Angielska szkoła, 2007 - lina_91
Proza » Inne » Angielska szkoła, 2007
A A A
Kiedy Julia wychodziła z klasy, drżały jej ręce. No i jasna sprawa: plecak upadł na podłogę, a wszystkie przybory rozsypały się. Zaklęła, uklękła i zaczęła je zbierać.
-W porządku? - usłyszała głos matematyka. Ciemne włosy zasłaniały jej twarz, więc pokiwała spokojnie głową:
-Tak.
Przykucnął obok niej i podał jej dwa zeszyty.
-Dziękuję... - musiała podnieść głowę i zobaczył jej załzawione oczy.
-Co się dzieje? - było jasne, że teraz nie odpuści. Wzruszyła ramionami: lubiła go i okłamywanie nauczyciela nie sprawiało jej szczególnej satysfakcji, ale co robić?
-Głowa mnie boli - gdyby usłyszał to przeciętny Anglik, byłoby po sprawie, bo oni obawiali się złych wiadomości i skarg niczym ognia. Ale nauczyciel tylko prychnął.
-Ciekawe. Bo głowa boli cię już od miesiąca. I to prawie codziennie.
-Ale... - była zdziwiona jego sarkazmem.
-Julia, co się dzieje? - przerwał jej.
Co miała mu powiedzieć? Że na wszystkich lekcjach siedzi sama? Że ilekroć mają pracować w grupach, ona zostaje sama? Że jej chłopak umawia się z najgorszą barbie w szkole, bo stwierdził, że ich związek na odległość nie ma szans?
-Źle się czuję... - szepnęła. Kłamałą i on dobrze o tym wiedział: wzruszył ramionami.
-Ok. Na razie - rzucił. Patrzyła, jak odchodzi. Złość osuszyła łzy. Wstała, potrząsnęła głową i wybiegła ze szkoły.

Kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę obiadową, Mateusz pierwszy wybiegł z klasy. Jak co dnia, popędził do biblioteki i siadł przy komputerze. Od trzech miesięcy właśnie tak spędzał każdą przerwę. A wcześniej... Mateusz uśmiechnął się gorzko. Było, minęło. A mogło być inaczej...
Kiedy we wrześniu pierwszy raz przyszedł do szkoły, było ok. Znalazł kilku kumpli, zapisał się do szkolnej drużyny piłki nożnej... I tu zaczęły się schody. Był dobry. Za dobry. Kiedy ratował kumpli i strzelał decydujące mecze, było super. Ale kiedy choć raz się potknął...
W listopadzie dostał Puchar Sportowca Roku. Kumple z drużyny byli zazdrośni, ale wtedy jeszcze nie protestowali. Za to w grudniu... Schrzanił ten mecz, jeden z ważniejszych, dobrze o tym wiedział, ale nie była to do końca jego wina. Na boisko wyszedł bowiem na prochach przeciwbólowych, bo dokuczała mu noga. Ale zagrał - i aż do przerwy było ok. Potem, jako że ich jedyny bramkarz został kontuzjowany, trener wsadził go na bramkę. Poszedł, bo co miał robić. I puścił ostatniego, decydującego gola. Zlekceważył dziwne milczenie kolegów - mieli prawo czuć się rozczarowani. Ale na tym się nie skończyło. Wygryźli go z drużyny, przez ich plotki omal nie wyleciał ze szkoły. Odebrali mu wszystko, z czego się cieszył, więc zabrał się za komputery. Był zdolnym informatykiem i większość czasu zaczął spędzać na tworzeniu programów, stron i innych aplikacji. Ale gorycz i żal pozostały.
Nie wyrzucał rodzicom, że tu przyjechali, on sam tego chciał. Na początku.
Smukłe palce chłopaka zaczęły śmigać po klawiaturze.

Tego dnia, gorszego niż pozostałe, o ile to tylko możliwe, Wera zemdlała na angielskim. I to dopełniło miary: nauczycielki nie było w sali, więc leżała kilkanaście minut tak, jak upadła, bo nikt nie kwapił się do pomocy.
Kiedy Julia weszła do klasy N7, nauczycielki, dla której miała wiadomość, nie było. Za to na podłodze zobaczyła leżącą między rzędami ławek postać.
-Wera! - wykrzyknęła ze zdumieniem. Znała tę bladą twarz z krótkimi, jasnymi włosami i brąz oczami. Z Weroniką tak naprawdę nigdy się nie kumplowała, rzadko rozmawiały, ale w końcu obie pochodziły z tego samego kraju!
-Dlaczego jej nie pomogliście? - warknęła, usiłując ocucić dziewczynę.
-A po co? - zarechotał Dacid i Julka z trudem powstrzymała się, żeby go nie palnąć: nie znosiła tego nadętego idioty.
Wera otworzyła oczy, które z miejsca zaszły łzami. Patrzyła w twarz Julki i płakała. Czuła na sobie smutny, zielony wzrok, silny uścisk współczującej ręki.
-Dzidzia... - parsknął David, a jego kumple zarechotali i Julka nie wytrzymała. Zerwała się i odepchnęła go. Dostała w twarz, uratował ją tylko dzwonek. David pogroził jej palcem i wybiegł.
-Wera... Chodź, odprowadzę cię do domu.
Rozstały się pod mieszkaniem Weroniki.
-Dasz sobie radę? - Julka z niepokojem obserwowała bladą twarz koleżanki.
-Tak...
-Pomogę ci - oznajmiła stanowczo Julia. Była starsza od Wery o pół roku, a przy tym uparta jak najprawdziwszy koziorożec.
-Pleciesz - Wera wzruszyła ramionami. -Nie możesz mi pomóc.
Myliła się. Julka puszczała płazem swoje żale, ale była czuła na łzy innych.

***

Kiedy następnego dnia rano, kiedy Mateusz jak zwykle siedział w bibliotece, poczuł na ramieniu czyjąś rękę.
-Julia? - ta twarz o skośnych, zielonych oczach, śniła mu si co noc. Była od niego o rok młodsza, przez co rzadko się widywali, ale on wynajdywał ku temu wszelkie sposobności, zawsze szukał wzrokiem lekkiej postaci dziewczyny.
-Cześć, Matt - tylko ona tak na niego mówiła. Nawet Anglicy, łamiąc sobie język, nazywali go pełnym, polskim imieniem.
-Coś się stało? - Julia była bardzo blada, przez co jej oczy sprawiały wrażenie podświetlonych. To usprawiedliwiało jego pytanie, bo nigdy dotąd nie widział jej w takim stanie. No i nigdy dotąd sama do niego nie przyszła.
-Muszę cię prosić o pomoc - powiedziała. Mimo iż jej głos był opanowany, przestraszył się. Wyłączył komputer, zaprowadził ją na boisko, usiadł na trawie, ona uklękła obok.
-Mów.
-Znasz Werę z 10Y? - na to pytanie chłopak zmarszczył brwi.
-Jastrzębską? Ta, znam. Bo co? - z trudem zachował uprzejmy wyraz twarzy. Bo to ją spotykał codziennie, to ona kilka razy zrobiła pierwszy krok i zaprosiła go do kina czy na kawę. Owszem, Wera była śliczna, ale nie przepadał za nią. Denerwowała go jej natrętność.
-Wczoraj zemdlała na angolu. Kilka razy już ją pobili, znowu teraz jej grożą, wyzywają...
-Dlaczego? - pochłaniał wzrokiem pochyloną sylwetkę, gęste włosy, delikatny naszyjnik na opalonej szyi. Nigdy nie nosiła makijażu, w przeciwieństwie do Weroniki, która bardzo szybko odnalazła się w angielskich realiach i w ilości tapety na twarzy mogła iść w konkury z największymi idiotkami w szkole.
Julia wzruszyła ramionami i jeszcze bardziej się skuliła.
-Bo Polka...
-Tobie coś zrobili? - czerwona łuna przeleciała po twarzy chłopaka, szare oczy błysnęły gniewem.
-Nie, nie...
-Jak myślisz, dlaczego?
-Czy ja wiem... Zazdroszczą jej urody, może jest trochę za słaba, nie umie się postawić. Wciskała się tam, gdzie jej nie chcieli, prosiła... A do mnie nie mają się jak przyczepić. Jestem brzydka, nigdy o nic nie proszę...
-Jesteś śliczna, Julia - zaprotestował. Opalona twarz dziewczyny zapłonęła.
-Pomożesz? - miała go w garści. W tej chwili, za to smutne spojrzenie zielonych oczu, dałby się poćwiartować na kawałki i wsadzić do słoika.
-Chciałbym... Ale jak? - westchnął.
-Masz tu jakiś kumpli?
-Nie - warknął, a Julka zesztywniała. Znowu westchnął. -Spotkajmy się tutaj po lekcjach. Może coś wymyślimy.
-Ok.

Pierwsze lekcje minęły spokojnie. Julka biegała po całej szkole, ale Wery nigdzie nie było. Na informatyce weszła do klasy wicedyrektorka i odwołała Julię. Wyszły na korytarz.
-Znasz Werę, prawda?
-Tak. Coś się stało? - Julia zmarszczyła brwi.
-Usiłowała popełnić samobójstwo.
Julia nie od razu zrozumiała, szukając w myślach angielskich słów. Potem zrobiło jej się zimno.
-Co?
-Jej rodzice prosili, żebyś dzisiaj do nich pojechała. Dobrze się czujesz?
-Tak - warknęła. Nienawidziła tego pytania, bo i tak wiedziała, że Anglicy nie czekają nigdy na odpowiedź. Tak było i teraz. Kobieta już się zakręciła dookoła i zanim Julka zdążyła otworzyć usta, żeby powiedzieć coś jeszcze, kazała jej wracać do sali.

-Matt! Matt! - chłopak zatrzymał się na środku korytarza i poczekał, aż Julka go dogoni.
-Co jest? Pali się? - zapytał nieprzyjemnie, bo przed chwilą znowu pokłócił się z byłym kumplem z drużyny. Dziewczyna stanęła parę kroków przed nim, jakby ktoś rzucił jej kłodę pod nogi. Poczerwieniała. Widział, jak kocie oczy zaszły łzami. Ale nie rozpłakała się. Zrobił zwrot w tył i zaczęła biec. Była szybka, ale on nie na darmo miał opinię najlepszego biegacza w klasach 11. Dogonił ją i złapał za rękę, bo zaczęła się wyrywać.
-Julia! Przestań! - potrząsnął nią. Całą twarz miała zalaną łzami. Poczuł się jak ostatni łajdak.
-Co się stało? - spytał łagodniej.
-Nie pali się - mruknęła.
-Przepraszam, Julia. Co się stało? Powiedz.
-Wera łyknęła dwadzieścia tabletek nasennych. Jest w szpitalu - wymamrotała po chwili.
-Skąd wiesz? - on też nagle pobladł i ścisnął ją za ramiona.
-Colemanowa mi powiedziała, a na przerwie dzwoniłam do jej rodziców.
-Julia, nie możesz jej pomóc!
-Nie rozumiesz! Ja widziałam, że codziennie płacze, słyszałam, jak ją wyzywali! I nic nie zrobiłam.
-Tobie też było ciężko...
-I jest! Ale to nie zmienia faktu, że mogłam jej pomóc. A teraz ona...
-Co chcesz zrobić? - przerwał jej. Powiedziała mu. Matt przez długą chwilę patrzył na zapłakaną Julię i korytarz, bębniący tysiącami angielskich głosów. Westchnął.
-Nie uda się. Ale ci pomogę.


Kiedy Julka na drżących nogach wyszła z domu Jastrzębskich, wpadła na Mateusza.
-Co ty tu robisz?
-Mogę cię zabrać na kawę?
-Chętnie - zgodziła się potulnie, zakładając na głowę kaptur sportowej bluzy, bo marcowy, chłodny wiatr przejął ją do szpiku kości.
Zaprowadził ją do maleńkiej kawiarenki, pomalowanej na jasnoniebiesko, posadził w kącie sali i poszedł do baru. Po chwili wrócił z dwoma kubkami parującej kawy.
-Zjesz coś? - spytał zamyślonej Julii.
-A co tu dają?
-Fish 'n' chips - zasugerował z błyskiem w oku. Julka sapnęła niecierpliwie.
-A ty będziesz jadł? No, to ok - zgodziła się bez emocji, kiedy chłopak skinął głową.
-Dobra - usiadł naprzeciwko Julii i lustrował wzrokiem splecione razem dłonie, rzemienie na nadgarstku, ciemną bluzę, kaskadę gęstych włosów, szczupłą, opaloną twarz o ładnie wyrzeźbionych ustach i wielkich oczach. Spojrzał na opaskę na lewym przegubie, przeczytał napis i uśmiechnął się.
-Co? - zdziwiła się Julia, sącząc wolno kawę.
-Punkówa? - Julka spojrzała na opaskę, jakby zobaczyła ją po raz pierwszy.
-No, co? - spytała zadziornie.
-Witaj w klubie - roześmiali się razem.
Zamówili jeszcze po coli. Zaczęli rozmawiać. Patrząc w srebrne oczy chłopaka, Julia opowiedziała mu swoją historię.
Kiedy dwa lata temu, po powrocie ze szkoły, zastała mamę zapłakaną, nie miała pojęcia, do czego to doprowadzi. Swego czasu Julia mieszkała z rodzicami i dwoma starszymi braćmi. Z najstarszym, Marcinem, jako że dzieliło ich dziesięć lat różnicy, słabo się dogadywała, choć był dobrym bratem i zawsze wiedziała, że może mu ufać. Młodszy Jacek, pięć lat od niej starszy, zaszczepił w siostrze miłość do rockowej muzyki i wiarę, że to, co złe i smutne, kiedyś się kończy - miał za sobą próbę samobójczą, a na rękach ślady żyletek, kiedy zostawiła go dziewczyna. Ale dna tak naprawdę nigdy nie dotknął. Jak ognia wystrzegał się alkoholu i narkotyków. To on przyniósł do domu wiadomość, że Marcin, który właśnie skończył politechnikę i poszedł na dyskotekę ze znajomymi i dziewczyną, został zadźgany nożem w czasie jakieś awantury. Jego Kasia wyjechała na drugi koniec Polski, zaraz po pogrzebie. Była załamana. Pogrzeb Marcina odbył się dwa miesiące przed ich planowanym ślubem. Parę tygodni później ojciec Julii, Karol, stracił pracę. Jej mama, Nikola, znalazła zajęcie w Anglii i w ciągu kilku dni zapadła decyzja: wyjeżdżamy. Jacek został w Polsce, do rodziny miał dołączyć dopiero za rok, po zdaniu matury.
Matt uważnie obserwował ponurą twarz Julii. Jej głos był opanowany, ale ręce drżały. Wymieniała właściwie suche fakty, ale dostrzegał w tym głębię bólu, tym silniejszego, że głęboko tłumionego.
-Którego bardziej kochałaś? - zapytał. Już w tej chwili pożałował tego pytania, ale Julia nie miała zamiaru się obrażać, zbyt była pogrążona we wspomnieniach.
-Zawsze myślałam, że Jacka, ale Marcina tak naprawdę nigdy nie znałam. A jednak on zawsze był przy mnie, nigdy mnie nie zawiódł, zrobiłby dla nas wszystko... Kiedyś miał jechać do Kaśki, zaraz po oświadczynach, ale poprosiłam go o pomoc i autentycznie wyskoczył z pociągu... Poruszaliśmy się po niezależnych orbitach, ale byliśmy nierozerwalnie związani... Jacek znów, choć go kocham i też dużo dla mnie zrobił, prawie nie bywał w domu. Nosiło go... - zamilkła już ostatecznie.
-Cóż, moja historia nie jest o wiele weselsza... Moja mama urodziła mnie, jak miała siedemnaście lat, ojca nigdy nie znałem.Wychowała mnie sama, z moją babcią, a jej matką. Wiesz, Kamila, moja mama, była jedynaczką, więc... Zawsze marzyła o wyjeździe za granicę, a jak nadarzyła się okazja, a ja byłem już "odchowany", wyjechaliśmy razem.
Julia sięgnęła do portfela i wyjęła z niego mały kartonik, podała chłopcu.
-Nasza ostatnia fotka...
Zdjęcie przedstawiało trzy osoby: Julię w glanach, czarnych spodniach i skórzanej kurtce, szczupłego bruneta w podobnym stroju i wysokiego blondyna w dżinsach i sportowej bluzie. Bracia trzymali Julię na rękach, w tle widać było gęsty las.
-Masz oczy Marcina... Ale włosy Jacka.
-Skąd wiesz, który to...
-Cóż, na punka to tylko jeden tu wygląda. A pomyliłem się? - potrząsnęła głową. Oddał jej zdjęcie. Spojrzał na zegarek, była osiemnasta.
-Twoi rodzice nie będą się martwić?
-Wracają dopiero o ósmej - wzruszyła ramionami. Dokończyli jedzenie i zaczęli się zbierać.
-Muszę już iść. Chodź, odprowadzę cię do domu.
-Nie trzeba - zaprotestowała, ale bez przekonania. Odprowadził ją pod same drzwi.
-Dzięki - powiedział.

Pokój Julii był najmniejszy, ale zdecydowanie najbardziej przytulny. Niebieskie ściany, drewniane łóżko, fotel, komputer, wieża, stosy płyt, złota szafa, mnóstwo zdjęć i świeczek. Teraz, siedząc w fotelu, zastanawiała się właśnie, czy powinna otworzyć paczuszkę, którą dostała od rodziców Wery. Na białym papierze dziewczyna napisała jej nazwisko - Julia Wiśniewska. Julka bała się. Tak po prostu.
Nagle zapikała jej komórka, zerwała się.

"O Tobie pragnę śnić,
tylko z Tobą być.
W Twe oczy patrzeć,
a wszystkie złe wspomnienia zatrzeć.
Do jutra. Matt."

Rozpłakała się.
Tej nocy Julia nie spała. Dławił ją strach. Po przyjeździe do Anglii wszystko stało się tak proste i jednocześnie takie skomplikowane. Lubiła Matta, nawet bardzo, ale jednocześnie się bała. Pierwsze rozczarowanie Piotrkiem zostawiło w niej dużo zwątpienia. Zbyt dużo...? O pierwszej w nocy puściła mu sygnał na komórkę i, nadal trzymając paczuszkę Wery, założyła na uszy słuchawki. Dopiero dwie godziny później odważyła się rozerwać papier.

"Hej. Tak naprawdę Cię nie znam, ale dużo chciałabym Ci powiedzieć. Za dużo już tego wszystkiego. Nie wiem, czy Ty przeżywałaś to samo, w końcu jesteśmy w podobnej sytuacji, ale ja już nie mam sił. Nie możesz mi pomóc i nie obwiniaj się o to. Wera."

Jeszcze gruby brulion z naklejką Orlanda Blooma i zawijastym napisem: "Mój pamiętnik". Odłożyła go na bok, bo serce waliło jej niczym młot. To wszystko? Nie.
Z białego papieru wypadł srebrny naszyjnik z literką "W". Założyła go. W uszach dudniła jej piosenka KSU.
"Nie próbuj nigdy iść pod prąd, nie próbuj nigdy szukać przyczyn. Z szeregu nie wyłamuj się, bo jesteś niczym, niczym..."
Wstała. Zapaliła świeczkę i postawiła ją na parapecie. Otworzyła okno.
"Nie próbuj nigdy iść pod wiatr, jak zawsze głupcom wieje w oczy! Wśród tłumów ukryj swoją twarz, bo wyżej niego nie podskoczysz..."
Z szafki nocnej wyjęła zdjęcie szczupłego szatyna o niebieskich, ale zimnych jak lód oczach.
"Nie próbuj głową walić w mur, bo tylko włosy swe rozkrwawisz! Jak balon pęknie czaszka twa..."
Zbliżyła fotkę do płomienia. Ogień zaczął pochłaniać twarz Piotrka.
"...I ślad po tobie nie zostanie..."
Resztki płonącej fotografii wyrzuciła za okno.
-Żegnaj.
Poczuła się tak lekko, jakby zrzuciła z ramion ogromny ciężar, bo choć Piotrek zerwał z nią już siedem miesięcy temu, do tej pory lubiła patrzeć na dobranoc na jego smagłą twarz.
A jednak nie zasnęła już do rana.

Matt odszukał Julię przed lekcjami. Siedziała w klasie M18, opatulona skórzaną kurtką, blada jak płótno, z podkrążonymi oczami.
-Co ci jest? - przestraszył się. Spojrzała na niego i chciała się uśmiechnąć, ale tylko jej oczy błysnęły słabo.
-Zmęczona jestem... - wymamrotała.
-Idziesz jutro do Wery?
-Tak... Chyba.
-Dzwonek, muszę lecieć!
-Cześć...
Ten dzień w szkole był totalną porażką. Fakt, poziom w angielskich szkołach był raczej niski, ale nie zmieniało to faktu, że nie zrobiła żadnej pracy domowej i w ogóle nie słuchała nauczycieli. Po drugiej godzinie, kiedy wlokła się do łazienki, wpadła na kogoś.
-O, dobrze, że cię znalazłem - usłyszała rechot Kevina i zmartwiała. Dan złapał ją za rękę.
-Czekaj, nie uciekaj, musimy poważnie porozmawiać. Spokojnie - syknął, bo zaczęła się wyrywać.
-No, więc - zaczął David. -Uderzyłaś naszego kumpla. Sama rozumiesz, że należy mu się jakaś rekompensata - chwycił ją za drugą rękę, unieruchomiając całkowicie.
-Już mi oddał - warknęła, czując za plecami chłodną ścianę, niczym dreszcz lęku. Korytarz był pusty.
-Cóż... Niestety...
-A to, co dostał, to tylko część rewanżu za Werę - usiłowała zagrać na bezczelnego, usiłując wyrwać się z uścisku chłopaków. Zarechotali.
-Jeszcze nie kumasz? Z nami lepiej nie zaczynać.
-Bo co? Bo pobijecie dziewczynę? Jedną przeciwko wam trzech? - już w tej chwili wiedziała, że przesadziła. Jej głowa stuknęła o ścianę i dopiero po chwili zorientowała się, że to Kevin trzasnął ją w twarz. Umiał bić, co do tego nie miała wątpliwości. Ale kolejnych policzków już nie ryzykował. Uderzył ją w brzuch. Znowu. I jeszcze raz. O ile po pierwszym ciosie stała jeszcze prosto, teraz musiała się zgiąć.
-Zostawcie ją! - usłyszała czyjś wściekły głos. W następnej chwili Kevin runął na ziemię. Napastnicy wycofali się, a Julia, łapiąc ciężko oddech, wyprostowała się.
Dopadł do niej Mateusz, porwał ją w ramion. Czuł łaskotanie miękkich włosów na policzku i drżenie szczupłego ciała, jej gładkie ręce na szyi.
-Dziękuję - szepnęła.
-Boli? Możesz chodzić? - odsunął ją na odległość wyciągniętych mion i spojrzał z bliska w blada twarz. Oczy miała suche. "Twarda jest", pomyślał.
-Nic mi nie jest - wykrztusiła. Czuła tylko skurcze mięśni, ale wiedziała, że to przejdzie.
-Zabiję ich - warknął Matt przez zęby, a Julka chwyciła go mocno za rękę, sama tym zaskoczona.
-Matt, nie! - spojrzał na nią ze zdziwieniem.
-Co?
-Nie narażaj się, może już dadzą spokój...
-Nie znasz ich - stwierdził sucho. Ręka, obejmująca go, opadła. Wiedziała, że ma rację: oni nie odpuszczą.
-Nie chcę, żeby ci coś zrobili - szepnęła, a w oczach Matta błysnęła radość. Dla takiego wyznania zaryzykowałby o wiele więcej.
-Nie martw się - poklepał ją po ramieniu jak niesfornego dzieciaka, bo akurat zadźwięczał dzwonek.
Odprowadził ją do klasy i dopiero wtedy pogalopował na swoją lekcję.
Po matematyce Brown przywołał Julię do siebie. Poczekał, aż klasa opustoszeje i podszedł do telewizora, ustawionego w kącie klasy. Włączył odtwarzanie wideo.
Julii zabrakło tchu. Patrzyła na swoją bladą twarz i widziała ciosy Kevina, potem odsiecz Matta. Ktoś nagrał całe zajście i pokazał kasetę Brownowi. Kto? Jak?
-Kiedy to się stało? - spytał, kiedy nagranie dobiegło końca.
-Skąd pan... Jak...
-Kiedy? - powtórzył.
-Dzisiaj, ale... - przerwał jej:
-Miałaś zamiar komuś o tym powiedzieć?
Wzruszyła ramionami, starannie unikając jego wzroku. Wiedział, co to oznacza i spytał:
-Dlaczego? - nie zdobyłaby się na powiedzenie mu tego, o czym myślała: że Polka w walce z angielską szkołą i tak nie ma szans. Zamiast tego wybuchła:
-Ponieważ Weronika Jastrzębska wnosiła skargi o takie sprawy od pół roku i nikt nawet palcem nie kiwnął! - prawie krzyknęła.
-Nie wiedzieliśmy o tym, Julia. My - nauczyciele. Tylko dyrekcja.
-To coś zmienia? - parsknęła.
-Bardzo dużo - powiedział spokojnie, a Julka zawstydziła się. To nie była jego wina, a napadała na faceta, jakby nie wiadomo co zrobił.
-Przepraszam - wymamrotała pod nosem.
-To pierwszy taki incydent? - przeprosiny skwitował milczeniem.
-Tak.
Przez chwilę panowała cisza. Podszedł do niej i położył rękę na ramieniu dziewczyny.
-Julia, chcę, żebyś mi coś obiecała.
-Tak?
-Jeśli to się powtórzy, powiesz mi. Okay?
-Powiem - jeszcze nigdy go nie okłamała, w ogóle nie znosiła łgać, a czy teraz dotrzyma słowa, to się okaże.
-Słowo? - wiedział, że bardzo rzadko kłamie.
-Słowo.
Takie było życie: komuś musiała w tej szkole zaufać. Padło akurat na matematyka, była zresztą przekonana, że jest tego wart.

Następnego dnia, w szkole, Matt odszukał Julią. Długo nie mógł jej znaleźć, choć wiedział, że jest w budzie. W końcu ją zobaczył: siedziała pod drzewem, na trawie, w najdalszym zakątku boiska, skulona. Przyklęknął obok niej. Spojrzała na niego oczami pełnymi łez, choć suchymi.
-Julia?
Nie odpowiedziała. Po chwili, kiedy zaniepokojony jej milczeniem, wziął ją za rękę, podciągnęła rękawy szkolnej bluzy. Na przedramionach miała kilka długich, czerwonych śladów. Mateuszowi pociemniało przed oczami.
-Pocięli cię?!
-Cyrklem - szepnęła.
Mateusz zerwał się na równe nogi i popędził do szkoły. Dogoniła go w połowie drogi, choć tylko dlatego, że potknął się o zapomnianą piłkę. Złapała go za rękę.
-Matt, nie!
-Nie zostawię tego tak! Zrozum!
-Powiem Brownowi. Matt, proszę cię - złapała go za ręce i spojrzała błagalnie w szare oczy chłopca. Objął ją i westchnął.
-Wariatko...

Dotrzymała słowa. Po lekcjach poszła do Browna. Nigdy jeszcze nie widziała go tak bladego jak w tym momencie, gdy odsłoniła ręce.
-Znowu ci sami?
-Tak.
-Postaraj się uważać na siebie. Spróbuję ci pomóc.
Nie spytała, jak ma uważać, jak on ma zamiar jej pomóc. Anglia uczyła jej hipokryzji i aktorstwa. Dygnęła i wyszła bez słowa.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
lina_91 · dnia 09.03.2007 09:27 · Czytań: 667 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
Kazio Piwosz dnia 09.03.2007 10:44
Hmm... Niezłe. No tak, kiedy patrzę na tutejszą cywilizowaną młodzież otwiera mi się w kieszeni pewne przysłowiowe kuchenne narzędzie. Ach te KSU, stary dobry punk (gdzie wy się wszyscy podzialiście?) No i te ich wszedobylskie fish'n'chips :)
lina_91 dnia 09.03.2007 20:48
Kocham KSU, fishenchipsy już mi się przejadają ;). Dzięki za komentarz
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty