Rysio był potężnym, łysym facetem o twarzy bez wyrazu. Stanowił doskonałe przeciwieństwo swojej bladej i chudej żony. Fizyczny kontrast między małżonkami pogłębiał się wraz z przychodzeniem na świat kolejnych potomków. Po każdorazowym urodzeniu dziecka żona Rysia – Hania – garbiła się i chudła, a w jej dużych, smutnych oczach czaił się wstyd. W czasie ostatniej, ósmej już, ciąży prawie nie wychodziła z domu, a podczas pierwszych spacerów z najmłodszą córeczką rozglądała się niepewnie na boki. W jej ciemne, długie włosy powplatały się popielate pasemka.
Rysio – odwrotnie. Z każdym nowym potomkiem rozrastał się i pęczniał. Przybywało mu kilogramów i pewności siebie. Ten przypływ sił witalnych sprawiał, że tym chętniej zabierał się ponownie do prokreacji.
Przez dziesięć lat sąsiedztwa nie usłyszałem z ust Rysia w sumie więcej niż kilkanaście słów. Był gburem. Nigdy nikomu się nie ukłonił. Stanowiło to pewien aksjomat, niezależny nawet od tego, czy Rysio był akurat trzeźwy czy nie. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że u podstaw zachowania Rysia leżało wrodzone przekonanie o panującej między ludźmi równości, nakazujące mu obdzielać swą gburowatością wszystkich sąsiadów bez wyjątku.
Któregoś ranka obudziłem się i usłyszałem dochodzący z sąsiedniego pokoju odgłos padającego deszczu. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem tysiące kropel odrywających się jedna po drugiej od napuchniętego sufitu. Deszcz gęstą strugą spływał po ścianach i meblach. Malutkie kropelki tańczyły na lampie, zamieniając ją w lśniący, srebrny żyrandol. To dzieci Rysia chciały napuścić sobie wody do wanny, aby się wykąpać.
Potop w moim mieszkaniu nie zrobił na Rysiu większego wrażenia.
- Ale leje ! – powiedział z podziwem, zadzierając głowę do góry i przecierając zaspane oczy.
Dzięki panu Heniowi z drugiego piętra Rysio miał swoje pięć minut. Otóż ostatniej wiosny pan Henio wybudował sobie nad werandą Rysia taras. Nie zrobił żadnych ekspertyz ani nie postarał się o zezwolenie. Latem konstrukcja nie wytrzymała i zawaliła się. Weranda Rysia wyglądała jakby trafił w nią pocisk artyleryjski.
Noce były ciepłe i na werandzie spało dwóch synów Rysia. Spadający tynk skaleczył niegroźnie jednego z nich. Ale dla Rysia to i tak było za wiele. Zaalarmował rodzinę i sąsiadów. Zrobił się szum. O sprawie dowiedział się reporter miejscowej gazety. Panował sezon ogórkowy i dobrych tematów było jak na lekarstwo.
Wkrótce dziennikarz – miły, szczupły facet z wąsikiem – odwiedził Rysia i przeprowadził z nim wywiad. Zrobił zdjęcia. W piątkowym wydaniu gazety ukazała się obszerna rozmowa z Rysiem, w której opowiada o swojej krzywdzie. „ O włos od tragedii ” - grzmiał tytuł. Wywiad zilustrowany był dwoma zdjęciami. Na jednym z nich Rysio w podkoszulku pokazuje zdemolowaną werandę. Na drugim Rysio przy stole w kuchni pochylony z zatroskaną miną nad pismami jakie w swojej sprawie wystosował do różnych urzędów.
Następnego dnia po artykule interwencyjnym w gazecie u Rysia zjawili się inspektorzy nadzoru budowlanego i stwierdzili liczne nieprawidłowości w budowie tarasu nad Rysiową werandą. Najśmieszniejsze było to, że pan Henio, który poprzez budowę tarasu pragnął poszerzyć sobie przestrzeń życiową, nazajutrz po wypadku spakował z żoną manatki i zniknął. Ponoć wyjechał na urlop.
Wobec tak haniebnej rejterady głównego winowajcy Rysio zwrócił się z prośbą o pomoc do wszelkich możliwych organizacji i stowarzyszeń. Sprawą zainteresował się sam burmistrz. Zbliżał się termin jesiennych wyborów i władza zapragnęła podreperować swój wizerunek instytucji wyczulonej na potrzeby słabych i pokrzywdzonych. Rysio okazał się prawdziwym darem niebios. W następnym wydaniu gazety na pierwszej stronie widniało ogromne zdjęcie, na którym burmistrz ściska serdecznie dłoń Rysia i wręcza mu czek w charakterze zapomogi. Rysio uśmiecha się od ucha do ucha. W tle żona Rysia o smutnych oczach i gromadka wystrojonych dzieci. Napis pod zdjęciem głosił: „Władze miejskie pomagają wielodzietnej rodzinie ciężko doświadczonej przez los”.
Rysio stał się sławny. Popularność odmieniła go na pewien czas.
- Czytał pan, panie sąsiedzie, ostatni artykuł ? – zagadnął mnie na korytarzu, poklepując przyjaźnie po ramieniu. – Ja od początku mówiłem, że ten Grabowski (pan Henio) coś kombinuje. On wcale nie miał pozwolenia na budowę tego tarasu. Już ja go załatwię. Niech no on tylko z tego urlopu wróci. Adwokat mi powiedział, że mogę od niego nawet odszkodowanie wydębić. Z torbami go puszczę, Bóg mi świadkiem, za moją krzywdę.
W Rysia jakby wstąpiła nowa energia. Biegał, tłumaczył, załatwiał. Wszędzie go było pełno. Zaczepiał sąsiadów i opowiadał im o postępach w swojej sprawie. Po każdej wzmiance w gazecie na swój temat chodził dumny i napęczniały jak paw. Był dla wszystkich życzliwy i miły.
Dwa tygodnie przed wyborami w gazecie zagościło zdjęcie Rysia, namawiającego do głosowania na obecnego burmistrza. „ Takiej władzy nam potrzeba ! ” – oznajmiał Rysio. „ Władzy, która nie odwraca się od prostych ludzi ”. „ Nikogo potrzebującego nie zostawimy bez pomocy” – obiecywał dwie strony dalej burmistrz, powołując się na przykład Rysia.
Tymczasem Rysio przy pomocy najstarszego syna posprzątał werandę. Przed wejściem do kamienicy piętrzyły się worki pełne gruzu i połamanych desek. Zabrała je na koszt miasta wielka ciężarówka. Do Rysia przyszedł z połówką pan Henio i obiecał pomoc przy remoncie. Wyszedł nad ranem w świetnym nastroju.
Po wyborach nikt już nie interesował się Rysiem. Nowy burmistrz dystansował się od obietnic czynionych przez swego poprzednika. Gazety miały ciekawsze tematy. I Rysio, po nagłym zawirowaniu, wrócił – podobnie jak meandrująca rzeka wraca zawsze do starego koryta – w utarte koleiny, stając się na powrót normalnym, swojskim, gburowatym Rysiem.
Wszyscy odetchnęli z ulgą. Tak naprawdę nowy Rysio nikomu się nie podobał. Był nieprzewidywalny. Obcy. Zaskakiwał. Na szczęście jego czas minął bezpowrotnie.
12’2002
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt