~Do wiosna:
Opowiem ci o pewnym moim przeświadczeniu, to znaczy – w moim mniemaniu – słusznym wyborze
pewnej zasady – przy pisaniu wierszy, odkryłem ją (notabene) przypadkiem, a może raczej w pewnym
chwalebnym zrządzeniu wydarzeń. Bazgrałem sobie przeróżne wierszydełka, (jak to ja – bo uwielbiam) przekonany że ogólnie jest chyba
całkiem nieźle. Zawsze jednak czułem podskórnie „
potworny”
nadmiar słów w
utworach. W konsekwencji zacząłem ograniczać słowa, operować
skrótem myślowym, lecz zawsze było –
czegoś ]
za dużo. Kiedyś opublikowałem
pewien wiersz, i
znajoma starsza pani –
emerytka, zwyczajna kobieta z prowincji, – napisała pod tym wierszem w komentarzu, że:
produkt mojej wyobraźni – jest super, jednak – za dużo w tym wierszu tych okropnych „się” – (w ten sposób to wyraziła), wtedy policzyłem
zaimki zwrotne w tekście, okazało się, że w dość
krótkim wręcz
lapidarnym utworze było aż –
osiem takich zaimków. „
Amputowałem” z utworu wszystkie
zaimki i tekst nabrał
wartości, wówczas po raz pierwszy
doznałem olśnienia, bo –
zrzuciłem ten
potworny balast bliżej nieokreślonego zagęszczenia tekstu. Od tej pory praktykuję – ograniczania wszelkich
zaimków zwrotnych, metodę stosuję także do
zaimków dzierżawczych typu: [mój, twój, nasz, wasz], i koniecznie do –
pytajno –
względnych: [który, które, który, czyj, czyja, czyje], oraz –
wszelkich zaimków odnoszących do obiektów osobowych np. [kto], mniej groźnie w słowie wiązanym wyglądają (wg mnie)
zaimki osobowe, głównie
anaforyczne (bo wskazują na kogoś bezpośrednio) mi nie przeszkadzają; [on, ona, ono], (pod warunkiem, że nie są
w nadmiarze).
Tym wierszem, o którym opowiedziałem, był właśnie
ten tutaj zamieszczony wiersz,
konkludując: te wszystkie
zaimki zwrotne, których się
domagasz – były
w pierwotnej wersji tego wiersza, a teraz ich
nie ma , i raczej
nie będzie. Bo tak mi
lżej, i proszę, nie każ mi taszczyć tego kamienia syzyfowego –
pod górę
Do wiersza:
niektóre wiersze – dają mi spokój
ale tylko nieliczne
rzucają cień jak drzewo
gdy dopada je
bierna dojrzałość
piszę, że niektóre wiersze rzucają cień
jak drzewo, zachciej zauważyć, że to
porównanie nie spełnia warunku dokonania ( to znaczy – że
wiersze nie są drzewem), co mniemam –
zasugerowałaś?
Coś może być np.
jasne jak słońce, a nie oznacza, –
że jest słońcem?
Prawda? Twoja sugestia
nie ma więc uzasadnienia:
że porównuję wiersze –
do drzewa, a później –
do człowieka.
Nie, porównuję wiersze
tylko –
do człowieka w trybie dokonanym, – a że wiersze rzucają cień –
jak drzewo,
nie oznacza że –
są drzewem.
Natomiast
człowieka który zakosztował
wiersza w istocie
porównałem do pączkującego drzewa, ale skoro
wiersze ewoluują w
jesiennego człowieka (w naburmuszonym kołnierzu), to przecież nie oznacza –
że to ten sam człowiek?
Człowiek napotkany przez
podmiot liryczny (mnie) w wierszu
to nie człowiek –
wiersz, tylko
człowiek trzeci,
doświadczony tym wierszem (który
pączkuje jak drzewo, bo rozkwitł w jakimś stanie
fascynacji słowem). 3 osoby:
1. Podmiot liryczny (ja)
2. ledwo pełnoletni człowiek (wiersz) – opuszczający gniazdo rodzinne
3. człowiek napotkany, (dowolna osoba – np. czytający ten wiersz)
Ot, i cała filozofia.
Porównanie:
Chomątko latarni – tak mi się tu skojarzyło, to porównanie odnosi raczej do
kształtu,
chomątko mocujące np.
liny (nie wiem czy kojarzysz?) ma taki kształt „
gruszki”, zupełnie jak
lampa latarni ulicznej. Takie
porównanie wybrałem, z tobą ono nie koresponduje,
rozumiem.
Baranek brzasku – wiersze piszemy często wieczorami, lub nocą, ta metafora koreluje z przysłowiowym liczeniem owieczek – aby zasnąć, mozolne pisanie wierszy późną porą spędza sen z powiek. Rankiem ukończony wiersz (z warunkiem własnej „dojrzałości”) opuszcza autora i „wyrusza w świat”, baranek brzasku – to też metafora wieloznaczeniowa, dotyczy też – stanu pogody, baranek – chmurka, ranek – więc brzask, ktoś może mieć inne własne wyobrażenia, poezja jest płynna znaczeniowo.
Chyba tyle,
pozdrawiam.
