenie w dziecięcych historyjkach.

Wyrwał się z zamyślenia, gdy stał już nad brzegiem strumyka, który ledwie przepływał pod zamarzniętą powierzchnią. Podniósł prawą nogę i stuknął nią w tafle. Zazgrzytała.
- Nieciekawie było by wpaść i zamoczyć się o tej porze roku - powiedział, następnie oddalił się o kilka kroków i ruszył biegiem przeskakując wodę. Sekundy później stał już po drugiej stronie, uśmiechał się i strzepywał z ramienia kurz w geście zwycięstwa.
- To było całkiem proste, mógłbym...
- W końcu stąd zniknąć - dokończył niski bas. Dosłyszał te słowa zanim poczuł, że ktoś obuchem trzasnął go prosto w brzuch. Nie spostrzegł, kto go zaatakował ponieważ w tym momencie spoglądał przez ramie na ominiętą przeszkodę. Wrzasnął z bólu i runął bezwładnie na ziemie tracąc przytomność. Leżąc czuł jak kręgosłup przygniata żołądek, a cała jego zawartość podchodzi pod gardło. W głowie dudniły uderzenia końskich kopyt. Drażniło to mózg niczym dźwięk gongu uderzonego tuż przy uchu ofiary. Wszystko zniknęło...

Kolejne wizje pojawiały się, by za moment zniknąć zostawiając w głowie Eiriva powiększającą się pustkę i chaos. Były one tak nie rzeczywiste, tak absurdalne, że chciał ocknąć się jak najszybciej. Coś trzymało, wprost zwodziło impulsy nerwowego w jego mózgu nie pozwalając im skupić się na tyle mocno, aby się wybudzić.
- Minął dzień? Miesiąc, a może rok od kiedy tak leżę... - zrobił głęboki wdech i poczuł, jak ostry zapach forsycji przeszywa jego nozdrza. Otworzył oczy. Jego źrenice rozszerzały się powoli wyostrzając obraz. Pod plecami czuł miękką i świeżą pościel. Gdy doszedł całkowicie do siebie zorientował się, że wisi nad nim czyjaś twarz. Dobrze zaznaczone rysy, zadarty nos i siwe włosy zdawały się nie być połączone z resztą ciała.
- W końcu wróciłeś do żywych Eirivie synu Rohima. Miałeś naprawdę niepospolicie dużo szczęścia - zarechotał starzec, gładząc długą brodą szczupłymi palcami - nasz lekarz, Irodas miał ogromny problem, żeby cię złożyć. Swoją drogą... jestem Marakay. Najstarszy kapłan klasztoru czasu. - zakończył, próbując nadać twarzy wyrazu powagi. Następnie uniósł dłoń do góry tak szybko, że jego perłowa szata zatrzepotała gwałtownie. Poruszył palcami. W następnej chwili ciche pstryknięcie poniosło się po pokoju, a obok starca pojawiło się drewniane krzesło, na którym spoczął. Eiriv dopiero teraz miał okazję przyjrzeć się bliżej gustownie urządzonemu pomieszczeniu, w którym się znalazł. Przy końcu jego łóżka znajdowały się dębowe drzwi na które z nad przeciwka padało, przez okno, jasne światło. Podłoga z mahoniowego drewna, mocno kontrastowała z regałem, pełnym kolorowych książek, stojącym pod boczną ścianą. Obok stało malutkie, zaśmiecone biurko, na którym znajdowała się metalowa, wysoka szkatułka. Mag dosyć szybko zorientował się, co przykuwa uwagę Eiriva.
- To wieża. Jeden z naszych najcenniejszych skarbów. -rzekł zachęcająco, jakby wyczekiwał, że młodzieniec zapyta.
- Najcenniejszych? To niby dlaczego, leży tutaj, tak na wyciągniecie ręki? - zapytał wciąż wpatrując się w artefakt.
- Ah, jest wiele powodów, ale jak mi się zdaję najważniejsze z nich to, fakt iż nie miewamy zbyt wielu gości. Powiedziałbym nawet, że w ogóle nie miewamy gości, a po drugie wieża, nie otworzy się nikomu kto nie złożył przysięgi przestrzeni. Taki psikus - Marakay zaśmiał się ponownie. Wstał i skierował się do wyjścia. Pozostawiwszy tym samym towarzysza z kilkoma pytaniami, które cisnęły mu się na język.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Yoras · dnia 31.12.2008 23:24 · Czytań: 711 · Średnia ocena: 2 · Komentarzy: 4
Komentarze
ginger dnia 31.12.2008 23:25
"Krzaczki" do poprawienia :yes:
Yoras dnia 31.12.2008 23:33
poprawione;P
Jack the Nipper dnia 01.01.2009 23:12 Ocena: Przeciętne
Cytat:
odbywa się pogawędka


Odbywała - skakanie po czasach to ryzykowna robota

Cytat:
dość nie wyraźnie.


niewyraźnie

Cytat:
każdorazowo łapiąc wilgotne powietrze.


Każdorazowo - do czego odnosi się to słowo?

Cytat:
się radośnie, gdy okazało się, że mieli wszystko czego im potrzeba. Przez moment stali jeszcze pochyleni nad gotującym się wywarem. Myśli błąkały się


4 x się

Cytat:
nieschludnym pomieszczeniu


niechlujnym

Cytat:
Obydwoje kiwnęli porozumiewawczo


Jeśli to dwóch facetow to obydwaj

Cytat:
w około wielkiego kotła


dookoła
Cytat:
fiolkę (zawahał się),


Zamiast nawiasów przecinki

Cytat:
Obydwoje nie drgnęli, stojąc


obydwaj

Cytat:
pułki, kocioł wynieśli


Półki (Ort.!)

Cytat:
szczupła postać, odziana w ciemną szatę. Gdy stała już spokojnie podeszła do jednego z regałów i szczupłymi,


2 x szczupłe

No to stała spokojnie czy podeszła?

Cytat:
roztoczony był wspaniały


Roztaczał się

Cytat:
do których wnętrz wlewało się świeże powietrze.


Skąd wiedział o świeżym powietrzu?

Cytat:
odwrócił by bieg


odwróciłby

Cytat:
bardziej, zmęczony


Bezsensowny przecinek

Cytat:
w jakiś sposób.


Znak zapytania na końcu

Cytat:
które utworzyły się w przeciągu kilku dni. Szukał wieży, o której krążyło wiele różnych legend, a której


3 x której

Cytat:
Nie szczególnie mu


nieszczególnie

Cytat:
się nad pobliski strumyk. I chociaż po drodze próbował się rozgrzać, podskakując i klaszcząc, czuł w jak znacznym stopniu zima zagnieździła się


3 x się

Cytat:
było by wpaść


byłoby

Cytat:
nie rzeczywiste, tak


nierzeczywiste

Cytat:
wprost zwodziło impulsy nerwowego


Układu nerwowego?

Cytat:
jego nozdrza. Otworzył oczy. Jego


2 x jego

Cytat:
długą brodą szczupłymi


brodę

Cytat:
zakończył, próbując


Zakończył - wielka litera

Cytat:
stojącym pod boczną ścianą. Obok stało


Stojącym - stało

Cytat:
-rzekł zachęcająco


- Rzekł (skoro już posatwiłes kropkę)

Cytat:
się zdaję najważniejsze


Zdaje, najważniejszy

Nagłe przenoszenie akcji z miejsca na miejsce i od czasu do czasu (z wioski nad jakis strumyk) jest irytujące i może zniechęcać do dalszego czytania.
Yoras dnia 02.01.2009 10:50
Dzięki bardzo jack za pomoc;P a co do czasu to, ktoś kiedyś powiedział coś w stylu: "ja piszę dla wybranych". Zgadzam się;p
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:42
Najnowszy:pica-pioa