9. Miejska Legenda: Musimy porozmawiać - MarcinD
Proza » Fantastyka / Science Fiction » 9. Miejska Legenda: Musimy porozmawiać
A A A
Klasyfikacja wiekowa: +18

9. Miejska Legenda: Musimy porozmawiać

Gdzieś obok włączył się budzik. Zdecydowanie nie był to mój budzik, nie kojarzyłem dźwięku. Za to pod zamkniętymi powiekami miałem obraz tych wrednych, amerykańskich budzików z amerykańskich filmów, gdzie kamera pokazuje zawsze czas minutę przed, potem przeskakują klapki z cyferkami i włącza się drażniące pikanie. Tak właśnie było tutaj. Gdzieś z boku słyszałem taki właśnie dźwięk. To było naprawdę wkurzające. Chyba leżałem; to też było wkurzające, że nie byłem w stanie w stu procentach zorientować się w przestrzeni. Otworzyłem oczy, ale oślepiły mnie lampy na suficie. Jednak najbardziej wkurzające było chyba to, że nawet nie byłem w stanie oddychać samowolnie. Czułem w ustach, gardle coś sztywnego, co sprawiało, że nie mogłem nawet jak ruszyć językiem. Usiłowałem ruszyć rękami, ale raz, że niemal w ogóle nie czułem ramion, dwa że miałem ręce jakby unieruchomione. Ruszyłem delikatnie głową na boki, ale nie miałem zbyt dużo możliwości. Zajęczałem na ile byłem w stanie i przyniosło to efekt. Usłyszałem z boku jakiś dźwięk, coś, jakby ktoś podniósł się z łóżka. Ktoś podszedł do łóżka. Otworzyłem oczy i jak przez mgłę zobaczyłem jakąś drobną, czarnowłosą postać. Nie widziałem rysów twarzy, ba, nawet oczu, nosa, ust. Wszystko było plamą w kolorze skóry otoczoną plamą czarnych włosów.
 
- Nareszcie. Już, już, poczekaj chwilkę, zaraz wszystko będzie dobrze. - Usłyszałem głos i poczułem ulgę, rozpoznając Wiolettę. Zaraz potem poczułem coś obrzydliwego - z gardła, niemal spomiędzy migdałków zaczęło mi się coś wysuwać, po chwili poczułem to w krtani i gardle, w ustach. Zebrało mi się na wymioty. - Poczekaj, sekundka, wytrzymaj. - Znów usłyszałem głos i po chwili poczułem, że moje usta były wolne, a Wioletta trzymała w dłoni rurkę do intubacji.
- Osz faaak… Kurwaaa - wychrypiałem, po czym zacząłem wymiotować. Na szczęście Wioletta zdążyła podstawić mi metalową, szpitalną miskę. Odetchnąłem ciężko, opadłem na łóżko, które w międzyczasie nieco podniosła tak, że byłem w półleżącej pozycji i odetchnąłem ciężko. Wiola podała mi już wodę w plastikowym kubku i przełknięcie czegokolwiek było prawdziwą ulgą. Za to ona wyglądała dość kiepsko, gdy wreszcie się jej przyjrzałem. Miała zaczerwienione oczy, najpewniej od płaczu, widziałem też że były mocno podkrążone. Po zwykle nienagannym makijażu zostało wspomnienie, miała tylko zrobione czarne kreski na powieki i rzęsy pociągnięte tuszem. Chyba, nie znałem się na tym.
- Miki… - westchnęła i podsunęła sobie krzesło bliżej mojego łóżka. - Jak się czujesz?
- Oszołomiony - powiedziałem po dłuższej chwili zastanowienia. - Co właściwie się stało? - zapytałem i zacząłem sobie przypominać. Tamtą dziewczynę, bójkę. Moje strzały. Poderwałem się gwałtownie z łóżka i od razu pożałowałem, gdy gdzieś z okolic lewego żebra pojawił się gwałtowny impuls bólu. W efekcie moje poderwanie się wyglądało raczej jak słabo skoordynowany skurcz.
- Leż - powiedziała Wioletta. - Musisz. Zawiadomię Łukasza, że się obudziłeś. Zaglądał do ciebie kilka razy dziennie. - Popatrzyłem na nią czujnie.
- Dziennie? Jak długo...I co z tamtą dziewczyną? Pamiętam, że była napadnięta i... - Urwałem, gdy Wiola pokręciła smutno głową.
- Nie żyje. Wykrwawiła się, tam na miejscu. Ratownicy mogli tylko stwierdzić zgon i zająć się tobą. Byłeś... Jesteś w szpitalu od trzech dni - powiedziała i zauważyłem, że z nią było coś nie tak, że walczyła z łzami. Obejrzała się za siebie, na drzwi prowadzące do izolatki, ale były zamknięte. - Ja... ja sobie dużo myślałam, wiesz? - zapytała i popatrzyła gdzieś w sufit, przełykając łzy, ale dwie i tak spłynęły po policzkach. Wtedy znów spojrzała na mnie. - Gdy oddziałowa pielęgniarka zadzwoniła do mnie w nocy, mówiąc, że to nie jej sprawa, ale zostałeś przywieziony na sygnałach i wylądowałeś na OIOM-ie... Od trzech dni byłam tutaj bez przerwy, patrzyłam na ciebie. I... Mikołaj, ja przemyślałam wszystko, ja nie chcę już tak, jak było, wiesz? Myśl, że mogłam cię stracić... - urwała na moment i zaczęła cicho płakać. - To między nami... Nie chcę tego ukrywać, chcę czegoś więcej - wyznała, chwytając mnie za dłoń. Uśmiechnąłem się nieznacznie. Widziałem, jak kolejne łzy płynęły po jej policzkach. To było oszałamiające. W zasadzie cały byłem jeszcze oszołomiony.
- Wiola... - Nie wiedziałem co powiedzieć. Serio. Przecież tamtej nocy podjąłem decyzję, żeby ją zostawić. Ale głównie dlatego że chciałem więcej. A teraz… Nie, nie mogłem tak od razu o tym pomyśleć. Uśmiechałem się, tylko nas tyle mnie było stać w tej chwili, ale uznała to chyba za dobry znak. Otarła ukradkiem łzy.
- Wiem, że potrzebujesz czasu żeby to przemyśleć… - powiedziała w końcu. Skinąłem głową.
- Powiedz mi, do cholery, czemu mnie wszystko tak piekielnie boli? Biłem się z… - urwałem cicho i zerknąłem na nią. Nie wiedziałem, co mogłem jej powiedzieć. Szlag. Prawdziwy związek, tak, jak z Gosią, o wiele by ułatwił. Chyba tego chciałem. Wioletta nie zauważyła na szczęście mojego wahania. Raczej miałem wrażenie że promieniuje radością.
- Przywieźli cię w dość kiepskim stanie, szczerze mówiąc - westchnęła. - Chcesz wiedzieć dokładnie? - zapytała. Skinąłem głową. - Lewe ostatnie żebro po złamaniu przebiło ci płuco. Mięsień udowy na prawej nodze z boku został miejscowo zmiażdżony. Obie kości lewego przedramienia złamane, kość strzałkowa i piszczelowa w lewej nodze złamane z otwarciem. Kto cię tak urządził? - zapytała, doskonale wiedząc, że nie mogę powiedzieć.
- Muszę pogadać z Łukim - westchnąłem. Pokiwała głową i odetchnęła ciężko, ale potem rozpromieniła się znów w uśmiechu. Wyglądała cudnie i naprawdę chciałem teraz się z nią kochać. Nie, nawet nie kochać. Chciałem z nią być. Od dzisiaj na zawsze, jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało. Wstała z krzesła i raz jeszcze przetarła twarz od wyschłych już łez.
- Zadzwonię do niego, prosił, żeby od razu dać mu znać - powiedziała. - A tymczasem będę twoim osobistym lekarzem. - Roześmiała się i wyszła.
 
Była już noc, gdy tak po prostu otworzyłem oczy. Na początku nie do końca wiedziałem, dlaczego obudziłem się w środku nocy. W mojej izolatce było ciemno, delikatnym, zielonym światłem żarzyła się tylko zielona lampka wskazująca wyjście ewakuacyjne. Uniosłem się do siadu, podniosłem oparcie łóżka, rozejrzałem się i aż podskoczyłem na materacu gwałtownie. Za oknem, na parapecie, widziałem... coś. Lub raczej kogoś. Przez chwilę przypatrywałem się i nagle dziwne, nieznane linie przyjęły całkiem znany kształt. Dziewczyna. Kucała na parapecie za oknem w sposób absolutnie przeczący prawom fizyki, widziałem że z całych glanów tylko połowa zelówki opierała się o parapet, a pięty wisiały w powietrzu. Kurwa, przecież leżałem na szóstym piętrze! Zmierzyłem ją wzrokiem. Miała na sobie czarne dżinsy, czarną koszulę i czarny, materiałowy płaszcz, z głęboko na głowę naciągniętym kapturem. Widziałem nawet, że poły jej płaszcza delikatnie powiewały na delikatnym wietrze. Powoli spojrzała na mnie i zobaczyłem pod krawędzią kaptura jej twarz. Fak, to była ona. Dziewczyna z hulajnogi, dziewczyna z bramy, która spuściła mi taki łomot. Dziewczyna, którą postrzeliłem z broni trzy razy. Chyba, w sumie nie pamiętam, czy za trzecim razem trafiłem. Patrzyła przez chwilę na mnie, a potem powoli uniosła dłoń i położyła wskazujący palec na ustach, nakazując ciszę. Wreszcie spojrzała w górę, na okno. Główne było zamknięte, ale górne, niewielkie okienko było uchylone. Ile miał otwór? Dwadzieścia centymetrów? Może trzydzieści, góra trzydzieści pięć. Nie byłem w stanie dokładnie ocenić. Nagle dziewczyna wykonała gwałtowny ruch - podniosła się, wyskoczyła jak w zwolnionym tempie w powietrze, idealnie trafiając w szparę uchylonego okna. Przeskoczyła zgrabnie nad nim jak nad cholerną poprzeczką na zawodach lekkoatletycznych i spłynęła na podłogę - właśnie spłynęła, a nie zeskoczyła, jak jakaś pieprzona mgła, by stanąć przed moim łóżkiem. Powoli, oburącz zsunęła kaptur na plecy.
 
- No cześć, Miki - powiedziałam, nonszalancko opierając się o jego łóżko. Widziałam, jaki był śmiertelnie blady, czułam jego przerażenie i strach, patrzyłam, jak jego skóra się poci. Przez moment zrobiło mi się trochę przykro, gdy zobaczyłam gipsowe opatrunki na jego ręce i nodze. Ale tylko przez moment. W końcu tylko się broniłam. I tylko połamałam kości, a mogłam przecież zabić. W końcu to on w przecież postrzelił mnie trzy razy. Trzy! To dopiero boli. No i wybił mi zęba. Tak, utrata kła była zdecydowanie najgorsza. Musiałam przyznać, że był szczęściarzem, chociaż sam pewnie nie zdawał sobie z tego sprawy.
- Chyba musimy pogadać, co nie? - zapytałam.
- Pogadać? - prychnął sarkastycznie, patrząc na mnie. Zauważyłam że obawa w jego oczach zaczynała ustępować uporowi. I chyba nawet odwadze. W każdym razie nie czułam już z jego strony takiego lęku. Przestał się bać, chociaż widziałam, jaki był spięty. I dobrze, bo nie zamierzałam go zastraszać. - Chyba zabić. Nie udało ci się za pierwszym razem i przyszłaś naprawić błąd, co? - zapytał. Roześmiałam się głośno i szczerze.
 
Roześmiała się. To dobrze, mam nadzieję, że nie zauważyła, że moja prawa dłoń delikatnie oparła się na szpitalnej kaczce leżącej pod łóżkiem. Może i chciała mnie zabić, ale nie zamierzałem się poddać tak łatwo. Czułem już zastrzyk adrenaliny, to przyjemne napięcie w oczekiwaniu na działanie.
- Zabić? Och nie, kochany - powiedziała i podeszła do mnie, przysiadając całkiem blisko mnie, na krawędzi łóżka. Na szczęście po drugiej stronie, więc nie mogła dostrzec, że miałem już w dłoni zaimprowizowaną broń. - Zaglądałam do ciebie każdej nocy, wiesz? Gdybym chciała cię zabić, nie rozmawialiśmy. Mam nadzieję, że twoja Wiolettka wyszczebiotała ci wszystko to, co chciała powiedzieć, jak tylko się obudziłeś? - Słysząc imię mojej Wioli drgnąłem nerwowo i kaczka wyślizgnęła mi się z palców, uderzając z hałasem o podłogę. Chciałem się zerwać z łóżka, ale dziewczyna położyła mi dłoń na piersi i nagle miałem wrażenie że ważyła z tonę - sama jej dłoń. Dociskała mnie do pościeli tak, że nie byłem w stanie się ruszyć. To znaczy, nie miałem problemów z oddychaniem, ale nie umiałem się podnieść.
- Nie. Waż. Się. Jej. Skrzywdzić - wysyczałem każde słowo z furią i powoli, centymetr po centymetrze uniosłem się nieco nad łóżko do lekkiego siadu, mimo że wciąż naciskała na mnie dłonią.
- No proszę, jaki silny mi się trafił policjant. To super - zachichotała dziewczyna i cofnęła rękę, a ja od razu poczułem ulgę. - Nie zamierzam nikogo krzywdzić. To było na swój sposób nawet słodkie, patrzeć jak trzydziestoparoletnia babeczka płacze i szepcze czułe słówka niczym zakochana nastolatka. W sumie, nikt nigdy tak mnie nie pokochał, aż zazdroszczę - powiedziała i popatrzyła gdzieś w okno.
 
- Pokochał? Serio? - zapytał i poczułam w jego głosie autentyczne zaskoczenie. Przewróciłam oczami nad jego głupotą i naiwnością, ale chyba tego nie zauważył. Popatrzyłam za to znów na niego. - Tak mówiła, gdy... dochodziłem do siebie?
- Tak w ogóle to jestem Kamila - wypaliłam, ignorując jego pytanie. - I przepraszam za to tutaj wszystko - dodałam, machając ręka mniej więcej w jego kierunku. - Ale sam rozumiesz, zaatakowałeś mnie, musiałam się bronić no i tak wyszło jakoś. Nie chciałam cię aż tak skatować - westchnęłam. Te słowa chyba go otrzeźwiły.
- Kamila - powiedział i nagle chwycił mnie za nadgarstek z całej siły. To znaczy, jemu pewnie wydawało się, że użył do tego całej swojej siły. Cóż, jestem nieco silniejsza. Ale póki co pozwoliłam mu się trzymać i tkwić w tym złudzeniu. - Muszę cię aresztować - dodał pewnym głosem.
- Ty? - zakpiłam. - Proszę, nie żartuj. Ledwie jesteś w stanie się ruszać, a mówisz jakieś niestworzone rzeczy o aresztowaniu. A może miałby zrobić to twój kolega Łuki? Raczej wątpię. Chłopak naoglądał się za dużo filmów o policjantach i wydaje mi się, że coś mu się poprzestawiało. Pomyślał sobie, że on sam rozwiąże zagadkę, dasz wiarę? Jak myślisz, dlaczego uparcie pytał o ciebie, ale gdy się ocknąłeś, jeszcze cię nie odwiedził? - zapytałam.
- Co mu zrobiłaś? Czy on... on nie żyje? - W jego głosie znów na moment pojawiło się przerażenie i strach, ale tylko się zaśmiałam.
- Serio? Tylko to co przyszło do głowy? Jedyną ofiarą tego wszystkiego jest Iga. Ona naprawdę nie żyje. Bardzo tego żałuję. Przeżyłaby, gdybyś mi nie przerwał. Ale musiałeś się napatoczyć.
- Powiedz mi, co z Łukim - warknął, ale tylko się zaśmiałam.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
MarcinD · dnia 19.12.2019 08:26 · Czytań: 611 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 6
Komentarze
Victoria Nes dnia 19.12.2019 19:52
Moje skromne zdanie ***tekst do gruntownej poprawy*** samowolne oddychanie???
I wiele innych przykładów***jestem w szoku.
Czy faktycznie teksty przeglądają redaktorzy????
marzenna dnia 20.12.2019 12:41 Ocena: Świetne!
Kamila przeżyła, to dobrze. Ciekawe, co chciała przekazać o Łukaszu, jaka jest jego rola?
Cytat:
W sumie, nikt nigdy tak mnie nie po­ko­chał, aż za­zdrosz­czę - po­wie­dzia­ła i po­pa­trzy­ła gdzieś w okno.

To ludzkie uczucie, wzbudziło w niej zazdrość, może żal. Wizyta w szpitalu, to raczej objaw troski. Skąd u niej tyle czułych emocji, pragnień. Zostawiasz z niedosytem i ciekawość rośnie.Czy delikatna Wioletka odnajdzie ukojenie, czy jej miłość cicha i bez roszczeń, zostanie doceniona?
Ciekawe, cóż pozostaje tylko czekać na koleją część.
Dziękuję, bardzo lubię twoje teksty, masz nienaganny styl, interesujący.
MarcinD dnia 20.12.2019 12:57
marzenna napisała:
Ciekawe, co chciała przekazać o Łukaszu, jaka jest jego rola?

Cóż, na pewno jest tutaj bardzo niezbędnym elementem układanki ;-).

No i pamiętaj, że Kamila jest cyniczna, ironiczna i wykorzystuje swoje emocje jako narzędzie do wpływania na innych.

Najpierw mówi to:
Cytat:
W sumie, nikt nigdy tak mnie nie po­ko­chał, aż za­zdrosz­czę - po­wie­dzia­ła i po­pa­trzy­ła gdzieś w okno.


Ale zaraz potem wyjaśnia czytelnikowi, że była to tylko manipulacja:
Cytat:
Przewróciłam oczami nad jego głupotą i naiwnością, ale chyba tego nie zauważył.
bruliben dnia 26.12.2019 16:17 Ocena: Dobre
Hello,

Może w innym miejscu to gwałtownie?

"..rozejrzałem się i aż podskoczyłem na materacu gwałtownie...".

"...eczący prawom fizyki, widziałem że z całych glanów t..." - rozdziel to na dwa zdania: prawom fizyki. Widziałem, że...

"Gdybym chciała cię zabić, nie rozmawialiśmy" - ...

"Chciałem się zerwać z łóżka, ale dziewczyna położyła mi dłoń na piersi i nagle miałem wrażenie że ważyła z tonę - sama jej dłoń. Dociskała mnie do pościeli tak, że nie byłem w stanie się ruszyć. To znaczy, nie miałem problemów z oddychaniem, ale nie umiałem się podnieść" - skoro nacisk na klatkę piersiową był tak silny mógł mieć problem ze złapaniem oddechu...

"- Serio? Tylko to co przyszło do głowy?" - ci ...

Sytuacja w pokoju szpitalnym w wymiarze zdolności wampira całkiem prawdopodobna. Natomiast zachowanie i sposób prowadzenia rozmowy przez policjanta nieprawdopodobnie nieprofesjonalne. Naraził Wioletę na niebezpieczeństwo ujawniając emocje oraz ten basenik jako narzędzie obrony. Powinien być bardziej przewidującym wywiadowcą - w końcu to policjant...

Pozdrawiam,
Bruli
Skuul dnia 31.12.2019 19:45
- Co mu zrobiłaś? Czy on... on nie żyje? - W jego głosie znów na moment pojawiło się przerażenie i strach, ale tylko się zaśmiałam.
- Serio? Tylko to co przyszło do głowy? Jedyną ofiarą tego wszystkiego jest Iga. Ona naprawdę nie żyje. Bardzo tego żałuję. Przeżyłaby, gdybyś mi nie przerwał. Ale musiałeś się napatoczyć.
- Powiedz mi, co z Łukim - warknął, ale tylko się zaśmiałam.

Caolść super, czytało sie wciągająco, trafiło się kilka powtórzeń, i takich tam warsztatowych błądków które można łatwo wyplenić ;) dzięki za wciągającą historię czekam na resztę :yes:
MarcinD dnia 01.01.2020 15:46
Bruliben, dziękuję za konkrety. Co do samej akcji w szpitalnej sali oraz dyskusji, cóż, myślę, że nie było co zdradzać, bo Kamila z podsłuchanych monologów lekarki mogła już swoje wywnioskować. A co do baseniku... Cóż, to była jedyna rzecz w jego zasięgu, która mogła stanowić jakąkolwiek broń :-).

Skuul, dziękuję. Cieszę się, że historia jest wciągająca, wszak właśnie taka miała być. Reszta już wkrótce ;-).
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty