ostatnio z wierszami nie idzie mi (się)
najlepiej więc ulegając nie młodej już
argumentacji zrobiłem sobie
małą przebieżkę
do lasu
już na początku ścieżki wpadłem
na łebski koncept co do treści tylko tytuł
mi nie biegał ni w prawo ni w lewo
a chwila z którą przysiadłem na pniu
zwalonym szalejacą w nocy wichurą
nadspodziewanie szybko zmieniła się
w godzinę
dobrze że nie w starą ropuchę z
nadstawionym policzkiem pomyślałem
bo sorry ale jak na ten moment oboje nie
mielibyśmy do tego odpowiednich
korzeni
urok prysł
a ja zmieniłem ścieżkę
na bardziej wyemancypowaną sądząc
po jej wysokich obcasach w których
to trzewiczkach
niebawem wyprowadziła mnie w pole
szczere jak mniemam święta naiwności
przynajmniej co do intencji
i wcale niedaleko domu który
zawsze ma dla mnie pierwszoplanowe
położenie i to w każdej perspektywie
adieu