podpierając się jak podejrzewam bezprawnie
tytułem naczelnego stanąłem na najwyższym

piętrze miasta i biorąc pod uwagę całe

upokorzenie z jakim musiałem się mierzyć

pokonując każdy stopień czy piętro (w przypadku

windy) tego cywilizacyjnego bękarta – skórka

nie była warta wyprawki

czarę goryczy przelało późniejsze
zejście/zjazd z owego uzurpatorskiego poziomu
na ten właściwy – na ziemię
liczony tradycyjnie od morza

 

jak wypadam w tej konkurencji

w bezpośredniej konfrontacji z ptakiem

 

i nie chodzi mi tu o wygodę ale o majestat