Gra część osiemnasta - epilog - Kazjuno
Proza » Historie z dreszczykiem » Gra część osiemnasta - epilog
A A A
Od autora: Dokonałem zamiany, wstawiając Rozdział 29 przed epilogiem. Redakcja najwidoczniej przeoczyła moje prośby aby przed Rozdziałem epilog wstawić rozdział 29 "Walcząc o czyste sumienie".
Dokonałem więc tego samodzielnie, mając na uwadze zachowanie chronologii. W przedostatnim rozdziale opowiadam o przygotowywaniu się bohatera/narratora do wystąpienia na akademii z okazji Rewolucji Październikowej. Narratorowi zależy aby się oczyścić z ewentualnego zarzutu, iż w Wielkiej Grze wystąpił manifestując sympatię do komunizmu.


Kolejny i ostatni rozdział Gry to epilog.

Jak zwykle zachęcam Koleżanki, Kolegów po piórze oraz Czytelników do przeczytania i komentowania.
Zajmującego czytadełka!

Pozdrawiam

Rozdział 29 Walcząc o czyste sumienie

 

Propozycja wystąpienia na akademii z okazji komunistycznej rewolucji przeraziła mnie. „Chyba będą zadawali szczegółowe pytania. Znajdę się w potrzasku jak w tramwaju z biochemikiem. Przecież był blisko zdemaskowania oszustwa. Znowu się spocę ze strachu, tylko teraz na oczach pełnej widowni”. Zacząłem myśleć, czy nie zrezygnować z publicznego występu, wykręcić się chorobą.

 

Kiedy przed dwoma tygodniami powiedziałem ojcu o wygraniu Wielkiej Gry, spojrzał na mnie podejrzliwie.

– Wiesz? Przestań mi tu opowiadać bajki. Znowu jakaś mitomania?

– Ojciec jak zawsze mi nie dowierza. – Machnąłem ręką.

– Chyba że brałeś udział w ukartowanym oszustwie? – zapytał groźnym tonem.

Nie chciałem się przyznawać do szwindlu.

 

* * *

Po telewizyjnej emisji i otrzymaniu zaproszenia od studentów do wzięcia udziału w akademii zaskoczyła mnie reakcja ojca. Wrócił z pracy, kiedy siedziałem przy biurku w salonie domu rodziców, obłożony książkami dotyczącymi historii ZSRR. Rodzic był w świetnym humorze.

– Kazieńku, myślałem, że pęknę ze śmiechu. Wyobraź sobie, że do mojego gabinetu przyszła delegacja, a na jej czele przewodniczący Zakładowej Organizacji Partyjnej, ten tępy żłób Konopko. Wręczyli mi kwiaty z czekoladkami i gratulowali, że tak wspaniale wychowałem syna. Ha, ha, ha... – Śmiał się jak po świetnym dowcipie.

– Dobre. – Uśmiechnąłem się, przypominając sobie ojca pretensje. Parokrotnie w przeszłości mi wypominał, że te „męty” (tak nazywał partyjnych aktywistów) zarzucały mu hodowanie mnie jako społecznego pasożyta.

Chciałem opowiedzieć rodzicowi o detalach przekrętu. Poprosiłem o pełną dyskrecję.

– Kaziu. – Przerwał mi gwałtownie. – Ja nic o tym nie chcę wiedzieć.

Zainteresowało ojca biurko obłożone książkami i gdy powiedziałem o czekającym mnie występie na akademii w Wyższej Szkole Pedagogicznej, zadeklarował pomoc. Wstawiał zakładki przy rozdziałach dotyczących rewolucji. Opowiadał też o pobycie Lenina w Poroninie.

Wizytę w willi Harenda ojciec złożył w czasie urlopu spędzanego na wędrówkach po Tatrach. Jest to zbudowany w stylu zakopiańskim dom, zamieniony na muzeum po słynnym poecie Janie Kasprowiczu. Tam odbył długą rozmowę z wdową po młodopolskim wieszczu, z panią Marią. Opowiadała o okresie, gdy regularnym gościem w jej domu bywał Lenin. Trwała wówczas Pierwsza Wojna Światowa, kiedy przyszłego wodza rewolucji wypuszczono z więzienia w Nowym Targu. Lenina zaaresztowano parę miesięcy wcześniej jako podejrzanego o szpiegostwo na rzecz carskiej Rosji. Władze austriackie uwolniły go w wyniku interwencji polskich intelektualistów, przychylnych ideom socjalizmu, w czym uczestniczył Kasprowicz. W Poroninie Lenin mieszkał wypędzony z Rosji przez carską ochranę.1 jako groźny terrorysta.

– Był niechlujnie ubranym brudasem leczącym zaawansowane stadium syfilisa2 – Cytował ojciec słowa Marii Kasprowiczowej. – Miał radykalne poglądy i żywy umysł. Często musiał się meldować na przesłuchaniach u władz austriackich.

Ten okres życia Lenina przykuł moją uwagę i wzbudził podejrzenia. Okazało się, że z Podhala wyjechał do Szwajcarii. „To ciekawe”! – Zacząłem snuć domysły. „Skąd miał pieniądze na kosztowne, było nie było, podróże? Leczenie tej najcięższej w tamtych czasach choroby wenerycznej, w bogatej Szwajcarii, gdzie kurowały się światowe elity, także musiało być kosztowne”?

Interesowałem się szpiegowskimi działaniami wojskowych wywiadów. Bardzo prężny w okresie Wielkiej Wojny3 był współpracujący z wywiadem austriackim Abteilung III sztabu generalnego cesarskiej armii – czyli wywiad wojskowy Niemiec. „Czyżby więc Lenina finansowali Niemcy? Przecież Szwajcaria zarówno w pierwszej, jak i drugiej Wojnie Światowej była mekką światowego szpiegostwa. „To przecież logiczne! – Rozjaśniło mi się w głowie. – Niemcy wdarli się w głąb Rosji, zbliżali się do Piotrogrodu, front utknął w miejscu. Ile jeszcze ofiar i kosztów w materiałach wojennych musiałaby ponieść cesarska armia, chcąc zadać śmiertelny cios na froncie wschodnim? Czy nie byłoby korzystne wzniecenie na tyłach wroga rewolucji? Przecież Lenina przerzucono ze stolicy Szwajcarii Berna, przez Niemcy, Szwecję i Finlandię do Piotrogrodu. Tam stanął na czele bolszewickiej rewolucji. Więc komunista i syfilityk, oszczędzając siły niemieckie, niszczył Rosję od wewnątrz”.

Snułem plan własnego moralnego odkupienia. Zmazania z siebie winy, jakobym w obliczu politycznego mordu na księdzu Popiełuszce, miał promować komunizm. „Powiem prawdę o rewolucji przed obowiązkowo spędzonymi na akademię studentami. Udowodnię młodym ludziom, że Lenin był szpiegiem i w istocie zdrajcą własnego narodu”! Przypomniałem sobie audycję z Głosu Ameryki sprzed kilku lat. „Tak! Padały wobec Lenina podobne zarzuty, wtedy nie miały dla mnie dużego znaczenia”.

Teraz miałem argument, by obrzucić błotem rewolucję. To dodało mi skrzydeł. Już nie zważałem na mogącą mnie spotkać zemstę esbeków. „Oczyszczę się z zarzutów, że mógłbym z nimi kolaborować! Przecież nie mogę pozostać z przyklejoną łatką nędznej kreatury, włażącej w tyłek komunie”.

 

* * *

 

Kiedyś w obecnej Wyższej Szkole Pedagogicznej mieściło się liceum pedagogiczne, do którego uczęszczała moja pierwsza miłość Stenia Świst. Przed laty w dużej auli szkoły podpierałem ścianę, a dziewczyna, dla której tu przyszedłem na zabawę, nie zwracała na mnie uwagi. Tym razem miałem się stać atrakcją uroczystej akademii. Od razu rozpoznało mnie kilku studentów, przyglądali mi się, jakbym był okazem dziwnego zwierza. Musiano wiedzieć o moim przyjściu, bo przy wejściu do wypełnionej auli wzięła mnie pod rękę dziewczyna. Było to przyjemne. Poczułem zapach kosmetyków i przyciągnięty przez ładną studentkę, doznałem miłego dotyku jej biustu. Rozpoznałem , która towarzysząc koledze, zaprosiła mnie na akademię, pojawiając się w drzwiach mojego mieszkania.

– Ładnie się pan ubrał. – Wpatrywała się w drogi jedwabny krawat. – Jednak pan przyszedł, to fajnie, pewnie coś nam pan opowie?

– Przecież mówiłem, że przyjdę.

– No ale pamiętam, jak niewyraźną miał pan minę.

 

Aula nie przypominała pomieszczenia, w którym jako zakochany uczniak podpierałem ścianę. Rzędy krzeseł wypełniali młodzi ludzie. Panowało ożywienie. To mnie zaskoczyło. Zwykle na obowiązkowych zgromadzeniach z okazji komunistycznych świąt panowała nuda. Widziało się wymuszone uśmiechy. Większość spędzanego na takie okazje audytorium nie przepadała za wysłuchiwaniem naciąganych banałów o dobrodziejstwie Związku Radzieckiego. Tym razem na mój widok rozległy się pierwsze oklaski, potem ich burza.

Większość studentek była w białych bluzkach. Scenę, której kiedyś nie było, udekorowano czerwonymi flagami, a pod stojącym na postumencie gipsowym popiersiem Lenina, na czerwonej draperii umieszczono wycięte z bristolu cyfry 1917 – 1984.

– Zapraszamy naszego wybitnego gościa, który zaszczycił nas obecnością – przemówił do mikrofonu młodzieniec wyelegantowany jak na dyplomowy egzamin. Poznałem go. To on towarzyszył prowadzącej mnie teraz super lasce, kiedy pojawili się przy drzwiach mojego mieszkania.

 

Po wejściu na scenę podałem picusiowi rękę, umilkły oklaski.

– Nie muszę przedstawiać Kazimierza Junoszę Piotrowskiego – uroczyście wygłosił. – Chyba wszyscy widzieli pana w telewizji, gdzie w porywającym stylu wykazał się niesamowitą wiedzą.

Ponownie zagrzmiały brawa. Odsunąłem się od elegancika, bo poczułem mdłości od intensywnego zapachu wody po goleniu Brutal. Picuś wylał na siebie chyba pół flakonika, wydzielał zapach męskiej dziwki.

To może przekażę mikrofon, zaszczycającemu nas swoją obecnością, wspaniałemu znawcy bohaterskiej radzieckiej rewolucji – dodał.

Spojrzałem na siedzące w pierwszym rzędzie grono wykładowców. Wszyscy patrzyli na mnie z przymilnymi uśmieszkami. Siedzący w środku rumiany grubasek był chyba dziekanem. Rozdziawił uśmiechniętą gębę, jakby chciał się pochwalić wstawionym ze złota siekaczem. (Złote zęby stanowiły kanon elegancji u wyższych rangą radzieckich oficerów). Dmuchnąłem w mikrofon i zacząłem monolog:

– Otóż szanowni państwo. – Przeleciałem wzrokiem po sali, w której zaległa taka cisza, że gdakający gdzieś za budynkiem traktor Ursus, grzmiał jak złośliwe walenie w bęben. – Pewnie zdajecie sobie sprawę, że aby rozumieć historię, należy ją analizować pod kątem przyczyn i skutków. Carska Rosja, po paru latach Pierwszej Wojny Światowej stała się krajem, który popadał w ruinę gospodarczą.

Opowiadałem jak zmagania wojenne Rosji, prowadzone przeciw Cesarstwu Niemieckiemu i Austro-Węgrom, obnażyły jej słabość. Rosja dysponowała przestarzałym technicznie przemysłem, miała zacofane rolnictwo. Mówiłem o przesadnie rozbudowanej i dysfunkcyjnej rosyjskiej kaście urzędniczej, co już dawno wyśmiewali Gogol z Czechowem. Wreszcie powiedziałem o tworzącej się radykalnej opozycji, na której czoło wysunął się Lenin z partią bolszewicką.

Zerknąłem na grubaska (chyba dziekana), który dalej susząc złotego siekacza, kiwał głową, potakując z uznaniem.

– Lenin, szanowni państwo, był klasycznym przykładem populisty. – wreszcie zacząłem retorykę, którą zamierzałem się oczyszczać z zarzutu bycia lizusem komuny. – Wódz rewolucji mamił tłumy marksistowskimi hasłami o uczynieniu z robotników właścicieli fabryk, także obietnicami o rozdaniu chłopom ziemi.

Na kilka sekund wstrzymałem oddech.

– Proszę szanownego audytorium – podjąłem ponownie temat. – Zadawałem sobie pytanie, czy obietnice Lenina bardzo się różniły od obiecanek kolejnego, cieszącego się ponurą sławą populisty z pierwszej połowy naszego wieku... Proszę państwa. Pewnie się domyślacie, o kogo chodzi?

Przebiegłem wzrokiem po widowni. Patrzyły na mnie zaciekawione twarze.

– Pan myśli o Stalinie? – zapytał jakiś student.

– Nie proszę pana. Stalin już wiele nie obiecywał, był bezwzględnym tyranem i ludobójcą. Mam na myśli Adolfa Hitlera. On także był populistą.

W pierwszym rzędzie rozległ się szmer szeptów. Zobaczyłem zakłopotanych i blednących wykładowców. Dziekan(?), którego twarz przybrała czerwony kolor, zacisnął wąskie usteczka, przestając błyskać złotem.

Zanim wszedłem na scenę, a nawet wcześniej, nastawiłem się, żeby występując jako telewizyjny „idol” wygłosić prawdę. Byłem podniecony kawą wypitą na dworcu Wałbrzych Miasto. Nie zależało mi na sparaliżowanych strachem wykładowcach, chciałem pobudzić umysły młodzieży. Chyba skutecznie. Wśród studenckiego audytorium dostrzegłem ożywienie.

Kiedy zacząłem mówić o opowieści Marii Kasprowiczowej – powtórzonej mi przez ojca – ponownie w auli zapanowała cisza. W chwili, gdy powiedziałem o odrażającym wyglądzie Lenina i jego chorobie wenerycznej, zazgrzytały krzesła pierwszego rzędu. Usłyszałem półgłosem wypowiedziane słowa, któregoś z wykładowców:

– To jakiś prowokator.

Kadra dydaktyczna Wyższej Szkoły Pedagogicznej podnosiła się z krzeseł, wykładowcy wraz z dziekanem lekko przygarbieni zaczęli chyłkiem opuszczać aulę.

Ignorując to, ciągnąłem dalej:

 

– Chcę zwrócić uwagę na pewną ciekawostkę. – Podjąłem ponownie temat. – Tym razem na moce, które wysforowały dwóch wspomnianych zbrodniarzy na wodzów państw totalitarnych. Otóż istnieje wiele przesłanek wskazujących na wykorzystanie Lenina przez wywiad niemiecki. Mówiąc wprost, szpiega działającego przeciwko swojej ojczyźnie.

Opowiedziałem o podejrzanych źródłach finansowania jego wyjazdu na leczenie syfilisa w Szwajcarii. O działającym tam Abteilung III sztabu generalnego cesarskiej armii – czyli niemieckim wywiadzie wojskowym.

– Więc jest pewne, że właśnie Niemcy opłacili Leninowi podróż przez swój kraj, Szwecję i Finlandię do Piotrogrodu. Wódz rewolucji na prowadzenie wywrotowej działalności musiał otrzymać duże środki finansowe.

Przeszedłem do omawiania analogii między karierami Lenina i Hitlera. Przedstawiłem z jakim kryzysem gospodarczym, borykały się Niemcy pokonane w Wielkiej Wojnie. Rozprawiałem o panującym tam głodzie i bezrobociu, spowodowanym kontrybucjami. Gigantycznymi zadośćuczynieniami w złocie, jakie już nieistniejące cesarstwo Keisera Wilhelma, musiało wypłacić zwycięskiej Francji, Wielkiej Brytanii i USA.

– To, szanowni studenci, dobiło osłabione wojną Niemcy – ciągnąłem swoje wywody. – Hitler na czele NSDAP, był nieliczącą się siłą. Wtedy otrzymał potężne potajemne finansowe wsparcie. Na wodza Niemiec wylansowali go przemysłowcy i europejscy bankierzy wraz z koncernem Kruppa, Byli przerażeni rosnącymi w w siłę komunistami. Zamożne elity bały się podobnie zbrodniczej rewolucji jak w Rosji. Groziła im utrata majątków, rewolucja mogła stanowić zagrożenie dla ich życia. Jedynie Hitler, obiecujący jak Lenin przyszły dobrobyt, miał szansę rozprawienia się z komunistami. Niedługo po dojściu do władzy, jako wódz Trzeciej Rzeszy zorganizował dla komunistów pierwsze obozy koncentracyjne.

 

Otrzymałem rzęsiste brawa, wręczono mi bukiet czerwonych goździków. Grupa studenckiej młodzieży zaprosiła mnie do uczelnianej stołówki na kawę i ciastka. Traktowano mnie z serdecznością. Patrzącej na mnie z podziwem młodzieży opowiedziałem jeszcze zasłyszaną od Romka Waszkiewicza anegdotę. Mówiłem o przypadku, który przesądził o zwycięstwie październikowej rewolucji i zarazem zmianie historii świata. Młodzi ludzie z przejętymi twarzami słuchali o uniemożliwieniu wezwania pomocy do atakowanego przez rewolucjonistów Pałacu Zimowego. Opowiedziałem jak oblężeni i słabo bronieni przez pałacową ochronę członkowie Rządu Tymczasowego rozpaczliwie chcieli się dodzwonić do Carskiego Sioła – siedziby cara Mikołaja Drugiego. Stacjonował tam pułk doborowy kozaków, który w kilkanaście minut rozsiekałby szablami bolszewicką rewolucję. Tymczasem młodziutkie telefonistki, w tych krytycznych godzinach były pochłonięte zakrapiana zabawą z podchorążymi z elitarnej szkoły oficerskiej i nie odbierały połączeń.

– „Komunistyczna hołota nie zapanowałaby nad połową świata”. – Zakończyłem, cytując przyjaciela – profesora Uniwersytetu Warszawskiego...

1Tajna policja.

2Pomimo ciężkiej rany poniesionej w dokonanym na niego zamachu, Lenin zmarł na syfilisa, ponieważ w tamtych czasach była to choroba nieuleczalna. (Nie znano jeszcze antybiotyków).

3Tak określano 1 Wojnę Światową.

 

 

Rozdział 30 Epilog

 

Zemsty na żoneczce, za przyprawienie mi rogów, nie dokonałem z modelką w sopockim Grand Hotelu. Zamówiłem z nią rozmowę telefoniczną awizo. Nawet nie raczyła się pofatygować na gdańską pocztę. Spotkałem natomiast atrakcyjną studentkę – tą – która zaprosiła mnie na wykład z okazji rewolucji październikowej. Przepchnęła się do mnie w zatłoczonym autobusie. Parodniowy pobyt w luksusowym orbisowskim Hotelu Skalny, w Karpaczu, zaproponowałem, sącząc z nią wspólnie wino. Siedzieliśmy w tej samej kawiarni, gdzie piłem kawę z modelką, która kilkanaście dni temu dawała taneczne popisy na dancingu. Pominę opis niezwykłych doznań w klimatyzowanym pokoju z widokiem na zalesioną świerkami górę w pobliżu najwyższego wzniesienia Karkonoszy – Śnieżki. Pozostało niezapomniane wspomnienie. Do rewanżu za zdradę sięgam pamięcią z nostalgią.

 

* * *

 

Trzy tygodnie wcześniej, popijając Tokaj w Parku Saskim, po „wygranej” Wielkiej Grze, umówiliśmy się z profesorem Romkiem Waszkiewiczem na spotkanie za kilka lat. Minęło ponad piętnaście i nic o nim nie słyszałem. Pewnego letniego dnia, robiąc bokserski rozruch, biegłem z psem koło kolejowej stacji w Szczawnie-Zdroju. Mimo upływu pięciu dziesięcioleci na ścianie dworca, spod zabielonego prostokąta, przebijał się jeszcze poniemiecki napis Bad Saltzbrunn. Koło stacji, nad otwartą maską mercedesa, pochylał się krępej budowy facet, nie widziałem go wiele lat, ale od razu rozpoznałem. Kiedyś mieszkał koło pobliskiego domku o drewnianej elewacji, w którym mieszkał Romek Waszkiewicz.

– Nie słyszałeś coś o Romku? – zapytałem.

– Roman nie żyje. Zmarł dwa lata temu.

– Jak to? – Byłem zaskoczony.

Od krępego faceta dowiedziałem się, że mieszka w Warszawie i utrzymywał z Waszkiewiczem stały kontakt. Romka usunięto z Warszawskiego Uniwersytetu. Później z trudem uganiał się za zarobkami. Prowadził wykłady po rozrzuconych w Polsce prywatnych uczelniach.

„Za co wyrzucono go z profesorskiej posady? Czyżby się naraził, bo po transformacji ustrojowej, przekonany o końcu komunizmu, zaczął głosić, co naprawdę myśli o rewolucji październikowej”?

Snułem takie domysły, bo od kilku lat ponownie dzierżyli władzę zaprzedani Moskwie postkomuniści. Relatywizowali zbrodniczość minionej epoki, Środowiska naukowe nie poddały się lustracji, a we władzach szkół wyższych nadal piastowali etaty rektorów i dziekanów naukowcy usłużni dla PRL-u.

„Czy możliwe, że to oni zniszczyli Romka, bo wreszcie odkrył karty”? – Tego się nie dowiedziałem.

 

* * *

 

Dopiero po przypadkowym spotkaniu w warszawskiej kawiarni mojego byłego aktora Adama Łukomskiego, ułożyły mi się w logiczną całość przyczyny filmowej porażki sprzed kilku lat. Dotarło do mnie, że za dewastacją dźwięku naszego filmu na krakowskim festiwalu mógł stać Adam. Potem, na skutek jego interwencji, nie zatrudniono mnie w telewizji. Rozmawiałem z Łukomskim przy kawie. Mówił, że jest rencistą i całe zawodowe życie pracował jako etatowy oficer SB. To nie było z jego strony wstydliwe wyznanie! W jego głosie wybrzmiewała duma. Czy można się dziwić? Spotkanie z byłym agentem specjalnym MSW miało miejsce po transformacji ustrojowej, już na początku dwudziestego pierwszego wieku. Przecież na mocy okrągłostołowych ustaleń, beneficjentami odmienionej Polski byli ludzie, niedawno pilnujący totalitarnego ładu. Łukomski się pochwalił, że jest właścicielem usytuowanego w Śródmieściu dużego parkingu. Miał na sobie drogi, świetnie skrojony garnitur. Mógł czuć się jak przedwojenny arystokrata. Jego zajęcie polegało na wysiadywaniu w luksusowych lokalach. Pewnie czasem oddalał się do swojego parkingu, by dopilnować przelewu na opasłe bankowe konto. Jakiś czas potem spotkałem Adama po raz kolejny. Wstąpiłem do kawiarni w Hotelu Europejskim. Ponownie prezentował się jak za dawnych lat. Jakby odmłodniał, był świetnie ubrany. Siedział w towarzystwie młodych kobiet, których dbałość o eksponowanie seksapilu, wskazywała na uprawianie najstarszego zawodu świata. „Aha? – pomyślałem – Wilka ciągnie do lasu. Pewnie dodatkowe dochody czerpie z praktyk sutenerskich”. Wówczas w całej Polsce jak grzyby po deszczu rozmnożyły się agencje towarzyskie. Kto czerpał z nich profity? Rzecz jasna, najczęściej byli esbecy, służby specjalne i nadzorowani przez nich gangsterzy.

Gdy zobaczył mnie w Hotelu Europejskim, odwrócił głowę. Potem, niechętnie, kiwnął głową na powitanie. Byłem zawiedziony, chciałem mu zadać wiele pytań. Tym razem nabrałem pewności. Na pewno zdał sobie sprawę, że po zwierzeniu się z pracy w SB, mogę nabrać podejrzeń. Domyślić się kto stał za zniweczeniem mi filmowej przyszłości.

Już wiedziałem, że Studenckie Centrum Filmowe, podobnie jak cała kinematografia, ale też literatura, a na pewno wszystkie media, funkcjonowały pod „opiekuńczymi” skrzydłami postkomunistycznych władz. „Czy mimo rzekomej zmiany ustroju nic się w gruncie rzeczy nie zmieniło”?

 

Wtedy nieświadomie wydałem wyrok, przesądzający o klęsce swoich filmowych poczynań. Opowieścią snutą przed Adamem o zafałszowanej przez komunistyczne media – pomniejszającej ilości ofiar po masakrach na Wybrzeżu – postawiłem na sobie krzyżyk. Zastanawiałem się też, czy impulsem podpułkownika Piwnika, żeby przywalić mi łokciem w twarz, była tylko zazdrość o Monikę? Jednak na pewno przy okazji, dokonał też demonstracji przed Karpińskim i kierownikiem Stodoły, jak należy traktować kogoś szkalującego komunistyczne media. Przypomniało mi się ostatnie spotkanie z pijanym Piwnikiem w dyskotece Stolica. „Dlaczego go zdegradowano? Został ajentem stacji CPN-u”? Może któremuś z generałów bezpieki nie spodobały się jego sekscesy? Nie potrafiąc opanować chuci, dał się wystrychnąć na dudka, którejś z zatrudnionych seks-agentek? Przecież mogła być ważnym ogniwem w dowodzonej przez niego akcji.

Na pewno zagrała mu na nosie moja aktorka Monika. Możliwe, że zniweczyła misternie utkaną akcję, prowadzoną przez bezpiekę w Wiedniu. Mieszkając za „żelazną kurtyną”, zerwała się ze smyczy peerelowskich służb. Zamiast realizować powierzone zadanie, skupiła się na swojej karierze modelki. Jeszcze przed opuszczeniem Polski pojawiła się w Stodole z „narzeczonym” z Wiednia. Wytwornie ubrany siedemdziesięcioletni wiedeńczyk miał twarz zawziętego komucha. Pewnie był agentem sowieckiego wywiadu. Ona tymczasem związała się z przystojnym właścicielem agencji modelek. Rzuciła starca i po rozwodzie wyszła za mąż, kolejnym jej mężem został wpływowy w świecie mody celebryta.

 

* * *

Czasem się zastanawiam nad wpływem tak zwanych resortowych dzieci na dzisiejszą kulturę. Pewnie jest niewielki. Mimo wysiłku pracujących dla nich, zapewne świetnie opłacanych hejterów, troli i hakerów, nie udało im się zawładnąć internetem. Jednak to oni rozkradli majątek narodowy podczas ustrojowej transformacji. Stali się posiadaczami wypasionych kont bankowych, są również właścicielami lub prezesami prestiżowych wydawnictw. Mają wpływ na kinematografię i szczególnie na komercyjną telewizję. Dobrze wiedzą, co trąci „niepoprawnością polityczną”. W bardzo złym tonie jest zabieranie głosu na temat katastrofy(?) smoleńskiej. Nietaktem jest wychwalanie bohaterstwa żołnierzy niezłomnych. Bardziej na miejscu wydaje się im przypisywanie AK i partyzantom z NSZ kolaborację z gestapo, też nacjonalizmu oraz faszystowskich zapędów. Tu mają mocne wsparcie z zagranicy, od samych hegemonów Unii Europejskiej, Niemiec i Francji, a także od ciągle potężnego sąsiada ze wschodu…

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Kazjuno · dnia 13.01.2020 11:44 · Czytań: 747 · Średnia ocena: 4,8 · Komentarzy: 24
Komentarze
Marek Adam Grabowski dnia 14.01.2020 09:58 Ocena: Świetne!
Jak zwykle komentuje pierwszy. Rozumiem, że to już zakończenie serii. Była dobra; chociaż stopniowo poziom się obniżał. Co to tej cześć usunąłbym porównanie z "Idolem", nie warto opisując PRL nawiązywać do obecnej popkultury, to psuje klimat. Druga rzecz do anulowania do nawiązanie do obecnej polityki na końcu.

Pozdrawiam!
Ps. Ocena jest, nie za ten fragment, lecz za całokształt.
Kazjuno dnia 14.01.2020 10:40
Dzięki serdeczne Marku Adamie Grabowski za tak wspaniałą ocenę całokształtu.

Wiem, wiem, szanowny Kolego, że moje "polityczne wycieczki" mogą wielu razić. Ale to już taka moja skaza psychiczna. Nie potrafię się powstrzymać od zapędów politycznych, choćby dlatego, że interesuję się współczesną historią.
Zdaję sobie sprawę jak znacząco mogę ranić wszystkich o odmiennym światopoglądzie. Jest mi czasem z tego powodu przykro.
W tym, powiedziałbym dramatycznym, podziale polskiego społeczeństwa na dwie zwalczające się strony, stanąłem po niedobrej (zdaniem bardzo wielu) połowie. Odwróciło się ode mnie wielu komentujących.
Cenię u Ciebie, że masz odwagę mi to wypomnieć. Reszta kiedyś z sympatią komentujących Grę, zaczęła mnie ignorować.
Postrzegam rzeczywistość "niepoprawnie", wielu pewnie uważa mnie za zawziętego pisiora. Wprawdzie głosowałem na PiS, lecz dostrzegam też ułomności tej formacji.
W istocie my - szarzy obywatele - najczęściej postrzegamy rzeczywistość w oparciu o imputowaną nam politykę medialną. Tymczasem nie wiemy ile w niej prawdy. Ta prawdziwa dzieje się w kuluarach, dla nas jest ledwo dostrzegalna i nasze oceny mogą być błędne. Oczywiście moje też.
Trudno się połapać w kosmicznie od siebie odległym przekazie jednej i drugiej strony. Starałem się jednak swoje widzenie przeszłości i jej skutków na obecne życie, budować na podstawie życiowych doświadczeń i wiedzy oraz wartości wyniesionych z domu. Czyli bardzo subiektywnie.

Że obudowałem to fabularną opowieścią, która mogła wciągać niektórych do czytania? Chmmm... to oznaczałoby jednak jakiś sukces...
Jednak: "Jeszcze się nie narodził taki, który by wszystkim dogodził".

Jeszcze raz Marku dzięki.

Pozdrawiam serdecznie!
Marek Adam Grabowski dnia 14.01.2020 13:15 Ocena: Świetne!
Tak ten podział Polaków na dwa narody jest straszy. A nie wiemy na ile politycy kłócą się na serio. Żeby nie było wątpliwości nie krytykowałem samej twojej konkluzji tzn. tego, że potomkowie dawnych komuchów zmonopolizowani obecne "dobre posady", lecz to iż stwierdziłeś to w sposób kompatybilny z retoryką obecnego rządu.

Pozdrawiam!
Kazjuno dnia 14.01.2020 13:43
No, sam widzisz. Ustawiłem się po "niewłaściwej stronie". Jak widać uznałem, że jedyną formą ratowania Polski przed utratą niepodległości jest sojusz z USA. Sam ex minister PO Radek Sikorski, przed paru laty powiedział: "Nord Stream 2" - to drugi pakt Ribentrop - Mołotow". Czyli żołnierze USA to zabezpieczenie przeciw dwoma mocami, które od 200 lat wycierały Polskę z mapy świata. Imperialną Rosją i Niemcami niszczącymi w oparciu o brukselskie prawodawstwo (przecież Berlin rządzi w UE) polską gospodarkę. Choćby zauważ wpływ Niemiec, żeby likwidować polskie stocznie, podczas gdy w ich miejsce hula stocznia w Rostoku, kiedyś peryferyjna, a teraz ekonomiczny gigant. Przykładów mógłbym sypać b. wiele.
Nie wszystko co pisowskie mi się podoba. Na przykład odsądzanie Tokarczuk od czci i wiary. Niespójna polityka kulturalna też mnie wkurza. Na nerwy działa mi minister Gowin - dwulicowa szmata.
Ech, nie chcę Cię już zamęczać.

Pozdrawiam!
al-szamanka dnia 19.01.2020 10:53 Ocena: Świetne!
Trochę takie pomieszane z pokręconym ta Twoja część nr.18.
Najpierw byłam powyżej i już myślałam, że ktoś skwapliwy usunął cały tekst... odsypiałam dzisiaj maraton pracny i kojarzenie nieco mi szwankowało.
No, ale jestem we właściwym miejscu i pod właściwym tekstem:)
Epilog jak się patrzy.
Opis akademickiej imprezy soczysty i klarowny - i nie dziwię się ciału pedagogicznemu, że tak ładnie opuszczało salę, przecież nikt z nich nie chciał być podejrzany chociażby o minimalne zainteresowanie prawdą.
A młodzież miała wtedy wiedzę na temat niesamowicie ubogą. Na lekcjach historii w szkołach przekazywano nam jedynie strzępy zafałszowanych informacji. Kto nie miał, tak jak ja, dziadka wysłuchującego Radia Wolna Europa i przekazującego wiadomości wnukom, ten nie wiedział nic. To on opowiadał. że mord katyński to sprawka bolszewików, sam zresztą tam był podczas wojny, poszukując szczątków swoich krewnych.
I pamiętam, jak zostałam wezwana do dyrektora podstawówki, gdyż na lekcji historii zaprzeczyłam nauczycielce, która głosiła jedyną dopuszczalną prawdę. Mój strachliwy ojciec zmusił mnie, abym skłamała i powiedziała, że tego dnia bardzo bolała mnie głowa i po prostu się pomyliłam. Uwierzono mi, bo to było najprostsze.

Boli to, co opisujesz o dzisiejszej rzeczywistości.
Bo jest to niestety prawda.
Ludzie przestali logicznie myśleć, dali się omamić Okrągłemu Stołowi, są ślepi na fakty, a jednocześnie są doskonałym materiałem na wszelkiego rodzaju manipulacje.
A dlaczego?
Bo wielu z nich ma swoje korzenie właśnie w rodzinach przekabaconych komunistycznie. Są wytrenowani, aby wierzyć tym z góry, szczególnie, gdy informacje nasycone są nienawiścią, pogardą i kpiną z wiary chrześcijańskiej. Uwierzyli, że taka postawa jest nowoczesna, a oni wykazują się przez to niepospolitą inteligencją, co już dawno wmówił im Tusk i tym samym udowodnił jacy są denni.
Dlatego biją brawo zdrajcom głosującym w Brukseli za rezolucją przeciwko własnej ojczyźnie, nie wiedząc, że czegoś takiego nie zrobiłby żaden europoseł innego kraju (niezależnie od przynależności partyjnej), gdyż natychmiast zleciałby ze stołka.
Przykre to niesamowicie, ale myślę, że pojawił się zwiastun nadziei - widzę, że rośnie opór przeciwko marksistowskiej europejskiej lewicy, że ludzie zaczynają rozumieć ich kłamstwa, manipulacje, brak człowieczeństwa i degenerację.
Bądźmy dobrej myśli.

pozdrawiam ciepło :)
Kazjuno dnia 19.01.2020 14:40
Droga Aldono, odważna komentatorko, za co Cię szanuję i wzbudzasz dodatkowo moją sympatię.

„Pomieszaniu” sam jestem winien, bo przed epilogiem zapomniałem wysłać przedostatni rozdział o akademii z okazji rewolucji. Więc dokleiłem przed rozdziałem epilog ten brakujący, a dbając, by nie poplątać w głowach Czytelników, wyczyściłem niewłaściwie później opublikowany rozdział przedostatni. Pozwoliłem sobie go skasować „jako ostatni”. (Zresztą kilkakrotnie prosiłem redakcję o zamianę kolejności – niestety bezskutecznie).

Wdzięczny Ci jestem, zarówno za pochwałę tekstu, wspaniałą ocenę, jak śmiałe wyrażenie poglądów, z którymi się w pełni zgadzam.

Przyznam się, że jak twój Ojciec (mój też był strachliwy) trochę się boję reakcji mojego wydawcy. Spodobało mu się streszczenie, które zamieszczę poniżej. Napisał, że chce wydać „Grę” w wersji papierowej i jeszcze raz musi ją dokładnie przeczytać.
Znam tego pana. Niestety! Nie jest miłośnikiem obecnej władzy.
Więc się obawiam, czy nie odstąpi od publikowania powieści, zwłaszcza po przeczytaniu epilogu.
Wiem Aldono, jak trudno jest wydać powieść. Szczególnie dla, jak ja, mało znanego autora. Zanim udało mi się opublikować książkę „Kłamać, aby żyć”, wydeptywałem dziesiątki ścieżek do dziesiątków wydawnictw. Udało mi się trafić na fana batalistyki, a o wojnie i wojskowości w poprzedniej książce było dużo. Połknął haczyk.

Tym razem pozostało mi się modlić, by przemówiły do niego antykomunistyczne walory Gry. Na pewno nie jest komuchem, bo w poprzedniej książce dawałem ostro popalić powojennej komunie.

Tkwię więc w niepewności.

Może trochę Cię zanudzę, ale dołączam tekst streszczenia, którym zachęciłem wydawcę:

Streszczenie
[i]Moja propozycja wydawnicza „GRA” z podtytułem „Jak oszukałem komunistyczne służby”, to powieść oparta na faktach, o spektakularnym oszustwie, które popełniłem wiele lat temu. Napisana jest w formie osobistej relacji.
Niespełniony filmowiec i nieznany pisarz opowiada, jak dokonał przestępstwa, dzięki któremu zdobył rozgłos. Czytelnik się dowie jakie motywy, poza korzyścią materialną, skłoniły go do nieuczciwości. Powieść zaczyna się od opisu bokserskiej walki. Dramatyczna bijatyka przeobraża się w przyjaźń narratora z przeciwnikiem, który po kilku latach został prominentnym działaczem komunistycznym, wreszcie naukowcem Warszawskiego Uniwersytetu.
Autor – były pięściarz – jest wyrzucony z wydziału architektury politechniki, z powodu bójki. Próbuje bez powodzenia odnaleźć się jako pisarz. Podejmuje próbę zostania filmowcem. Opowiada o procesie tworzenia niszowego filmu, mającego dać przepustkę do zawodowej kinematografii. Wygrywa konkursu na scenariusz w Studenckim Centrum Filmowym Stodoła i na realizację filmu otrzymuje siedemset metrów filmowej taśmy. Brak finansów uniemożliwia mu zaangażowanie zawodowych aktorów. Niepowodzeniem okazuje się casting, którym chce wyłonić efektowną dziewczynę do głównej roli. Żadna z kandydatek nie nadaje się do powierzenia jej prostych zadań aktorskich. Decyduje się na próbne zdjęcia z urodziwą nastolatką. Dziewczyna poznana przez kolegę o szemranej przeszłości – jej chłopaka – marzy o karierze modelki. Na próbnym nagraniu wypada świetnie.
Narrator nie wie, że podobający się kobietom partner nastolatki, którego także chce zaangażować jako aktora, jest agentem specjalnym Służby Bezpieczeństwa. Nie ma też pojęcia, że szesnastolatka, ma za sobą debiut jako dewizowa prostytutka. Monika – dziewczyna pochodząca z nizin społecznych – jest przygotowywana przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych do roli seks-agentki.
Czytelnik dowie się o akcjach prowadzonych przez komunistyczne służby w celu pozyskiwania zachodniej waluty. Jednym ze sposobów jest czerpanie zysków z prostytucji. MSW dąży do pełnego nadzoru nad tak zwanymi „dewizówkami”, obsługującymi klientów z zachodu. Młode kobiety, uprawiające najstarszy zawód świata, muszą oddawać dużą część twardych walut sutenerowi sutenerów – peerelowskim służbom.
Jednak ważniejsze od korzyści z nierządu i innych sposobów zdobywania dewiz, jest dla SB panowanie nad całym narodem, między innymi nad mediami, w tym nad filmem.
Agent specjalny, kontrolujący prostytutki, składa meldunek prowadzącemu go majorowi SB. Mówi o propozycji zagrania w filmie. Major, a później podpułkownik MSW, podejmuje decyzję, żeby Adam – tak ma na imię przystojny znajomy realizatora filmu – wcielił się w aktora. Służba Bezpieczeństwa jest zainteresowana tworzonym przez szefa Studenckiego Centrum Filmowego, kinem niezależnym. Peerelowskie służby chcą wiedzieć, co oznaczają ambicje szefa klubu filmowego Jurka Karpińskiego. Karpiński chce stworzyć w Warszawie coś na kształt głośnego na świecie nowojorskiego undergroundu – czyli niezawodowego filmu.
Główny bohater, relegowany ze studiów, pracował w gdańskim porcie w czasie masakry robotników w grudniu 1970 roku. Nieświadomy kim jest Adam, opowiada o zbrodni władz i przybliżonej liczbie zabitych, znacząco zaniżonej przez peerelowską propagandę. To wystarczy, żeby SB uznało, iż stanowi zagrożenie dla władz. Mimo że film głównego bohatera zostaje uznany za najlepszy ze stworzonych w studenckim centrum, bezpieka niweczy mu karierę. Jest psychicznie zdruzgotany. Wraca do wcześniej rozpoczętej twórczości pisarskiej. Pisze antykomunistyczną powieść i chce wydać w Paryskiej Kulturze. Nawiązuje kontakt z francuską ambasadą.
Przypadkiem spotyka przyjaciela sprzed lat – już uniwersyteckiego profesora. (Tego, z którym przed laty stoczył bokserską walkę). Koledzy jedzą zakrapiany obiad. Autor dowiaduje się, że profesor wkrótce wystąpi w telewizji jako ekspert. Ma być przewodniczącym jurorów w popularnej Wielkiej Grze. Tematem Wielkiej Gry ma być Rewolucja Październikowa. Po kolejnym toaście narrator otrzymuje zaskakującą propozycję.
– Może chciałbyś Wielką Grę wygrać?…
[/i]

Pozdrawiam najcieplej jak potrafię, Kaz ;)
marzenna dnia 25.01.2020 19:48 Ocena: Bardzo dobre
Drogi Kaziu, niestety nie jestem osobą, którą interesuje polityka, ewentualnie historia. Ale to raczej przeszłość. Dzięki Twoim opowiadaniom coś tam drgnęło w mojej głowie. Ale powiem Ci szczerze,
najchętniej obejrzałabym film na podstawie Twojej książki. Ostatni jaki oglądałam został na długo w mojej pamięci. To jest najlepsze rozwiązanie dla takich osób jak ja, które za nic mają realia politycznej historii. System obrazkowy lepiej koduje się w pamięci :) Dałam z siebie wiele, aby doczytać do końca, dlatego że bardzo Cię cenię i lubię. Ten film to ,,Różyczka" , doskonale przedstawia sposoby działania służb i komunistów na tle romansu młodej dziewczyny z agentem. Przyznam, że to byłby bestseler, tak uważam. :)
pozdrawiam Cię serdecznie


https://youtu.be/K-pgehoonpU
Kazjuno dnia 26.01.2020 09:26
Miła Marzenko.
Jestem Ci wdzięczny, że Ty mimo uprzedzeń, jakoś powoli przekonujesz się do mojego domorosłego politykierstwa. Ponadto Twój komentarz jest dla mnie komplementem i to nie byle jakim! Okazuje się, że mój świadomy cel jakim, obok chęci dostarczenia Czytelnikom rozrywki, jest przesłanie walorów edukacyjnych, zaczyna skutkować. Więc mimochodem, także gdy chodzi o Ciebie trafiam na podatny grunt.
Jesteś dziewczyną z rodziny prominentnego działacza partyjnego, czyli jak się domyślam, od dziecka wychowywana w atmosferze, która ukształtowała Cię na osobę akceptującą ideologię narzuconą nam od sowieckiego okupanta.
Pamiętam Twoje zdanie: "Jestem dumna, że mój ojciec należał do partii". (Wygłoszone w jednym z komentarzy).
Czy można Cię za to potępiać? Moim zdaniem NIE!
Przecież dzięki ojcu, cieszyłaś się pewnymi przywilejami. Na pewno nie żyłaś w biedzie. W dzieciństwie i wczesnej młodości musiałaś cieszyć się swobodą i większą wolnością od większości rówieśników.
Nic więc dziwnego, iż wymienione atuty - zawdzięczane rodzicowi - nie mogły powodować w Tobie do ojca niechęci.
Przyznam Ci się, że i ja wychowałem się w tak zwanych "lepszych sferach". Ojciec (wprawdzie bezpartyjny) ale jednak dyrektor koksowni, matka lekarz dyrektor sanatorium dziecięcego w Szczawnie Zdroju, więc co tu gadać, niby elita. A jednak! Moi rodzice nie przepadali za komunizmem, swoje stołki zawdzięczali przymilnością do usytuowanych w ministerstwach w Warszawie przyjaciół, którzy poszli na pełną współpracę z komunistami. Ojciec przed wojną mieszkał w pokoju, w lwowskim akademiku razem z komunizującym kolegą, później ministrem przemysłu koksochemiczno- hutniczego, niejakim Radlińskim. To Radliński wyciągał mego ojczulka za uszy, by przez przypadek nie stracił stołka. Matka też miała wtykę w jakimś ministerstwie: koleżankę Żydówkę, która była żoną jakiejś ministerialnej szychy. Moi rodzice przez całą komunę żyli wycofani i w strachu o własne miejsca poniżej kręgosłupa. No i dzięki temu zarabiali przyzwoicie i jak to mówi przysłowie: "Biednemu wiatr w oczy wieje, a bogatemu diabeł buja kołyskę".
Oj bujał Mefistofeles dość żwawo, bo pozbawieni nadzoru zapracowanych rodziców, w dużym stopniu edukacje nade mną i bratem przejęła ulica. No i byliśmy na pewno buntownikami. Mierziła nas pokora i strach wobec władz, w jakich żyli nasi rodzice.

Wrócę do poruszonego przez Ciebie wątku "POLITYKA". Otóż nasze życie w ogromnym stopniu od niej zależy. Dzięki polityce żyłaś i żyjesz tak a nie inaczej. Dzięki polityce i jej zmianom możemy swobodnie przekraczać onegdaj "żelazną kurtynę", swobodnie jeździć po świecie. Podniósł się standard życia przeciętnego obywatela. Nie musimy się bać jak kiedyś, wyrażać swoje poglądy. Nie grożą Ci za to sankcje karne.

No może kasta sędziowska czuje się trochę pokrzywdzona i osaczona. Grozi im utrata bardzo wysokich uposażeń za prowadzenie samochodów po pijaku, nie będzie wolno im już kraść w marketach oraz wydawać wyroków łamiących życie przeciętnym ludziom. Boże, nad nimi rozpostarły się ponure chmury! Ale jak widzisz nie poddają się, dzielnie walczą. Sąd Najwyższy olał demokratycznie wybrany Sejm. No bo jak to, co za skandaliczna pisiorska ustawa! Chcą nas podeptać! - twierdzą politycy w togach. Weźmy "wspaniałego" sędziego Żurka dorobił się "uczciwie" 6 willi, a tu jakaś pisiorska swołocz chciałaby prześwietlić jego dochody. Oburzony jest przewodniczący senatu Grodzki. Te, jego zdaniem skurwysyny: pisiory i jakiś dziennikarzyna, robią na niego polityczną nagonkę. On ubierający się w pióra reprezentanta narodu - ważniejszego od premiera i prezydenta zamierza prowadzić politykę zagraniczną. A to pisiorskie barachło ma czelność atakować sprzyjających mu sędziów, zaglądać mu do portfela, by się dowiedzieć dlaczego jeździ Jaguarem za kilkaset tysiaków!

Ech, Marzenko... Nie chcę się denerwować.

Pozdrawiam i namawiam Cię, na sięganie też po inną wiedzę, niż ta płynąca z przekaziorów typu TVN, Radio Zet, Newsweek Lisa, Onet.pl, czy "Polityka". To pozwoli Ci wytworzyć bardziej obiektywny ogląd polityki. A ta zapewniam Cię, jest bardzo ciekawa.

Ściskam i pozdrawiam
JOLA S. dnia 26.01.2020 10:08 Ocena: Świetne!
Kazjuno,

długo zastanawiałam się co rzec. Szkopuł w tym, że mamy inne przekonania i poglądy. Zostawmy je na boku.
Twoja opowieść pociąga z jakiś nieodkrytych względów. Może jest wyrazem buntu. Jesteś w niej bezkompromisowy, momentami z uśmiechem przedstawiasz radykalne wizje.
Czytałam ją z zainteresowaniem, budziła we mnie sympatię.
Jest przekonywująca, nie cuchnie naftaliną, prowokuje do refleksji, jesteś w niej sobą.
Stanowi literaturę na pewno oryginalną, wyczuloną na słowo, drążącą istotę rzeczy.
Lubię Cię i cenię :)

Jola S
Kazjuno dnia 26.01.2020 11:10
Droga Jolu
Jak zwykle wspaniały komentarz. Zwięzły i zawierający wstrzyknięcia tak krzepiących "witamin", że aż mam ochotę podskakiwać z radości.
Masz rację, mimo bycia politykierem, nie trącę tej strony wiedzy, która jest u mnie na pewno ukształtowana subiektywnie. U Ciebie na pewno też w pewien sposób.

Ja także Cię lubię. Ba! Darzę respektem. Poza bardzo rozwiniętą wrażliwością, intelektem i analitycznym, precyzyjnym umysłem, jesteś osobą bardzo ciepłą.

Pochlebia mi znajomość z Tobą.

Dziękuję i Pozdrawiam, życząc miłej niedzieli, Kaz :)
marzenna dnia 26.01.2020 11:48 Ocena: Bardzo dobre
Drogi Kaziu, odszukałam swój komentarz, brzmiał trochę inaczej. :) Dopisałeś spektakularne elementy do mojego życiorysu. Niestety nieprawdziwe, w ogóle mnie nie znasz. Jestem obiektywna. Uważam, że Sądy powinny być niezawisłe. W każdej grupie społecznej odnajdziemy manipulantów i osoby żądne władzy oraz wzbogacenia kosztem innych, malwersacje i oszustwa. To jakby natura Polaków i nie tylko. Ta cała gra polityczna związana z wyjawianiem majątków i budowaniem własnego wizerunku na podstawie oczerniania, jest dla mnie farsą. Przestałam interesować się obecną władzą, widzę jakie są skutki uboczne na własnym podwórku. Dobrze napisałeś, że dzięki polityce, żyję tak, a nie inaczej. Odczuwam ich działania bardzo mocno. Nawet nie wiesz, jakie to przykre, szczególnie dla młodych, zdolnych ludzi. Nie miałam ojca prominenta, teraz też nie jest mi łatwo. Sama zabiegam o każdy dzień życia, wydzieram z tej rzeczywistości marne grosze. Wszystko sprowadza się do upodlenia osób myślących, intelektualiści są spychani na margines. Jak można zrównać pensje nauczyciela i sprzątaczki. Wraca komuna, widzę to, robotnik w fabryce, molochu odbębni swoje i lepiej sobie poradzi niż przedsiębiorca, który obecnie jest uważany, za zakałę i oszusta. Młodzi ludzie wyjeżdżają, znam takie osoby. Miały marzenia i ambicje, a teraz pozostaje im wybór, albo obczyzna albo praca w jednym z kombinatów przemysłowych. Mogłam zostać nauczycielką, ale w latach osiemdziesiątych wypłata dwóch pensji z góry, bo tak płacili, nie wystarczyła na zakup jednej kurtki. Żałosne i płakać się chce. Rodzina mojego męża, jego dziadek to były piłsudczyk. Nie zdążyłam go poznać. Żałuję, wiele mógłby mnie nauczyć. Pomnik Józefa Piłsudskiego ma stanąć w Poznaniu w 2021 roku. Takie pomniki są nam potrzebne. To historia, która powinna wciąż istnieć żywo w naszej pamięci. W 1923 roku Marszałek wycofał się z czynnego życia politycznego. Powodem było zamordowanie prezydenta Gabriela Narutowicza.
Obecnie mamy podobny przykład, zginął prezydent Gdańska - Paweł Adamowicz. Może niepotrzebnie szukam analogii, ale nie mogę przestać myśleć o tej tragedii. Tak mamy wolną Polskę, staram się usilnie w to wierzyć. Ale obawiam się, że to wierutne kłamstwo. Nie żyje człowiek, który był otwarty na politykę i różne grupy społeczne. Doceniał wartość różnorodności kulturowej, odwołując się do chrześcijaństwa. Brał udział w gdańskim Marszu Równości. Jego światopogląd powinien być wzorem i przykładem tolerancji. Obecna władza przyzwala na mowę nienawiści, sami stosują tą metodę aby ponownie wygrać, To jest przerażające!
Wybacz, ale nigdy nie zagłosuję na PIS!!!
Kazjuno dnia 26.01.2020 12:30
Wybacz Marzenno.
Chętnie odniosę się do Twego antypisiorskiego manifestu, ale teraz nie mam czasu. Napiszę popołudniu albo wieczorem. Wiele w nim słusznych obserwacji, jednak też trochę niespójności.
Postaram się odnieść jak potrafię rzetelnie.
Na razie, dziękuję Ci serdecznie za polemikę - bez wątpienia wartościową. Przynajmniej nie opluwamy się, jak to czynią niektórzy politycy. Spieramy się kulturalnie, więc obiecuję, postaram się tego nie zepsuć.
Miłego popołudnia, sympatyczna Koleżanko, Kaz

Po przeczytaniu Twoich wywodów, w których stwarzasz obraz obecnej rzeczywistości. wyraźnie widać silny wpływ lewackich mediów. Między innymi tych wymienionych w moim komentarzu. Na rynku środków przekazu, te z przeważającym kapitałem zagranicznym, sponsorowane przez ośrodki wrogie interesom Polski, mają ogromną przewagę. Jest ich około 75%, gdy tymczasem te rdzennie polskie - dbające o nasz interes - zajmują około 25%.
Jeśli byś sięgnęła ponad 200 lat wstecz do historii naszego nieszczęsnego kraju, nie potrafiłabyś zaprzeczyć prostemu faktowi. Polska była jedynie niezależna w okresie międzywojennym (1918 - 1939) i obecnie z ogromnymi kłopotami zmaga się z próbami unicestwienia jej przez dwa mocarstwa ościenne. Jednym jest Rosja i drugim nasz podobny przyjaciel Niemcy. Czy nie dostrzegasz jak ogromny wpływ na UE ma Berlin? Nie widzisz jak kapitulancką politykę wobec Niemiec prowadził Tusk? Podam Ci wyświechtany przykład, ale jakże obrazowy! Ekipa "króla Europy" zlikwidowała polski przemysł stoczniowy jako "nieopłacalny", tymczasem peryferyjna kiedyś stocznie w Roztoku (dawne DDR) wyrasta na giganta ekonomicznego w produkcji statków, także inne niemieckie stocznie zwiększyły znacząco produkcję.
Inny przykład?
Proszę bardzo: Niemcy zlikwidowali polski przemysł cukrowniczy. Też był "nieopłacalny". Niemieccy producenci kupowali u nas cukrownie (za grosze i łapówy dla komunistycznych dyrektorów) by zaprzestać w nich produkcji. Przecież lepiej niemiaszkom sprzedawać w Polsce swój cukier.
Uwielbiany przez Ciebie prezydent Adamowicz reklamował powstanie nowych linii lotniczych OLT. (Na słynnym zdjęciu w żółtych kamizelkach ciągnął samolot z innymi totumfackimi. Ciągnęli linami samolot opatrzony symbolami OLT).
Jaki cel? zlikwidować polski LOT. potwierdził to zresztą Tusk w słynnej wypowiedzi: "Nie ma po co utrzymywać nadal "bankruta" - czyli LOT. Okazuje się jednak, że LOT teraz przynosi spore zyski.
Konkluzja:
Niemcy nie zamierzają nas najechać jak w 1939 czołgami. Jednak prowadząc politykę dalekowzroczną, zniszczyć jako nędzarza, zlikwidować ekonomicznie. W przyszłości zapewne odzyskać Breslau und Danzig.
A Rosja? Już ćwiczyła atak nuklearny na Warszawę. W strefie kaliningradzkiej skoncentrowała potężną siłę militarną, by odzyskać "należne" przynajmniej do linii Wisły - odebrane jej terytorium wpływów.
Czy nie sądzisz, że ostatnie propagandowe wypowiedzi Putina jakoby Polska była nikczemnikiem winnym rozpętanie 2 Wojny Światowej, była próbą przekazania światu, że Polsce nie należy się suwerenność?
Przykład Adamowicza jako patrioty na miarę Piłsudzkiego - zupełnie chybiony. Właśnie w maju 1925 Piłsudzki dokonał zamachu. Nieco podobnie "zbrodniczego" jaki teraz, bez użycia środków wojskowych, usiłuje dokonać PiS. Celem zamachu w 1925 było wykorzenienie głównie szkodliwej Polsce korupcji. Powstał rząd sanacyjny (sano - po łacinie zdrowie). Ów rząd miał uzdrowić kraj. Lecz wkrótce, po kilkunastu latach, o swoje - czyli o odzyskanie tego co utracił Keiser Wilhelm w efekcie przegranej 1 Wojny Światowej, upomniał się Hitler. Wywołał wojnę i odzyskał na pewien czas z nawiązką. Potem to już wiadomo: wygrał i zawłaszczył Polskę Stalin.
Jeśli nie bierzesz pod uwagę pewnych prawidłowości historycznych, to... No nie wiem co napisać, żeby Cię nie obrazić...
Sumując:
Polityka obecnego rządu - próby wprowadzenia nas pod ochronę najpotężniejszego mocarstwa USA to jedyna droga aby obronić się przed zaborczymi mocami sąsiadów, to jakaś nadzieja.
Piszesz:
" W każdej grupie społecznej odnajdziemy manipulantów i osoby żądne władzy oraz wzbogacenia kosztem innych, malwersacje i oszustwa. To jakby natura Polaków i nie tylko. Ta cała gra polityczna związana z wyjawianiem majątków i budowaniem własnego wizerunku na podstawie oczerniania, jest dla mnie farsą".

To jakby cytat z Wyborczej. Zrównujący rozmiar korupcji poprzednich rządowych ekip z obecnymi. Porównanie olbrzyma do karła. Prawda - korupcja zdarza się wszędzie, jednak ci malwersanci pisowscy natychmiast są usuwani. A co z Gawławskim? Grodzkim? i całą plejadą innych, których nie chce mi się wyliczać.

Zbytnio wierzysz "prestiżowym" przekaziorom. TVN stosując najnowocześniejsze socjotechniki (Goebbels mógłby o takich pomarzyć) robią w głowach odbiorców sieczkę.

A promocja LGTB? Istna paranoja. Nikt w minionej epoce nie penalizował pederastów! Nawet za komuny. Szkoda mi czasu, by Ci tłumaczyć, że promocja pedalstwa to także perfidna polityka, mająca osłabiać morale narodów.

Wybacz, Marzenno, niestety masz koleżkę z Ciemnogrodu. Nic na to nie poradzę.

Pozdrawiam serdecznie, Kaz
Madawydar dnia 10.02.2020 10:53 Ocena: Świetne!
Cała "Gra" jest doskonałą lekcją historii dla tych, którzy dopiero ją zaczynają poznawać. Prawda, poparta licznymi wiarygodnymi faktami dociera w tej opowieści do każdego czytelnika. Sam, żyjąc w przedstawionej tutaj epoce myślałem , że wiem o niej wiele. Jednak ta lektura znacząco uzupełniła moją wiedzę na ten temat. Ciekawe są też osobiste wątki wysnute z przeżyć narratora, umiejętnie wplecione w osnowę fabuły, prezentują nam kosz pełen emocjonujących wrażeń.
Dla mnie nie jest istotne: po której dany gość jest stronie. Najważniejsze jest to, co sobą reprezentuje, co i jak tworzy, jaką rolę gra w tym naszym teatrze wydarzeń. Są ludzie, których światopogląd jest zdecydowanie inny od mojego, ale podziwiam i szanuję ich za to co osiągnęli i jaki jest ich cenny wkład w dziedzictwo kultury (przez duże K) .
Całość oceniam jak najwyżej i uznaję że jest godna wydania książkowego, choć także jestem zdania, że film znalazłby szerszą rzeszę odbiorców. Bo warto.

Pozdrawiam

Mad
Kazjuno dnia 10.02.2020 12:47
Drogi Madawydarze, Kapitanie Żeglugi Wielkiej
Piękne podsumowanie całości. Pokrzepiło mnie na tyle, że postanowiłem szukać kontaktu z kolegami, którzy zostali reżyserami po ukończeniu łódzkiej filmówki. Nie będzie nim na pewno Marek Koterski. Choć przelałem z nim przez gardło niemało cieczy z procentami. On realizuje tylko filmy autorskie z osobiście wytworzonym scenariuszem. Zostało jeszcze trzech: Krzysio Gradowski, Marek Drążewski (ten, którego film był hitem SCF Stodoła i Wiszniewski (kuzyn Wiszniewskiego Wojtka, którego byłem asystentem). Jego wprawdzie znałem parę godzin. Poznałem w czasie stypy po pogrzebie Wojtka. O ile pamiętam był zaciekłym antykomunistą.

Tak, jak piszesz, zależało mi na edukacyjnym walorze przesłania. Dostrzegłeś to, choć nikt z dotychczasowych komentatorów nie zwrócił na to uwagi. Tym samym Twój koment. ma dla mnie szczególną wartość.
Zresztą podobne przesłania mają Twoje opowieści. Zawsze udaje Ci się coś przemycić do zatwardziałych łbów, przeciętnych czytaczy. To bardzo ważne. Nadaje nam sensu pisania i stwarza dodatkową motywację.

(Nie wzdrygajcie się piszące Koleżanki i Koledzy. Poczucie misji doda Wam skrzydeł! Pomoże rozwinąć inwencję! Nie będziecie tkwili w marazmie pustki, poczuciu, że tworzycie miałkie bzdety! - Bierzcie z Madawydara i ze mnie przykład)!

Bierzta więc w garść gęsie pióra, inkaust i jazda!


Wybacz Madawydarze, że nie powstrzymałem się przed powyższą reprymendą. Ale do takowej właśnie mnie zdopingowałeś.

Serdeczne dzięki, pozdrawiam Kapitanie serdecznie,
Ahoj!
Miladora dnia 14.05.2020 15:10
No to dotarłam do końca, Kaz. :)

Co myślę?
Jako pisarz masz prawo do przedstawiania swoich poglądów, bo to także część Ciebie i Twojego życia. Ale jako człowiek nie powinieneś robić tego w formie indoktrynacyjnych wtrętów za bardzo przypominających te, które całe lata wciskano nam do mózgu.
I z tego właśnie powodu końcówka ostatniego rozdziału mnie rozczarowała.
To nie był taki epilog, jaki chętnie bym zobaczyła w powieści, bo zagalopowałeś się w retoryce, przez co ja, na przykład, jako czytelniczka, zaczęłam się zastanawiać, gdzie podział się sens opowiadań o różnych zdarzeniach z Twojego życia. I po co właściwie to wszystko opisywałeś, skoro w konkluzji stać Cię było tylko na polityczną przemowę.
Przemyśl te wszystkie demaskatorskie wtręty i przypuszczenia, bo walenie po głowie czytelnika nie jest dobrą metodą na wzbudzanie zainteresowania.
Ja jestem niezależna politycznie, ale poczułam się tak, jakbyś chciał za wszelką cenę wepchnąć mnie do jakiegoś worka. To nie jest właściwy sposób na zakończenie skądinąd całkiem dobrej powieści. Wolałabym przeczytać coś na temat Twojego dalszego życia - chociażby jak wpłynęły na jego jakość Twoje wcześniejsze wybory i działania.

Teraz, gdy już mam za sobą całość, wracam do konstrukcji.
Zauważ, że pierwsza połowa książki to wiele pobocznych i czasem nadmiernie rozbudowanych wątków. Jak się mają do drugiej połowy? Nijak.
Długa opowieść o Monice, jej matce, kochanku matki, bracie, Marioli, kochanku Marioli itp. stwarza wrażenie, że te postacie są ważne w narracji bohatera i że nadal będą brały udział w dalszych częściach książki, mając na nią jakiś wpływ. Tymczasem... znikają bez śladu. Krótka wzmianka, że Monika została modelką i wyszła dwukrotnie za mąż, nie usprawiedliwia przyznania jej tak obszernej roli, zwłaszcza że de facto niewiele znaczyła dla narratora.
Twój brat także znika i nic nie wiadomo, co w konsekwencji myślał o ostatniej decyzji bohatera.
Zauważ, że jego postać jest znacznie mniej rozbudowana niż postać Moniki lub trenera Mutyni.
Dałeś mu prawo głosu w obszernym pierwszoosobowym monologu i to właściwie było na tyle.
Czyli powieści brak odpowiedniego wyważenia zdarzeń i postaci. Raz jest ich za dużo, raz za mało. Jednych opisujesz tak, jakbyś pisał ich życiorysy, innych gubisz na poboczach.
A wracając do polityki - nie powinna była zdominować akcji na tyle, by czytelnik zapomniał, o czym właściwie czytał. Owszem, w sporej mierze jest tłem i dopełnieniem postaci przewijających się przez powieść, ale uważam, że tego też odpowiednio nie wyważyłeś.
Gdybym przeczytała tylko epilog, pomyślałabym: Co jest, cholera, facet napisał manifest?

Ktoś powiedział, że dobra powieść powinna rodzić pytania, a nie odpowiedzi.
Całkowicie się z tym zgadzam.
Artyści, w tym pisarze, muszą być niezależni, stać przynajmniej choć trochę z boku, żeby mieć szerszy i bardziej przenikliwy ogląd rzeczywistości, bo jeżeli nie, bardzo często stają się tylko propagandzistami.

Przypuszczam, że nie spodoba Ci się to, co napisałam.
Więc na zakończenie pocieszę Cię wypowiedzią Piłsudskiego: Racja jest jak dupa. Każdy ma swoją.

Do miłego. :)
Kazjuno dnia 15.05.2020 19:12
Droga Milu.
W ten oto sposób wpadliśmy do rowu z grząskim bagnem. Rowu, który nas Polaków dzieli na dwie połowy.
Jest mi niezmiernie przykro.
Cały mój trud włożony w pisanie tej powieści – a zaznaczyłaś sama, że autor ma prawo do wyrażania własnych poglądów – polegał w istocie na próbie odniesienia się do współczesności. Ty, nazwałeś to propagandową agitką.
I nie bez racji!
Może dla mnie nie wybrzmiało to najsympatyczniej, ale trafiłaś w sedno.
Na usprawiedliwienie mogę Ci powiedzieć, że wiele uznanych dzieł światowej literatury to „propagandowe agitki”. Zabawię się w wyliczankę: Erich Maria Remarque – Łuk triumfalny – „agitka” ukazująca grozę nadchodzącego hitleryzmu, Pasternak – Doktor Żiwago – „agitka” przedstawiająca okrucieństwo sowieckiej rewolucji i spustoszeń, jakie dokonywała w ludzkich umysłach, E Hemingway – Komu bije dzwon – „agitka” wielowymiarowa opowieść ukazująca człowieka w zawierusze wojny domowej w Hiszpanii.
Wróćmy na krajowe podwórko. J Andrzejewski i filmowa adaptacja Wajdy jego książki Popiół i diament – też „agitka”. Zastrzelony Maciek Chełmicki umiera na śmietniku. Scena bardzo wyraziście sugeruje jaki sens miała walka AK, czyli żaden, bo miejsce jej bohaterów "jest na śmietniku, śmietniku historii". A czy tak nie było? Ofiary tzw. żołnierzy wyklętych chowano prawie w dołach mogących uchodzić za śmietniki, co wiadomo od niedawna. Łamanie kręgosłupa moralnego narodowi polskiemu po wojnie: tortury, sądowe mordy, fałszowane wybory, toporna sowietyzacja, zrobiły swoje.
Po roku 1956. się zmieniło. SB łamało ludzi perfidniej: szantażem, groźbami, przekupstwem, ale też biciem i torturami psychicznymi. Przede wszystkim łamaniem opornym życiorysów.
Jeśli nie dociera do Ciebie, że Okrągły Stół był zafundowaną narodowi ściemą, której celem było zapewnienie komunistom miękkiego lądowania w nowej rzeczywistości, to jest mi przykro. Mogę Cię usprawiedliwiać jednym. Tak odrażająca wydała Ci się polityka, że niczym poczciwy koń, założyłaś na skronie klapy. Mierzi Cię i nie chcesz o niej wiedzieć.
Masz rację, polityka jest brudna, nawet bardzo.
Twój komentarz otworzył mi oczy na jedno. Rzeczywiście w epilogu ustawiłem się jakby po jednej stronie barykady. Tymczasem śledząc obecną politykę, zaczynam dostrzegać brudy PiS-u. Walą tam drzwiami i oknami różni karierowicze, agentura i podejrzane typy cwaniaków. Weźmy Banasia – szefa NIK-u, – powinien być jak żona cezara, tymczasem prowadzi pokątnie burdel. Dokładnie jak w Legnicy wynajmujący mieszkanie prostytutce Kropiwnicki z PO.
Więc przez jednostronność, czyli pisanie o brudach jednej strony, twoim zdaniem straciłem wiarygodność osoby obiektywnej.

Piszesz:
"Ja jestem niezależna politycznie, ale poczułam się tak, jakbyś chciał za wszelką cenę wepchnąć mnie do jakiegoś worka".



Szkopuł w tym, że osobistych kłopotów doznałem od tych, których pod ochronny parasol wzięła obecna opozycja, a przecież pisałem o sobie.
Jak wiesz, interesuję się historią i jej politycznymi konsekwencjami. Zarzucasz, że jestem propagandzistą i nie stawiam pytań, a sugeruję odpowiedzi.
Nie zgadzam się. Właśnie w podtekście stawiam pytanie. Przez całą powieść piszę o faktach. Nie kłamię i nimi nie manipuluję. Opowiadam o tym, co przeżyłem i widziałem. Nie kłamię ani o świni Adamie, ani o Piwniku. Nawiązuję do współczesności, lecz kwestię – co dalej? – stawiam otwartą, właśnie prowokującą do zadawania pytań dotyczących przyszłości.

Inną ocenę daje Jola S, która wyraźnie zaznaczyła, że ma odmienny od mojego światopogląd.

Cytat:
Jesteś w niej bezkompromisowy, momentami z uśmiechem przedstawiasz radykalne wizje.Czytałam ją z zainteresowaniem, budziła we mnie sympatię.Jest przekonywująca, nie cuchnie naftaliną, prowokuje do refleksji, jesteś w niej sobą.Stanowi literaturę na pewno oryginalną, wyczuloną na słowo, drążącą istotę rzeczy.


Jeszcze inaczej widzi ją Al-szmanka.
Cytat:
Epilog jak się patrzy.Opis akademickiej imprezy soczysty i klarowny - i nie dziwię się ciału pedagogicznemu, że tak ładnie opuszczało salę, przecież nikt z nich nie chciał być podejrzany chociażby o minimalne zainteresowanie prawdą.A młodzież miała wtedy wiedzę na temat niesamowicie ubogą. Na lekcjach historii w szkołach przekazywano nam jedynie strzępy zafałszowanych informacji.



Łaskawy jest dla mnie Madawywar.

Cytat:
Cała "Gra" jest doskonałą lekcją historii dla tych, którzy dopiero ją zaczynają poznawać. Prawda, poparta licznymi wiarygodnymi faktami dociera w tej opowieści do każdego czytelnika. Sam, żyjąc w przedstawionej tutaj epoce myślałem , że wiem o niej wiele. Jednak ta lektura znacząco uzupełniła moją wiedzę na ten temat.



Teraz co do ogólnej konstrukcji.
Też trudno mi się pogodzić z twoją oceną. Już tak bywa w życiu, że spotykamy pewne osoby, a później one znikają. Wątek przeszłości Moniki i jej otoczenia był ważny do budowania tła. Że rozbudowany (twoim zdaniem) nadmiernie? Przecież moim celem było pokazać jak ważny dla reszty były okoliczności otarcia się przez aktoreczkę o wątek służb. A o wpływie „ciemnych mocy”, czyli podskórnej działalności policji politycznej rodem z MSW, piszę właściwie przez całą opowieść. Nieprawda, że Monika niewiele dla mnie znaczyła. Pojawia się i znika, była osią wątku realizowania filmu, napisałem o niej w epilogu. Przecież motywem narratora, którego przedstawiłem po części jako cwaniaczka (cinkciarstwo, bumelanctwo na budowie, czy pazerność na kasę), właśnie obok chęci nachapania się, jest wola odwetu za niepowodzenie filmowe.
Wiesz, Milu? Nie mam na to pełnych dowodów, dlatego o tym nie wspomniałem! Ale dowiedziałem się, że na Monikę zwrócili austriaccy dziennikarze, gdy pojawiła się tam na jakimś filmowym festiwalu. Zadałem sobie pytanie: jeśli tak, to nie mam wątpliwości, że pokazywano ją na prezentacji mojego filmu, co zrobiono poza moimi plecami. Tam mogła poznać Heinza Sebeka. Już powstrzymam się przed rzuceniem podejrzenia: kto zorganizował tę prezentację. Monika nie wystąpiła w Stodole, w żadnym filmie poza moim.
Na pewno pozostawiam u czytelnika pewien niedosyt. Klamrą spinającą całości jest opowieść o relacjach narratora z Romkiem Waszkiewiczem, o ich wspólnym przestępstwie. Romek umiera i w sposób skrótowy opowiadam o innych istotnych bohaterach. Nie wspominam o wszystkich, mniej ważnych dla głównej dramaturgii.
A wracając do polityki - nie powinna była zdominować akcji na tyle, by czytelnik zapomniał, o czym właściwie czytał.
Cóż, politykę przepychałem głównie, opowiadając o zawartości pisanej książki, z którą odwiedziłem M. Nowakowskiego. Nie mam wątpliwości, że pisząc w epilogu o uwłaszczeniu się elit dawnego PRL-u, nie zaklinam rzeczywistości. Nie lecę z tanią agitką. Mówię o dowiedzionych historycznych faktach. Nie zmyślam. Trzeba czerpać wyłącznie wiedzę o obecnej rzeczywistości z TVN-u, żeby temu zaprzeczać. Też, na pewno, zaróżowiony obraz aktualnej sytuacji w Polsce mają ci bazujący na li tylko przekazie TVP-info.
Niestety, jako gaduła, jestem trochę historykiem i politykierem. Proszę, tego mi nie zabraniaj.

Bardzo Ci wdzięczny za przeczytanie całości i pracę włożoną w korekty, mam nadzieję, że swoją obronną wypowiedzią Cię nie dotknąłem.
Serdecznie pozdrawiam, Kaz

PS
Nie Ty jedna, Milu, masz inny ode mnie światopogląd (co zdążyłem zauważyć już wcześniej). Jak wspomniałem, inaczej ode mnie myśli Jola S.
Ja się przyjaźnię także z osobami nie godzącymi się z moim oglądem polskiej rzeczywistości. Powiem Ci, że bliska mojemu sercu kuzynka, którą Ty zastąpiłaś jako moja główna redaktor, także nie godziła się z moim z lekka pro prawicowym światopoglądem. Nic dziwnego, kiedy spędzałem miesiące w jej domu, prawie codziennie prosiła mnie o kupowanie Gazety Wyborczej, której retorykę uważam za tendencyjną i stojącą twardo na gruncie obrony okrągłostołowych ustaleń.

Powiem Ci jeszcze, że przykro mi się zrobiło, kiedy odwróciła się ode mnie Wiosna. Przed Tobą wiernie mi kibicowała, do czasu... feralnego epilogu, też była pomocna przy korektach. Bardzo ją lubię.
Niech, do kurwy nędzy, szlag trafi ten mur, który nas podzielił po tragedii smoleńskiej! Mam żal do Pisiorów, że ze strachu by się nie narazić jakimś niejasnym mocom, trzęsą portkami i nie chcą ujawnić prawdy, jaka była przyczyna katastrofy - bo o tej wiedzą już dobrze Amerykanie i Brytyjczycy, których laboratoria wyjaśniły dlaczego samolot rozpadł się w powietrzu.

No to się nagadałem.
Ale fajnie bez gipsu! Nawet łapa przestała boleć!
Miladora dnia 15.05.2020 22:05
Kazjuno napisał:
Nie Ty jedna, Milu, masz inny ode mnie światopogląd

Jak już pisałam - jestem niezależna, Kaz.
I w sumie nie wiesz, jakie mam poglądy. Ale jeden mam zamiar przedstawić na przykładzie poniższego cytatu:
Kazjuno napisał:
A promocja LGTB? Istna paranoja. Nikt w minionej epoce nie penalizował pederastów! Nawet za komuny. Szkoda mi czasu, by Ci tłumaczyć, że promocja pedalstwa to także perfidna polityka, mająca osłabiać morale narodów.

Nie przyszło Ci do głowy, że formułując takie opinie, wystawiasz sobie złe świadectwo? Robiąc to w dodatku w stylu nieładnej demagogii?
Ja jestem humanistką i w moich oczach wszyscy ludzie mają prawo do szacunku i godności.
A Ty ich niestety z tego odzierasz, mówiąc o "pedalstwie" jak o zarazie.
Myślisz, że sami wybrali sobie taką orientację seksualną?
Generalizując, wrzucasz do wspólnego worka także najbardziej wybitne umysły ludzkości. Pozwól, że przytoczę choć kilka przykładów:
– Sokrates – Safona – Hadrian – Michał Anioł Buonarotti – Piotr Czajkowski – Marcel Proust – Michel Foucault – Byron – Florence Nightingale – Pier Paolo Pasolini – Yukio Mishima – Benjamin Britten – Alan Turing – Walt Whitman – Christopher Isherwood – Virginia Woolfe – i wiele, wiele innych.
A wiedziałeś, że św. Augustyn też był homoseksualistą?

Polecam książkę Paula Russella „Stu kochających inaczej, którzy mieli największy wpływ na dzieje ludzkości”. Dowiesz się wtedy dokładnie, kim byli i są ludzie tak określani przez Ciebie.
E. M. Remarque powiedział kiedyś, że tolerancja jest córką wątpliwości.
Miał rację – wątpliwości, czy jesteśmy obiektywni i sprawiedliwi. A jesteś?
Dlatego – jeżeli chcesz, by Ciebie szanowano, szanuj innych. Bo wszyscy mamy te same prawa.

Co do polityki - nie zamierzam wdawać się w dyskusje, a tym bardziej do czegokolwiek Cię przekonywać. Końcowe podsumowanie książki to moje odczucia jako redaktorki i korektorki i nie są one związane z Twoimi przekonaniami, tylko z tonem głosu, jakim je głosisz.
Bo są w nim emocje, które jeszcze trochę, a mogłyby się zmienić w rodzaj fanatyzmu.
Ja nie uczestniczę w budowaniu jakiegokolwiek muru, choć - jeżeli mam być szczera - martwi mnie głupota Polaków, którzy zamiast dbać o to, co ważne, zaczynają przypominać zachowaniem niegdysiejsze szlacheckie bezhołowie.

Co do konstrukcji - mówię o swoich odczuciach, ale nie zamierzam przekonywać Cię do zmian, jeżeli masz inne zdanie. Tylko że ja stoję z boku, a Ty tkwisz w samym środku i pewnych rzeczy nie widzisz tak wyraźnie. Ale to Twoja książka. Nie firmuję jej swoim nazwiskiem jako wydawca czy redaktor. Jednak - na Twoim miejscu - zastanowiłabym się nad innym zakończeniem.

I to byłoby tyle. :)
Spokojnego wieczoru.
Kazjuno dnia 15.05.2020 23:49
Zakończenie jeszcze przemyślę.
Co do homoseksualistów, to rzeczywiście mam pewien uraz osobisty. Nawet gdzieś w komentarzu o tym opowiedziałem. Ale znałem jednego przyzwoitego pederastę, był polonistą i przyjemnie go wspominam.
Wiem, że z ich grona wyrosło nie mało wybitnych osób. Nigdy wobec nikogo, kto źle mnie nie potraktował, nie przejawiałem agresji, werbalnej także.
Natomiast razi mnie widok par jednopłciowych ostentacyjnie całujących się na paradach równości. Zresztą ostentacyjnie namiętnie całujące się pary hetero w publicznych miejscach, też wzbudzają we mnie niesmak.
Uważam się za tolerancyjnego, aczkolwiek skłaniam się ku przekonaniu, że publiczna demonstracja seksualności, jaką by ona nie była, nie powinna być demonstrowana. Osobiście zezwoliłbym na homo małżeństwa, jednak nie na adopcję dzieci. Choć może lepszymi matkami mogłyby być lesbijki, kobiety mają rozwinięty macierzyński instynkt.
Ech, znowu temat morze, Opadają mi ręce.

Bardziej mnie martwi, że tak rozczarowało Cię zakończenie. O homoseksualizmie w tekście ani słowa.
Zastanawiam się, na przykład, czy odniesień do współczesności nie przerzucić do rozdziału posłowie. Już mnie korciło, żeby dodatkowo się przy okazji wypowiedzieć. Albo tych odniesień się w ogóle pozbyć?

Jutro wkleję 4 rozdziały po zaleconych poprawkach (przedtem jeszcze przejrzę). To części czwarta i piąta.
Proszę Cię zobacz.

Poprawiam teraz część czternastą, czyli rozdziały 25 i 26. Niedługo skończę.

Dzięki za odpowiedź na mój komentarz.
Też Ci życzę dobrej nocy, Kaz
Miladora dnia 16.05.2020 00:41
Kazjuno napisał:
O homoseksualizmie w tekście ani słowa.

Napisałeś to w odpowiedzi na komentarz Marzenny, mówiąc w nim także o "lewackich mediach".
Już samo słowo "lewactwo" ma posmak pogardy, tak zresztą jak i "pedalstwo".
Pomyśl, Kaz, czy nie budujesz przez to muru między sobą a ludźmi, którzy kulturalniej odnoszą się do swoich przeciwników, czy też innych grup społecznych?
Czy nie zniechęcasz do siebie osób patrzących na świat bardziej stonowanie?
Czy jeden uraz jest wystarczającym usprawiedliwieniem dla nietolerancji?
Myślę, że dobrze byłoby, gdybyś czasem powściągnął język, bo nawet teraz, w komentarzu, pozwoliłeś sobie natychmiast na wyrażenie zdecydowanego zdania odnośnie małżeństw czy adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Więc zapytam - a co Cię to obchodzi? Robią Ci jakąś krzywdę ludzie, którzy tak jak wszyscy chcą mieć rodzinę i dzieci?
Stare i dobre powiedzenie mówi: żyj i daj żyć innym.
Ciekawe, czy traktowałbyś w ten sposób własnego syna, gdyby był gejem. Albo wnuki.
I jak byś się czuł, gdybyś to Ty urodził się "pedałem"?
Alan Turing, wybitny matematyk, prekursor informatyki, został poddany wyrokiem sądu kastracji chemicznej i popełnił samobójstwo. Ile jeszcze mógłby osiągnąć, gdyby nie to?
W 2013 roku królowa Elżbieta ułaskawiła Turinga.
A za ile lat Ty ułaskawisz ludzi, których jedyną winą jest to, że urodzili się inni?
Jesteś wierzący, więc może częściej sobie przypominaj, że to też dzieci boże.

Kazjuno napisał:
czy odniesień do współczesności nie przerzucić do rozdziału posłowie.

A musisz w ogóle?
Ten fragment po ostatnich trzech gwiazdkach to Twoja manifestacja polityczna. Potrzebna książce? Bo moim zdaniem nie. Ale oczywiście decyzja należy do Ciebie.

Spokojnej nocy. :)
Kazjuno dnia 16.05.2020 09:23
Dobrze, Milu,
wywalę dopisek o resortowych dzieciach i mediach - czyli akapit po ostatnich gwiazdkach. Rzeczywiście nie ma za wiele wspólnego z zawartością powieści. Może przed całością jako motto wrzucę niemieckie przysłowie, które będzie jedynym "pedagogicznym" drogowskazem. Jego sensu w odniesieniu do całości, niech się domyśla sam czytelnik.
Przysłowie brzmi:
"Beobachte die Vergangenheit und du wirst die Zukunft kennen" (Obserwuj przeszłość, a będziesz znał przyszłość).
Jeszcze jedno! Korci mnie napisanie posłowia, bo mogą - jak napisałaś - czytelnika zainteresować dalsze dzieje bohaterów, a może samego narratora całej opowieści. (Jednak jest to opowieść autobiograficzna - rodzaj rozliczenia autora ze swoim życiorysem - jeden z ważniejszych osobistych tekstów).
- Co o tym myślisz?

Teraz wyjaśnię, czemu jestem przeciwny adopcji dzieci przez pary jednopłciowe (szczególnie męskie).
Otóż na ten temat, przekomarzając się w komentarzach z Marzenną (która odpuściła znajomość ze mną, pewnie traktując mnie jako faceta o zapędach faszystowskich) napisałem w którymś z komentarzy. Nie chce mi się go szukać, więc wolę powtórzyć.
Żeby przybliżyć Ci zacznę od dygresji. Pewnie jeszcze mgliście (w którymś z komentarzy) przybliżyłem Ci postać kryminalisty Jarka Menowskiego. Jego barwny życie opisywałem w niedokończonej powieści, nawiasem mówiąc bardzo obszernej. To ten, który odbił mi Ewusię. Właśnie od niego pozyskałem zręby wiedzy na temat homoseksualistów w życiu więziennym i nie mam powodu by uznawać ją za niewiarygodną.
Otóż nieprawdą jest, że wszyscy pederaści rodzą się, bo predysponują ich do tego cechy wrodzone. Wyjaśnił mi, że odbyt jako mocno unerwiona część organizmu regularnie drażniony zamienia się na miejsce erogeniczne. Pewnie Ci wiadomo, że w więzieniach z największą pogardą traktuje się donosicieli. Często wymierzaną im karą przez współwięźniów są zbiorowo dokonywane na nich gwałty. Przeistacza się ich w cweli - męskie kurwy - czyli najniżej cenioną i pogardzaną kastę w hierarchii więziennej. I nie jest prawdą, że rekrutują się oni z osobników z wrodzonymi cechami "pedalskimi". Jak twierdził Jarek (nazywał się inaczej), cwele znajdują przyjemność w seksie analnym, służąc współwięźniom jako dziwki.

Teraz o własnym doświadczeniu:
Właśnie w Gliwicach - jak Ci pisałem - uczęszczałem do kawiarni niedaleko tańczących diabełków i tam usiłował mnie poderwać pedzio. Może wydawało mu się, że też podzielam jego preferencje w uprawianiu miłości. Zaczął snuć opowieść o dwunasto - trzynastoletnich chłopcach kręcących się koło żaglówek jako o obiektach na których skupiał zainteresowanie. Początkowo traktowałem go jako normalnego faceta, byłem tam wyalienowany, szukałem towarzystwa. Po opowieści o chłopaczkach doznałem niesmaku, zapaliła się w głowie czerwona lampka. Co ten facio pierdoli? - pomyślałem. Wprawdzie nie dałem mu po pysku, gdy zaczął się przystawiać, zwyczajnie go zmyłem, wszak fundował mi zakrapiane obiady i był przymilny.
Szczególnie, gdy TVN i Wyborcza rozpętały nagonkę na księży pedofilii - choć będąc ministrantem nigdy tych cech nie zaobserwowałem u księży - dotarło do mnie, że właściwie każdy pederasta jest potencjalnym pedofilem. Może wyolbrzymiam, ale takie miałem osobiste doświadczenie. Dlatego jestem wrogiem adopcji dzieci przez homoseksualistów.
Mam w zanadrzu też dodatkowe argumenty przeciwko. Ale już nie chce mi się ich rozwijać.

Tyle o tym.

Miłego dnia, Kaz
Miladora dnia 16.05.2020 10:40
Kazjuno napisał:
"Beobachte die Vergangenheit und du wirst die Zukunft kennen" (Obserwuj przeszłość, a będziesz znał przyszłość).

Nie sądzę, by to nadawało się do Twojej książki, Kaz.

Natomiast jak najbardziej mógłbyś dopisać część traktującą o dalszych losach bohatera i jego znajomych, w tym brata. Ale już bez żadnych manifestów politycznych. ;)

Miłego dnia.

PS.
Cytat:
gdy TVN i Wyborcza rozpętały nagonkę na księży pedofilii (...)

Naprawdę nie możesz się powstrzymać od takiego i dalszego rozwijania tematu?
Koniecznie musisz na każdym kroku demonstrować swoją postawę?
Daj już sobie z tym spokój, bo tracę cierpliwość.
pociengiel dnia 16.05.2020 10:49
Dowody - zebrać jak najwięcej, ponieważ nadejdzie dzień, kiedy jakiś skurwysyn powie, że to się nigdy nie wydarzyło. - gen. D.D. Eisenhower


I koniecznie, wg mnie o bezstresowym wychowaniu szkolnego narybku.
Kazjuno dnia 16.05.2020 12:42
Reagujesz, Milu, jak moja kuzynka - redaktor. :)
Dobra, przepraszam, już nie będę. Będę ostrożniejszy.
Masz rację, niemieckie przysłowie nie pasuje. Natomiast korci mnie poszerzenie epilogu, albo napisanie posłowia, według twoich wytycznych.

Życzę sympatycznego dnia, Kaz

PS. Naniosłem już poprawione rozdziały: 7,8,9,10 z części piątej i szóstej. Jak znajdziesz czas, to proszę oceń, czy twoja nauka nie poszła w las.


Pocięgielu, aż się boję, żeby nie zdenerwować, mojej zacnej redaktor, ale widzę, że jesteś bratnią duszą.
Choć gdy idzie o tekst, Mila ma rację, pomaga mi poprawiać opowieść, w której rozszerzanie ją o inne wątki światopoglądowe i "pedagogiczne", ma się jak piernik do wiatraka.

Pozdrawiam :)
Miladora dnia 16.05.2020 14:47
Kazjuno napisał:
Reagujesz, Milu, jak moja kuzynka - redaktor. :)

Widocznie była mądrą osobą. Już ją lubię. :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:49
Najnowszy:wrodinam