Gdy usłyszała moje pytanie o Łukasza, roześmiała się tylko. Chwilę patrzyła na mnie, jakbym uraczył ją świetnym dowcipem.
- On jest po prostu idiotą, Mikołaj. Chyba od dawna o tym wiedziałeś, prawda? - To było okropne, ale przez moment przeszło mi przez głowę, że było mnóstwo sytuacji w których nazwałbym Łukasza idiotą. Od jego głupich odzywek wprost z hip-hopowych kawałków, jak i poważne potknięcia w działaniu w terenie. Pokręciłem tylko głową.
- Co on zrobił? - zapytałem. Kamila tylko westchnęła cicho.
- Twoja kamera w samochodzie, Miki. Pięknie nagrała naszą bójkę. Nagrała również to, że trafiłeś mnie trzy razy z broni. Świetny dowód na to że jestem tym, kim jestem. Ale twój Łuki uznał, że jest twoim przyjacielem i tylko on może to ogarnąć. No i ogarnął. Ordynarnie zwinął ci kartę pamięci z kamerki, by obejrzeć film w domu. Tam był solidny dowód na to, jak wyglądam, kim jestem. Gdyby nie kamera, wiedziałbyś o mnie tylko ty. Dlatego musiałam się tym zająć w pierwszej kolejności - wyjaśniła.
- Co mu zrobiłaś? - zapytałem ponownie. - Kamila? Muszę to wiedzieć!
- Oj tam, musisz, nie musisz. Za kilka dni może przyjdzie do ciebie skruszony i załamany, że chciał dobrze, chciał jak najszybciej ci pomóc, rozwiązać tę sprawę tylko że spieprzył po całości. Wiesz, że on ma w domu trzy szczurki? Takie hodowlane? - zapytałam z uśmiechem. Mikołaj skinął głową.
- Jasne, co chwilę o nich opowiada jakie to mądre i cudowne zwierzątka, chociaż dla mnie są po prostu szkodnikami. Co mają wspólnego z tym wszystkim? - zapytał.
- Pech, że następnej nocy po tym, jak Łukasz wziął kartę, w nocy uciekły z klatki. Jeden z nich wdrapał się na biurko i zainteresował się małym kawałkiem plastiku kryjącym w środku metal. Rozerwał kartę pamięci na strzępy, a wraz z nią jedyną kopię filmu, na którym spuszczam ci łomot. Łukasz nawet nie zdążył tego obejrzeć. Nikt poza tobą nie wie, jak wyglądam.
- I to ma być dla mnie argument, że nie chcesz mnie zabić? Zniknę i znów będziesz mogła bezkarnie zabijać - powiedział, a ja przewróciłam oczami. Co on ma z tym zabijaniem? Ta rozmowa zaczynała mnie już nużyć. Poza tym za kilka godzin wstanie słońce i wtedy już na serio będę zła. Popatrzyłam na niego gniewnie.
Przez moment zobaczyłem w jej spojrzeniu wściekłość, a tęczówki jej zielonych oczu jakby rozjarzyły się, niczym zapalający się neon. Pochyliła się ku mnie, tak, że mogłem przyjrzeć się jej twarzy z bliska.
- Zabiłam. Tylko. Igę. Bardzo. Tego. Żałuję. - Niemal fizycznie czułem jej gniew z każdym wypluwanym słowem. A zaraz potem jej oczy przygasły, stając się zupełnie przeciętnie po prostu zielone. - Jestem tym zmęczona, Mikołaj. Nie chcę już. Znudziło mi się. Mam dość. I znalazłam inne, bezpieczniejsze źródło. Skończy się moja miejska legenda. Na Facebooku również. Zadbam o to - powiedziała, unosząc się znad mnie.
- Pod warunkiem, że będę milczał? - zapytałem. - Gdy posłusznie będę cicho, Wrocław będzie bezpieczniejszy? - zakpiłem.
- Nieeeee - powiedziała przeciągle. - To byłoby zbyt nudne, nie sądzisz? - zapytała i położyła mi znów dłoń na klatce piersiowej, chociaż tym razem ledwie poczułem jej dotyk, który był niemalże pieszczotliwy. Postukała palcami, a ja przyjrzałem się przez moment jej długim, intensywnie czerwonym paznokciom w kształcie migdałów i nagle nabrałem pewności, że byłaby w stanie mnie nimi dosłownie rozszarpać. - Mikołaj, skup się, bo za chwilkę muszę się już zabierać - dodała a ja uniosłem wzrok i spotkałem się ze spojrzeniem jej zielonych oczu. Uśmiechnęła się niemalże przyjaźnie.
- Jaki jest ten warunek? - zapytał i opadł na łóżko. Przez chwilę studiowałam jego twarz. Wciąż wyczuwałam od niego delikatny zapach papierosów, pod oczami miał wyraźne cienie, jego twarz zdradzała oznaki zmęczenia. Ale tak naprawdę nie dziwiłam się, że Wiola straciła dla niego głowę, serce i małżeńską wierność; był przystojny. Niestety nie dla mnie były już takie rzeczy. A z drugiej strony, w ogóle mi tego nie brakowało. Wystarczyła mi krew.
- Jak się pewnie domyślasz, dostałam się do twojej sali przez okno na szóstym piętrze. - W końcu odezwała się, patrząc przez szyby na jaśniejący powoli wschód. - To nie było w najmniejszym stopniu trudne. A ty jesteś policjantem - dodała i spojrzała znów na mnie. - Wejdę wszędzie. Zobaczę wszystko. Usłyszę wszystkich. Zrobię zdjęcie, umieszczę kamerę, podsłuch, w najbardziej niedostępnym dla ciebie miejscu, jakie sobie tylko wyobrazisz. - Tym razem to ja się roześmiałem, mimo tego, że śmiech wywołał ból w obitych żebrach.
- I co w związku z tym? Chcesz zostać moim szpiegiem? Ja w dalszym ciągu będę się zajmować swoją robotą, a ty, działając, jak się domyślam, nielegalnie, będziesz donosić dla mnie? Szpiegować przestępców? Ja tak nie pracuję - powiedziałem, ale ona tylko wzruszyła ramionami. - Nie interesuje mnie pomoc przestępcy, który zabija. Zostaw mnie.
- Nie ty, to ktoś inny. Chociażby Łuki. Jest na tyle głupi, że z pewnością na to pójdzie. Z tobą byłoby co innego, bo nie dasz mi się po prostu wykorzystać, liczyłam na to, że będziemy partnerami. On byłby tylko moim pieskiem na smyczy - westchnęła i wstała z łóżka, chcąc odejść, po czym odwróciła się gwałtownie w moją stronę, ale patrzyłem już gdzieś w ścianę, dając jej jasno do zrozumienia, że rozmowa jest skończona.
- Ale wiesz co? - zapytałam. - Dam ci szansę - dodałam i pochyliłam się nad nim bardzo, bardzo blisko. - Odwiedzę się jeszcze raz za kilka dni - wyszeptałam mu prosto do ucha, po czym mocno wciągnęłam jego zapach. Poczułam, jak zadrżał pod wpływem ruchu powietrza. - Pamiętam twój zapach, teraz znajdę cię wszędzie, niczym gończy pies - dodałam i uniosłam się. - Przemyśl sobie to. - Podeszłam do okna, otworzyłam je na całą szerokość i stanęłam na parapecie przodem do niego. Za plecami miałam przepaść.
- Kamila, co ty robisz? Chyba nie zamierzasz...? - urwał, gdy skoczyłam, natychmiast znikając mu z oczu. Ułamek sekund później chwyciłam się parapetu przy oknie poniżej, tylko po to, by znów się puścić i spaść jedno piętro w dół. Potem kolejne i kolejne aż do ziemi. Ot, taka zabawa, którą widziałam kiedyś w jakimś filmie.
No skoczyła. Faaak. Tak po prostu. Stanęła na parapecie szóstego piętra i rzuciła się w dół, jak jakaś cholerna samobójczyni. Podbiegłem do w stronę okna, chociaż z uwagi na moje obrażenia i gipsowe opatrunki słowo "podbiegłem" było bardzo mocno umowne. Gdy dowlokłem się do okna i wyjrzałem przez nie, zobaczyłem tylko czarny punkcik idący szybko od ściany budynku w stronę pobliskiego parku i pokręciłem głową. Ruszyłem do umywalki, by przemyć twarz i przemyśleć to wszystko, ale otworzyły się drzwi mojej sali.
- Panie Mikołaju, na litość boską, no! - W ich progu stała pielęgniarka oddziałowa z mojego piętra, sympatyczna, starsza, bo licząca kilka lat powyżej pięćdziesięciu i kilka kilo powyżej prawidłowej dla wzrostu wagi. Długie blond spiralki opadały nieco za ramiona, a oczy patrzyły na mnie ze złością przez okulary w modnych, grubych oprawkach z czarnego plastiku. - Niechże pan nie wstaje! Przecież pani Wioletta mi głowę urwie - dodała, a ja pokuśtykałem do łóżka.
- Spokojnie, pani Dominiko - powiedziałem z uśmiechem. - Nikt nikomu nic nie urwie - dodałem, chociaż nagle napadło mnie wspomnienie czerwonych paznokci Kamili i jakaś taka pewność, że gdyby coś, to z pewnością potrafiłaby nimi dosłownie rozszarpać mnie na strzępy. A przynajmniej coś urwać. Pokręciłem głową gwałtownie, by pozbyć się złych myśli, co zostało kompletnie błędnie zinterpretowane przez pielęgniarkę.
- No, no, tylko niech mi się tu pan nie przewróci teraz! - Podskoczyła do mnie od razu i chwyciła mnie pod rękę, kierując w stronę łóżka. Nie potrzebowałem jej pomocy, ale pozwoliłem się odprowadzić i ułożyć z powrotem. A gdy tylko wyszła z sali, nie patrząc na godzinę, wysłałem SMS-a do Łukasza z prośbą o spotkanie.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt