Z dziejów dawnego Wałbrzycha 2 - Kazjuno
Proza » Przygodowe » Z dziejów dawnego Wałbrzycha 2
A A A
Od autora: Łudzę się, że ta dawno pisana opowieść Was zainteresuje.
Jak zwykle zachęcam do komentowania.

Rozdział 56 Propagandowe problemy

Nie potwierdziły się Obawy Hiszpana, jakoby przybyła świdniczanka miała wkraczać w jego kompetencje. Plany pierwszego sekretarza powiatu, aby Miejski Dom Kultury uczynić placówką prowadzącą prężną działalność propagandową, jakby mało ją interesowała. Kierownika Zetemesu denerwowały jedynie, zamawiane z jego biura międzymiastowe telefony. Zmuszały czasem do wysiłku, biegania przez kilka pomieszczeń, żeby zawołać zastępczynię do dzwoniącego aparatu. Telefonowała do radiowych redakcji, dopytywała się o muzyczne festiwale i związane z nimi sprawy organizacyjne. Uczestniczyła we wszystkich próbach muzycznego zespołu, odbywających się na scenie sali tanecznej. Rzadko przebywała w biurze… Dręczyć go zaczęły poważniejsze problemy: jak powiększyć liczbę członków ZMS? Jak sprawić by zapisywali się do organizacji atrakcyjni młodzi ludzie, którzy mogliby przyciągnąć innych?

Ładna zastępczyni chętnie wypełniała jego polecenia. Wychodziła na estradę i biorąc do ręki mikrofon, ogłaszała rozbawionej młodzieży o mającym się odbyć zebraniu dla kandydatów do socjalistycznej organizacji młodzieżowej.

Efekt apeli był mizerny, dla Hiszpana przygnębiający. Owszem, na pierwszym spotkaniu pojawiło się kilkanaście osób. Wśród przybyłych, kierownik ustylizowany na ekstrawaganckiego południowca, nie rozpoznał nikogo, kto zwróciłby jego uwagę na wieczorkach tanecznych. Przyszła, wałęsająca się po bramach, zabiedzona młodzież z sąsiadujących z Zetemesem zaniedbanych kamienic. Wygłosił przydługie uzasadnienie „dobrodziejstw”, jakich doznali, żyjąc w epoce socjalizmu.

– Możecie za darmo się kształcić, macie bezpłatne leczenie. Nie grozi wam kapitalistyczny wyzysk dwunastogodzinnego dnia pracy. – Zaznaczył, wpatrując się w obojętne i tępe, a niektóre, podejrzliwie patrzące na niego twarze. – Żyjemy w epoce socjalizmu, już wytwarzamy wspólne środki produkcji… W komunizmie, gdy wszystko już będzie wspólne, a wy osiągniecie pełną świadomość klasową, macie szansę na pełną samorealizację.

Hiszpan zauważył, że jeden z siedzących chłopaków trzyma podniesioną rękę.

– Proszę, zadawajcie pytania. Chętnie rozwieję wasze wątpliwości.

– Jak już wszystko będzie wspólne i wspólne żony, to pan będzie mógł ten tego panią kierowniczkę?

Na sali ktoś parsknął śmiechem. Zachichotała szczerbata dziewczyna. Kierownik pobladł na twarzy.

– No bo jak wszystko będzie wspólne, to my z kolegą też byśmy chcieli skorzystać… z kierowniczką. No wie pan...

Wszyscy siedzący wpadli w nieokiełzaną wesołość. Hiszpan, patrząc na uśmiechniętego autora wypowiedzi, puknął się parę razy w czoło.

– Co ty bredzisz? Co za idiotyzmy! – krzyknął. – Komunizm gwarantuje godność kobietom. Przez równouprawnienie kobiet i mężczyzn.

– Jaką godność? – sprzeciwił się ten sam chłopak. – Mój wujek jak dostał piętnastego wypłatę, to sobie popił. Władza – mundurowi blacharze – wlali mu pałami. Potem w radiowozie ukradli całą wypłatę.

Więcej młodych ludzi pojawiło się na sali, kiedy zastępczyni ze Świdnicy ogłosiła, iż na zebraniu podany będzie poczęstunek. Wrażenie powiększenia się liczby uczestników zebrania, sprawiły biegające po sali dzieci. Były niechlujnie ubrane i brudne. Niektóre miały zasmarkane nosy. Przyglądając się przybyłym, Hiszpan rozpoznał osoby biorące udział w poprzednim spotkaniu. Dzieciaki okazały się ich wygłodniałymi braćmi i siostrami. Przyszły zwabione obietnicą najedzenia się za darmo ciastek.

– Niech Matusiowa nie podaje kremówek – wydał dyspozycję kobiecie, zatrudnionej do sprzątania i czyszczenia toalet. – Tylko andruty i kawę zbożową. Ptysie i prawdziwą kawę sprzeda się na wieczorku tanecznym.

Rozdział 57 Wyczyn Janka Okarskiego

Obok Noksów, podczas tanecznych wieczorków w Zetemesie, zaczynali się kreować nowi „idole”. Należał do nich Janek Okarski. Ten urodziwy dwudziestolatek, respektowany w gronie chuliganów, nie zwierzał się kumplom, dlaczego tak nienawidził rzeczywistości, w której przyszło mu egzystować. Swego ojca nie pamiętał. Rodzic zniknął z jego życia, gdy był małym dzieckiem. Wychowująca go samotnie matka, nie chciała wspominać o swoim mężu. Zmarł w więzieniu, w niewyjaśnionych okolicznościach.

– Twój ojciec był bohaterem – pamiętał słowa, także zmarłego przed paroma laty wujka Józka – brata matki.

Usłyszał to, mając jedenaście lat. W dziecięcym umyśle, indoktrynowanym w czasach stalinowskich w szkole i przez propagandowe filmy wojenne, bohaterstwo kojarzył bezrefleksyjnie. Dawał wiarę hasłom typu: „Braterstwo krwi żołnierza Ludowego Wojska Polskiego z żołnierzem Radzieckim” lub „Czerwonoarmiści wyzwolicielami narodu”. Slogany te, w jego wyobraźni tworzyły żołnierza w sowieckim hełmie z czerwoną gwiazdą na wizerunek idola męskości. W pamięci utkwił mu obraz ładnego Rosjanina, strzelającego serią z pepeszy do padających jak muchy hitlerowców. Jednak od czasu wypowiedzi wujka, chciał się dowiedzieć, dlaczego tak chwalebnie określił jego ojca. Matka zbywała go zdawkowymi wypowiedziami. Wykręcała się. To denerwowało Janka.

Kiedyś do ich mieszkania, składającego się z jednego pokoju, będącego sypialnią i jednocześnie kuchnią, przyszedł podpity wujek. Na stole postawił butelkę taniego wina.

– Dlaczego ojciec był bohaterem? – zapytał chłopiec. – Czy miał pepeszę?

– Bo nie poddał się w śledztwie – odpowiedział wujek.

– Jakim śledztwie? Na gestapo? – dopytywał się Janek.

– Byliśmy z twoim ojcem w W i n i e – tajemniczym głosem wymamrotał brat matki.

– Nic nie mów! – krzyknęła zaniepokojona matka. Ustaliliśmy to – dodała.

Patrzyła z pretensją na lekko zamroczonego brata.

– Co pływaliście w winie? Tata kogoś uratował? – dopytywał się, nierozumiejący niczego chłopiec.

– Tak, zanurkowali w winie i mało się nie utopili – próbowała matka obrócić w żart wypowiedź wujka.

Ku przerażeniu Janka, wujek Józek poderwał się nagle na nogi i skoczył w stronę matki, jakby chciał ją uderzyć. Wywróciło się krzesło.

– Nie rób sobie z tego śmiechów! Chcesz z CIERPIEŃ NARODU robić żarty! Wychowywać dzieciaka na idiotę?! Jest już duży! Czas, aby poznał prawdę! – krzyczał.

Nagle wujek spoważniał.

– Przepraszam cię Marysiu – powiedział do siostry. Podszedł do chłopca. Wydawał się opanowany i trzeźwy. – Nie opowiadaj tego kolegom, ale WIN to organizacja patriotyczna – Wolność i Niezawisłość. To, co ci opowiadają w szkole to k ł a m s t w a. Stalin obok Hitlera byli największymi zbrodniarzami naszych czasów. Twojego ojca zakatowali na śmierć k o m u n i ś c i.

Wstrząśnięty Janek z przejęciem słuchał opowieści wujka.

– Twój ojciec, jako podoficer Armii Krajowej, był instruktorem bojowym Winu. W czasie akcji, w centrum Sosnowca, nie chciał narażać na niebezpieczeństwo chłopaków ze swojej drużyny. Własnoręcznie uruchomił zapalnik niemieckiego granatu trzonkowego, przytwierdzonego do ładunku plastiku. Z trzonka granatu wyrwał koralik ze sznurkiem – tak zapalało się opóźniacz detonatora. Zostało mu ponad cztery sekundy, aby oddalić się od granitowego pomnika sowieckich żołnierzy, pod którym umieścił angielski materiał wybuchowy. Wiesz, jak walnęło? Huk był straszny. Myśleliśmy, że twojego ojca zabiło. W promieniu ponad setki metrów, o czwartej nad ranem, z wszystkich budynków wyleciały szyby. Z pomnika zostały tylko kamienne buty ruskiego sołdata1.

* * *

Po śmierci nałogowo pijącego wujka jedynymi autorytetami dorastającego Janka Okarkiego stali się bikiniarze. Ci mieli w pogardzie milicję i komunistyczną państwowość. Liczyła się u nich odwaga. Imponowało Jankowi ich poczucie humoru, nonszalancki sposób bycia oraz modny styl ubiorów. Matkę Janka niepokoiło częste wdawanie się jedynego syna w bójki. Był nerwowy. Nie raz przychodził do domu z siniakami na twarzy. Chcąc wykazać się odwagą, nie odmówił, kiedy starsi koledzy zaproponowali włamanie do kiosku Ruchu. Miał wtedy piętnaście lat.

Wiary w swoją męskość nabrał w czasie półtorarocznego pobytu w świdnickim poprawczaku. Trafił tam skierowany przez sąd dla nieletnich. Napięcia i konflikty między wychowankami wymusiły na nim, by parę razy „startował na solo” – czyli stanął do walki. Honor był w najwyższej cenie. Była to dramatyczna edukacja ulicznego boksu. Dwa razy został pobity. Bijatyki odbywały się w sąsiadującej z prysznicami i ubikacjami, umywalni. Drugą walkę przegrał, uderzając głową o umywalkę. Silny jak tur przeciwnik, łapiąc go w pasie w zwarciu, rzucił nim, wytrącając go przedtem z równowagi. Chciał leżącego Janka kopać. Wtedy usłyszał krzyk jednego z kibicujących mu chłopaków.

– Chyba go zabiłeś!

Osiłek wystraszył się. Przyczyną ciążącego na nim wyroku, było zabójstwo nożem konkubenta jego matki. – Opamiętał się. Leżący przed nim Okarski, krwawiąc z rozciętego pod okiem policzka, był bezwładny jak nieboszczyk. Osiłek mimo zwycięstwa nie czuł się najlepiej. Sprawiły to zainkasowane szybkie ciosy z prawej ręki od pokonanego Janka. Ten, cucony przez chłopaków spryskujących go wodą, ładny jak lalka szczupły brunecik, dotkliwie porozbijał zwycięzcę. Z nosa mocarnego mordercy obficie sączyła się krew. Miał opuchnięty lewy policzek. Pod okiem narósł barwiący się na fioletowo obrzęk.

Okarski, mimo poniesionej porażki odczuwał, że podniósł swój prestiż. Dwa miesiące później stanął do kolejnego pojedynku naprzeciw młodego Cygana. Tym razem jego imponująco szybki cios z prawej klasnął w szczękę przeciwnika już po parunastu sekundach walki. Nieoczekiwanie Janek pozbawił władzy w nogach, machającego mu przed nosem potężnymi cepami Cygana. Z furią atakujący przedstawiciel respektowanej w kryminałach mniejszości narodowej, trafiony błyskawiczną pięścią Okarskiego, osuwał się na podłogę. Wyglądało to, jakby jego napompowane, gumowe nogi, nagle zaczęły wypuszczać powietrze.

Kiedy za Okarskim, opuszczającym poprawczak zatrzasnęły się wysokie, pokryte stalową blachą drzwi furtki, przy bramie zobaczył matkę. Oświetlona lipcowym słońcem, stała na granitowych płytach chodnika. Wydała się mniejsza. Na jej głowie ujrzał pasemko siwizny.

– Co ci się stało? – zapytał, obejmując matkę.

Jej twarz była zatroskana, kobiecie trzęsła się jej broda.

– Wyglądasz jak twój ojciec, kiedy go zobaczyłam po wydostaniu się z obławy urządzonej przez Niemców. Był lekko ranny i miał skaleczoną twarz. Potem miał szramę, taką jak ty teraz. On walczył o wolną Polskę, a ty?

* * *

Uznanie dla uderzającej jak strzał z bicza w szczęki przeciwników prawej pięści, Janek zdobył niedługo po powrocie na wolność. Dokonał tego na podwórku, gdzie codzienną rozrywką dorastającej młodzieży, była gra w karty lub rzadziej zabicie szczura, przemykającego między komórkami z węglem. Cel wyprowadzenia szybkiego ciosu był szlachetny – należało przywrócić fundamentalną, w rozumieniu Janka, sprawiedliwość. Obalić tyranię Faflaka, zastraszającego biciem chłopaków z okolicznych blokhauzów. Pół roku przed skokiem na kiosk Ruchu, Janek został przez niego znieważony. Otrzymał siarczystego kopniaka w pośladek, za odmowę przyniesienia ze sklepu piwa.

Widząc wychodzącego z piwnicy dawnego oprawcę, Okarski zbladł. Przez plecy przeszły mu dreszcze. Był ubrany w świeżo wyprasowaną koszulę i wybierał się na spotkanie z blondynką z sąsiedztwa. Dziewczyna bała się Faflaka. Ten bandzior także podobnie jak Okarski zabiegał o jej względy. Opowiedziała Jankowi w jak niewybredny sposób, Faflak się do niej odezwał.

– Lala, bucik ci się rozpierdala – powiedział otoczony łobuzami z sąsiedztwa. Wywołał ich szyderczy śmiech.

Teraz Janek stał koło chłopaków grających w pokera. Młodzi karciarze umilkli. Spuścili oczy na otłuszczone i brudne karty. Okoliczny tyran się do nich zbliżył. Był nieogolony i cuchnął tanim winem. Zainteresował zię Jankiem.

– Masz szluga? – zagadnął.

– Mam, ale nie dla ciebie – odpowiedział Janek.

– Zagulka2? – warknął stężały nagle Faflak.

Jednym skokiem przybliżył się do Okarskiego. Był podobnie wysoki, lecz wyraźnie od Janka cięższy. Chciał założyć Jankowi rękę na kark, jakby po przyjacielsku go obejmował. Janek domyślił się, że intruz chce mu zadać cios głową. Odskoczył, dwa ciosy Faflaka nie dosięgły jego twarzy.

– Zabiję cię małolacie! – krzyknął postrach okolicznych podwórek, posuwając się do przodu. Przygotowywał zadanie rozstrzygającego ciosu.

Wtedy, poderwani na nogi ekscytującym wydarzeniem karciarze, usłyszeli klaśnięcie. Prawie nie było widać szybkiego ciosu. Zwalista postać, od lat gnębiącego ich zabijaki, runęła na ziemię. Faflak znieruchomiał w dziwnej pozycji na zakurzonym i brudnym klepisku. Zdawać by się mogło, ułożony do smacznego snu. Podwórkowy kundel Pikuś, z przetrąconą kiedyś kopniakiem Faflaka przednią kończyną podszedł, kulejąc. Chwilę obwąchiwał leżącego. Podniósł tylną łapkę i na głowę bandziora wypuścił parę stróżek moczu. Młodzi świadkowie bójki zareagowali wybuchem szyderczego śmiechu.

1 Wysadzenie pomnika radzieckich żołnierzy dokonali członkowie WiN—u w 1946 roku.

2. Chcesz ze mną zacząć? (żargon więzienny)

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Kazjuno · dnia 07.02.2020 15:22 · Czytań: 563 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 8
Komentarze
JOLA S. dnia 07.02.2020 17:37 Ocena: Świetne!
Kazjuno,

pierwsza część opowiadania wydawała mi się nijaka, trochę nieudana. Jesteś w niej nieznośnym gadułą.
Druga mnie porwała. Jest perełką. Okazujesz się w niej zdyscyplinowanym autorem.
Dobrze wypadają wątki.
Na wyobraźnię działa szczególnie ten ostatni, napisany żywo i pięknie. Wciąga.
Zgrabnie żonglujesz składnikami fabuły.
Czytałam roziskrzonym wzrokiem.

Oby tak dalej.

Pozdrawiam
JOLA S.
Kazjuno dnia 07.02.2020 20:53
Jolu_S,
co za piękny komentarz, chwyta za serce i mocno krzepi pismackiego ducha!
W żonglowaniu słowem To Ty jesteś nie do pobicia. Twe frazy trafiają w punkt jak prawy prosty Janka Okarskiego.

Wiesz, Jolu? Razem z bratem zaprzyjaźniliśmy się z opisanym tu szemranym bohaterem. Miał w sobie coś szlachetnego. Przy tym nieodparty urok i coś ujmującego. Kiedyś pojawił się w naszej, urządzonej w suterynie domu, salce bokserskiej. Któryś z kolesi powiedział, że mam w domu elektryczną maszynkę do strzyżenia. Poprosił, abym poprawił mu fryzurę. Wyszło nie najlepiej. Oglądnął się w lustrze i ze zdenerwowania zostawił jakieś pismo. Nazajutrz w suterynie gościłem innych kolesi - adeptów pięściarstwa.
Nagle do suteryny wpadł mój Ojciec, machał jakimś papierem.
- To sprowadzasz mi do domu kryminalistów?! - ryknął na mnie przy kolegach. - Który to Jan Okarski? - Przebiegł wzrokiem po twarzach kolesi.
Oczy zatrzymał na lowelasku z rozjaśnionymi wodą utlenioną włosami.
- Wynocha! - krzyknął na sztucznego blondaska,
Poderwał kij i w chwili, gdy koleś wyskakiwał przez okno zdzielił bogu-ducha winnego w plecy. Wybiegł przez drzwi ogrodowe i próbował go dogonić. Na szczęście był za ciężki, koleś dobrze biegał.
Nie wiedziałem, o co chodzi. Dopiero zrozumiałem po przeczytaniu tekstu na papierze zostawionym poprzedniego dnia przez Janka Okarskiego. Był to dokument o zwolnieniu z więzienia z imieniem i nazwiskiem bohatera, opisanego w powyższym tekście.
Miało się te znajomości.
Przynajmniej jest o czym pisać.

Jeszce raz Jolu dzięki, pozdrawiam, jak potrafię najcieplej.
Kaz
Usunięty dnia 07.02.2020 22:25
Kaziu,
w sumie napisałem długi komentarz z kilkoma cytatami, ale wylogowało mnie i szlag trafił komentarz.
Dobry tekst, dynamiczny, akcja na całego, choć bez "duszy", moim zdaniem. Prawie bez błędów.
Przytoczę jedno, co mocno spowolniło tekst:

Cytat:
Odskoczył, powiększając między nimi dystans.

to po przecinku wywal, bo spowalnia, po pierwsze w akcji imiesłowy spowalniają, po drugie skoro odskoczył, to powiększył dystans, więc masło maślane.

I gdzie użyłeś formy niedokonanej, a należało dokonanej.

Pozdrawiam
Kazjuno dnia 08.02.2020 08:16
Chyba mamy podobnego pecha, Antosiu Grycuk. Późno wieczorem odpisałem i też mi wcięło.
Bardzo się cieszę, że nie okazałeś się małostkowy i wykazałeś tolerancję dla moich wieśniacko- ciemnogrodzkich poglądów. Obiecuję w zamian już Cię nie drażnić "spiskowymi teoriami dziejów".
Ceniłem i cenię twoje spostrzeżenia. Od razu naniosłem Twoją uwagę. Jest rzeczywiście lepiej! Także uwaga o "bezduszności" dała do myślenia.
To stary tekst, jak gdyby odrębny wątek długiej i jak to u mnie opartej na życiowych doświadczeniach powieści. Zależy mi na przekazaniu pewnych klimatów z młodości, a te próbuję budować przez postaci, które kiedyś były widoczne. Zaznaczały się czymś wyjątkowym, choćby przez zwracający na siebie wygląd, albo skandaliczne, czy nawet bandyckie zachowania. Nie tylko ja zwracałem uwagę na Janka Okarskiego. Pamiętam jak w GDK - Górniczym Domu Kultury (największej placówce kulturalnej Wałbrzycha) słynny poeta Władysław Broniewski miał autorski wieczór. Po spotkaniu znany autor spośród dziesiątków młodych uczestników wypatrzył właśnie Janka. Do niego podszedł i wdał się z nim w rozmowę. Coś, poza twardą piąchą i atrakcyjną powierzchownością, ten Okarski musiał w sobie mieć. Jakiś magnetyzm? Sam nie wiem. Może dlatego poświęciłem mu nie mało miejsca. Zresztą dalej będzie o jego upadku.

Widocznie nie wszystko co piszę się udaje?
Przynajmniej, jak napisałeś, jest tempo i da się czytać.

Za parę godzin mam pociąg do stolicy, spędzę tam ok 10. dni. Muszę się spakować, więc nie zdążę zrewanżować się teraz komentarzem. Może (?) jutro. Też jak Ty lubię kierować samochodem. Jak Ciebie "jazda mnie uspakaja". Ale paliwo kosztuje 2 x więcej niż bilet. Zresztą syn mi użyczy starego Forda. Przynajmniej w pociągu coś popiszę.

Bardzo dzięki za komentarz.
Pozdrawiam, Kaz
al-szamanka dnia 16.02.2020 11:55 Ocena: Świetne!
Uff, nareszcie trochę czasu, aby przeczytać i skomentować :)
Bardzo dobrze napisany tekst, Kaz. Wciągnął od pierwszych zdań.
Dużo się tu dzieje, jest akcja, jest i refleksja, nie ma mowy, aby czytelnik się nudził.
Niektóre obrazy są mi dobrze znane.
Chociażby ten o zebraniach z Hiszpanem.
Nigdy nie należałam do harcerstwa, ani później do jakiegoś socjalistycznego związku młodzieży czy studentów, pomimo że kilkakrotnie musiałam pójść na spotkania werbujące.
I to właśnie one wyglądały niemal identycznie jak Twój opis.
Znudzone twarze, nawet te inteligentnych dziwnie przytępiałe.
Przymus wręcz wisiał w powietrzu i nieco tylko osiadał, gdy padało zaproszenie do wypicia oranżady i zjedzenia skąpo wydzielonych herbatników.
Dobrowolnie nie chciał przyjść nikt... no chyba, że koleżanka z roku, która już podczas trzeciego semestru wstąpiła do partii i po latach opowiadała, że do żadnego egzaminu nie przygotowywała się tak sumiennie jak właśnie do tego marksistowskiego. Za to natychmiast po studiach została szefową poradni psychologicznej!

Historia Okarskiego natomiast czytała się jak dobra recenzja z jakiegoś pierwszorzędnego filmu w tym temacie.
Bardzo zajmujące.
Coś jak Buntownik bez powodu, tyle że z wieloma powodami.
Nawet opis walk mi się podobał, pomimo że jak już pod którymś Twoim tekstem wspomniałam, nienawidzę boksu, ani jakiejkolwiek innej agresji.
Ciekawe czy pociągniesz wątek Janka.
Chciałabym wiedzieć, co z nim się stało...
Bo ma szansę zostać bandziorem, albo człowiekiem.

pozdrawiam ciepło :)
Kazjuno dnia 21.02.2020 15:42
Droga Aldono.
Dzięki za przeczytanie i jak zawsze najbardziej od Ciebie oczekiwany komentarz. Twoje komplementy są wspaniałą nagrodą za wkładany trud w pisanie.
Podobnie jak Ty nie należałem do żadnych organizacji. Wyrobili mi jedynie książeczkę bokserską jako zawodnikowi klubu.
Mam niemałą satysfakcję, kiedy potwierdzasz, że w moich opisach odnajdujesz wiele analogi do własnych przeżyć i wspomnień. Podobną karierę do Twojej koleżanki ze studiów zrobił Hiszpan. Po latach się dowiedziałem, że został pierwszym sekretarzem PZPR w nieodległej miejscowości Świebodzice.
Prawie wszystkie postaci tu opisane mają swoje pierwowzory w żyjących i nieżyjących już osobach. Niestety Janek jest w zaświatach i nawet dziwię się sobie, że poświęciłem mu niemało miejsca.
Na pewno w pewnym okresie, był postacią wyraziście rysującą się na tle wałbrzyskiego (szczególnie młodzieżowego) pejzażu. Bano się go, dlatego był na językach.
Chyba go wybrałem, bo był jaskrawym meteorem, świecącym krótko i równie szybko gasnącym. W kolejnych odcinkach jeszcze będzie o Janku, a także o tym, jak został poskromiony. Będzie niestety (bo nie przepadasz za tym tematem) niemało o boksie i różnych wokół tego sportu zawiłościach. Ale może mimo to, uda mi się utrzymać Ciebie przy tekście.
Postaram się w miarę szybko zacząć wstawiać kolejne odcinki.

Równie ciepło pozdrawiam. Imbir całkiem smaczny, tylko czuję jakbym otwór gębowy sparzył pokrzywą.
Madawydar dnia 22.03.2020 20:27 Ocena: Świetne!
Bardzo wiele wątków, wyrazistość nietuzinkowych postaci, budowanie napięcia, spokojna, wspomnieniowa narracja nie usypia. Opisywany przez ciebie ten światek, lub półświatek jest dla mnie ciekawy, bo niepoznany. Oczywiście samo tło historyczne jest mi znajome z autopsji.
Bardziej od opisów świata komuny, jej wypaczonej ideologii interesują mnie losy bohaterów, tak licznie pojawiających się w tej wałbrzyskiej epopei. Za ten różnorodny bukiet ludzkich istnień wielkie dzięki.
Opisy walk i bójek dynamiczne i prawie że instruktarzowe.

Pozdrawiam

Mad
Kazjuno dnia 23.03.2020 08:25
Dzięki Madawaydrze Kapitanie Żeglugi Wielkiej.
Pokadziłeś mi, że prawie zakrztusiłem się dymem. Ale znając Ciebie, jestem pewien, iż szczerze - to da mnie zaszczyt.
W poczekalni już ostatni odcinek tej chuligańskiej, później pomieszanej z bokserską opowieścią.
Krzepi na duchu, bo wprawdzie nie wszystkim, ale właśnie Tobie powyższy tekst przypadł do gustu.

Pozdrawiam serdecznie, Ahoj!
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty