Co sprowadziło mnie w to miejsce? Jak linearna sekwencja moich decyzji doprowadziła do tego wszystkiego… Jeszcze parę lat temu pewnie winiłbym przeznaczenie- mistyczną siłę, prowadzącą nas na smyczy i popędzającą biczem, ku określonej przyszłości. Wiara w przeznaczenie jest wyjątkowo wygodna, w końcu to nie twoja wina, tak się po prostu musiało wydarzyć i tyle, nic z tym nie zrobisz.
Ale dwadzieścia sześć lat na ziemi nauczyło mnie, że nie ma przeznaczenia. Tak samo jak nie ma złych czy dobrych decyzji. Jest tylko nieskończona ilość wyborów do dokonania z których jedne przyniosą korzyść, inne cierpienie, a jeszcze inne tak zwaną miłość życia. Niektóre niosą ze sobą śmierć.
Wyobraź sobie, że jedziesz samochodem z dużą prędkością kompletnie pijany i zapominasz o istnieniu świateł drogowych. W przebłysku świadomości zauważasz na twojej drodze człowieka. Wybór jest następujący- uderzyć w niego, lub odbić kierownicą i rozbić się na pobliskim drzewie. W obu przypadkach ktoś musi zginąć. Gdybyś nie wsiadł wtedy do samochodu nie znalazłbyś się w takiej sytuacji, gdybyś nie zdecydował się zdać prawa jazdy taka sytuacja w ogóle nie miałaby prawa się wydarzyć. Również gdybyś wtedy nie pił… gdybyś tylko nie pił. Nie piłbyś w ogóle gdyby nie ten kolega w gimnazjum, który pokazał Ci jak dobrze smakuje zimne piwo w letnie popołudnie. Gdybyś wybrał inną szkołę być może w ogóle byś go nie spotkał. Najlepiej byłoby urodzić się jakimś chorym, niepełnosprawnym, żeby nikt nie musiał przez ciebie cierpieć. Może poza twoją matką, która poświęciłaby całe swoje życie by zapewnić ci opiekę…
Nie ma przeznaczenia. Jest tylko akcja, lub jej brak.
Powiedziałem dwadzieścia sześć? Tak przynajmniej było kiedy sprawdzałem ostatni raz. Człowiek kiedy tak leży i nic nie robi ma naprawdę dużo czasu na myślenie, a kiedy się myśli to ciężko jest się połapać w czasie. Nie wiem więc ile już tak leżę i myślę, wystarczająco długo żeby zapomnieć o czym myślałem zanim zacząłem myśleć, o tym o czym myślałem przed chwilą. Wystarczająco też długo by zapomnieć jak wygląda moje własne odbicie w lustrze. Nie żebym jakoś specjalnie przepadał za tym widokiem, wręcz chyba nigdy go nie lubiłem. Rzecz w tym że jedyne co widzę od zdecydowanie za długiego już czasu to ciemność i marzy mi się chociaż widok swojej paskudnej gęby. Ostatni raz kiedy ją widziałem była chyba nieogolona, i przyozdobiona kawałkami hot doga ze stacji benzynowej. Co to był za dzień? Co jakiś czas próbuję sobie to przypomnieć...
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt