Obejrzałam ostatnio kilka filmów. Dobrych. Złych. Fenomenalnych. Kto je tam wie... Uważam, że każdy ma swój własny punkt widzenia i to w nim powinien odbijać się świat ogólnoludzkich trendów i mód.
Zaczęłam od "Kleru", który w pełni świadomie opuściłam, gdy wszedł na ekrany kin. Jakoś nie kręcił mnie wtedy ten medialny szum. Nagonki z prawa czy lewa.
Obejrzałam go w dwóch częściach. Po pierwszych 40 minutach byłam na tyle zmęczona ciężarem gatunkowym panującym w tej filmie atmosfery, że postanowiłam go sobie odpuścić. Czy ja naprawdę muszę to oglądać? - pomyślałam.
Była sobota. Ta po świętach i przed Sylwestrem. Poszłam spać z myślą, że do tego nie wrócę. Swoje wiem. Nie muszę tego chyba widzieć. To, co mnie najbardziej w tym filmie zmęczyło, to ta totalna kościelna rozpierducha i nędza. To kompletne zepsucie. Jakby rzeczywiście Kościół był już na samym dnie i znikąd nie było nadziei na jakiś progres. Jakby każdy, kto przekroczy próg świątynnych murów, skalany był złem cudzego zepsucia. I jakby kapłani - wszyscy i bez wyjątku - nacechowani byli tym, co przedstawiał ten film.
Sylwester spędziłam w domu. Sama. Na HBO puszczali "Kler". Reszta programów nie oferowała mi nic godnego obejrzenia. Włączyłam więc sobie kontynuację filmu i męczyłam dalej. Do samego końca. Kompletnie nie rozumiejąc tej ostatniej sceny. Czułam mniej więcej to samo, co przy oglądaniu sceny ukrzyżowania z "Pokłosia" Pasikowskiego. Do jasnej cholery - myślę sobie - czy my Polacy musimy wszystko ubierać w tego typu znaczenia? Mickiewicz czy Słowacki zapewne by się do nas uśmiechnęli, mówiąc przy tym: jesteśmy ponadczasowi.
Dwa dni później udało mi się obejrzeć film "Dwóch papieży". Niby zupełnie coś innego, a jednak niekoniecznie. To jakby nie było też dramat. Tym razem nie idzie już o jakichś podrzędnych księżulków czy biskupów z Polski, ale o najwyższą władzę kościelną. O papieży. O ich spojrzenie na piętrzące się wokół nich problemy. Na nie cichnące skandale związane z finansami i pedofilią. Z butą i pychą hierarchów kościelnych.
Film Smarzowskiego ma zapewne wiele zalet. Jedną z nich jest obsada i gra aktorów. Nie bardzo jednak rozumiem jak wiązać ze sobą niektóre sceny. Powrót do przeszłości bohaterów. Trudne dzieciństwo. Złe wspomnienia. O co w tym wszystkim chodzi? O wytłumaczenie widzowi, że w pewnym momencie ofiara może stać się sprawcą? A może bardziej idzie o usprawiedliwienie sprawcy. No, bo jeśli bóg jest taki miłosierny, to zrozumie...
To, co wpisuje mi się jako pewna całość - nie historii poszczególnych bohaterów filmu, ale jako leżąca u podstaw zrozumienia niektórych z problemów duchownych, to fakt, że każdy z nas jest tylko człowiekiem. Każdy ma własną historię. I zazwyczaj każdy z nas kiedyś upada. Nawet ci najwięksi. I właśnie to dopowiada mi film o papieżach.
Właściwa ocena nie tylko własnego błędu, ale trwałości jego skutków, które nie jeden raz wymagają od nas trudnych zmian. Co z tego, że kapłan nie pozwolił swojej kochance usunąć ciąży, skoro sam zamierza nadal pełnić swoją skandaliczną posługę. Okradać ludzi tylko po to, by jego dzieciak miał z czego żyć. Kompromisy, które przeczą głoszonej wszem i wobec prawdzie są nieetyczne. Choć zapewne życiowe. A przecież dzisiejszy świat wymaga wielu korekt.
Każdy kiedyś upada. Każdy z nas jest grzesznikiem. Jedni myślą, że zgrzeszą jak zjedzą w piątek wędlinę. Inni uważają, że miłosierny Bóg wybaczy im wszystko - łącznie z molestowaniem dzieci, okradaniem wiernych i kłamaniem ludziom prosto w twarz. Tu właśnie jest problem. Zło jest jednak w pewien sposób mierzalne. Ma swój ciężar właściwy. I może w oczach Boga zostanie kiedyś każdemu grzesznikowi wybaczone, ale w prawach ludzkich domaga się odpowiedniego dla ciężaru sprawy, wymiaru sprawiedliwości. Gdy tymczasem świat bawi się w swoje własne dyskursy, opowiadania i wizje bez polotu.
Cieszę się, że nie zdecydowałam się pójść na "Kler" do kina. Wyrzuciłabym w błoto jakieś 30 zł. Umęczyła oglądaniem. I wróciła do domu zła. Obejrzenie w domu - w warunkach zwyczajnych - gdy w dowolnym momencie mogę przerwać, daje mi taki wewnętrzny luz. Domowe ciuchy. Kocyk. Herbatka. Coś na ząb. To ma swój sens. Czasem mogę sobie siarczyście zakląć. Mogę coś na głos skomentować. Przemyśleć. Przełączyć swoją głowę na jakiś wolniejszy bieg.
W ostatnim czasie zdecydowanie nie lubię oglądania filmów w kinie. Jestem na to zbyt wygodna. Zbyt zmęczona codziennością. Płacę przy tym za HBO i Canal+ niemałe pieniądze, warto więc z tego korzystać.
Obejrzenie filmów o podobnej tematyce - z takim samym mianownikiem w tle - ma swoje zalety. Coś czemuś zaprzecza i jednocześnie coś innego dopowiada.
Żyjemy w zdecydowanie o wiele ciekawszych czasach niż kiedyś. Tak myślę. Z wielu różnych ofert możemy wybierać. I to chyba lubię najbardziej - mieć wybór.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt