FANTASTYKA?
Czym jest nasze życie? Czy dzisiejszy dzień jest kolejnym puzlem układanki, którą dawno temu stworzono dla nas, a my bezwiednie, niczym marionetki, odgrywamy rozpisane role, w największym spektaklu we wszechświecie? A może jednak jest inaczej i mamy wybór, wolną wolę, realny wpływ na rzeczywistość? Jest jeszcze inna możliwość – płyniemy z nurtem rzeki, która prędzej, czy później połączy się z oceanem, a my tylko z lepszym lub gorszym skutkiem, tworzymy nowe zakola – meandry owej rzeki, mniej lub bardziej rzeźbiąc jej koryto.
Rozdział IV Pokój hotelowy był dość przestronny dla dwojga zmęczonych wędrowców. Dawał namiastkę domowego ciepła, intymności – ciszę, w pełnym zgiełku mieście. Właścicielka, jakby chcąc w pełni dogodzić swoim gościom, zadbała o drobiazgi, dzięki którym pobyt w hotelu, w jej mniemaniu, miał być na tyle przyjemny, by chcieli tu wracać. Oprócz przyjemnych bibelotów, uwagę zwracały niedrogie wprawdzie, jednak ręcznie malowane, a nie jakby można się było spodziewać reprodukcje – olejne obrazy. Były przyjemne dla oka i uspokajały, równocześnie miło wpływając na samopoczucie, wynajmujących pokój. Właśnie jeden z owych obrazów zwrócił uwagę Anny: - Spójrz na tę kobietę na plaży. Tak, jakby na coś czekała, zapatrzona w nieokreśloną dal, coś, co nigdy nie nastąpi. - Tak, coś w tym jest nieokreślonego, a może coś, kogoś straciła i to wspomnienie jest tak silne, że karze jej spojrzeć w dal, poza „horyzont” – dodał Marek. Ania spojżała na niego tak, jakby chciała dokładnie zapamiętać rysy twarzy, po czym rzekła – A cóż takiego ty utraciłeś Marku, co takiego tobą wstrząsa, że czasem wydajesz się taki nieobecny? Błyskawicznie przerzucił spojrzenie, z obrazu na nią, drapieżnie wbijając w nią oczy tak, jakby wydarła mu najtajniejszy sekret. Po chwili złagodniał i tylko się uśmiechnął, nic jednak nie odpowiedział, tylko wesoło patrzył na nią. A ona, po chwili wahania, również szczerze się uśmiechnęła, rozumiejąc, że gdzieś tam głęboko tkwi rana, którą bezmyślnie dotknęła.
Leżeli tak beztrosko niemal do południa ciesząc się bliskością, sobą nawzajem, byli szczęśliwi, jak małe dzieci wspólnie budujące domek z piasku. Wreszcie, po kolejnej chwili miłosnych uniesień, zgłodniały Marek zaproponował organizację śniadania. Anna sceptycznie traktując jego wysiłki, skłaniała się raczej za ewentualnym obiadem, biorąc pod uwagę porę dnia i wybór ewentualnego menu posiłku, pozostawiając jemu. Korzystając z hotelowego telefonu, Marek zamówił bardzo późne śniadanie, nie dając się namówić recepcjonistce na obiad. Pomyślał, że obiad zjedzą później, może po wizycie w archiwum, chociaż zastanawiał się, czy nie będzie za późno, na przeglądanie dokumentów. Może lepiej zrobić to jutro, a ten dzień poświęcić Annie i miło spędzić czas, którego przecież miał coraz mniej – pomyślał. I tak zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno dobrze robi, gdy z zadumy wyrwały go pełne ciepła słowa - Jesteś tak czarująco nieporadny, a równocześnie wydajesz się taki pewny siebie. Jeszcze nigdy… O rany! Nigdy nie spotkałam nikogo takiego. Tak, jakbyś mnie znał, siedział mi gdzieś głęboko w głowie, jakbym ja znała ciebie – od zawsze. Jesteś mi bliższy, niż jeszcze wczoraj mogłam sobie wyobrazić, zgadzając się na tę dość zwariowaną przygodę. I tak zastanawiam się, od kąt się poznaliśmy – dlaczego właściwie to byłam ja? Przyjrzał się jej uważnie, usiadł, bo pokój jakby zawirował, a on na mały ułamek mikrosekundy, utracił kontakt z rzeczywistością. Opuścił głowę, skrywając ją na chwilę, w swoich wielkich, szczupłych dłoniach, westchnął ciężko, po czym, już zupełnie spokojny, spojrzał jej w oczy. – Nie wiem, jak mam ci to wytłumaczyć, na tyle jednak rozsądnie, byś nie wzięła mnie za wariata, niespełna rozumu szaleńca, od którego lepiej trzymać się z dala. Wiec jednak, że tak było nam przeznaczone, że już cię widziałem w... Nazwij to zresztą jak chcesz – snem, wyobraźnią, bo w pewnym sensie jesteś wyobrażeniem moich pragnień, ich spełnieniem, intuicją, instynktem, gromem z jasnego nieba, dość że coś kazało mi spotkać się właśnie z tobą, nie z kimś innym ale właśnie z tobą. Przeglądałem dokumenty innych kandydatów, równie kompetentnych, jednak trzymając twoje papiery wiedziałem, że to z tobą będę pracował. A to, że kocham cię i to z wzajemnością, świadczy tylko o tym, że się nie pomyliłem w wyborze. Bo nie pomyliłem się, prawda? – skończył, mając oczy szkliste i tylko nadwyrężone tamy, powstrzymywały fale powodzi. - Tak Marku, nie pomyliłeś się. Kocham cię, nawet nie rozumiejąc jeszcze dlaczego? I kim tak naprawdę jesteś? Dla mnie…przerwała. (…) cdn.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt