Ze starych dziejów Wałbrzycha - Kazjuno
Proza » Przygodowe » Ze starych dziejów Wałbrzycha
A A A
Od autora: Szanowne Koleżanki i Koledzy po piórze, a także zaglądający do PP Czytelnicy.

Pracuję teraz nad dokończeniem kolejnej powieści. Ale żebyście o mnie nie zapomnieli, proponują dawno napisane rozdziały innej powieści, do której mam ochotę powrócić i także ją dokończyć.

Może się Wam spodoba?

Jak zwykle jestem bardzo ciekaw Waszych opinii.

Rozdział 53 Knock boys’i

 

Rozgłos, jaki osiągnął lokal, przez młodych Wałbrzyszan zwany Zetemesem, rozniósł się daleko poza ich liczące sto trzydzieści tysięcy mieszkańców miasto. Pomieszczenia Zetemesu mieściły się na parterze dużej poniemieckiej kamienicy. Stała na zakręcie brukowanej ulicy Mickiewicza. Tędy, popiskując resorami na nierównym bruku, jęcząc elektrycznymi silnikami, jeździły trolejbusy do odległego o parę kilometrów dworca kolejowego Wałbrzych Główny.

Dawną poniemiecką restaurację zamienioną na młodzieżowy lokal otwarto po raz pierwszy od 1945 roku. Wśród starszych osób, mieszkających na wyższych piętrach kamienicy, tkwiła pamięć o głośnym morderstwie popełnionym w restauracji po wojnie. Ponoć sowiecki oficer zgwałcił śliczną siedemnastoletnią Niemkę, która pracowała tam jako kelnerka. Potem przychodził do niej z kwiatami i wódką. Dziewczyna opędzała się od natrętnego Rosjanina. Rusek ją dopadł, gdy w kuchennym zapleczu całowała się młodym kucharzem. Będąc pijany, dostał szału i wystrzelał do niej całą zawartością magazynka pistoletu TT.

Wreszcie lokal otwarto dla publiczności po decyzji Molendy – pierwszego sekretarza partii w powiecie. Sekretarz chciał nie tylko upiększyć stolicę powiatu, pragnął ją ożywić, zapewnić młodzieży rozrywkę. Na stworzenie tanecznego lokalu dla młodych mieszkańców Wałbrzycha zdecydował się po interwencji pierwszego sekretarza pezetpeeru, z odległej o ponad dwadzieścia kilometrów Świdnicy. Świdnicki aparatczyk o nazwisku Kulfiak miał tajemniczo mocne wsparcie, sięgające Biura Politycznego przy Komitecie Centralnym w Warszawie. Chciał się pozbyć osobistego problemu. Musiał wyrzucić ze swego miasta grupę muzyczną Knock-boys’ów. Nie mógł znieść inwektyw, formułowanych za jego plecami. Mówiono o jego osobistym przyzwoleniu na hodowanie w mieście propagandy imperialistycznej mody zatruwającej miasto.

Współautorką artystycznego sukcesu kończących szkołę muzyczną chłopaków była protegowana przez sekretarza partii siostra jego kochanki. Ta atrakcyjna młoda kobieta – kierowniczka miejskiego domu kultury (poprzednio przewodnicząca miejskiego ZMSu) zachwyciła się rockendrollową pasją młodych muzyków. Oczarowana ich dokonaniami, dzięki wpływowej siostrze objęła muzyków mecenatem. Świdnicki sekretarz Kulfiak początkowo udzielał muzykom finansowego wsparcia. Wyasygnował pokaźną sumę na zakup nowych instrumentów, mikrofonów i wzmacniaczy. Efekty osobistej „wielkoduszności”, jak określał swój gest, przeraziły go. W czasie drugiego występu Knock-boys’ów, młodą publiczność ogarnęło szaleństwo.

Wydarzenia, które spowodowały konieczność wydalenia muzyków ze Świdnicy, wymknęły się spod kontroli w trakcie akademii z okazji rocznicy rewolucji październikowej. Po jak co roku nudnym i przydługim referacie, wychwalającym zdobycze komunizmu, odśpiewano Międzynarodówkę. Kiedy skończyła się część oficjalna, na sali wypełnionej młodzieżą nastąpiło wyraźne ożywienie. Pojawili się podłączający kable do wzmacniaczy i regulujący natężenie dźwięków elektrycznych gitar młodzi zgrabni muzycy. Napięcie wzrosło, gdy saksofonista po przyłożeniu tuby instrumentu do mikrofonu, wydobył kilka przeciągłych tonów. Muzycy zakołysali się do rytmu wystukiwanego na perkusji. Zaintonowali, akcentowany chrypieniem saksofonu, wstęp do twista Lucija. Młodzi słuchacze wpadli w ekstazę. Przed siedzącego w pierwszym rzędzie, wysokiego rangą sowieckiego oficera, wybiegły dwie trzymające się za ręce nastolatki. Rosjanin z garnizonu stacjonującego w Świdnicy siedział napuszony jak indor z wypchniętą do przodu piersią. Była obwieszona orderami jak noworoczna choinka. Dziewczyny nie zwracały uwagi na wojskowego i siedzących koło niego dygnitarzy partyjnych. Podniosły spódnice i odsłoniły podwiązki, podtrzymujące opięte na zgrabnych nogach pończochy. Musiały mieć przećwiczoną choreografię twista, bo skręty ciał wykonywały równocześnie, mocno akcentując rytm melodii.

- Eta charaszo – uśmiechnął się pogromca faszyzmu, obleśnie ukazując galerię szczerozłotych zębów. Spojrzał na siedzącego obok pierwszego sekretarza Kulfiaka. Prominent był porażony strachem. Wydawało mu się w tym momencie, że tańczące dziewczyny upatrzyły sobie Rosjanina jako ofiarę. Wykonywały do taktu erotyczne – ruchy. Do przodu i do tyłu odbywało się falowanie ich bioder. Zadzierane spódnice, momentami odsłaniały się ich majtki. Na dodatek robiły to blisko twarzy przedstawiciela „bratniej armii”. Szczęśliwie dla polskich partyjniaków tajniak wykonujący rolę ochroniarza złapał za ramiona, wionące zapachem taniego wina „tancerki” i wyciągnął je sprzed oblicza zdezorientowanego nieprzewidzianą sytuacją wojskowego.

– Pierdolimy taką akademię! – krzyknęła jedna z odciąganych dziewczyn.

Usłyszał to zaproszony pułkownik.

Parę chwil po incydencie z tancerkami, gdy w tyle sali rozległ się trzask łamanych krzeseł, Kulfiak poderwał się z pozycji siedzącej i wydał decyzję o przerwaniu koncertu. Bili się z miejscowymi chłopakami zaproszeni wychowankowie domu poprawczego. Na scenę wtargnęli tajniacy. Pechowo jednego z nich poraził prąd. Odskakując od wzmacniacza, którego nie potrafił wyłączyć, popchnął plecami stojący na postumencie gipsowy odlew popiersia Lenina.

– O Matko Boska! – krzyknęła referentka działu kultury, kochanka Kulfiaka.

Wywracający się postument nabrał prędkości, przed zderzeniem ze scenicznymi deskami. Rozległ się grzmot. Gips rozprysnął się z gruchotem. Odłamki fragmentów wodza rewolucji obsypały siedzących na przedzie dygnitarzy.

Konsekwencje skandalu – w czasie ważnej akademii – dla Kulfiaka mogły być dramatyczne. Groziła mu utrata stanowiska pierwszego sekretarza komitetu miejskiego. Intensywne milicyjne śledztwo nie wyjaśniło, kto podał alkohol, łamiącym krzesła wychowankom domu poprawczego. Ujawniło natomiast, kim były „tancerki” twista. Okazały się uczennicami szkoły gospodarczej odbywającymi praktykę w sklepie rzeźniczym. Zapłakane, przyznały się na komisariacie, że feralnego dnia poczęstował je tanim winem traktorzysta, dostawca tuczników do ubojni.

Kozłem ofiarnym zostali Knock boys’i. Zakazano im występów. Na dodatek portier, były ubek, nie wpuścił ich na próbę do domu kultury. Stało się to dramatem młodej kierowniczki kulturalnej placówki. Przed miesiącem, wraz ze swoim zespołem zdobyła efektowny puchar na festiwalu zespołów młodzieżowych w Brzegu.

– To było zwycięstwo przez nokaut – oświadczył przewodniczący jurorów, komentując fakt zdeklasowania poziomem kunsztu muzycznego, innych grup rock and roll’owych. Wtedy to zdecydowano się zmienić poprzednią, mdłą nazwę zespołu Świdnickie Rytmy, na bardziej anglosaską: Knock boys (bo przecież „znokautowali” innych konkurentów).

Ambicje urodziwej kierowniczki sięgały wysoko, chciała, aby jej Noksi wybili się na arenie krajowej. Występowali na antenie radia i telewizji. Mgliście nawet wyobrażała sobie ich karierę międzynarodową… Burda na akademii z okazji rewolucji sowieckiej stała się dla niej osobistą katastrofą.

Nieprzejednane stanowisko Kulfiaka w sprawie zakazu występów i prób zespołu świdnickich rockandrollowców spowodowało jego konflikt z kochanką. Siostra kierowniczki domu kultury nie mogła pogodzić się z jego postawą. Przedtem pierwszy sekretarz imponował jej nowoczesnym stylem bycia, otwarciem na potrzeby młodzieży. Sama także była zauroczona muzyką Noksów. (jak powszechnie nazywała ich młodzież). Chciała pomóc zrozpaczonej siostrze.

Zaskakujące rozwiązanie uwierającego go problemu przyszło Kulfiakowi do głowy na naradzie „w powiecie” – tak w świdnickim okręgu określano powiatowy komitet PZPR w Wałbrzychu. Udał się tam z nieodłączną referentką wydziału kulturalnego, już w dniu poprzedzającym zebranie partyjnych aparatczyków. Kierowcy wołgi nakazał, aby po drodze zajechać do turystycznej miejscowości Kowalowa. Dojechał z kochanką do partyjniacko - esbeckiego hotelu w Kowalowej w rutynowym celu – by znaleźć się z nią w łóżku. Niestety, siedząca z nim przy stoliku hotelowej restauracji referentka zachowywała się inaczej niż dotychczas. Ubrana w obcisłą bordową sukienkę, podkreślającą kobiecość jej figury, do kochanka odnosiła się chłodno. Nie tknęła jedzenia ani alkoholu. Piła wodę mineralną. Już o dziewiątej oświadczyła, że boli ją głowa i poszła spać. O północy, podniecony trunkami Kulfiak zapragnął zaspokoić swoje żądze. Zamek drzwi jej pokoju okazał się zaryglowany. Nie pomogły pukania, potem kopniaki. Od zamiaru sforsowania drzwi siłą odwiedli go kierowca wołgi i były funkcjonariusz bezpieki – hotelowy portier.

Na cokwartalnej nasiadówce przedstawicieli władz Wałbrzycha i powiatu referowano inicjatywy mające propagować wychowawcze zadania socjalizmu. Świdnicki sekretarz czuł się okropnie. Bolała go głowa, jakby nią podpierał ciężki sufit. Półprzytomny, usłyszał o mającym powstać w Wałbrzychu domu kultury. Z trudem wytężył uwagę. Mówiono coś o planach prowadzenia w nowo powstałej placówce szeroko pojętej działalności kulturalnej i propagandowej… Kulfiaka poruszyły ostatnie zdania sprawozdawcy. Powiedział o przyciągnięciu nastolatków wieczorkami tanecznymi – przy muzyce m ł o d z i e ż o w e j.

Chwilę po naradzie wciąż jakby nieobecny świdnicki sekretarz, siedząc już w wołdze, usłyszał głos kierowcy.

To wracamy do Świdnicy, towarzyszu sekretarzu?

Poczekaj. Stasiu. Mam nadzieję, że nie zapomniałeś o lekarstwie. Rzygać mi się chce od miętowych cukierków.

Jak bym mógł, towarzyszu sekretarzu – powiedział szofer i ze schowka na dokumenty wyjął butelkę piwa Radeberger oraz otwieracz ze skórzaną rękojeścią.

Jeszcze nie masz dość? – odezwała się z tylnego fotela naburmuszona kochanka.

Syknął obleczony pozłacaną aluminiową folią kapsel. Kulfiak przyssał usta do butelki. Po opróżnieniu prawie całej zawartości chwilę łapał powietrze. Odwrócił się w stronę ciągle nastroszonej referentki wydziału kultury.

Chyba jednak będę cię dzisiaj pieprzył – odezwał się, zagadkowo patrząc na kobietę. – Jedziemy za Molendą. Do wałbrzyskiego komitetu.

Kukułcze jajo w postaci Knock boys’ów świdnicki sekretarz podłożył Wałbrzychowi w gabinecie powiatowego sekretarza partii.

Podnosząc do ust szkło z alkoholem, z trudem panował nad drganiem pulchnej dłoni. Kieliszek czterogwiazdkowego radzieckiego koniaku przełknął jednym haustem.

Towarzyszu. Dam Wałbrzychowi pierwszorzędny zespól muzyczny – powiedział po uporaniu się z oddechem.

Nie bardzo rozumiem. Mówcie jaśniej – odezwał się Molenda.

Widzicie, sprawa jest delikatna – przemówił zakłopotany trudnością w opanowaniu drżenia rąk, świdnicki sekretarz Kulfiak. – Czy macie już obsadzony etat kierownika nowego domu kultury? Mam w swoim komitecie pewne kłopoty personalne. Zaangażowany jestem w nie osobiście… Chciałem was zapytać, czy obsadziliście już etat kierownika domu kultury?

– No, mamy chłopaka na sto dwa. Pierwszorzędny aktywista, prawdziwy stachanowiec. Wysłaliśmy go na półroczny kurs propagandowy do Sojuza – odpowiedział Molenda.

Ma zastępcę? – nerwowo zapytał Kulfiak.

No, mówcie konkretniej, o co chodzi? – zniecierpliwił się sekretarz powiatowy.

Ci muzycy, o których wspomniałem, swój sukces zawdzięczają naszej, do niedawna przewodniczącej zetemesu – młodej kierowniczce domu kultury. – Świdnicki sekretarz nabrał głębszego oddechu.

Przenikliwie spojrzał na sekretarza wałbrzyskiego.

W naszej placówce dokonaliśmy pewnych przesunięć personalnych. Jeśli by się dało, prosiłbym o zatrudnienie jej u was. Dziewczyna jest ładna i zaangażowana ideologicznie. Mogłaby sprowadzić do Wałbrzycha pierwszorzędnych muzyków młodzieżowych. – Oczywiście nie chcę tego za darmo.

Rozumiem, rozumiem – powiedział, nic nierozumiejący Molenda.

W zamian, mimo zobowiązań wobec Rumuńskiej Republiki Ludowej, dla której realizujemy zamówienie, opóźnimy eksport z naszej fabryki wagonów. Nie Rumunom, a w pierwszej kolejności Wałbrzychowi dostarczymy pięć nowych węglarek, o co dopomina się bezskutecznie wasze zjednoczenie węglowe.

 

Rozdział 54 Młodzież Wałbrzycha ma nowych idoli

 

Na dużą część młodych mieszkańców Wałbrzycha, pojawienie się w Zetemesie Knock boys’ów, zadziałało jak narkotyk. Utwory przez nich grane były na ogół znane. Jak dotąd, najbardziej dostępnym źródłem poznawania najnowszych rockowych szlagierów były z trudem wyłapywane programy, emitowane na falach średnich. Docierały z odległej rozgłośni Radia Luxemburg – były charczące z zanikającą słyszalnością. Uwielbiająca tę muzykę młodzież odtwarzała ją z plastikowych pocztówek. Kupowane na bazarach i odgrywane na niedoskonałych technicznie adapterach, stanowiły lichej jakości nośniki dźwięku. Puszczone kilka razy, zaczynały szumieć. Głos wokalistów stawał się chrapliwy i niewyraźny. Bardzo nieliczni młodzi fani luksemburskich szlagierów i tylko ci posiadający krewnych w krajach kapitalistycznych, otrzymywali w paczkach płyty – longplay’e lub mniejsze singl’e. Te zapewniały lepsze brzmienie. Wymagały jednak doskonalszych adapterów, a tych brakowało na rynku. Ukazały się w sprzedaży pierwsze, bardzo drogie i także niedające dobrego przekazu dźwięku, szpulowe magnetofony.

Już pierwsze wieczorki taneczne przy muzyce Nock boys’ów stały się socjologicznym fenomenem. Pomieszczenie przez lata nieczynnej restauracji zaczęły odwiedzać tłumy nastolatków. Ich uszy absorbowały łomoty wydobywane z mocno uderzanych bębnów perkusji. Wybijał je pałkami oraz pedałami przystojny, kędzierzawy dwudziestolatek. W zaznaczaniu rytmu wspomagał go brunet, zawadiacko kołyszący gryfem gitary basowej. Wykonywał przy tym taneczne ruchy bioder. Jego zgrabne nogi i pośladki, ciasno opinały granatowe dżinsy.

Razem z gitarzystą wyginał się do tyłu, podnoszący saksofon chwilami do poziomej pozycji, przystojny blondyn. Połyskującym złotem i srebrem niklowań instrumentem kołysał najczęściej na boki. Muzyk lekko zgięty w kolanach, zadęcia tenorowych akordów akcentował nieznacznymi, miękkimi półprzysiadami. Przy wydawaniu niektórych tonów wykonywał prowokujący gest. Jakby iskrzące źródło dźwięków miał zamiar rzucić w stronę tańczących.

Gitarzysta solowy śpiewem podbił serca dziewczyn. Szybko stał się ich bożyszczem. Te najładniejsze ciągnęły tanecznych partnerów w pobliże podniesionej sceny. Pragnęły być zauważone przez zawodzącego ochrypłym i ciepłym głosem chłopaka. Niekiedy, dla odmiany wzbudzając silniejsze emocje wśród męskiej części roztańczonej widowni, prezentowała się na scenie czarnowłosa wokalistka. Śpiewała niskim mocnym altem i niewątpliwie miała talent. Nie była pięknością, ale będąc niebrzydka, miała zgrabną figurę. Porywała wszystkich doborem świetnych utworów i ich oryginalną interpretacją.

Grana przez Knock boys’ów muzyka, jakością i dynamiką, nie odbiegała od tej, jaką Czerwono Czarni serwowali młodzieży w sopockim Non Stopie. Na zmysły wałbrzyszan działała siłą bezpośredniego kontaktu. Po raz pierwszy dawała młodzieży, stojącą na wysokim poziomie artystycznym, możliwość autoafirmacji wyrażanej przez taniec. Wałbrzyszanie zaznali, niedanej im dotąd okazji rozładowania młodzieńczych temperamentów. Doskonałym do tego miejscem był wielki parkiet.

Aby tam dotrzeć od strony ulicy, należało przejść parę pomieszczeń. Na zewnątrz podniszczona kamienica niczym się nie wyróżniała. Jedynie parter, do wysokości pierwszego piętra, pokryty był ceramicznymi, przybrudzonymi płytkami. Do drzwi wejściowych należało wejść po dwóch wyciosanych z granitu stopniach. W pierwszym, obszernym lokum, mieściła się obowiązkowa szatnia ze stojącym w poprzek stołem, który ograniczał wejście do środka. Przy stole sprzedawano bilety wstępu. Już tam wchodzący doznawali pierwszych emocji przed czekającą ich zabawą. Działało na nich dochodzące ze środka dudnienie bębnów. Wszyscy byli ożywieni.

Wewnątrz, za ubikacjami po lewej stronie, otwierało się przestronne pomieszczenie z długim barem i stolikami. Mijając bar bezpośrednio z korytarza, wchodziło się na salę taneczną. Naprzeciwko widać było oddaloną scenę – miejsce występów Knock boys’ów. Największą powierzchnię zajmował parkiet. Wzdłuż lewej ściany był jeden szereg stolików, a za nim schodki wiodące na estradę. Na prawo ulokowano największą ilość miejsc siedzących.

Młody kierownik, stojący niekiedy przy stole, na którym leżała metalowa skrzynka z pieniędzmi za bilety, obserwował wchodzącą młodzież. Swoim wyglądem zwracał na siebie uwagę. Był wysoki i miał kruczoczarne włosy. Przekonany o własnej urodzie, podkreślał ją niekonwencjonalną elegancją. Pod bordową, z drogiego materiału marynarką, nosił czarną błyszczącą koszulę ze srebrnymi deseniami haftów. Jego ciemna karnacja oraz ubiór, mogący go kojarzyć z impresario corridy, sprawiły, że młodzi ludzie nazywali go Hiszpanem. Przybierając grymas dostojnej powagi, ukrywał zdumienie ogromem masy nastolatków nacierających na wejście. Można było zauważyć u niego objawy zniecierpliwienia, wręcz irytacji z powodu nadmiaru nawiedzającej jego lokal młodzieży.

Czasem podnosił głos na zbyt opieszale płacących za wstęp. Niekiedy, gdy przy drzwiach pojawiały się efektowniejsze dziewczyny, robił się nader uprzejmy, lecz było w tym coś sztucznego.

Jego wizja panowania nad Zetemesem zachwiana została przed tygodniem. Meblował wtedy swój gabinet. Właśnie robotnicy, poprzednio malujący ściany wnieśli, do sąsiadującego z biurem pokoiku dużą poniemiecką kanapę. Wtedy jeden z nich pozwolił sobie na uwagę:

Szykuje się kierownikowi niezłe ruchanie tej kobitki ze Świdnicy.

Jaka kobitka? O czym ty pieprzysz?! – krzyknął kierownik.

– No o pańskiej zastępczyni, tej wymalowanej lalce – odpowiedział zdziwiony robotnik.

 

Do sekretariatu Molendy Hiszpan biegł, pokonując naraz po trzy stopnie schodów.

Ja do towarzysza sekretarza – wyrzucił z siebie, z trudem panując nad zadyszką.

Stanął, oparty szeroko rękami o blat biurka, naprzeciwko zaskoczonej sekretarki.

Towarzysz sekretarz jest na naradzie – odpowiedziała, patrząc podejrzliwie na wściekłego przybysza.

To po to władza wysyłała mnie do Związku Radzieckiego, żeby teraz jakaś flądra ze Świdnicy kontrolowała moje poczynania? – zaatakował sekretarkę.

Liczcie się ze słowami. Tak, jak wy, koleżanka ze Świdnicy jest aktywistką Związku Młodzieży Socjalistycznej. Ja nic na to nie poradzę. Decyzją władz powiatowych została waszą zastępczynią i nie radziłabym tego kwestionować – powiedziała dobitnie, nieznosząca intruza kochanka Molendy.

Postrzegała Hiszpana jako wyjątkową szuję. Kiedyś bowiem dotarła plotka, jak ów bezwzględny karierowicz się o niej wyraził: "Gdybym tylko kiwnął palcem, od razu wskoczyłaby mi do łóżka” – miał kiedyś powiedzieć po przetańczeniu z nią na dancingu kilku sentymentalnych melodii.

Parę kwadransów później przed kamienicą z ceramiczną okładziną parteru, zatrzymał się mikrobus nysa. Zdenerwowany po scysji w sekretariacie Hiszpan nie mógł dojść do siebie. Przez okno biura zobaczył samochód. Siedząc na biurku, szybko dopił butelkę piwa. Z drzwi obok kierowcy mikrobusu wyłoniła się młoda, zgrabna kobieta. W jej wyglądzie najbardziej zwracały uwagę, intensywnie zabarwione na rudą czerwień, długie gęste włosy.

To ta suka ma mnie kontrolować? – wycedził półgłosem do pustych ścian pomieszczenia. – Leżanka już na ciebie czeka, ty dziwko – dodał, myśląc o stojącej w sąsiednim pokoiku kanapie.

Do wstawienia kanapy zainspirował go cyniczny prelegent z Warszawy, którego poznał przed rokiem. Był wtedy na szkoleniowym obozie ZMS w Szklarskiej Porębie. Nazajutrz, po zakrapianej potańcówce dla uczestników kursokonferencji, wszedł do biurowego pomieszczenia. Na tapczanie sypiał zaproszony na odczyty prelegent. Zastał tam niekompletnie ubraną, siedzącą na pościeli szesnastolatkę. Poprzedniego dnia dziewczyna zabrała głos w dyskusji. Gorliwie kwestionowała konieczność kontynuowania „dyktatury proletariatu”.

Lektor z centralnego ośrodka propagandy rozbawił Hiszpana także niedługo później. Zaprosił go do restauracji przy hotelu Karkonosze na klina, mającego usunąć skutki kaca. Po wypiciu szybko pierwszego kufla piwa oznajmił: Komunizm można wtłoczyć do zatwardziałych mózgów w różny sposób. Dziwkom, mającym rozum między nogami, najlepiej wbija się ideologię za pomocą przewodów moczowo płciowych.

- Tej, to wtłoczę trochę komunizmu – mruknął do siebie Hiszpan i po raz pierwszy od paru dni prychnął szyderczym śmiechem.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Kazjuno · dnia 27.01.2020 11:03 · Czytań: 920 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 18
Komentarze
Marek Adam Grabowski dnia 28.01.2020 18:54
Niestety czytanie czegoś od środka (od 53 rozdziału) jest nie dla mnie, ale sama forma wydaje się ciekawa.

Pozdrawiam!
Kazjuno dnia 28.01.2020 20:35
Dzięki Marku Adamie Grabowski.

Właśnie dokonałem poprawek. Tekst wkleiłem "na wariata". Usterek było nie mało.
Sorry, że tekst wyrwany ze środka. Przyznaję Ci rację.

Wyjąłem go z większej całości, bo to jakby odrębny kawałek o Wałbrzychu. Coś w rodzaju przerywnika w fabule, by wprowadzić czytelnika w panujące w moim mieście klimaty w przeszłości.
Nie dziwię się, że umieszczony na dolnej półce. Ten dawno pisany tekst był w znacznej części nieporadny.

Nie wiem, czy zrobił się zjadliwszy do czytania, ale chyba trochę poprawiłem.

Niebawem wstawię kontynuację i zapomnij o numerach rozdziałów. Czytaj jakby nowy cykl opowieści.
Pracuję teraz nad inną powieścią i żeby nie zniknąć z PP zaklejam po prostu dziurę.
Kiedyś pewnie wrócę do tej opowieści o młodzieży. Na razie będę ją kawałkami wstawiał.

Proszę Cię o wyrozumiałość, bo cenię Twoje uwagi. Jesteś bystrym chłopakiem.

Więc jeszcze raz dzięki za pojawienie się i serdecznie pozdrawiam, Kaz
al-szamanka dnia 31.01.2020 16:52 Ocena: Świetne!
Cytat:
Od­ska­ku­jąc od wzmac­nia­cza, któ­re­go nie po­tra­fił wy­łą­czyć, po­pchnął ple­ca­mi sto­ją­cy na po­stu­men­cie, sto­ją­cy na pod­wyż­sze­niu gip­so­wy odlew po­pier­sia Le­ni­na.

usuń jedno
Cytat:
opra­wio­ny w skó­rza­ną rę­ko­jeść, otwie­racz.

Tu też mi się coś nie zgadza. Wystarczy - otwieracz ze skórzaną rękojeścią
Ciągle wsadzasz niepotrzebne przecinki. Masz przykład poniżej, moim zdaniem zaden nie ma racji bytu.
Cytat:
Po­miesz­cze­nie przez lata nie­czyn­nej, re­stau­ra­cji, za­czę­ły od­wie­dzać tłumy na­sto­lat­ków.

W niektórych zdaniach przydałoby się wygładzić szyk.

Ale, jak zwykle jeśli chodzi o Twoje teksty, już po paru pierwszych zdaniach przestaję zwracać uwagę na takie drobnostki :)
A to dlatego, że tempo opowiadań jest szybkie niczym koń wyścigowy, nie pozwala skupić się na interpunkcji, ale za to niemal za włosy wciąga czytelnika w akcję. Ze mną tak właśnie się dzieje :)
Moim zdaniem brawurowo opisałeś występ grupy i podchmielonych dziewcząt przed radzieckim oficerem. Uśmiałam się jak fretka. Dodatkowo scena ta przypomniała mi podobną z mojej młodości. Na uroczystej akademii w moim liceum, która kończyła bogaty w wydarzenia dzień związany z ekshumacją sowieckich generałów (jako dekoracyjna panienka zmuszona byłam iść w poczcie sztandarowym), kolega z klasy wyśpiewał Dopóki ziemia kręci się Okudżawy prosto w twarz radzieckiemu ambasadorowi siedzącemu w pierwszym rzędzie. Widok był pocieszny, gdyż kolega siedział przed ruskim dokładnie na wyciągniecie ręki. Ale dostał od niego nagrodę - jakieś opasłe tomisko dzieł Lenina. Jako syn zatwardziałego komunisty potraktował to jako zniewagę, ale przyjąć musiał, bo obok czaił się wszystkomogący dyrektor szkoły, największy partyjniak w mieście, który przyjechał z ZSRR dopiero w latach sześćdziesiątych. Dzień potem usłyszałam, że Lenin, owszem, przydaje się, w końcu mieliśmy w kraju olbrzymie problemy z papierem toaletowym.

W Twoim tekście dosłownie otarłam się o sprawy dobrze mi znane.
Młodzież spragniona była tego wszystkiego, co na co dzień mieli młodzi na zachodzie.
Nasze magnetofony i adaptery były rzeczywiście fatalnej jakości.
Jeszcze gorszej, jak sam napomknąłeś, płyty i tandetne pocztówki dźwiękowe, a mimo to jakim szczęściem było je posiadać.
Pamiętam jak strasznie byłam dumna, gdy udało mi się nabyć taką pocztówkę z piosenką Je t'aime. Wtedy był to niesamowity hit, zakazany owoc umieszczony przez Watykan na indeksie, przez co tym bardziej poruszał wyobraźnię.
A jakie ważne było wtedy posiadanie jeansów!

Nasze życie w komunistycznej Polsce, Kaz, było takie biedne i szare. Rządziły układy, które tak świetnie opisujesz. Byliśmy oszukiwani, trzymani w niewiedzy, musztrowani według marksistowskich dyrektyw.
Ale... nie byliśmy nieszczęśliwi - może dlatego, że wielu rzeczy nieświadomi, a każdy zdobyty drobiazg wprawiał nas w euforię.

I jeszcze jedno. Gdy porównuję Twój tekst z innymi na tej półce, to... hmm, wierzyć się nie chce.

pozdrawiam ciepło :)
Kazjuno dnia 01.02.2020 00:09
Najmilsza Al Szamanko.
Bardzo jestem Ci wdzięczny za komentarz.
Po raz pierwszy znalazłem się w sytuacji, gdy poza Markiem Adamem Grabowskim, nikt się nie wysilił, by poświęcić, choćby marnego zdania mojej publikacji.
Pomyślałem o Marku: „sympatyczny chłopak, przynajmniej on się męczył, brnąc przez tekst i z czystej kurtuazji chciał mnie pocieszyć”.
Zastanawiałem się, czy już nie zatraciłem elementarnej zdolności oceny własnego pisania. Powyższy tekst wydawał mi się niezły. Zdecydowałem się ten dawno napisany kawałek opublikować w pośpiechu. Pracuję nad inną powieścią i nie chciałem znikać z łamów PP. Dopiero gdy tekst pojawił się tu na portalu, zobaczyłem usterki. Trochę poprawiłem.


A tu nagle niespodzianka! I to jaka! Pojawiasz się Ty Aldono (Na pewno nie tylko w mojej opinii świetna recenzentka) i chwalisz mój utwór, zadając kłam niememu ostracyzmowi.
Dziękuję, także za znalezienie przeoczonych usterek.
Jednak najbardziej mnie uszczęśliwiło, że tekst Cię wciągnął i się spodobał, (Mimo usterek).
Z ciekawości dwa razy przeczytałem: Dopóki ziemia kręci się Okudżawy. Rzeczywiście, tekst o sprawczej mocy Boga, śpiewany w twarz radzieckiemu ambasadorowi, powinien odczuć niczym pstryczek w nos.
Piszesz:
Cytat:
Nasze życie w komunistycznej Polsce, Kaz, było takie biedne i szare. Rządziły układy, które tak świetnie opisujesz. Byliśmy oszukiwani, trzymani w niewiedzy, musztrowani według marksistowskich dyrektyw.Ale... nie byliśmy nieszczęśliwi - może dlatego, że wielu rzeczy nieświadomi, a każdy zdobyty drobiazg wprawiał nas w euforię.


To prawda. Siłą młodości jest przeważnie optymizm. Czytałem recenzję książki węgierskiego Żyda, który otrzymał kilkanaście lat temu nagrodę Nobla. (Nie pamiętam autora ani tytułu) Opisywał szczęśliwe chwile, jakie jako nastolatek przeżywał w niemieckim obozie koncentracyjnym. Niewiarygodne, ale pewnie prawdziwe. Może należał do nielicznych pupilków, któregoś z esesmanów. Podobno niektórzy kaci mieli swoich Żydków posługaczy, którzy może cieszyli się większymi swobodami?

Choć zdarzają się młodociane melancholie. Zabawnym dla mnie przykładem dziecięcej frustracji jest gdzieś wyczytany w młodzieżowym piśmidle opis nieszczęścia dwunastolatki – cierpiącej – bo jeszcze nie ma swojego chłopaka. Myślę, że dziecko jest ofiarą agresywnej ekspansji pornografii i seksizmu, promowanego przez przeróżne Pudelki i inne „nowoczesne” przekaziory.

W najbliższym czasie będę rzadziej publikował w PP. Wyślę kontynuację tej opowieści, ale postaram się bardziej oczyścić z usterek.

Jeszcze raz dzięki Aldono, za czytanie, wpis i korekty. Ale najbardziej jestem wdzięczny za pokrzepienie duchowe.

Moc serdeczności i pozdrówka, Kaz :)
mike17 dnia 02.02.2020 16:03 Ocena: Świetne!
No to jestem, Kaziu, pod Twoim tekstem :)
Najpierw plusy:

Dziarska akcja nie pozwala na przycięcie komara w trakcie długiej lektury.
Tempo jest utrzymane, przez co czyta się wyśmienicie i bez przestojów.
Ja w moich upodobaniach muzycznych stanąłem w tamtych czasach, więc tekst jest dla mnie szczególnie bliski, zwłaszcza że mój Tata grał jazz w latach 50-tych :)
Zaszczepił we mnie miłość do takich wykonawców jak Cliff Richard, Paul Anka, Bitelsi, Elvis, Rolling Stonesi i dziesiątki mniej znanych tuzów rock'n'rolla.

Podoba mi się to, jak oddałeś optymizm tamtych czasów - gdy w Polsce wybuchł big beat młodzież dosłownie zwariowała, tak, jak to opisujesz.
Mój Tata na swój ślub poszedł w skarpetkach w paski, przez co miał później dywanik u szefa.
To były czasy...
Dziś muzyka jest do dupy i cieszę się że mam kolekcję prawie 1000 płyt CD z moimi ulubieńcami.

Trzymasz się żelaznej logiki wydarzeń.
A więc mamy tu przyczynę i skutek, i stado aparatczyków miąchających po kątach.
Żałosne to było i jakże radzieckie.

Ale wracając do zespołu, w Anglii byli Teddy Boys, gang, kręcący się go skiffla, pierwotnej formy rock'n'rolla - tak zaczynali Bitelsi.
Sam podjęty przez Ciebie temat zasługuje na pochwałę.
Zwłaszcza kiedy ktoś jak ja siedzi w temacie.

No i Twoja polszczyzna - niczego nie można się tu czepić, piszesz jasno, klarownie i ciekawie.

Co mi się nie podobało:

To styl.
Jest to relacja.
Coś a la felieton.
Śladowa ilość dialogów nie zmienia faktu.
Całość wygląda tak, jakbyś chciał przekazać wiedzę encyklopedyczną.
I to powoduje pewien efekt sztywności.
Jakby oprzeć tekst bardziej na dialogach, byłoby więcej dynamiki i dziania się.
Tak mamy bardzo dobry tekst, ale...

Ale może chodziło Ci o taki właśnie efekt, hm?
Suche fakty, bez emocjonalnej podbudowy.
Zabrakło mi właśnie emocji, uczuć, jakiegoś lekkiego flow'a.
I gdyby właśnie zastąpić suchy przekaz czymś naszpikowanym emocjami, efekt byłby lepszy.

To sum up,

Ogólnie rzecz biorąc tekst jest bardzo dobry, i pod względem technicznym i tematycznym.
Nie wiem co robi na dolnej półce - chyba ktoś się nie poznał.
Mogę szczerze stwierdzić, że mi się podobało i wciągnęło.
Masz swój styl i pomimo owej sztywności czyta się świetnie, a i można się ciekawych rzeczy dowiedzieć o swoim pięknym kraju.

Masz u mnie wielkiego plusa za muzykę z lat 60-tych :)
Kazjuno dnia 02.02.2020 16:54
No, Majki.

Pojechałeś grubo. Oczywiście w bardzo pozytywnym sensie. Nie spodziewałem się aż tak dobrego odbioru.
Tym razem kawałek zasłużył na dolną półkę. Nie czytałeś go przed naniesionymi poprawkami. Niestety miał wiele usterek. Wsadziłem go po wyciągnięciu z lamusa. Po skończeniu powieści Gra jestem w trakcie przygotowywania kolejnej i jeszcze jednej. Szkoda mi czasu na tworzenie jakichś dykteryjek, więc: rach, ciach- kopiuj, wklej. Umieściłem, co przeczytałeś i po opublikowaniu złapałem się za łeb. Pełno usterek, jakich teraz bym nie popełnił!
Trochę popoprawiałem i już było lepiej. Potem jeszcze dużo wyłapała nasza kochana Akdonka. To też naniosłem i czytałeś mocno wyglancowany produkt.

Tak, masz rację. Trochę to wszystko suche, jakby reportaż.
Już Markowi Grabowskiemu wytłumaczyłem, że ta część powieści to przerywnik akcji powieści. Musiałem czytelnika wpuścić w ówczesne klimaty, więc opowiedziałem, po reportersku prawie, w jakich czasach żyli moi bohaterowie.

Myślę, że w czekającym już w poczekalni kawałku znajdziesz więcej emocji. Może uda mi się zbliżyć do Twoich upodobań.
Cieszy mnie, że pochwaliłeś za opisy muzyczne. Wychowałem się na Presley, Paul'u Ance, Bitelsach i Stonesach. Przedtem uwielbiałem Jazz, szczególnie w wykonaniu Armstronga, Sidney'a Bechet'ta, Sam grałem na klarnecie w jazzowym zespole. (Choć przyznam Ci się, że wirtuozem to nie byłem).

Z komentarzem do przedostatniego kawałka Gry i Epilogu się nie spiesz.
Poczekam. Żal mi Twojego czasu, ale oczywiście będę zaszczycony jak się pojawisz. No i lubię Twoje wnikliwe i szczere recenzje. Obok Aldony stawiam Cię na szczycie komentatorów.

See you soon. God bless you, Kaz

Bardzo serdecznie Ci dziękuję.
Madawydar dnia 15.03.2020 14:12
Kolejna opowieść dla starszych pań i panów i wyciągnięte z lamusa szczegóły życia w tamtych podłych czasach. Dzisiejsza młodzież nie jest w stanie ogarnąć, ile eliksiru szczęścia czyli endorfin dostarczały nam nowa para jeansów, zachodni longplay czy dyskoteki z rodzimą muzą reprezentowana przez takie zespoły jak: Perfekt, Manam, Oddział zamknięty, Ledy pank, Budka suflera...i wielu innych. Jako młody człowiek miałem wielkie szczęście, że epokę szarego brutalnego socjalizmu osładzała mi złota era polskiego rocka.
Twoje opisy są bardzo ciekawe, a czasami pomimo absurdalnego systemu, w jakim przyszło nam żyć nawet komiczne - walący się w gruzy towarzysz Lenin i wypięte pupy nastolatek prze twarzą rosyjskiego dygnitarza rozbawiły mnie na całego i z dzisiejszej perspektywy były prorocze.

Pozdrawiam.

Mad
Kazjuno dnia 16.03.2020 10:28
Madawydarze, Kapitanie Żeglugi Wielkiej
Dzięki serdeczne za czytanie i komentarz. Raduje mnie, że rozbawiłem Cię komizmem sytuacji jakich nie brakowało i w tamtych trudnych czasach.
Przyznaję, rzeczywiście rodzimy rock and roll miał się wówczas świetnie, aczkolwiek docierały (głównie z radio Luxemburg hiciory z najwyższych półek muzyki światowej. Zastrzyk endorfin był potężny. Nie zna tego współczesna młodzież.
Chyba jestem od Ciebie starszy, bo pamiętam zespoły jak Czerwono Czarni, Niebiesko Czarni, czy Czerwone Gitary z pięknymi utworami Klenczona i Krajewskiego, przy których tańczyłem w sopockim Non-Stopie jako nastoletni szczyl.
Pozdrawiam Kapitanie, Ahoj!
Miladora dnia 16.04.2020 21:58
Tak od razu na wstępie, Kazjuno, żebyś nie musiał gryźć paznokci - podobało mi się. :)
Może jestem zboczona, ale bardzo lubię wszelkie historie związane z historią.
Dlatego czytanie sprawiło mi przyjemność. No, mniej więcej... Ale i tak pewnie więcej, niż Tobie sprawi przeczytanie komentarza. Cóż... sam chciałeś. ;)

A oto spis:
Cytat:
roz­niósł się da­le­ko poza ich(,) li­czą­ce sto trzy­dzie­ści ty­się­cy miesz­kań­ców mia­sto.

Bez przecinka (,).
Albo dwa - poza ich, liczące sto trzydzieści tysięcy mieszkańców, miasto.
Cytat:
do od­le­głe­go parę ki­lo­me­trów dwor­ca ko­le­jo­we­go

- o parę kilometrów -
Cytat:
oso­bi­ste­go pro­ble­mu. – Mu­siał wy­rzu­cić

Myślnik do kosza.
Cytat:
ho­do­wa­nie w mie­ście pro­pa­gan­dy im­pe­ria­li­stycz­nej mody(,) za­tru­wa­ją­cej mia­sto.

Bez przecinka (,).
Cytat:
Współ­au­tor­ką ar­ty­stycz­ne­go suk­ce­su, koń­czą­cych szko­łę mu­zycz­ną chło­pa­ków, była pro­te­go­wa­na przez se­kre­ta­rza par­tii, sio­stra jego ko­chan­ki.

Wszystkie trzy przecinki do kosza.
Cytat:
za­chwy­ci­ła się roc­kend – rol­lo­wą pasją

- rockandrollową -
Cytat:
Świd­nic­ki se­kre­tarz Kul­fiak(,) po­cząt­ko­wo udzie­lał mu­zy­kom

Bez przecinka.
Cytat:
Wy­da­rze­nia, spra­wia­ją­ce ko­niecz­ność wy­da­le­nia mu­zy­ków ze Świd­ni­cy, wy­mknę­ły się spod kon­tro­li w trak­cie aka­de­mii

- Wydarzenia, które spowodowały konieczność usunięcia muzyków ze Świdnicy, wymknęły się -
Wtedy jest płynniej i nie ma rymu wydarzenia/wydalenia.
Cytat:
Po­ja­wi­li się, pod­łą­cza­ją­cy kable do wzmac­nia­czy i re­gu­lu­ją­cy na­tę­że­nie dźwię­ków elek­trycz­nych gitar, mło­dzi zgrab­ni mu­zy­cy.

Bez obydwóch przecinków.
Cytat:
tuby in­stru­men­tu do mi­kro­fo­nu, zadął kil­ko­ma prze­cią­gły­mi to­na­mi.

- wydobył kilka przeciągłych dźwięków - tonów/mikrofonu tworzyłoby rym.
Cytat:
do rytmu wy­stu­ki­wa­ne­go per­ku­sją.

- na perkusji - lub - przez perkusistę -
Cytat:
Była ob­wie­szo­na jak no­wo­rocz­na cho­in­ka or­de­ra­mi.

Zmień szyk - była obwieszona orderami jak noworoczna itd.
Cytat:
Wy­ko­ny­wa­ły do taktu ero­tycz­ne (–) ruchy. Wy­py­cha­ły do przo­du i do tyłu bio­dra. Za­dzie­ra­jąc spód­ni­ce, mo­men­ta­mi od­sła­nia­ły frag­men­ty maj­tek.

Rymy i bez myślnika (–).
Cytat:
Na do­da­tek, ro­bi­ły to bli­sko twa­rzy

Bez przecinka.
Cytat:
taj­niak wy­ko­nu­ją­cy rolę ochro­nia­rza, zła­pał za ra­mio­na, wio­ną­ce za­pa­chem

Bez przecinków.
Cytat:
wy­wra­ca­ją­cy się po­stu­ment na­bie­rał pręd­ko­ści, przed zde­rze­niem ze sce­nicz­ny­mi de­ska­mi. Roz­legł się grzmot.

Bez przecinka.
Poza tym - "nabierał" to czas przeszły niedokonany. "Rozległ się" - czas przeszły dokonany.
Nie łącz ich ze sobą. Powinno być - nabrał prędkości.
Cytat:
kto podał al­ko­hol, ła­mią­cym krze­sła wy­cho­wan­kom domu po­praw­cze­go.

Bez przecinka.
Cytat:
Oka­za­ły się uczen­ni­ca­mi szko­ły go­spo­dar­czej i od­by­wa­ły prak­ty­kę w skle­pie rzeź­ni­czym. Za­pła­ka­ne, przy­zna­ły się na ko­mi­sa­ria­cie, że fe­ral­ne­go dnia spo­ży­wa­ły tanie wino

Pozbądź się rymów.
Cytat:
Przed mie­sią­cem, wraz ze swoim ze­spo­łem(,) zdo­by­ła efek­tow­ny

Albo dwa przecinki, albo żaden.
Cytat:
– To było zwy­cię­stwo przez knock out – oświad­czył

- przez nokaut - spokojnie możesz użyć spolszczonej formy.
Cytat:
po­zio­mem kunsz­tu mu­zycz­ne­go, in­nych grup rock and roll’owych.

Bez przecinka i rockandrollowych.
Cytat:
Mgli­ście, nawet wy­obra­ża­ła sobie ich ka­rie­rę mię­dzy­na­ro­do­wą…

Bez przecinka.
Cytat:
Nie­prze­jed­na­ne sta­no­wi­sko Kul­fia­ka, w spra­wie za­ka­zu wy­stę­pów i prób ze­spo­łu świd­nic­kich roc­kan­drol­low­ców, spo­wo­do­wa­ło

Wyrzuć oba przecinki.
Cytat:
Sama także była za­uro­czo­na mu­zy­ką Nok­sów. (Tak po­wszech­nie na­zy­wa­ła ich mło­dzież).

- Sama także była za­uro­czo­na mu­zy­ką Nok­sów (jak po­wszech­nie na­zy­wa­ła ich mło­dzież). -
Cytat:
Za­ska­ku­ją­ce roz­wią­za­nie, uwie­ra­ją­ce­go go pro­ble­mu, przy­szło Kul­fia­ko­wi do głowy na na­ra­dzie „w po­wie­cie” – tak w świd­nic­kim ko­mi­te­cie okre­śla­no po­wia­to­wy ko­mi­tet PZPR

Bez tych dwóch przecinków. Dałabym - tak w świdnickim okręgu określano powiatowy komitet...
Cytat:
wy­dzia­łu kul­tu­ral­ne­go, już w dniu po­prze­dza­ją­cym ze­bra­nie

Bez przecinka.
Cytat:
na­ka­zał, aby po dro­dze za­je­chać do tu­ry­stycz­nej miej­sco­wo­ści Ko­wa­lo­wa. Do­je­chał z ko­chan­ką do par­tyj­niac­ko - es­bec­kie­go ho­te­lu

Może - wstąpił do turystycznej itd.?
- partyjniacko-esbeckiego -
Cytat:
ho­te­lo­wej re­stau­ra­cji re­fe­rent­ka, za­cho­wy­wa­ła się ina­czej

Bez przecinka.
Cytat:
Od za­mia­ru sfor­so­wa­nia drzwi siłą, od­wie­dli go

Bez przecinka.
Cytat:
Na co kwar­tal­nej na­sia­dów­ce przed­sta­wi­cie­li

- na cokwartalnej -
Cytat:
Świd­nic­ki se­kre­tarz czuł się okrop­nie. W gło­wie czuł ból,

Unikaj powtórzeń.
Cytat:
– Z tru­dem wy­tę­żył uwagę.

Usuń myślnik.
Cytat:
pro­wa­dze­nia w nowo po­wsta­łej pla­ców­ce, sze­ro­ko po­ję­tej dzia­łal­no­ści kul­tu­ral­nej i pro­pa­gan­do­wej… – Kul­fia­ka po­ru­szy­ły ostat­nie zda­nia

Bez przecinka, bez myślnika.
Cytat:
Chwi­lę po na­ra­dzie (wciąż) jakby nie­obec­ny świd­nic­ki se­kre­tarz, sie­dząc

Dodaj "wciąż" - jest wtedy płynniejsze.
Cytat:
– Po­cze­kaj(,) Sta­siu. Mam na­dzie­ję,

Dodaj przecinek (,) - słowa w wołaczu zawsze oddzielamy.
Cytat:
Mam na­dzie­ję, że nie za­po­mnia­łeś o le­kar­stwie(?)

Kropka, a nie pytajnik (?). On nie pyta, on wyraża nadzieję, że tamten nie zapomniał.
Cytat:
Ku­kuł­cze jajo w po­sta­ci Knock boys’ów, świd­nic­ki se­kre­tarz pod­ło­żył

Bez przecinka.
Cytat:
– Nie bar­dzo ro­zu­miem. Mów­cie ja­śniej – ode­zwał się Mo­len­da.
– Wi­dzi­cie, spra­wa jest de­li­kat­na – mówił za­kło­po­ta­ny trud­no­ścią w opa­no­wa­niu drże­nia rąk, świd­nic­ki se­kre­tarz Kul­fiak. – Czy macie już ob­sa­dzo­ny etat kie­row­ni­ka no­we­go domu kul­tu­ry? Mam w swoim ko­mi­te­cie

- "mówił" - zrównaj do czasu przeszłego dokonanego, czyli "przemówił".
Cytat:
– No(,) mamy chło­pa­ka na sto dwa. (...)
– Ma za­stęp­cę? – ner­wo­wo za­py­tał Kul­fiak.
– No(,) mów­cie kon­kret­niej, o co cho­dzi? – (z)nie­cier­pli­wił się se­kre­tarz

Uzupełnij przecinki i zmień na "zniecierpliwił się".

No to mamy z głowy rozdział 53. O ile oczywiście go poprawisz. ;)
Weź jednak pod uwagę, że jeżeli zrobisz to teraz, mniej będziesz miał roboty w przyszłości, gdybyś wydawał książkę.

To co - bawisz się dalej? :)
Miłego wieczoru.
Kazjuno dnia 16.04.2020 23:59
Oj, jakbym chciał móc tak "bawić się" z Tobą dalej. Zwłaszcza teraz kiedy poprawiam i dokańczam długą powieść i poprawiam książkę Gra (też tu w PP publikowaną). Grą jest zainteresowany wydawca mojej pierwszej powieści Kłamać, aby żyć. Twierdzi, że Grę chce wydać. Zaakceptował już mój projekt okładki, lecz przez pandemię proces wydawniczy nabrał ślimaczego tempa.

Wprawdzie jestem zaszokowany rojem usterek, ale też bardzo, bardzo wdzięczny. Najbardziej, jak przewidziałaś, uszczęśliwiło mnie, że Ci się podobało.
Dzisiaj już nie siądę do poprawek, chcę je nanieść z rozmysłem, w pełni i ze zrozumieniem wykorzystać wspaniałą lekcję. Chyba spadła na mnie z NIEBA. (Więc chyba moje podejrzenia, że jest w Tobie coś z chrystusowej służebnicy, nie jest całkiem bezzasadne).
Napracowałaś się bezinteresownie i doprawdy nie wiem, jak mógłbym się odwdzięczyć.

Wystarczy jak wyślesz maila o treści: bla, bla. W rewanżu wyślę Ci trochę własnoręcznie wykonanych obrazków. To nie dzieła formatu Iwa Birkenmajera, ale może się spodobają.

Jeszcze raz wielkie dzięki.

Serdecznie pozdrawiam, Kaz :)

PS Cykl opowieści "Ze starych dziejów Wałbrzycha", na razie używam jako zapychacza, Wydłubuję fragmenty dawno tworzonej powieści, niezbyt udanie - co zauważyłaś - je redaguję i upycham do PP, żeby nie utracić kontaktu z portalem. Lubię się tu czasem powymądrzać.
Jednak rzeczywiście, w przyszłości chciałbym całość opracować i wydać. Materiału mam mnóstwo, około 800 stron A4. Może kolejne części poprawiłem trochę lepiej. Bardzo jestem ciekaw, czy Cię nie znudzą.
A Twoje redaktorskie uwagi? Paluszki lizać. Marzenie.
Miladora dnia 17.04.2020 05:42
Kazjuno napisał:
(Więc chyba moje podejrzenia, że jest w Tobie coś z chrystusowej służebnicy, nie jest całkiem bezzasadne).

Litości, Kaziu! Ja jestem wolnomyślicielką. :)))
Kazjuno dnia 17.04.2020 09:29
Eeee, tam...
wolnomyślicielki mogą być także dobroczynne i wspaniałomyślne jak zakonnice. :)
Miladora dnia 17.04.2020 17:56
No to jedziemy dalej, bo robota na pół gwizdka to marne rozwiązanie. :)

Cytat:
Na dużą część mło­dych miesz­kań­ców Wał­brzy­cha, po­ja­wie­nie się w Zet­em­esie Knock boys’ów, za­dzia­ła­ło jak nar­ko­tyk.

Bez przecinków.
Cytat:
Utwo­ry przez nich grane były na ogół znane. – Jak dotąd,

Rym, a myślnik do kosza.
Cytat:
szla­gie­rów były z tru­dem wy­ła­py­wa­ne pro­gra­my, emi­to­wa­ne na fa­lach śred­nich. Do­cie­ra­ły z od­le­głej roz­gło­śni Radia Lu­xem­burg – były char­czą­ce,

Cytat:
long­play’e lub mniej­sze singl’e.

- longplaye - single - w języku polskim już się odmieniają.
Cytat:
ab­sor­bo­wa­ły ło­mo­ty, wy­do­by­wa­ne z

Bez przecinka.
Cytat:
opi­na­ły gra­na­to­we je­anes’y.

- dżinsy -
Cytat:
Po­ły­sku­ją­cym zło­tem i sre­brem ni­klo­wań in­stru­men­tem, ko­ły­sał naj­czę­ściej na boki.

Bez przecinka.
Cytat:
Muzyk(,) lekko zgię­ty w ko­la­nach,

Cytat:
Jakby, swoje iskrzą­ce sre­brem i zło­tem na­rzę­dzie – źró­dło dźwię­ków – miał za­miar, ener­gicz­nym pchnię­ciem, rzu­cać w stro­nę tań­czą­cych.

- Jakby swoje iskrzące źró­dło dźwię­ków miał za­miar ener­gicz­nym pchnię­ciem rzu­cić w stro­nę tań­czą­cych. - złoto i srebro masz powyżej, więc po co je powtarzać, a narzędzie rymowało się z pchnięciem, dlatego usunęłam.
Cytat:
Gi­ta­rzy­sta so­lo­wy, za­ra­zem wo­ka­li­sta gra­ją­cy linie me­lo­dycz­ne, śpie­wem

To zbędne dopowiedzenie.
Cytat:
Te naj­ład­niej­sze, cią­gnę­ły ta­necz­nych part­ne­rów

Bez przecinka.
Cytat:
Śpie­wa­ła ni­skim(,) moc­nym altem i nie­wąt­pli­wie miała ta­lent. Nie była pięk­no­ścią, ale będąc nie­brzyd­ka, miała zgrab­ną fi­gu­rę.

- nie była pięknością, zaledwie niebrzydka, ale ze zgrabną figurą. -
Cytat:
Grana przez Knock boys’ów mu­zy­ka, ja­ko­ścią i dy­na­mi­ką, nie od­bie­ga­ła

Bez przecinków.
Cytat:
Po raz pierw­szy da­wa­ła mło­dzie­ży, sto­ją­cą na wy­so­kim po­zio­mie ar­ty­stycz­nym, moż­li­wość au­to­afir­ma­cji wy­ra­ża­nej przez ta­niec. Wał­brzy­sza­nie za­zna­li, nie­da­nej im dotąd

Bez przecinków.
Cytat:
Na ze­wnątrz, po­sza­rza­ła ka­mie­ni­ca, ni­czym się nie wy­róż­nia­ła. Je­dy­nie par­ter, do wy­so­ko­ści pierw­sze­go pię­tra, po­kry­ty był

Bez przecinków. Rym. Może - podniszczona?
Cytat:
Do drzwi wej­ścio­wych na­le­ża­ło się wspiąć na po­dest, po dwóch wy­cio­sa­nych z gra­ni­tu stop­niach.

- Do drzwi wej­ścio­wych docierało się po dwóch wy­cio­sa­nych z gra­ni­tu stop­niach. - nie komplikuj czegoś, co może być proste. ;)
Cytat:
W pierw­szym, ob­szer­nym lokum mie­ści­ła się obo­wiąz­ko­wa szat­nia i w po­przek sto­ją­cy stół, za­wę­ża­ją­cy wej­ście do wnę­trza.

- W pierw­szym, ob­szer­nym lokum, mie­ści­ła się obo­wiąz­ko­wa szat­nia ze stojącym w po­przek stołem, który ograniczał dostęp do wnę­trza. -
Cytat:
Dzia­ła­ło na nich, do­cho­dzą­ce ze środ­ka(,) dud­nie­nie bęb­nów.

Albo dwa przecinki, albo żaden.
Cytat:
Młody kie­row­nik, sto­ją­cy nie­kie­dy przy stole, na któ­rym stała me­ta­lo­wa

Cytat:
że mło­dzi lu­dzie na­zy­wa­li go Hisz­pan.

- Hiszpanem -
Cytat:
ogro­mem masy na­sto­lat­ków, na­cie­ra­ją­cych na wej­ście.

Bez przecinka.
Cytat:
Można było za­uwa­żyć u niego ob­ja­wy znie­cier­pli­wie­nia, też nie­za­do­wo­le­nia z po­wo­du nad­mia­ru fre­kwen­cji na­wie­dza­ją­cej jego lokal mło­dzie­ży.

- Można było za­uwa­żyć u niego ob­ja­wy znie­cier­pli­wie­nia, wręcz irytacji z po­wo­du nad­mia­ru odwie­dza­ją­cej jego lokal mło­dzie­ży. -
Cytat:
wnie­śli, do są­sia­du­ją­ce­go z biu­rem po­ko­iku, dużą po­nie­miec­ką ka­na­pę.

Bez przecinków.
Cytat:
nie­złe ru­cha­nie na tej ko­bit­ceze Świd­ni­cy.

- niezłe ruchanie tej kobitki -
Cytat:
Do se­kre­ta­ria­tu Mo­len­dy, Hisz­pan biegł

Bez przecinka.
Cytat:
Stał, opar­ty sze­ro­ko rę­ka­mi o blat biur­ka, na­prze­ciw­ko

- Stanął -
Cytat:
Tak(,) jak wy, ko­le­żan­ka ze Świd­ni­cy jest

Cytat:
Okręż­ną drogą(,) do­tar­ła do niej plot­ka, jak ów bez­względ­ny ka­rie­ro­wicz się o niej wy­ra­ził:

Bez przecinka (,).
Kiedyś bowiem usłyszała plotkę, jak ów (...) się o niej wyraził: -
Cytat:
miał kie­dyś po­wie­dzieć, po prze­tań­cze­niu z nią

Bez przecinka.
Cytat:
Parę kwa­dran­sów póź­niej, przed ka­mie­ni­cą z ce­ra­micz­ną okła­dzi­ną par­te­ru,

Bez przecinków.
Cytat:
Zde­ner­wo­wa­ny po scy­sji w se­kre­ta­ria­cie Mo­len­dy Hisz­pan nie mógł

Usuń - wiadomo, czyj to sekretariat.
Cytat:
Sie­dział na biur­ku i szyb­ko dopił bu­tel­kę piwa.

- Sie­dząc na biur­ku, szyb­ko dopił bu­tel­kę piwa. -
Cytat:
Z drzwi, obok kie­row­cy mi­kro­bu­su, wy­ło­ni­ła się młoda(,) zgrab­na ko­bie­ta.

Usuń przecinki, dodaj jeden (,).
Cytat:
Na­za­jutrz(,) po za­kra­pia­nej po­tań­ców­ce dla uczest­ni­ków kur­so­kon­fe­ren­cji, wszedł do

Cytat:
Po­przed­nie­go dnia dziew­czy­na za­bie­ra­ła głos

- zabrała głos -
Cytat:
Lek­tor z cen­tral­ne­go ośrod­ka pro­pa­gan­dy roz­ba­wił Hisz­pa­na (także) nie­dłu­go póź­niej.

Cytat:
Za­pro­sił go do re­stau­ra­cji, przy ho­te­lu Kar­ko­no­sze

Bez przecinka.
Cytat:
Po wy­pi­ciu szyb­ko pierw­sze­go kufla piwa oznaj­mił: „ko­mu­nizm

- po szybkim wypiciu pierwszego kufla piwa oznajmił: Komunizm -
Zamiast cudzysłowu można dać kursywę. Także w tamtej "plotce".
Cytat:
ko­mu­nizm można wtła­czać do za­twar­dzia­łych mó­zgów róż­ny­mi spo­so­ba­mi. Dziw­kom, ma­ją­cym rozum mię­dzy no­ga­mi, naj­le­piej wbija się ide­olo­gię, prze­wo­da­mi mo­czo­wo płcio­wy­mi.”

- Komunizm można wtłaczać do zatwardziałych mózgów w różny sposób. Dziwkom, mającym rozum między nogami, najlepiej wbija się ideologię za pomocą przewodów moczowo płciowych. -
Przy okazji - moczowo płciowymi." - cudzysłów zawsze stawia się przed kropką.

No i tyle. :)
Twoimi bolączkami są rozbudowane zdanie, które można by ująć w bardziej prosty i zwięzły sposób, oraz nadmiar przecinków.
Nadmiar ten wynika z braku (jeszcze) umiejętności rozróżniania, co jest wtrąceniem lub dopowiedzeniem, a co nie.
Dopowiedzenia i wtrącenia oddzielamy przecinkami, ale można także je pominąć, jeżeli nie zakłóca to sensu. Na przykład w krótkich zdaniach. W długich lepiej je rozdzielać.
Ale trochę wprawy i załapiesz. :)

No to miłego poprawiania, Kaziu. :)
Kazjuno dnia 17.04.2020 23:39
Droga Milu,
Jestem Ci bardzo wdzięczny.
Właśnie dokończyłem nanoszenie poprawek wczorajszych i to zarówno tu na PP jak i w moim oryginale.
Teraz jestem padnięty, przed godziną wróciłem z treningu i rozegranego na punkty tenisowego seta. Podpieram się nosem. Jutro odrobię dzisiejsze zadanie domowe.
Cytat:
Twoimi bolączkami są rozbudowane zdanie, które można by ująć w bardziej prosty i zwięzły sposób, oraz nadmiar przecinków.Nadmiar ten wynika z braku (jeszcze) umiejętności rozróżniania, co jest wtrąceniem lub dopowiedzeniem, a co nie.Dopowiedzenia i wtrącenia oddzielamy przecinkami, ale można także je pominąć, jeżeli nie zakłóca to sensu. Na przykład w krótkich zdaniach. W długich lepiej je rozdzielać.Ale trochę wprawy i załapiesz.
Zacytowany fragment stanowi dla mnie bezcenną radę. Wbiję ją sobie w zakuty łeb.

Masz rację, jak już się wdrażam w nanoszenie poprawek, zajęcie jest nawet miłe.

Dobrej nocy i przyjemnych snów.

Wdzięczny Kaz.
Miladora dnia 18.04.2020 01:28
Kazjuno napisał:
Wbiję ją sobie w zakuty łeb.

Chyba jednak nie aż taki zakuty, Kaziu. :)))

Tak na marginesie - lepiej jest dać mniej przecinków niż więcej. Łatwiej się je uzupełnia.
Aha - zrobiłam błąd przy tym nawale uwag:
Cytat:
Na­za­jutrz po za­kra­pia­nej po­tań­ców­ce dla uczest­ni­ków kur­so­kon­fe­ren­cji(,) wszedł do biu­ro­we­go po­miesz­cze­nia.

Bez przecinka.
Zasugerowałam przecinek po "Nazajutrz", bo zmyliło mnie to słowo i potraktowałam potańcówkę jako dopowiedzenie.
Gdyby było: Na drugi dzień po - pewnie bym od razu przejrzała na oczy. Mea culpa. :)

No to miłego jutrzejszego. :)
Kazjuno dnia 18.04.2020 15:33
Droga Milu
Pocieszasz mnie, choć zatrważająca mnogość błędów nie napawa optymizmem. Przed sobą mogę się tłumaczyć, że tekst pisałem dość dawno.
Zaraz siądę do kolejnego odrabiania lekcji z polskiego, co jak wspomniałem, jest nawet przyjemne, a ponadto pożyteczne.

Wiesz? Miałbym nieśmiałą prośbę. Ponieważ Stare dzieje Wałbrzycha to zapychacz, by nie zniknąć z PP, ciekawiłoby mnie, gdybyś swój pedagogiczny trud obróciła teraz na Grę.

Jak Ci pisałem, tekst GRY jest w poczekalni wydawnictwa CB i czeka na wydanie książkowe.
Pewnie się dziwisz jak taki ignorant polszczyzny mógł już wydać książkę Kłamać, aby żyć?.
Więc wyjaśniam:
Cały tekst powieści pomogła mi redagować kuzynka dziennikarka i tłumaczka, która jest ex żoną słynnego aktora śp. Tadeusza Łomnickiego. (Wspominam o tym w Grze.
Jest starszą osobą i niestety ostatnio chorą, co uniemożliwia jej ponowną pracę ze mną.

Może od czasu pisania "Starych dziejów Wałbrzycha"... które pomagasz mi poprawiać, zrobiłem jakieś postępy? Może poprawianie GRY nie jest aż tak wymagającą pracą?
Jednak jestem przekonany, że tekst wymaga redaktorskiego sznytu, a Ty jesteś w tym bardzo dobra.
Praca nad Grą jest dla mnie potrzebą chwili, właśnie przy niej majstruję. Nie wykluczam też, że jej zawartość może Cię zaciekawić(?).
Ech, jakbym chciał, abyś została moją Anielicą opatrzności...
Ale to takie pobożne marzenie. Jakby GRA okazała się hitem wydawniczym - co ktoś tam mi prorokował - odpaliłbym Ci godne honorarium.

Pozdrawiam serdecznie

Kazio
Miladora dnia 18.04.2020 15:57
Kazjuno napisał:
gdybyś swój pedagogiczny trud obróciła teraz na Grę.

Właśnie zamierzałam to zrobić, Kaziu. :)

Przeleciałam przez rozdział 54 tylko dlatego, że nie lubię niedokończonych melodii.
I żebyś Ty - przy okazji - wprawił się w poprawianiu. ;)

Ale masz rację - jestem przekonana, że Gra mnie zainteresuje.
Weź jednak pod uwagę to, że zazwyczaj nie robi się jednej korekty, tylko dwie, trzy, cztery - do skutku. Starczy Ci cierpliwości?
Bo jeden z moich autorów pod koniec już płakał i błagał, żebym przestała. :)))

Kazjuno napisał:
Jakby GRA okazała się hitem wydawniczym

Napisałeś, że wydawnictwo przy poprzedniej książce nie zrobiło Ci właściwej promocji.
Może więc zastanów się, gdy książka będzie dopracowana, czy nie rozesłać jej po innych oficynach wydawniczych, by miała większe szanse. Ja bym tak właśnie postąpiła.
Wystarczy wyszukać odpowiednie wydawnictwa, zrobić listę i fruuu... :)
Może ktoś odpisze.
Aha - streszczenie też wymaga poprawek. Ale to na koniec.

No to miłego. :)
Kazjuno dnia 18.04.2020 22:24
Rozbrajasz mnie Milu. Bez bajeru, aż mnie wzruszyłaś.
Jasne! Bardzo chciałbym z Tobą współpracować przy redagowaniu Gry.
Przed chwilą zakończyłem miłe korygowanie dokończenia kolejnego rozdziału Starych dziejów...
Podobają mi się twoje poprawki!

Też Twój pomysł, aby szukać innego wydawcy, wydaje mi się ciekawy i chyba słuszny. Choć powiem Ci, że wydeptałem po wydawnictwach niemało ścieżek. Nie mam "nazwiska". Może pewnym wzmocnieniem negocjacyjnym jest fakt, że to nie pierwsza moja książka.
Gdyby tak zaskoczyć ich bezbłędnym streszczeniem? Wprawdzie nad tym, które czytałaś ślęczałem parokrotnie.

Ogromne dzięki.

Serdecznie pozdrawiam :) i biegnę do korekt przy Grze.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty